Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2009, 15:36   #111
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Laurę obudziło słońce i zapach dymu z niewielkiego ogniska. Odsunęła koc i pocierając twarz starała się dobudzić, kiedy jej uwagę przyciągnął gwałtowny ruch. Elrix pozbył się zbroi i w samych spodniach ćwiczył ataki, parowania i uniki w walce z wyimaginowanym przeciwnikiem.
Z zaskoczeniem stwierdziła że bez ograniczającej ciężkiej skórzni i posługując się znacznie lżejszym orężem smokowiec potrafi poruszać się z niezwykłą gracją, tańczył niemalże odbijając niewidzialne ciosy i wypuszczając błyskawiczne riposty. Przyglądała mu się przez chwilę, dopóki nie zamarł w egzotycznej, szermierczej pozie tak kontrastującej z jego masywną sylwetką.
- Dzień dobry! - zawołała - Piękny pokaz, nigdy bym nie przypuszczała że może bawić cię tak egzotyczny fechtunek.
- Czego to nie robi się dla zabicia nudy? - zaśmiał się beztrosko i podrzucił jeden z mieczy. Broń wykonała w powietrzu dwa obroty, błyskając raz po raz w promieniach wschodzącego słońca, po czym rękojeść wylądowała idealnie w dłoni Elrixa. Puścił oko do klaszczącej ze śmiechem dziewczyny i odłożył miecze.
- Przygotuj się, niedługo ruszamy - Laura kiwnęła głową i sprawnie zaczęła zwijać ich skromne obozowisko.
- Nadal ciekawi mnie gdzie nauczyłeś się tak walczyć.
- Od elfiej księżniczki - odparł po chwili wahania.
Dziewczyna zamarła mrugając, jakby jeszcze nie zupełnie się dobudziła.
- Prawdziwej księżniczki? Jest na prawdę wiele rzeczy których o tobie nie wiem...
Przez chwilę patrzył na nią zastanawiając się czy w ogóle odpowiadać, po czym z lekkim westchnieniem zaczął wyliczać.
- Opanowałem w różnym stopniu siedem stylów szermierczych, potrafię strzelać z łuku i kuszy a także walczyć gołymi rękami. Mówię pięcioma językami innych ras i potrafię czytać proste runy. Znam pobieżnie historię okolicznych królestw i dużą część ich literatury. Potrafię też rozpoznać co ważniejsze gwiazdozbiory, większość stworów zamieszkujących te krainy i co bardziej trujące rośliny.
Laura patrzyła na niego badawczo ze zmarszczonym czołem.
- Ależ do opanowania nawet części tej wiedzy potrzeba wielu lat! Przecież nie możesz... - urwała.
- Mam ponad pięćdziesiąt lat - powiedział spokojnie - akurat wystarczyło, no i miałem naprawdę niezłych nauczycieli. W końcu byle kto zazwyczaj się nie wyprawia na smoki - wyszczerzył się do dziewczyny.
- Myślałam że jesteśmy w podobnym wieku - powiedziała zaskoczona - No dobrze, rozumiem jeszcze wojowników, ale chcesz mi powiedzieć że walczyć z gigantycznymi potworami wyruszają skrybowie i arystokraci?
- Wydaje mi się że wszystko jest kwestią motywacji - wzruszył ramionami - chciwość i głupota to naprawdę potężne siły. No i jest jeszcze zemsta... Ona czasem po prosu leciała gdzieś i zabierała to na co miała ochotę, niezależnie czy to była rzecz czy osoba. Powiedzmy że czerwone smoki nie czują wielkiej potrzeby zdobywania przyjaciół.
Laura skrzywiła się słysząc tak drastyczne niedopowiedzenie.
- Cóż takiego musiała jednak zrobić aby nakłonić do współpracy elfkę?
- Porwała jej syna - odpowiedział cicho, starannie unikając jej wzroku - trzymała go jako zakładnika, a potem wymieniła ich dwoje na potężny okup i gwarancje nietykalności...
- Jak długo?
- Prawie trzy lata - dziewczyna zakryła usta dłonią taki szmat czasu w niewoli u bezwzględnej smoczycy? To było niewiarygodne.
- Dość już tego, prawie cały ranek zmarnowaliśmy, ruszajmy na most. - warknął zniecierpliwiony.
Laura posłusznie zebrała swoje rzeczy, miała dużo do przemyślenia. Niewielki lecz ciężki i pobrzękujący pakunek zarzuciła sobie na plecy, a do rąk wzięła stary miecz Elrixa i zdobyczną tarczę. Nie potrafiła się nimi posługiwać, ale smokowiec twierdził że musi się zacząć do nich przyzwyczajać.
- Co ci się stało w bok? - spytała nagle, dostrzegając niewielką szramę tuż powyżej jego lewego biodra.
- Byłem przed świtem zobaczyć na co stać naszego strażnika i okazało się że jest trochę szybszy niż myślałem - podniósł dłoń nie pozwalając na żadne komentarze - Musiałem zobaczyć na co go stać. Być może uda ci się przemknąć kiedy ja będę z nim walczył, bądź ostrożna i trzymaj tarczę w pogotowiu. Wiem też że nie zależy mu na zabijaniu podróżnych, ale na przepędzeniu ich z mostu. Mimo to miej tarczę w pogotowiu, jej magia powinna cię osłonić.
- Nie rozumiem, jeśli go pokonasz będziemy mogli przejść bez problemów...
- Sęk w tym że to nie jest żadna żywa istota, nie wiem czy w ogóle można go zniszczyć. W najlepszym razie będę mógł go unieruchomić na tyle długo abyśmy przedostali się na drugą stronę.
Stali przed potężnym mostem, a naprzeciw nich stał Strażnik. Potężna postać zakuta w stalową zbroję górowała nad obojgiem śmiałków. Smokowiec nie tracił czasu, dał swój bagaż dziewczynie i dobywszy mieczy wskoczył na schody.
- Dokąd to? - Zadudnił głos olbrzyma w zbroi.
- Przechodziliśmy przez to parę godzin temu, pamiętasz? - parsknął Elrix - Cholerny automaton. - zaklął doskakując zręcznie do przeciwnika.
Powietrze wypełniło się odgłosem zderzających się ostrzy.
 
MadWolf jest offline  
Stary 18-08-2009, 03:11   #112
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Gun'Ryan

Elfy poczęły skradać się wzdłuż rzeki. Pod osłoną nocy i gęstego sitowia oddalali się po cichu od obozowiska orków i grodu hegemona.
Noc była chłodna. Jasny księżyc wychylał co jakiś czas swe blade oblicze, oświetlając wędrowcom drogę.
Cichotko grały świerszcze i rechotały żaby. Wiatr delikatnie wyginał długie źdzbła sitowia. Krocząc w milczeniu para elfów wypatrywała każdego niebezpieczeństwa. Nie codzień wszak zdarza się by duża grupa uzbrojonych po zęby orków wystawiał wartę. Coś lub ktoś musiał czaić się w mroku. Ktoś bardzo potężny. Niewiele jest rzeczy i istot mogących przestraszyć bandę orków.

Gdy Ryani oddalił się znacznie od obozowiska zielonoskórych potworków i poczuł się bezpieczniej, wraz elfką wyszedł z rzecznego sitwia na pobliską polanę.
To była długa noc i trzeba było udać się na spoczynek. Elf znalazł dobrze ukrytą wśród krzaków małą dolinkę. Tam rozbił prowizoryczny obóz i wraz Glorianną poszedł spać.

Nazajutrz rano elf przedstawił Gloriannie swojego kompana ropucha Kaela. Elfka smutnym uśmiechem skwitowała historię przemiany ropucha. Po jej oczach widać było, że bardzo mu współczuje.
- To co może i ty ruszysz z nami na poszukiwania Korony Władzy? - spytał Ryani.
- Raczej nie – odparł ropuch – Choć byłbym wdzięczny gdybyście zabrali mnie ze sobą i pomogli odzyskać moją normalną sylwetkę.
- Nieznam niestety nikogo kto mógłby ci pomóc.
- Nic nie szkodzi. Może spotkamy kogoś takiego na szlaku. Bardzo byście mi pomogli zabierając mnie. Sam ile pokonam wciągu jednego dnia? Raczej co najwyżej kilkaset metrów. Poza tym w tej postaci raczej trudno będzie mi nawiązać z kimkolwiek kontakt.
Ryani spojrzał na Glorianę. Ta tylko pokiwała lekko głową. Wyglądało na to że decyzja zapadła.
- Pomożemy ci Kaelu – stwierdził elf.
- Dziękuję wam. W zamian ja też wam pomogę w poszukiwaniach. Oczywiście w miarę możliwości.
- Myślę, że już mógłbyś pomóc. Może mógłbyś wskazał nam kierunek gdzie powinniśmy się udać.
- Widzę, że wasze poszukiwania dopiero się rozpoczynają...
- Tak to można określić – przyznał zawstydzony Ryani.
- W takim razie musicie znaleźć na początek Talizman, a w waszym przypadku dwa. Talizman jest magicznym amuletem dzięki któremu można przejść przez Dolinę Ognia bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.
- Gdzie można zdobyć ten Talizman?
- Jest ich kilka rozrzuconych po świecie Trzech Krain. Jeden ma napewno czarownica Wicca. O tym jednak możecie zapomnieć. Widzicie jak skończyłem ufając tej wiedźmie.
- To gdzie szukać tych innych? Wiesz może?
- Wiem, ale nie jest to wcale łatwiejsze ani bezpieczniejsze niż spotkanie z Wiccą. W Środkowej Krainie w Jaskini mieszka czarodziej Fangrol. On to każdemu kto się do nieg zgłosi wyznacza zadanie za którego wykonanie oferuje Talizman. Tak słyszałem od jednego kupca. Problem jednak w tym że żeby dostać się do Środkowej Krainy trzeba pokonać Wielką Rzekę.. A tego można dokonać tylko na dwa sposoby. Albo pokonać Strażnika na Kamiennym Moście, albo przeprawić sie wpław.
- Hmm... - zamyślił się elf.
Musiał podjąć decyzję o tym co zamierza robić. Z jednej strony Wicca (która już trochę poznał) zła i wredna wiedźma, a z drugiej niebezpieczna rzeka i zabójczy Strażnik.
- Zdobycie Korony Władzy nie będzie takie łatwe jak mi się wydawało – pomyślał Ryani.
- Hryy hhryy – zaryczało coś nad głową trójki bohaterów, przerywając rozmyślania elf – Czy nie widzieli państwo może bandy wędrujących po tych terenach orków? Tak około dwunastu?
Tuż nad poszukiwaczami górował ogromna sylwetka cyklopa.

Potężny kilkumetrowy stwór z jednym okiem pośrodku głowy pojawił się nagle nad elfem.
- Nie chciałem państwa przestraszyć – rzekł cyklop widząc przerażoną minę Gloriany – Pomyślałem, że możecie mi pomóc. Szukam tych gagadków, gdyż ukradli mi coś bardzo cennego. Muszę ich odnaleźć i ukarać. A przede wszystkim odnaleźć mój skarb.
Ryani spojrzał skonsternowany na górujące nad nim zwały mięśni i tłuszczu. Z kimś takim się niedyskutuje. Elf podrapał się po brodzie i rzekł w stronę cyklopa.


Elrix
Strażnik stał na posterunku jak zawsze już od wieków. Na przeciwko niego, niewielki biorąc pod uwagę wzrost rycerza Smokowiec.
- Dokąd to? - Zadudnił głos olbrzyma w zbroi.
- Przechodziliśmy przez to parę godzin temu, pamiętasz? - parsknął Elrix - Cholerny automaton. - zaklął doskakując zręcznie do przeciwnika.
Strażnik cofnął się o krok i przyjął pozycję obronną. Elrix skoczył w przód a jego cios przeciął tylko powietrze z głośnym świstem.
- Niedobrze – pomyślał – szybki też jest.
Przez chwilę rywale mierzyli się wzrokiem. Oczy olbryzma błyszczały metalicznym blaskiem w wąskiej szparze w chełmie. Smokowiec skoczył zręcznie do góry i zamarkował cios na odlew. Strażnik zasłonił się a wtedy smokiec po szybki zwodzie wylądował u stóp wielkoluda. Teraz już bez zasłony ciął go w nogi. Zakuty w zbroję olbrzym zachwiał się pod siłą ciosu.
- Teraz!! - krzyknął smokowiec do Laury.
Olbrzym oparł się o barierkę chroniąc się przed upadkiem. Spojrzał na tychmiast na biegnąca kobietę. Takiego obrotu sprawy najwyraźniej się nie spodziewał. Podniósł się i zapominając o Elrixie rzucił się w pogoń za dziewczyną. Jego kroki dudniły po całym moście.
Smokowiec tylko na to czekał. Gdy Strażnik obrócił się do niego plecami, ponownie skoczył do góry i potężnym kopniakiem zaatakował olbrzyma. Nijak się to miało do walki honorowej, ale taki pojęcia jak honor i uczciwość były mu raczej obce. Bez skrupułów napadł na tyły Strażnik.
Ten upadł jak długi z głośnym łomotem. Elrix wylądował mu na plecach. Pewnym pchnięciem wbił ostrze swego miecza w szczelinę pomiędzy zbroją a chełmem. Coś zazgrzytało i strzeliło.
- A więc jednak automaton – pomyślał smokowiec.
Nie czekając co się będzie dalej działo ze Strażnikiem, Elrix puścił się biegiem za Laurom.

Zwolnili dopiero gdy byli całkowicie pewni, że nikt ich nie ściga. Dalej szli już normalnym tempem. Oboje podziwiali doskonałą wręcz konstrukcję Kamiennego Mostu. Był on poprostu przeogromny. Zgodnie z legendą zbudowali go giganci na polecenie czarnoksiężnika. Była to iście tytaniczna praca. Most ciągnął się po horozont.
Para poszukiwaczy doszła do jego końca dopiero o zmierzchu. Gdy postawili stopy na drugim brzegu, księżyc stał już wysoko.

Zarówno klimat jak i ukształtowanie terenu radykalnie się zmieniło. W Środkowej Krainie więcej było wzgórz i pagórków a klimat był bardziej surowy. Chłodny wiatr przelaciał po twarzach poszukiwaczy. Smokowiec zaczął rozglądać się za jakimś miejscem na nocleg. Nieopodal rósł niewielki zagajnik. Wszystko wskazywał na to, że jest to miejsce osłonięte od wiatru i mało widoczne z drogi.
- Chodźmy tam – rzekł Elrix do Laury – Tam przenocujemy.
- Spójrz – odpowiedziła dziewczyna wskazując odległe wzgórze po prawej stronie. Grupa kilkunstu ludzi szła w ich kierunku.
- Lepiej się ukryjmy. Dość mam narazie machania mieczem – rzekł Elrix.
Szybkimi krokami poszukiwacze podbiegli do zagajnika. Po czym padli na ziemię i obserwowali drogę z ukrycia.
Gdy grupa była już blisko smokowiec ujrzał sporą grupę mężczyzn odziany w liche płócienne, workowate tuniki. Wszyscy byli zgarbieni i wzrok mieli wbity w ziemię. Kilku z nich potrząsało drewnianymi kołatkami. Kilku najbardziej przygarbiony podpierało się kosturami. Grupa szła w milczeniu i zatrzymała się zaledwie kilkanaście metrów od ukrytych poszukiwaczy.
- To trędowaci – szepnęła Laura.
Smokowiec tylko kiwnął głowę i dalej obserwował mężczyzn. Po tym jak się zatrzymali większość z nich zacząła w nachalny, zwięrzęcy sposób węszyć. Wciągali głęboko powietrze i łapali każdy powiew wiatru.
- Co oni robią? - spytał szeptem smokowiec.
- Niewiem
Po chwili trędowaci zeszli z drogi i usiedli na trawie w okręgu, twarzami na zewnątrz. Nadal węszyli i rozglądali się czujnie.
- Co robimy? - szepnęła Laura – Niewyglądają na niebezpiecznych, ale lepiej im się nie pokazywać nie uważasz?


Guun i Thorius
Noc minęła spokojnie, nielicząc dziwnych dźwięków i stukania do drzwi. Krsnoluda zbudziły znajome odgłosy miatseczka. Słychać było przekrzykujących się kupców, jęki poganianych zwierząt i ogólny gwar wielu rozmów. Gdy reszta jego towarzyszy także zaczęła przecierać oczy i budzić się, krasnolud sam zajął usuwaniem barykady wzniesionej przez Grumila.
Gdy drzwi się otworzył, pierwszy na zewnątrz wyszedł Neuris. Stanął w miejscu i rozejrzał się. Reszta poszukiwaczy oślepiona blaskiem słońca, nie widziała co było pwodem krzyku karła.
- Jesteśmy zgubieni! To Zakhara - miasto duchów i demonów! - krzyknął do nich, a w jego głosie słychać było strach i panikę.
Guun i dwaj brodaci wojownicy stanęli na progu.
Wymarłe wczoraj w nocy, dzisiaj tętniło życiem. Ulice pełne były ludzi. Główną drogą podążał sznur wozów ciągniętych przez muły i woły. Widać też było kilku mężczyzn jadących na wielbłądach. Kupcy zachwalali swój towar i zachęcali do kupna. Nic nie wskazywało na to, że jest to miasto duchów i demonów, jak twierdził Neuris.
- Spójrzcie – rzekł nagle Grumil – Oni wszyscy są przezroczyści.
I faktycznie, gdy Guun i Thorius przyjrzeli się dokładniej przechodzącym obok ludziom, okazało się że są oni przezroczyści. Było to dziwne i niepokojące uczucie. Guun widział na przestrzał poprzez mężczyznę, który właśnie obok nich przeszedł. Thorius aż spojrzał z niedowierzniem na własną rękę, by upewnić się o własnej realności. Wszystko było z nią w porządku, tylko dookoła coś szwankowało.
- To duchy! Rozumiecie! Już stąd nie wyjdziemy! - darł się Neuris – Zdechniemy tu!
- Chyba ty! - odburknął Grumil – I to szybciej niż ci się zdaje, jak się zaraz nie zamkniesz.
Guun zauważył, że nikt nie zwraca na nich najmniejszej uwagi. Być może nawet nie widzi.
- Co to za miejsce Neurisie? - spytał karła.
- To Zakhara - miasto duchów i demonów. Przeklęte miejsce gdzie nasz świat łączy się za światem duchów. To tu trafiają ci którzy nie zasłużyli ani na piekło ani raj. To miejsce wygnania demonów i upadłych aniołów. To piekło na ziemi. Przeklęte. Jesteśmy zgubieni.
- A jak my tu trafiliśmy do jasnej cholery? Przecież jeszcze żyjemy, prawda? - spytał poddenerowowany Grumil.
- Zakhara jest w naszym świecie. To realne miejsce mimo, że jest domem dla duchów i demonów. Wielu mistyków poszukiwało tego miejsca na przestrzni wieków. A my na nie poprostu wpadliśmy.
- To trzeba mieć fart – podsumował ironicznie Thorius.
- Nic nie dzieje się przez przypadek – Guun usłyszał nagle złowieszczy szpet za uchem. To był głos Mefistofelesa.
- Słyszeliście? - spytał karzeł – To był demon! Jesteśmy zgubieni!
Wrzasnął po czym wbiegł z panice z powrotem do domu w którm spędzili noc.
- To co teraz? - spytał Thorius.
Pytanie było rzucone ot tak w powietrze i nikt nie poczuł się zobowiązany na niej odpowiedzieć.
Milczenie trwało tylko chwilę, gdyż do poszukiwaczy podszedł bogato ubrany mężczyzna.

- Witajcie przybysze – rzekł, po czym ukłonił się uniesioną ręką.
Grumil sięgnął po topór i przyjął bojową postawę.
- Nie bójcie się. Z mojej strony nic wam nie grozi – zapewnił.
- Ta jasne – warknął Grumil – A ja jestem siostra Albertyna tylko mi habit ukradli.
- Dowcipny jesteś brodaty kolego...
- Tylko nie kolego! - zastrzegł krasnolud – Wódki z tobą nie piłem.
- Spokojnie Grumil – interweniował Thorius – Możemy pogadamy z panem, a ty idź zobacz czy z Neurisem wszystko w porządku.
- Dobra – skrzywił się brodacz - Już wolę tego ścierwojada niż tego przezroczystego poparańca. Neuris przynajmniej jest żywy.
Gdy Grumil wszedł do domu odezwał się Guun:
- Wybacz panie, ale nasz towarzysz jest w gorącej wodzie kąpany.
- Rozumiem go. To dość nietypowa sytuacja. Jesteście pierwszymi od czterystu lat śmiertelnikami odwiedzającymi Zakharę.
Badacz i krasnolud spojrzeli po sobie znacząco. Ktoś kierował ich losem i to od dłuższego czasu. Nie było to bynajmniej przyjemne uczucie.
- Nazywam się Hassan Alsabbah i pełnię obowiązki burmistrza.
Widząc zdziwione miny słuchaczy dodał:
- Cóż w tym dziwnego? W świecie duchów także musi byc porządek i władza jest potrzebna. Powiedzcie co was tutaj sprowadza? Szukacie skarbów? A może chcecie odwiedzić naszą bibliotekę i skorzystać z jej bogatych zbiorów? A może szukacie kogoś? Słucham, jestem do waszych usług – Hassan ukłonił się – Dawno nie było u nas śmiertelników, to będzie dla mnie zaszczyt jeśli będę mógł wam służyć za przewodnika po mieście.
- Nie słuchajcie go! - wrzasnął nagle Neuris, przepychając się pod nogami – To pewnie jeden z tych duchów-zwodzicieli. A kysz! Wynoś się! - karzeł wykonał jakiś gest rękami w powietrzu.
- Powstrzymajcie moi mili swojego przestraszonego towarzysza, bo inaczej nie będę mógł wam pomóc.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 18-08-2009, 14:54   #113
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rankiem miasto zupełnie odmieniło swoje oblicze. Żyło pełnią życia. Wszędzie było pełno ludzi i zwierząt. Panował nieznośny gwar. Kupcy zachwalali swoje towary tłumom targujących się klientów w białych szatach i chustach na głowach. Wielbłądy i woły ciągnące obładowane towarami wozy głośno ryczały. Psy biegające między nogami zwierząt i ludzi szczekały. Chmara dzieciaków hałasowała niemiłosiernie podczas grania w jakąś nieznaną Guunowi grę, z wykorzystaniem kijków i kuli.

- Oni są przezroczyści - zauważył Grumil. Do tej pory nikt z poszukiwaczy nie zwrócił na to uwagi, ale rzeczywiście wszyscy mieszkańcy miasta byli niematerialni. Guun spojrzał na przechodzącego obok nich mężczyznę - wszystko było z nim w porządku poza jedną rzeczą - widać było przez niego ścianę przeciwległego budynku.

Interesujące miejsce - pomyślał lekko zaniepokojony Guun. - Na Zurrę! Nigdy o czymś takim nie słyszałem ani nie czytałem. Nawet obłąkany Durellis Antus, chełpiący się tym, że zwiedził świat duchów, nie wspominał o czymś takim. To naprawdę bardzo interesujące i warte bliższego poznania.

Pogrążony w myślach nie słuchał rozmowy jaką prowadzili jego towarzysze, dopiero z rozmyślań wyrwał go znajomy głos.
- Nic nie dzieje się przez przypadek - obwieścił głos należący do Mefistofelesa. Guun rozejrzał się, jednak nigdzie nie dostrzegł tego tajemniczego jegomościa.
A więc to twoja sprawka - pomyślał Guun. - Czyżbyś już teraz żądał swojej zapłaty? Tak szybko. O nie! Nie pójdzie ci tak łatwo...

- Słyszeliście? To demon - krzyknął Neuris i skrył się w domu, z którego wyszli.
Zaraz potem do stojących na progu trzech poszukiwaczy podszedł bogato odziany mężczyzna. Miał około czterdziestu lat, równo przystrzyżoną gęstą brodę i ubrany był, podobnie jak pozostali mieszkańcy miasta w powłóczyste szaty. Z tą różnicą, że jego ubranie było niezwykle bogate i zdobione złotą nicią.
- Nazywam się Hassan Alsabbah i pełnię obowiązki burmistrza - przedstawił się i ukłonił nisko. Widząc zdziwione twarze wyjaśnił zaraz swoją rolę i zaproponował pomoc, we wszystkim co niespodziewani, pierwsi od czterystu lat goście chcieliby zrobić w mieście.
Neuris wychynął z domu i starał się odpędzić mężczyznę wykrzykując egzorcyzmy i wykonując dziwne gesty rękami w powietrzu. Na nic się one zdały, gdyż Hassan nadal stał przed drzwiami i prosił o uspokojenie skrzata.

- Grumil, powiedz mu żeby się zamknął i zachowywał kulturalnie - zwrócił się Guun do krasnoluda. - Nie wypada tak traktować miłego gospodarza.
Grumil pogroził skrzatowi toporem i Neuris, mrucząc coś pod nosem wrócił do środka. Grumil poszedł za nim.
- Jestem Guun - przedstawił się badacz i lekko ukłonił. - Przyznam się, że jestem lekko zaskoczony tym miejscem, nie spodziewałem się, że w moich podróżach trafię na coś takiego. Gdyż musisz wiedzieć, burmistrzu, że nie jestem z tego świata...
- Cóż, w takim razie mamy wiele wspólnego - przerwał Hassan. - Co Was tu sprowadza?
- Trafiliśmy tu przez przypadek - powiedział Guun. - Opuściliśmy krypty faraona Semercheta leżące w pobliżu i zatrzymaliśmy się na noc w tej oto chacie, nie wiedząc co to za miejsce. A jaki jest nasz cel? Ja na ten przykład, szukam rzeczy zwanej Talizmanem, której to pożąda mój mentor, potężny czarownik Mefisto. Krasnoludy i skrzat, natomiast wyruszyły w podróż w poszukiwaniu legendarnej Korony Władzy, pewnie słyszałeś o tym magicznym artefakcie?

Nie przyznam mu się, że ja też szukam Korony. Dobrze też, że krasnoludy nie wiedzą nic o moim prawdziwym celu. Może Hassan nam coś pomoże w poszukiwaniach, może da jakąś wskazówkę, którą wykorzystam i zyskam przewagę nad brodaczami, nieświadomymi mojego celu.

- Korona Władzy. Tak znam tą historię, ale w tej kwestii za bardzo wam nie pomogę, gdyż mieszkańcy tego miasta są na zawsze uwięzieni w jego murach i nie mają prawa go opuszczać. Tak więc nikt z nas nie poszukuje tego artefaktu. Może coś znajdziecie w naszej bibliotece, jest tam ogromna ilość ksiąg i manuskryptów, o wszelakiej tematyce - odpowiedział Hassan.

- A co możesz mi powiedzieć o mym tajmeniczym zleceniodawcy, Mefistofelesie? - zadał kolejne pytanie Guun.
- Znana mi to osoba - odparł burmistrz. - Czasem zagląda tutaj do nas, chociaż nie jest mile widzianym gościem. Jakby to powiedzieć, uszczupla naszą populację. Choć przyznam, dawno go nie było, z czego bardzo się cieszę. Musisz wiedzieć, człowieku, że układanie się z Mefisto to bardzo niebezpieczna sprawa. Raczej nie zdarzyło się, aby ktoś go przechytrzył. On zawsze mówi ostatnie słowo...

Czyżbym popełnił błąd? - zastanowił się Guun. - Czyżbym nie docenił sprytu Mefista? W każdym razie jeszcze żyję, więc nie tak łatwo zabierze moją duszę. A teraz do biblioteki...

- Chciałbym pooglądać zbiory biblioteczne, które tak bardzo zachwalasz, burmistrzu. Czy mógłbyś mi wskazać drogę do skarbnicy wiedzy? - poprosił badacz. Hassan pokrótce opisał drogę do biblioteki i Guun ruszył przez zatłoczone ulice miasta. Po krótkim spacerze ujrzał swój cel. Wielki budynek zajmował niemal całą ścianę jednego, z licznych placów Zakhary. Miał sześć pięter, zbudowany był z wypalanej cegły i pokryty emaliowaną na niebiesko dachówką.
Guun wszedł do środka, przez wielkie drzwi. Wewnątrz panował chłód i ten specyficzny zapach, charakterystyczny dla wszystkich bibliotek, w których bywał. Zapach pergaminu, wyprawianej skóry i wosku ze świec. Poczuł się jak w domu.

- Witam - zwrócił się do małego człowieczka w zakurzonej szacie, który podszedł do niego. - Skierował mnie tu czcigodny Hassan, burmistrz waszego miasta. Polecił, aby udzielić mi wszelkiej pomocy, we wszystkim czego zapragnę. Więc chciałbym, dobry człowieku, abyś wskazał mi drogę do tych części waszych zbiorów, gdzie znajdę informację o dwóch rzeczach. Mianowicie o Koronie Władzy i o niejakim Mefisto.

Potem ruszył za bibliotekarzem, zagłębiając się w labirynt sal wypełnionych regałami, pełnymi ksiąg.
 
xeper jest offline  
Stary 20-08-2009, 14:20   #114
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Guun
Badacz szybko podjął decyzję. Nie mógł czekać na to co zrobią jego brodaci towarzysze. Uznał, że najwyższa pora się rozdzielić. Wszak byli rywalami, a głos Megistofelesa był tylko ostatecznym argumentem.
Pożegnał się szybko z burmistrzem i Thoriusem i ruszył w swoją stronę.
Odnalezienie biblioteki nie było trudne. Po krótkim spacerze ujrzał swój cel. Wielki budynek zajmował niemal całą ścianę jednego, z licznych placów Zakhary. Miał sześć pięter, zbudowany był z wypalanej cegły i pokryty emaliowaną na niebiesko dachówką.
Guun wszedł do środka, przez wielkie drzwi. Wewnątrz panował chłód i ten specyficzny zapach, charakterystyczny dla wszystkich bibliotek, w których bywał. Zapach pergaminu, wyprawianej skóry i wosku ze świec. Poczuł się jak w domu.
Odszukał bibliotekarza i powołując się na burmistrza poprosił o wskazanie interesujących go pozycji.
- Proszę niech pan spocznie - rzekł biblitekarz wskazując krzesło przy długim stole - Proszę o chwilę cierpliwości. Zaraz przyniosę kilka pozycji, które mogą pana zainteresować.
Minęło kilka długich minut wypełnionych ciszą i oczekiwaniem. Guun uwielbiał te zapachy, ciszę, kurz jak odnajdywał w każdej bibliotece której bywał. Dzisiejsze doświadczenie utwierdziło go w przekonaniu, że ten element jest wspólny dla wszystkich kultur i cywilizacji.
Podstarzały bibliotekarz wrócił, dźwigając kilka ciężkich ksiąg. Położył je przed Guunem na stole.


- Oto księgi w których znajdzie pan to czego szuka - rzekł szeptem.
- Dziękuję - odparł badacz i z lubością zanurzył się w lekturze.
Korzystając z „Tuudis Hern Avaris” rozpoczął zapoznawać się z poszczególnymi woluminami.
Księgi, które odnosiły sięw jakikolwiek sposób do Korony Władzy nie dostarczyły Guunowi zbyt dużo nowych informacji. Upewnił się, że bez Talizmanu nie ma co myśleć o zdobyciu Korony. Tylko on umożliwiał przejście przez Dolinę Ognia. Wiele fragmentów mówiło o niebezpieczeństwach jakie czekają na śmiałków, którzy wejdą do Wewnętrznej Krainy. Krwiożercze wilkołaki, potwory z Otchłani i okrutne hordy Jeźdzców Śmierci tylko niektóre z nich.
Jedyny fragment który na dłużej przykuł uwagę Guun dotyczył Tajemnych Wrót. Podobno jedynego wejścia do Środkowej Krainy. Są to ponoć wielki kamienne, okute żelazem wrota ukryte wysoko w górach. Księga nie wspominała ani słowe o tym jak odnaleźć Wrota, ale ostrzegała że tylko ci którzy przeszli próbę są godni by je otworzyć.
- To dość niepokojące - pomyślał Guun - Co to za próba?
Niestety wśród ksiąg dostarczonych przez bibliotekarza nie było odpowiedzi na to pytanie.
O wiele więcej informacji badacz znalazł o Mefistofelesie.
Mefistofeles zwany mefirem to jedej z siedmiu wielkich książąt piekieł. Charakteryzuje się wysoką nawet jak na demona nieuczciwością. Nie można wierzyć w żadne jego słowo. Zależy mu tylko na jednym ludzkich duszach. Zrobi wszystko by je zdobyć. Podpisanie cyrografu własną krwią równa się wiecznemu potępieniu. Historia nie zna przypadku, by ktoś przechytrzył Mefista. Ten duch ciemności gromadzi od wieków sobie w ten sposób niewolników. Spotkać go można praktycznie wszędzie, gdyż ma nieograniczoną swobodę poruszania się zarówno w czasie jak i przestrzeni. Autor wolumin uważa go za najgroźniejszego z demonów.
Guun zamyślił się głęboko. Nagle przeszedł go zimny dreszcz. Powietrz wewnętrz zrobiło się zimno, wręcz lodowato. Badacz rozejrzała się wokół i stwierdził ze zdziwieniem, że na zewnątrz zapadł zmrok.
Badacz wstał, zebrał woluminy na jeden stos i ruszył odszukać bibliotekarza, by zwrócić mu księgi. Zatrzymał się nagle, gdyż wydawało mu się że cienie na ścianie jakby się poruszały. Poczuł się niepewnie. Rozejrzał się jeszcze raz po sali. Wydawało mu się, że ktoś skrył się przed jego wzrokiem za jedną z półek.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 22-08-2009, 17:25   #115
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
- Co robimy? - szepnęła Laura – Nie wyglądają na niebezpiecznych, ale lepiej im się nie pokazywać nie uważasz?
- Zdecydowanie nie wyglądają na niebezpiecznych i dlatego właśnie do nich wyjdę - uśmiechnął się do Laury - Potrzebujemy informacji, a ci wyglądają na takich którzy się nałazili całkiem sporo. Może wiedzą coś o wrotach?
- Ja do nich nie podejdę - kategorycznie stwierdziła aktorka - są po prostu odpychający. Pomijając to węszenie które mi się wcale nie podoba to w końcu trędowaci!
- Nikt ci nie każe iść ze mną - zapewnił spokojnie - pogadam sobie z nimi po przyjacielsku, a ty rozglądaj się czy nikt inny nie nadchodzi. Co do trądu, heh, słyszałaś kiedyś aby zaraził się nim smok?
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami kończąc szeptaną rozmowę. Elrix zaczął się powoli wycofywać w głąb zagajnika, ale coś go tknęło.
- Słuchaj, gdyby coś poszło nie tak, przekradnij się przez zagajnik i uciekaj. Widzisz tamto wzgórze? - wskazał odległy pagórek, na którym leżał dość spory odłamek skalny - Gdybyśmy musieli się rozdzielić, to tam właśnie spotkamy się o świcie.
To powiedziawszy smokowiec przekradł się naokoło przez otaczające zagajnik zarośla i już środkiem traktu skierował w stronę ponurej grupki. Nie podejrzewał aby zarażeni stanowili jakiekolwiek zagrożenie, ale na wszelki wypadek wolał nie zdradzać kryjówki Laury. Płoszenie ich też nie miało większego sensu, a w jasnym świetle księżyca z pewnością dojrzą iż jest sam.
Wtedy właśnie zwrócił uwagę na ich oczy. Jasne punkty, połyskujące w ciemnej przestrzeni pod kapturami. Poczuł lekki dreszcz, gdy przypomniał sobie spojrzenie upiorów z cmentarzyska. Ci może nie patrzyli z tak nienasyconym głodem, ale wrażenie odczłowieczenia było podobne.
Postanowił zatrzymać się w trochę większej odległości niż początkowo planował. Tak, żeby nie kusić losu...
 
MadWolf jest offline  
Stary 23-08-2009, 16:28   #116
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
- Witajcie przybysze – rzekł stojący niedaleko nich średniego wzrostu. Bogato odziany , na oko około czterdziestki, z równo przystrzyżoną gęstą brodą.Ubrany w dość luźne i powłóczyste szaty sprawiał wrażenie normalnego człowieka. Z tą różnicą, że był przezroczysty. I martwy. Ukłonił się im nisko, unosząc rękę do góry.
Thorius nie czytał zbyt wielu książek - chyba że chodziło o jakiś skarb bądź wskazówkę do niego, ale ów jegomość wydał mu się dziwnie podobny do przedstawionego w książkach o etykiecie i kurtuazji typowego dworskiego przedstawiciela. Ubiór w który był odziany, bogato złocony i ozdobiony tylko uświadczył krasnoluda o jego domysłach.

Tymczasem Grumil sięgnął po topór, jak tylko słowa ucichły w gwarze panującym w tym widmowym mieście. Przyjął bojową postawę, zważywszy na fakt, że w jego mniemaniu - a nie obserwował otoczenia zbyt dokładnie - wyrósł on jak spod ziemi.
Grumil jak zwykle zachowywał się grubiańsko, ale winić można było za to tylko jego lekko strachliwą naturę. Obaj brodacze nie mieli okazji spotkać się ze zbyt wieloma przedstawicielami świata nieumarłych, ani też z nimi pogawędzić. Wrodzona niechęć do duchów i umarlaków generowała ciarki na plecach szybciej niż zimny wiatr wiejący w odsłonięte miejsce na ciele.
- Spokojnie Grumil – interweniował Thorius. Zachowywał się bardziej otwarcie niż jego towarzysz. Dopóki nic im się nie stało, dopóty mógł grać miłego i dobrego krasnoluda.– Możemy pogadamy z panem, a ty idź zobacz czy z Neurisem wszystko w porządku.
- Dobra – skrzywił się brodacz. - Już wolę tego ścierwojada niż tego przezroczystego popaprańca. Neuris przynajmniej jest żywy.

Wydawało się to dziwne, ale Grumil całkowicie zmienił nastawienie w stosunku do skrzata. Gdyby się nie znali, można by rzec, że nawet się lubią... Otoczenie stanowczo działało na zachowanie ich wszystkich. Thorius postanowił sobie w duchu, że nie zostaną tutaj dłużej niż to będzie konieczne.
- Wybacz panie, ale nasz towarzysz jest w gorącej wodzie kąpany. - odezwał się Guun zaraz po tym, jak krasnolud zniknął za progiem.
- Rozumiem go. To dość nietypowa sytuacja. Jesteście pierwszymi od czterystu lat śmiertelnikami odwiedzającymi Zakharę.

Badacz i krasnolud spojrzeli po sobie znacząco. Ktoś kierował ich losem i to od dłuższego czasu. Nie było to bynajmniej przyjemne uczucie.
Jegomość o Arabskich rysach przedstawił się jako Hassan Alsabbah. Pełnił w mieście rolę burmistrza. Pomimo niewątpliwej nieżywotności jego "wyborców" wydawało się, że miejsce jest nawet spokojne.
- Nie słuchajcie go! To pewnie jeden z tych duchów-zwodzicieli.. - Neuris wychynął z domu. Na jego obliczu malowało się przerażenie. Gestami i krzykiem starał się odpędzić mężczyznę – A kysz! Wynoś się! - karzeł wymachiwał rękami w powietrzu, wykonując coś na kształt egzorcyzmów.
- Powstrzymajcie moi mili swojego przestraszonego towarzysza, bo inaczej nie będę mógł wam pomóc.

W słowach skrzata było niewątpliwie coś niepokojącego. Thorius odnosił się z rezerwą do tego miejsca, ale Guun najwyraźniej nie przywiązywał zbytnio uwagi do jego słów. Polecił Grumilowi uspokojenie Neurisa, który chwilę potem gnany okrzykami i toporem ponownie schował się w zacienionym kącie chatki.
- Jestem Guun - przedstawił się badacz i lekko ukłonił. - Przyznam się, że jestem lekko zaskoczony tym miejscem, nie spodziewałem się, że w moich podróżach trafię na coś takiego. Gdyż musisz wiedzieć, burmistrzu, że nie jestem z tego świata...
- Cóż, w takim razie mamy wiele wspólnego - przerwał Hassan. - Co Was tu sprowadza?
- Trafiliśmy tu przez przypadek - powiedział Guun. Całą pałeczkę rozmowy przejął praktycznie na siebie, nie dając dojść krasnoludowi do słowa. Był mu za to wdzięczny, bo chyba nie wiedziałby jak się zachować w tej sytuacji. Pokrótce wyjawił im ich małą przygodę, a także - o zgrozo! - cel wyprawy obydwu brodaczy.
" Rozgadaj to jeszcze komuś, to Zakhara pozyska nową duszyczkę...". Krasnoludowi było niesmak, że coraz więcej osób wie o ich przedsięwzięciu. Dopóki jednak była jeszcze szansa na jej znalezienie, siedział cicho. Jego mięśnie nie były już tak sprawne jak kiedyś - zapewne przez przesiadywanie w barach przy kuflu, więc każda osoba do pomocy była mile widziana. Reguły wymyślonej przed chwilą w głowie brodacza nie spełniali tylko nieumarli. Jak narazie...

- Korona Władzy. Tak znam tą historię, ale w tej kwestii za bardzo wam nie pomogę, gdyż mieszkańcy tego miasta są na zawsze uwięzieni w jego murach i nie mają prawa go opuszczać. Tak więc nikt z nas nie poszukuje tego artefaktu. Może coś znajdziecie w naszej bibliotece, jest tam ogromna ilość ksiąg i manuskryptów, o wszelakiej tematyce - odpowiedział Hassan.

Thorius znudzony rozmową bez jego udziału wszedł do środka domu. Skrzat kulił się w kącie, a Grumil -pomimo długiego snu - znowu przysypiał. krasnolud potrząsnął towarzyszem.
- Co, co się... - zaspany i zadowolony wyraz twarzy Grumila wyraźnie mówił o jego nieczystym śnie na jawie.
- Cicho. - szepnął mu na ucho - Pilnuj Neurisa, żeby nigdzie nie uciekł, może nam być później potrzebny. Wiem, że ci to niezbyt odpowiada, ale chyba wolisz to niż iść ze mną "między wrony"? - gdy Grumil okiwał przecząco głową Thorius kontynuował dalej. - Badacz rozmawia z tym burmistrzem o Koronie, ale raczej nic ciekawego stąd nie wyniesie. Bo co mogą wiedzieć duchy, które nigdzie się stąd nie ruszają? - zdał sobie sprawę z głupoty własnego pytania. Teraz nie mogą się z tąd ruszyć, ale żyli przecież na przestrzeni kilkuset, a może i kilku tysięcy lat. Na pewno będą bogatą skarbnicą informacji. - Dobra, zmiana planów. Pójdę jednak i popytam conieco w tym okropnym mieście. Może znajdzie się jakaś szybsza droga do Korony. I może ktoś rozpozna to. - tu klepnął się po wewnętrznej kieszeni plecaka kubraka który miał na sobie, gdzie znajdowała się zdobyta przez nich stara mapa. Chodzili bez zbroi, bo upał niezbyt im służył.
- Dobra, zrozumiałem. Idź już. Im szybciej stąd odejdziemy tym lepiej...
- Tylko pilnuj go dobrze.
- Się wie. Wolę jego towarzystwo niż te przeźroczyste straszydła, więc nawet mu włos z głowy nie spadnie.
- Mam nadzieję
- mruknął, tym razem bardziej do siebie Thorius, po czym wyszedł spowrotem na słońce.

Zdążył dostrzec plecy brodacza znikające za rogiem. Poszedł razem z burmistrzem, nie wiadomo dokąd. Krasnolud postanowił poszukać wiadomości w mieście z nadzieją, że nie zamieni się w chrupiącą pieczeń - temperatura przecież ciągle rosła...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 24-08-2009, 11:32   #117
 
Raphael's Avatar
 
Reputacja: 1 Raphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znany
Potężny kilkumetrowy stwór z jednym okiem pośrodku głowy pojawił się nagle nad elfem.
- Nie chciałem państwa przestraszyć – rzekł cyklop widząc przerażoną minę GlorianyPomyślałem, że możecie mi pomóc. Szukam tych gagadków, gdyż ukradli mi coś bardzo cennego. Muszę ich odnaleźć i ukarać. A przede wszystkim odnaleźć mój skarb.
Ryani spojrzał skonsternowany na górujące nad nim zwały mięśni i tłuszczu. Z kimś takim się nie dyskutuje.
Gun przez ułamek sekundy gotował sie na walkę, ale przyjazny ton cyklopa stanowczo go uspokoił. Co prawda takie monstra były raczej kojarzone z zuchwałymi napadami na podróżników, ale ten tutaj nie wyglądał na tyle sprytnego, by omamić Ryaniego.
Ciekawe, co też mogli mu ukraść orkowie?... - pomyślał elf. Posłał swej pięknej towarzyszce uspokajające spojrzenie i zwrócił się do jednookiego:
- Widzieliśmy twoich orków, są bardzo przerażeni. Jeśli nie sprawi ci to kłopotu, powiedz proszę, co takiego ci ukradli? - zanim jeszcze potwór odpowiedział, elf puknął się w duchu czoło. - Gdzież moje maniery?! Nazywam się Gun'Ryan, a to moja... towarzyszka Glorianna. - powiedział czule, patrząc Glorii w oczy.
Dopuszczony w końcu do głosu, cyklop odpowiedział:
- Miło mi was poznać. – zawahał się. – Przedmiot, który mi zabrali, to Amulet Życia. – [b]Ryan[/B]i wydawał się lekko zawiedziony tym faktem. – Wiecie, gdzie są ci orkowie?
Gun raz jeszcze spojrzał na Glorię. Orkowie mogli stanowić zagrożenie, a w końcu trzeba sobie pomagać...
- Tak. I pomożemy ci go odzyskać.
Cyklop ucieszył się z zaoferowanej pomocy. Elf przykazał Gloriannie, by razem z Kaelem trzymała się tyłów, sam zaś poprowadził cyklopa do obozowiska orków.
Ukryci za krzakami, elf i cyklop zaplanowali walkę: łucznik miał najpierw zająć się śpiącym wodzem, który najprawdopodobniej był najsilniejszym przeciwnikiem. Takie były ponoć tradycje zielonych, że dowódcą zostawał najlepszy wojownik. Nie chcąc ryzykować zepsucia strzału, Ryani skupił swoje myśli na roślinach, porastających całą polanę, na której powstało obozowisko.
Rośnijcie! – krzyknął w myślach i dał cyklopowi ręką znak, by atakował. W chwilę później grube zwoje korzeni oplatały już wodza, który zbudzony ze snu miotał przekleństwami i rozkazami.
- Zabić ich, psubraty, zniszczyć elfie ścierwo!- ryczał.
Ryani nie czekał, aż wartownicy i zbudzeni wojownicy zaczną dobierać mu się do skóry. Zaczął wypuszczać w kierunku potworów strzałę za strzałą...
 
__________________
W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty.
Raphael jest offline  
Stary 24-08-2009, 17:12   #118
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Na kły Zurry! Niezbyt dobre wiadomości. Nie dość, że Talizman jest NIEZBĘDNY, to jeszcze jakaś próba. Na czym ma ona polegać? Co się stanie jeśli się jej nie przejdzie? Ile razy można próbować? Tyle pytań, na które nie ma odpowiedzi w tych księgach. A do tego Mefistofeles! Któż by podejrzewał, że okaże się on Władcą Piekieł. Potężnym demonem, którego jedynym celem jest pozyskiwanie ludzkich dusz. A ja mu po dobroci oddałem moją - Guun stuknął się palcem w okolice serca.
Ale, ale... nikt nie powiedział, że ja mam duszę! Co jeśli jej nie posiadam? Co wtedy zrobi Mefisto? - Guun kontynuował przeglądanie ksiąg. Po jakimś czasie na stosie, który przeglądał nie było już żadnej księgi. - A na zakończenie ten Alik ibn Saddam pisze, że Mefisto to najgroźniejszy z tych Siedmiu Władców Piekieł. To mi dopiero szczęśliwe zakonczenie. Nie mógł napisać jak się wyłgać od zapłaty, albo uciec? Niech tylko Korona będzie moja, wtedy zobaczymy kto będzie panem sytuacji. Na czyje wyjdzie? Nie dość, że będę Panem Światów to jeszcze do tego oszukam tego marnego demona! Będzie wył u moich stóp błagając o łaskę!

Guun podniecony myślą o tym co zrobi z impetem zatrzasnął twarde okładki księgi ibn Saddama. Wznieciło to tuman kurzu, a echo poniosło się daleko po pustej bibliotece. Robiło się zimno. Guun rozejrzał się - za oknami zapadał zmrok, przytłumione odglosy dochodzące zza grubych ścian biblioteki stopniowo milkły. W końcu zapadła cisza. Wstał, zabrał stos ksiąg i ruszył na poszukiwanie bibliotekarza, aby zwrócić mu przeczytane pozycje.

Zatrzymał się nagle. Jego uwagę zwrócił jakiś ruch, gdzieś pomiędzy półkami. A może to tylko cień. W każdym razie postanowił to sprawdzić. Położył stos książek na ziemi i wrócił do miejsca, w którym przed chwilą pogrążony był w lekturze. O krzesło oparty był jego zdobyczny, ozdobny kostur. Podniósł go i zdecydowanym krokiem ruszył między regały, w miejce, w którym dojrzał ruch. Wychynął zza rogu z kosturem gotowym do zadania uderzenia, jednak zatrzymał się w pół ruchu. Na posadzce siedziało dziecko i kreśliło węglowym rysikiem jakieś bazgroły w wyjętej z regału półce.

- Zurro! A to cóż? - warknął Guun i przyjrzał się malcowi. Był to na oko czteroletni chłopiec o śniadej skórze, orlim nosie i czarnych włosach. Ubrany był w białą, długą tunikę przewiązaną sznurkiem. Gdy usłyszał badacza, podniósł głowę i przenikliwie zaczął przyglądać się mężczyźnie.



- Kim jesteś chłopcze? I co robisz w bibliotece po zmroku? - zapytał Guun. Po tych słowach uświadomił sobie, że chłopca nie powinno tu być. Zmarli z Zakhary istnieli tylko w świetle dnia. Po zmroku o ich obecności świadczyły tylko tajemnicze i niepokojące odgłosy dobiegające znikąd. Chłopca nie powinno tu być. Albo był żywy, co stało w sprzeczności ze słowami burmistrza albo...

- Albo jestem tu w jakimś celu - dokończył chłopiec. Jego głos był niski i głęboki, zupełnie nie pasował do jego dziecięcej aparycji. Guun zaskoczony cofnął się o krok. Teraz zaczął dostrzegać inne szczegóły świadczące o "inności" chłopca. Jego oczy, głęboko osadzone, były niemalże czarne. Oczodoły sprawiały wrażenie dwóch głębokich dziur. Biała tunika chłopca lekko falowała, podobnie jego włosy, jakby poruszane ciągłym, delikatnym wiatrem. Od chłopca biła także aura ciepła, tak jakby stało się obok otwartego paleniska.

- Kim jesteś? - spytał Guun, mocniej łapiąc kostur.
- Jam jest Fonikorias - odpowiedział chłopiec. - Głos mego Pana, Mefistofelesa! Niechaj żyje wiecznie, najpotężniejszy z Siedmiu Władców Piekieł. A tyś jest pewnie Guun. Głupi człowieczek, który zaprzedał mu swoją duszę, co?
- Jestem Guun. Ale wciąż jestem żywy i mojej duszy bez walki nie oddam! - krzyknął badacz, przybrał wojowniczą w swoim mniemaniu pozę i machnął kilkukrotnie kosturem.
- Nie bój się! - zachowanie Guuna nie wywarło wrażenia na dziecku. - Jeszcze nie twój czas! Mam dla Ciebie wiadomość od mego Pana i Władcy. Słuchaj uważnie!
- Zamieniam się w słuch - potulnie odpowiedział Guun.
- Jeden z Siedmiu przypomina ci o waszej umowie. Nie próbuj się wymigać, gdyż los tych, którzy nie wywiązują się z umowy jest straszny. Ich dusze, mój Pan szczególnie sobie upodobał do zabawy... No ale ciebie nie podejrzewam o takie zamiary, przecież jesteś rozsądnym człowiekiem, prawda? A druga rzecz to Talizman. Po cóż się miotasz skoro Kolekcjoner Dusz podał ci dokładną lokalizację tego przedmiotu. Przypomnę ci, ma go Quormienthellion Elsandunne, mieszkający w Starożytnym Lesie. Udaj się tam niezwłocznie. Mój Pan gwarantuje ci bezpieczne opuszczenie Zakhary. Skorzystaj z okazji, gdyż w normalnych warunkach nie jest to takie proste - Fonikorias wstał i zaczął oddalać się, niknąc w ciemnościach zalegających między regałami.
- Pamiętaj, nie staraj się oszukać Pana - brzmiał jego głos dobiegający z coraz większej odległości. Guun stał jak sparaliżowany. Nie był w stanie nic powiedzieć ani o nic zapytać Fonikoriasa. Otrząsnął się dopiero gdy chłopiec zniknął w ciemności.

No to wpadłem - pomyślał idąc ku wyjściu z biblioteki. O książkach, które miał oddać zupełnie zapomniał. - Oszukanie tego demona będzie trudniejsze niż myślałem. Ale skoro daje mi wskazówki jak dotrzeć do Talizmanu, to nie jest tak mądry jak go opisują. Niezwłocznie opuścić Miasto Umarłych, tak? No to w drogę!
Wyszedł z budynku biblioteki i dziarskim krokiem, nie zważając na dobiegające zewsząd odgłosy, niewidocznych mieszkańców ruszył w stronę bram miasta, mając w pamięci obietnicę bezpiecznego opuszczenia Zakhary.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 24-08-2009 o 17:55.
xeper jest offline  
Stary 25-08-2009, 02:16   #119
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Thorius
Najwyraźniej nadszedł czas by się rozdzielić. Thorius najpierw odprowadził wzrokiem badacza i widmowego burmistrza, a następnie pożegnał się z Grumilem i Neurisem i ruszył w miasto.
Można, by powiedzieć że Zakhara nie różniła się zbytnio od innych miast które brodacz miał okazję widzieć w swoim życiu. Drażnił i to bardzo tylko jeden drobny szczegół, wszyscy mieszkańcy byli przezroczyści.
Gdy Thorius pomyślał tylko, że otacza go stado umarlaków aż przechodził go zimny dreszcz.
Krasnolud szybko zaszedł na główny rynek miasta, gdzie odbywał się główny targ. Ominął jednak wszystkie kramy i kupców zachwalających swój towar i odszukał interesujący go budynek.
Chodziło oczywiście o karczmę. Niezależnie od okoliczności brodacz uznał, że będzie to najlepsze miejsce do zasięgnięcia języków.
Lokal nosił dumną nazwę "Bawole rogi" i był typowym miejsce, gdzie można się napić średniej jakości trunków, przespać się czy znaleźć pracodawcę.
Krasnolud podszedł do kontuaru i rzekł:
- Witam!
- Witam szanownego gości - odparł siwobrody mężczyna z turbanem na głowie - Czy mogę służyć?
- Hmmm.... - zamyślił się Thorius.
Chętnie wypiłby kufel zimnego piwa, ale nie miał pewności co do jego materialności.
- Niech się pan nie obawia - uspokoił karczmarz - Śmiało może pan spróbować naszych trunków. Są całowicie realne. - dodał i uśmiechnął się szeroko.
Thorius podrapał się w brodę. Wolał nie ryzykować i grzecznie odmówił:
- Moja religia zabrania mi spożywania alkoholu...
- Rozumiem i szanuję - rzekł karczmarz i ukłonił się nisko - W czym w takim razie mogę pomóc?
- Może mógłbyś mi pomóc? Szukam kogoś kto mógłby mi powiedzieć, co to jest - zapytał krasnolud i wyciągnął za pazuchy podniszczoną mapę.
- Cóż ja nawet czytać nie umiem, więc nic tuta nie pomogę. Znam jednak kogoś kto może ci pomóc. To stary Thenial. To uczony, który mieszka tuż za rogiem. Kiedyś nawet doradzał królom, ale teraz zajął się tylko spisywaniem swoich wspomnień. Być może on będzie mógł ci pomóc.
- A gdzie on dokładnie mieszka?
- Wyjdziesz stąd i skręcisz w prawo. Na końcu ulicy znajdziesz parterowy dom z bielonymi ścianami. Tam mieszka Thenial. Powołasz się na mnie to napewno cię wpuści. Nazywam się Husain al Waazer.
- Dziękuję ci. Bywaj - krasnolud ukłonił się i wyszedł z gospody.
Żałował bardzo, że nie skosztował zimnego piwa ale strach przed możliwym otruciem był większy niż pragnienie. Przynajmnij narazie.

Gdy Thorius stanął przed białym parterowym domem załomotał głośno w drzwi.
Po kilku chwilach na progu stanął stary, przeźroczysty elf, sądząc o uszach i nosie.

O jego wieku świadczyły zasadniczo tylko siwe, przerzedzone włosy.
Krasnolud aż wzdrygnął się na widok gospodarza.
- Na cóż mi przyszło na stare lata, żebym musiał prosić elfa o pomoc -westchnął w myślach -Trudno niech stracę, może ostrouchy coś będzie wiedział.
- W czym mogę pomóc? - spytał Thenial.
- Witaj - zaczął grzecznie krasnolud, zagryzając wargę - Przysłał mnie do ciebie karczmarz Husain al Waazer. Uważa, że będziesz potrafił mi pomóc.
- Wejdź zatem. Przyjaciele Husaina są moimi przyjaciółmi.
Thorius wszedł do niewielkiej izby. Zdziwił się bo jak na mieszkanie elfa było tu nadwyraz skromnie. Ot kilka drewnianych mebli, piec, półki z książkami i nic więcej. Żadnych ozdób, malowideł czy innych świecidełek w któych lubują się zazwyczaj elfy.
- Widzę, że jesteś żywy.
- Na szczęście jakoś się jeszcze trzymam - odparł krasnolud.
- Usiądź i powiedz co cię do mnie sprowadza?
Thorius usiadł na prostym, drewninym zydlu i wyciągnął za pazuchy mapę.

Elf rzucił tylko okiem na rozłożoną na stole mapę i spytał:
- Czyżbyś poszukiwał Korony Władzy?
- A skąd takie przypuszczenie? - zapytał podejrzliwie.
- Cóż mogę się mylić, ale to mi wygląda na mapę legendarnej Kopalni króla Malwiasza. Nigdy co prawda tam nie byłem, ale słyszałem o niej nie raz.
- Co słyszałeś?
- To podobno największa kopalnia w we wszystkich Trzech Krainach. Wydobywano w niej wieki temu niezliczone ilości diamentów, złota i srebra. Znajduję się ona w Środkowej Krainie i to przez nią prowadzi ponoć jedyna droga do miejsca, gdzie ukryta jest Korona Władzy.
- Jedyna droga powiadasz - zamyślił się krasnolud.
- To tylko legendy, ale wszystko co dotyczy Korony to legendy i podania. Nawet nie wiadomo do końca czy ona wogóle istnieje, tak wiele wieków minęło od śmierci czaronoksiężnika.
- Kto wie może faktycznie ona nie istnieje. - odparł lakonicznie Thorius - Powiedz mi jeszcze jedno jeśli możesz. Mój przyjaciel - krasnolud wzdrygnął się na myśl, że musiał w ten sposób nazwać Neurisa - mówi, że z Zakhary nie ma wyjścia. Musisz widzieć, że trafiliśmy tu przez czysty przypadek i wcale nie zamierzamy tutaj zostać.
- Twój przyjaciel ma niestety rację. Zakhara to specyficzne miasto. Trudno je znaleźć a jeszcze trudniej je opuścić.
- To nie możliwe. Weszliśmy tutaj bez żadnych problemów. Dlaczego mielibyśmy mieć problemy opuścić miasto.
- Z tego co mi wiadomo do miasta można wejść tylko w określonym czasie. Musieliście trafić właśnie na taki odpowiedni moment. A co do wyjścia to sam się przekonasz, gdy staniesz u granic miasta i spróbujesz. Napotkasz niewidzialną ścianę która nie pozwoli ci pójść dalej.
- Niech to szlag - zaklął krasnolud - To trzeba mieć pieskie szczęście. To jednak już mój problem. W każdym razie dziękuję za pomoc. Bywaj.
Krasnolud pożegnał się z mędrcem i wrócił czym prędzej do Grumila.
Gdy wszedł do domu który stanowił ich tymczasowe schronienie zobaczył, że jego przyjaciel siedzi na związanym Neurisie.
- Co się tu znowu dzieje? - spytał zdenerwowany.
- Ścierwojad próbował uciec - odparł Grumil.
- Tak bo nie możemy tu zostać - piszczał przygnieciony karzeł - To przeklęte miasto i czeka nas tu tylko zguba.
- Jak narazie nic nam się jeszcze nie stało - uspokajał Grumil.
- Dobrze powiedziane - rzekł Neuris wiercą się pod ciężarem - narazie.
- Powiedz mi Neurisie czy da się stąd jeszcze wyjść? - spytał Thorius.
- Mam nadzieję, że przejście się jeszcze nie zamknęło.
- Grumil puść Neurisa, musimy uciekać.
- Ale... - zaczął brodacz.
- Żadnych ale. Nie mamy czasu. Rozwiąż go i za mną.
Grumil niechętnie uwolnił karła. Następnie całą trójka wybiegła z domu i ruszyła w stronę wyjścia z miasta. Mimo potwornego upału nikt się nie oszczędzał. Thorius czuł, że od tego biegu zależy w dużej mierze jego życie.
Gdy ujrzeli ostatnie zabudowania i rozciągającą się po horyzont pustynię ucieszyli się niezmiernie.
Jak ogomne było ich zdziwienie gdy zderzyli się z niewidzialną ścianą.
- Ożesz w mordę - splunął Grumil rozcierająć jednocześnie obolały nos.
- Czyżby panowie nas już opuszczali? - spytał burmistrz, który pojawił się za nimi.

Guun
Guun nie czuł się dobrze. To co wyczytał w bibliotece wprawiło go w ponury nastrój. Mefistofeles okazał się trudnym przeciwnikiem. Na domiar złego wszystko wskazywało na to, że się poprostu bawi kosztem badacza. Najpierw podaje dokładną lokalizację Talizmany, następnie przenosi na pustynię i kieruję do miasta duchów, a na koniec drwi i każe trzymać się pierwszej wskazówki.
- "Mefistofeles zwany mefirem jedej z siedmiu wielkich książąt piekieł. Charakteryzuje się wysoką nawet jak na demona nieuczciwością. Nie można wierzyć w żadne jego słowo." - powtórzył w myślach fragment księgi.
I choć Guun wierzył, że zdobycie Korony Władzy pozwoli mu zatriumofować nad demonem, to nie dało się ukryć że narazie wszystkie atuty są po stronie księcia piekieł.
Badacz wybiegł z biblioteki i pobiegł w stronę granicy miasta. Gdy zbliżył się do ostatnich zabudowań zauważył, że tuż koło ostatniego domu stoi mały chłopiec. Ten sam którego badacz spotkał w bibliotece.
- Spiesz się - rzekł Fonikorias - bo czas ucieka.
- Przecież biegnę - odparł zdyszany badacz.
- Mój pan tylko dla ciebie łamie odwieczne prawa więc uszanuj to - powiedział chłopiec i uniósł rękę.
Gdy to uczynił w miejscu któym stał ukazał się błękitny portal.

Ślnił bladym światłem i falował jak rwąca rzeka.
- Oto wyjście z Zakhary uczynione jedynie dla ciebie przez mego Pana, doceń to. Po wyjściu z miasta czeka na ciebie kolejny prezent od Mefista. Wielbłąd, zapas wody i żywności. Mój Pan jest bardzo łaskawy, nieprawdaż.
- Ten diablik poprostu ze mnie drwi. - Guun w środku aż się gotował - Zapłacisz mi za to gdy tylko zdobędę Koronę Władzy
- Podążaj na nim na wschód przez cztery dni. Wieczorem czwartego dnia powienieneś dotrzeć do oazy kupieckiej. Tam odnajdź człowieka imienem Safion. On wskaże ci drogę do Starożytnego Lasu. Bywaj.
Guun spojrzał na rozpływającego się w ciemnościach chłopca i wszedł w świetlisty portal.


Elrix
Po udzieleniu Laurze wskazówek, smokowiec ruszył na spotkanie z grupą trędowatych. Mimo, że miał co do nich pewne obawy postanowił zaryzykować. Stwierdził, że to jedyna szansa by spytać o drogę. Poza tym lepsze to niż tułanie się bez sensu i końca.
- Stój! - wrzasnął nagle któryś z zarażonych. - Niewidzisz, że jesteśmy trędowaci.
- Witajcie! - odparł smokowiec - Mi wasza choroba nie grozi, ale dla pewności zostanę tutaj.
Elrix zauważył, że trędowaci zaczęli szeptać między sobą.
- A czego od nas chcesz?
- Szukam jednego miejsca, a wy wyglądacie na takich co wiele krain przeszli. Pomyślałem, że będziecie mogli mi pomóc.
- Co to za miejsce?
Smokowiec zauważył, że każdą kwestię wypowiada inny głos. Czuł się conajmniej prowadząc jedną rozmowę z wieloma osobami. Wyglądało to tak jakby byli jednym organizmem.
- Szukam Tajemnych Wrót - powiedział po chwili milczenia.
- Kolejny naiwny - usłyszał w odpowiedzi.
- Próżny twój trud - rzekł inny głos - Korona Władzy to mara stworzona na zgubę, takich naiwniaków jak ty. Lepiej daj sobie z tym spokój i wracaj do domu.
- Nawet jeśli to już tylko moja sprawa. Jeśli jednak moglibyście wskazać mi drogę, byłbym wdzięczny.
- Idź cały czas na zachód, aż dojdziesz do zamku. Może tam ktoś ci powie gdzie znaleźć Tajemne Wrota.
- Dziękuję wam. A może wiecie jakie niebezpieczeństwa czekają mnie po drodze. Pochodzę z Krainy Zewnętrznej i obce są mi tutajesze zwierzęta i potwory.
- Chłopczę widzę, że niedoświadczony. Tym bardziej nalegam zrezygnuj, w tych poszukiwaniach spotkasz tylko śmierć.
- Dziękuję za troskę, ale poradzę sobię.
- Skoroś taki odważny to może podjął byś się wyzwania. - rzekł znowu inny głos.
- Co to za wyzwanie? - spytał Elrix.
- Dwa dni drogi stąd znajdują się ruiny po starej świątyni. W podziemiach owej świątyni jest skarbiec. Poza złote, srebrem i innymi bogactwami znajdziesz tam Źródło Życia. Woda z tego źródła uzdrowiła by nas.
- Dlaczego sami się tam nie wybierzecie?
- Podziemi strzeże potężny gryfon. A skoro odwagi ci nie brakuje może pomożesz nam.
- Co mi jednak z tego przyjdzie?
- Poza bogactwami, które niewątpliwie tam znajdziesz my w zamian z butelkę wody ze Źródła Życia damy ci coś co pomoże ci w twoich poszukiwaniach.
- A co to takiego?
- Za dużo chciałbyś wiedzieć - odparł burkliwie jeszcze inny trędowaty.
- To jak umowa stoi czy n jednak brak ci odwagi?


Gun'Ryan
Elf zdecydował się pomóc cyklopowi. Kierowała nim zarówno nienawiść do orków, jak i chęć niesienia pomocy którą miał od zawsze głęboko w sercu. Po cichu liczył jednak na jakąś nagrodę od jednookiego stwora.
Obaj podkradli się do obozowiska orków. Swój atak zaplanowali w czasie drogi i wyglądało na to, że wszystko powinno pójść sprawnie i szybko.
Księżyc dobrze oświetlał polankę na której obozowali orkowie. Elf skupił się i przywołał z pamięci formułę czaru i po wykonaniu odpowiednich gestów, szepnął:
- Rośnijcie! – po czym dał cyklopowi ręką znak, by atakował. W chwilę później grube zwoje korzeni oplatały już wodza, który zbudzony ze snu miotał przekleństwami i rozkazami.
- Zabić ich, psubraty, zniszczyć elfie ścierwo!- ryczał.
Ryani nie czekał, aż wartownicy i zbudzeni wojownicy zaczną dobierać mu się do skóry. Zaczął wypuszczać w kierunku potworów strzałę za strzałą...
Był precyzyjny i zabójczy szybki. Kolejne zielone ścierwa padały na ziemię z wbitymi w szyję lub oko strzałami elfa. Cyklop także nie oszczędzał orków. Swoją uzbrojoną w kolce maczugą powalał na ziemię kolejnych złodziejski wojowników. Walka przebiegła dokładnie tak jak zaplanowali. Jej tempo mimo wszystko zaskoczyła elfa, spodziewał się dużo większego oporu ze strony zielonych kreatur. Nie żałował jednak, że nie miał okazji wyciągnąć miecza. Cieszył się że wszystko przebiegło tak jak to sobie wymyślił.
Przewiesił łuk przez ramię i podszedł do przeszukującego zwłoki orków cyklopa.
- I co udało się znaleźć zgubę? - spytał olbrzyma.
- Jeszcze nie - odparł smutno.
- Myślę, że należy zacząć od wodza. To on pewnie ma twój skarb.
- A który to? - spytał naiwnie cyklop.
- A ten tam - Gun wskazał zwłoki leżące kilka metrów od nich.
Przywołane za pomocą czarów korzenie właśnie wracały do ziemie.
Cyklop podbiegł w tamtym kierunku, tupiąc przy tym okropnie.
Nachylił się nad trupem orkowego wodza. I już po chwili podskoczył uradowany.
- Jest mój skrab - cyklop skakał z radości i całował mały ślniący srebnym blaskiem przedmiot.
- To można uznać, że misja się udała - powiedział z dumą elf.
- A jakże - odparł cyklop - Jak tylko zdobędę Koronę Władzy nagrodzę cię sowicie mój elfi przyjacielu. Ciebie i całą twoją rodzinę. I wszystkich przyjaciół. Będziecie żyć w dostatku i bogactwie. Zobaczysz będę dobrym władcą Trzech Krain.
- Co? - spytał zdziwiony Gun.
- Za mało? - rzekł zdziwiony cyklop - Dobrz więc uczynię cię księciem i dam ogromny zamek.
- Nie to nie o to chodzi. Ty szukasz Korony Władzy?
- Oczywiście, że tak. A dzięki tobie przejdę bezpiecznie przez Ognistą Dolinę. - dotknął czule amulet, który zawiesił już na szyji - Amulet Życia mnie ochroni.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 25-08-2009, 21:41   #120
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
- To jak umowa stoi czy jednak brak ci odwagi?
- Niech będzie, opiszcie mi drogę do tych ruin. Jeszcze nigdy nie zabiłem gryfa!
I ta przechwałka nie zrobiła większego wrażenia na zakażonych, którzy mówiąc na przemian opisali mu drogę to tego tajemniczego miejsca. Przez cały czas ich przemowy Elrix starał się wpatrywać tylko w jedną z postaci, mimo że każde zdanie dzielone było przynajmniej na trzech mówców. Po prostu głupio się czuł kręcąc bez przerwy głową na prawo i lewo.
- Dobrze, ruszam od razu, zdążę dzisiaj zrobić jeszcze parę kilometrów, a jeżeli dobrze oceniacie odległość, to jutro przed południem powinienem dotrzeć do tych waszych ruin. Spotkamy się na wspomnianym rozstaju jak tylko rozprawię się z bestią i zabiorę was do tego źródełka.
- Nie! - zaprotestowało kilku z nich na raz - nie pójdziemy tam, musisz przynieść nam wodę! Jesteśmy chorzy - dodało już spokojniej dwóch kolejnych, dzieląc się zdaniem po połowie - nie nadajemy się do przedzierania przez rumowiska.
- No dobra, przyniosę wam tę wodę. Czekajcie na mnie tam gdzie mówiłem.
Nie ociągając się Elrix ruszył we wskazanym kierunku, ale tylko do momentu gdy po jakimś kilometrze droga zakręciła i zszedł trędowatym z linii wzroku. Kawałek od głównego traktu znalazł niewielką polankę, gdzie rozsiadł się spoglądając na gwiazdy zapełniające nocne niebo. Po dłuższej chwili dobiegł go szelest z pobliskich zarośli, po czym klnąc cicho pod nosem, na polankę wyszła Laura. Spojrzała na leżącego smokowca i ciężko siadła obok.
- Musiałam zrobić niezły kawał drogi aby ich obejść - powiedziała w końcu z wyrzutem, ale skinienie głowy było całym pocieszeniem na jakie zdobył się wojownik - Dobrze że stanąłeś tak daleko od nich, musieli podnosić głos więc wszystko słyszałam.
- Tak to sobie właśnie zaplanowałem - odparł zamyślony. Widząc że to wszystko co uda jej się dzisiaj od niego wyciągnąć westchnęła i rozejrzała się dookoła. Osłonięte gęstymi krzewami od strony drogi, wzgórzem z drugiej, a z pozostałych drzewami, to miejsce wydawało się idealne na nocleg. Zbyt zmęczona aby robić cokolwiek wzruszyła ramionami i położyła się, kładąc głowę na piersi Elrixa.
Smokowiec ocknął się momentalnie chcąc zaprotestować, ale znużona dziewczyna zasnęła niemal natychmiast. Zrezygnowany słuchał przez chwilę jej oddechu a potem starając się nie poruszać więcej niż to konieczne, sięgnął po płaszcz którym okrył niezgrabnie dziewczynę.

Mimo wielu wydarzeń poprzedniego dnia wyruszyli wcześnie, ale aż do pierwszego postoju nie rozmawiali wiele. Dopiero kiedy gasili pragnienie przy niewielkim strumyku Laura zaczęła wypytywać go o powody dla których podjął się tak niebezpiecznego zadania.
- Po pierwsze jestem pewien że ci trędowaci są czymś więcej niż chcą aby ludzie o nich myśleli, być może w tych ruinach jest coś co pomoże ich zdemaskować. Byli dość stanowczy jeśli chodzi o to że wodę mam im przynieść..
- Może to miejsce jest przeklęte? - zasugerowała.
- Może i tak, ale chcę zaryzykować...
- Dla złota i chwały?
- Eee tam, jakiej niby chwały? - zaśmiał się swobodnie - Ale źródełko brzmi zachęcająco, musisz przyznać. Taka woda może się przydać, na przykład kiedy znajdziemy twojego ojca - Aktorka spojrzała na niego przenikliwie i skinęła powoli głową.
- Przekonałeś mnie - powiedziała krótko i podniosła się otrzepując kurz - jestem gotowa.

Zgodnie z zapowiedziami dziwnych pielgrzymów, przed południem ich oczom ukazały się złowrogie ruiny...
 
MadWolf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172