Laurę obudziło słońce i zapach dymu z niewielkiego ogniska. Odsunęła koc i pocierając twarz starała się dobudzić, kiedy jej uwagę przyciągnął gwałtowny ruch. Elrix pozbył się zbroi i w samych spodniach ćwiczył ataki, parowania i uniki w walce z wyimaginowanym przeciwnikiem.
Z zaskoczeniem stwierdziła że bez ograniczającej ciężkiej skórzni i posługując się znacznie lżejszym orężem smokowiec potrafi poruszać się z niezwykłą gracją, tańczył niemalże odbijając niewidzialne ciosy i wypuszczając błyskawiczne riposty. Przyglądała mu się przez chwilę, dopóki nie zamarł w egzotycznej, szermierczej pozie tak kontrastującej z jego masywną sylwetką.
- Dzień dobry! - zawołała - Piękny pokaz, nigdy bym nie przypuszczała że może bawić cię tak egzotyczny fechtunek.
- Czego to nie robi się dla zabicia nudy? - zaśmiał się beztrosko i podrzucił jeden z mieczy. Broń wykonała w powietrzu dwa obroty, błyskając raz po raz w promieniach wschodzącego słońca, po czym rękojeść wylądowała idealnie w dłoni Elrixa. Puścił oko do klaszczącej ze śmiechem dziewczyny i odłożył miecze.
- Przygotuj się, niedługo ruszamy - Laura kiwnęła głową i sprawnie zaczęła zwijać ich skromne obozowisko.
- Nadal ciekawi mnie gdzie nauczyłeś się tak walczyć.
- Od elfiej księżniczki - odparł po chwili wahania.
Dziewczyna zamarła mrugając, jakby jeszcze nie zupełnie się dobudziła.
- Prawdziwej księżniczki? Jest na prawdę wiele rzeczy których o tobie nie wiem...
Przez chwilę patrzył na nią zastanawiając się czy w ogóle odpowiadać, po czym z lekkim westchnieniem zaczął wyliczać.
- Opanowałem w różnym stopniu siedem stylów szermierczych, potrafię strzelać z łuku i kuszy a także walczyć gołymi rękami. Mówię pięcioma językami innych ras i potrafię czytać proste runy. Znam pobieżnie historię okolicznych królestw i dużą część ich literatury. Potrafię też rozpoznać co ważniejsze gwiazdozbiory, większość stworów zamieszkujących te krainy i co bardziej trujące rośliny.
Laura patrzyła na niego badawczo ze zmarszczonym czołem.
- Ależ do opanowania nawet części tej wiedzy potrzeba wielu lat! Przecież nie możesz... - urwała.
- Mam ponad pięćdziesiąt lat - powiedział spokojnie - akurat wystarczyło, no i miałem naprawdę niezłych nauczycieli. W końcu byle kto zazwyczaj się nie wyprawia na smoki - wyszczerzył się do dziewczyny.
- Myślałam że jesteśmy w podobnym wieku - powiedziała zaskoczona - No dobrze, rozumiem jeszcze wojowników, ale chcesz mi powiedzieć że walczyć z gigantycznymi potworami wyruszają skrybowie i arystokraci?
- Wydaje mi się że wszystko jest kwestią motywacji - wzruszył ramionami - chciwość i głupota to naprawdę potężne siły. No i jest jeszcze zemsta... Ona czasem po prosu leciała gdzieś i zabierała to na co miała ochotę, niezależnie czy to była rzecz czy osoba. Powiedzmy że czerwone smoki nie czują wielkiej potrzeby zdobywania przyjaciół.
Laura skrzywiła się słysząc tak drastyczne niedopowiedzenie.
- Cóż takiego musiała jednak zrobić aby nakłonić do współpracy elfkę?
- Porwała jej syna - odpowiedział cicho, starannie unikając jej wzroku - trzymała go jako zakładnika, a potem wymieniła ich dwoje na potężny okup i gwarancje nietykalności...
- Jak długo?
- Prawie trzy lata - dziewczyna zakryła usta dłonią taki szmat czasu w niewoli u bezwzględnej smoczycy? To było niewiarygodne.
- Dość już tego, prawie cały ranek zmarnowaliśmy, ruszajmy na most. - warknął zniecierpliwiony.
Laura posłusznie zebrała swoje rzeczy, miała dużo do przemyślenia. Niewielki lecz ciężki i pobrzękujący pakunek zarzuciła sobie na plecy, a do rąk wzięła stary miecz Elrixa i zdobyczną tarczę. Nie potrafiła się nimi posługiwać, ale smokowiec twierdził że musi się zacząć do nich przyzwyczajać.
- Co ci się stało w bok? - spytała nagle, dostrzegając niewielką szramę tuż powyżej jego lewego biodra.
- Byłem przed świtem zobaczyć na co stać naszego strażnika i okazało się że jest trochę szybszy niż myślałem - podniósł dłoń nie pozwalając na żadne komentarze - Musiałem zobaczyć na co go stać. Być może uda ci się przemknąć kiedy ja będę z nim walczył, bądź ostrożna i trzymaj tarczę w pogotowiu. Wiem też że nie zależy mu na zabijaniu podróżnych, ale na przepędzeniu ich z mostu. Mimo to miej tarczę w pogotowiu, jej magia powinna cię osłonić.
- Nie rozumiem, jeśli go pokonasz będziemy mogli przejść bez problemów...
- Sęk w tym że to nie jest żadna żywa istota, nie wiem czy w ogóle można go zniszczyć. W najlepszym razie będę mógł go unieruchomić na tyle długo abyśmy przedostali się na drugą stronę.
Stali przed potężnym mostem, a naprzeciw nich stał Strażnik. Potężna postać zakuta w stalową zbroję górowała nad obojgiem śmiałków. Smokowiec nie tracił czasu, dał swój bagaż dziewczynie i dobywszy mieczy wskoczył na schody.
- Dokąd to? - Zadudnił głos olbrzyma w zbroi.
- Przechodziliśmy przez to parę godzin temu, pamiętasz? - parsknął Elrix - Cholerny automaton. - zaklął doskakując zręcznie do przeciwnika.
Powietrze wypełniło się odgłosem zderzających się ostrzy. |