Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2009, 22:18   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
merill, kitsune, Kerm

- Odwagi mu chyba nie brak, więc na spacerek może by się wybrał. – zamyślił się de Mer.

Archibald z wolna pokręcił głową:

- Wolałbym nie. Takiego nie możesz kontrolować , nie przewidzisz go. Puścisz wiatr, sarkniesz, kurwą rzucisz, a on cię o herezję oskarży. A ja często puszczam wiatry. Poza tym, kogo on reprezentuje? Boga?

Zamilkł na chwilę.

- Tego, którego zabiłem? – dodał.

- Jakiegoś na pewno... przynajmniej on tak twierdzi, mieliśmy ciekawą pogawędkę o teologii...Andre przerwał, pociągając łyk jarzębiaku - Myślałem, że zdechnę z nudów...

- Boś wojskowy - Hell uśmiechnął się.

Stary rycerz przewrócił ślepiami.

- Oszczędź chłopie, lepiej dolej tego smakowitego trunku - zwrócił się do al'Thora.

- Święte słowa – odpowiedział Andre i zajął się napełnianiem szklanek. - Inkwizytor jest tu po to po co jest ambasador u Franciszka. By nas pilnować... Dość subtelnie zaznaczył to w rozmowie.

- Tak czy inaczej panowie, to raczej pierwsze, nie ostatnie z naszych spotkań. Dawniej moglibyśmy się nazwać Trzema Rycerzami Arish, ale teraz to raczej modnie jest być Trzema Muszkieterami, co? Zbierzmy ludzi, dowiedzmy się, co się da.

- Z ludzi mam tylko giermka – odpowiedział młodszy z rycerzy.

Archibald pokręcił głową:

- Nie, Hell, więcej za nami pójdzie. W tym rzecz, by ich do tego przekonać, mnie słucha rycerstwo, marszałka wojsko. Ty też masz swoje znajomości, co? – rzucił pytaniem.

Hell zaprzeczył ruchem głowy.

- Żadnych? - zapytał z lekkim zawodem w głosie Andre.

- Co innego sława i to, kto za tobą pójdzie w bój, co innego, komu można zaufać, że z ozorem nie poleci – żachnął się rycerz.

- To zawsze możesz ich zdobyć, przekonać. Sława zbawcy hrabiego i hrabstwa czyni cuda – zauważył de Valsoy.

- Ale nie na jutrode Mer pokręcił przecząco głową.

- Spokojnie, ja myślałem o terminie kilku dni – odpowiedział Archibald.

- Archibaldzie, nie będziemy prowadzić agitacji czy namawiać... ten pies kapitan i Inkwizytor na pewno coś wywęszą. Proponuję na początek przyprowadzić zaufanych... takich którym by się swoje życie powierzyło – uciął dywagacje marszałek. - Przedstawimy sytuację i weźmiemy się za zbierani informacji. W międzyczasie będziemy mieli czas, by poobserwować innych i ewentualnie skaptować

- Jak mówiłem, mam ze sobą Edwarda. To od jego dziadka ten trunek.

- Nie będziemy, nie musimy. Ciągle przebywamy ze swoimi ludźmi, prawda? Ale zgoda, niech będą zaufani. Tu kwestia rozbudowy tej, no ... jak to się mówi? O, płachty szpiegowskiej.

- Ja mogę ręczyć za cały regiment, ale przybocznych mam pięciu... – podsumował krótko Andre.

- Ja ręczę za wnuka. Młody, lecz charakterny. Można by go do naszej płachty dołożyć.

- W tłum warto puścić paru najmłodszych, tylko żeby słuchali. I co najwyżej głowami kiwali, gdy ktoś coś będzie mówić – zaproponował Hell.

- Rozsądna propozycja – odparł z zadowoleniem marszałek, racząc się łykiem darowanego napitku.

- Dokładnie, zgadzam się - dodał krótko sędziwy rycerz.

- Na trzecie spotkanie trzeba będzie zaprosić Ximeneza, albo von Terette'a. – Hell przedstawił kolejną propozycję.

- Po co? Chyba, żeby im cykutę podać, albo nożem po żebrach przejechać? – prychnął rozbawiony Andre.

- Niech wiedzą, że ich doceniamy, że dzielimy się problemami. Jakieś problemy się wymyśli – dodał z podstępnym uśmieszkiem Hell.

- Na przykład martwimy się o kapitańskie i inkwizytorskie zdrowie? – prychnął ironicznie Andre.

Rycerz spojrzał na Hella zaskoczony.

- Hmmm, przemyślmy to, dobrze? Von Terette nawet kuglarzy by oskarżył o bunt na pokładzie.

- Dlatego kapitana bym nie zaprosił, ale Inkwizytor może być. On przynajmniej ma ręce nakazami imperialnego prawa związane, póki co.

- Ale ponoć marynarze na trunki łakomi - przerwał al'Thorowi Hell.

- Kapitan to pies sprzedajny... Dziś nam kogoś sprzeda, a jutro nas... – zimno podsumował marszałek.

- Dokładnie, von Terette wypije trunki twego giermka, jak już tobą reję ozdobi – dodał starszy rycerz.

- Chociaż co myślicie o tych jego groźbach? – zmienił na chwilę tok rozmowy – Znaczy kapitańskich?

- Zatem na początek inkwizytor. Co do kapitana, według mnie sam by wysadził statek, by na swoim postawić.Hell nie miał wątpliwości co do charakteru von Terette’a.

- Wątpię, ze odważyłby się na tak szalone posunięcie... zresztą, jest takie stare powiedzenie - "Wypadki chodzą po ludziach" – dodał zimno Andre.

- Pokład jest śliski – zauważył z mściwym uśmiechem Hell.

- Pogoda czasem nieciekawa, a i żarcie paskudne... – dokończył jego myśl Andre.

Jednak stary rycerz był odmiennego zdania.

- A ja sądzę, że by się odważył. Zwłaszcza, że naszych więcej a i krewcy są. A na skrytobójstwo się nie zgadzam. To niegodne nas – kategorycznie zaparł się de Valsoy.

- I tu jest pies pogrzebany... mamy odmienne pojęcia honoru. Może jednak dałoby się podłożyć świnię kapitanowi? Jakieś kompromitujące dokumenty? Oskarżyć o zdradę stanu? Sam inkwizytor by na niego wyrok wydał?

Rycerz żachnął się:

- Jasne, podrzućcie mu gołego majtka. Wyjdzie, że sodomita i go wyrzucą za burtę. Błagam was, tu nie chodzi o kompromitację, bo załoga go słucha z oddaniem i strachem.

- Może jakieś bluźniercze teksty? – próbował ratować pomysł marszałek.

- Nie... To nic nie da, te dokumenty. Musiałby sam coś palnąć. Przy inkwizytorze. Ciekawe, jak napuścić jednego na drugiego? - zaproponował Hell.

- Na to bym nie liczył. Jest skurwysynem, ale nie jest głupi, Ximenezowi nie podskoczy... - Andre doskonale wiedział, że kapitan jest płotką dla inkwizytorskiej władzy.
 
Kerm jest offline