Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2009, 18:18   #17
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
29 maja 1943 r. godz. 8.00 okolice Charkowa
Świeżo utworzony oddział wyruszył punktualnie o godzinie ośmej. Rozkazy zostały wydane i załogi poszczególnych wozów doskonale wiedziały co mają robić.
Oberleutnant von Zeldtiz jako halbzugefuhrer miał dowodzić zajęciem wzgórza I-125 i obroną przeprawy z tego miejsca.
Wenątrz Tygrysa panowało podniecenie. Wszyscy cieszyli się, że po tak długim oczekiwaniu 503 batalion wyrusza na zadanie bojowe. Zapał kolegów studził tylko Lanzer, który wiedział że na froncie wschodnim, nawet najbardziej prozaiczne zadanie może przerodzić się w koszmar. Wszak mieli tego przedsmak w tej wsi w której zdobyli mięso dla kompanii. Wystaczył błąd jednego z nich i wszyscy mogli zginąć. To dowodziło tylko tego jak bardzo muszą uważać.
Na czele sformowanej kolumny marszowej jechało trzech motocyklistów jako rozpoznanie dla reszty konwoju.

Za nimi jechały dwa plutony SS składające się z ośmiu Tygrysów. W środku kolumny jechał transporter SdKfz.251, wiozący nad wyraz liczną grupę 30 żołnierzy z plutonu inżynieryjnego.

Konwój zamykał 503 batalion składający się z ośmiu Tygrysów z dwóch kompanii. Wśród nich jechał wóz Zelditz.

Pogoda dopisywała, co prawda w nocy trochę padało, ale wyszło to tylko na dobre. Powietrze było lżejsze i bardziej wilgotne. Temperatura spadła o kilka stopni i można było mniej martwić się tym, że silniki Tygrysów odmówią posłuszeństwa w tym upale.
Kolumna posuwała się powoli naprzód. Zgodnie z zaleceniami kontakty pomiędzy załogami zminimalinowano, by ograniczyć możliwość wykrycia. Dowództwo i tak bardzo obawiało się o bezpieczeństwo transportu nowych czołgów. Długie oczekiwanie osłabiło zdolności bojowe Panzerwaffe, a Rosjanie mogli zaatakować w każdej chwili. Dlatego też do zadania wybrano najlepszych. Nikt niechciał by w trakcie konwoju coś zawiodło.
Początkowo żołnierze z 503 batalionu burzyli się dlaczego to Totenkopf ma otrzymać nowe czołgi. Były one ponoć lepsze od Tygrysów. Lżejsze, szybsze i lepiej opancerzone. Szybko jednak uświadomili sobie, że nowy sprzęt lubi być bardzo zawodny i kapryśny, zwłaszcza w tak ekstremalnych warunkach jakie panowały obecnie w Rosji. Dlatego też zaczęto współczuć chłocom z SS, że będą musieli walczyć na nowym, niesprawdzonym sprzęcie.
Najbardziej jednak bolał fakt, że jak mówiły plotki, fuhrer wstrzymywał całą ofensywę właśnie ze względu na nowe czołgi. Miały być one odpowiedzią Wehrmachtu na szybki i bardzo niebezpieczne radzieckie T-34. Czy takie odwlekanie ataku na rzecz niesprawdzonego w warunkach bojowych sprzętu miało sens, miał pokazać czas? Coraz mniej ludzi wierzyło, że jest to słuszne postępowanie, zwłaszcza po tym jak na front wschodni dotarły wieści o klęsce Rommla.


29 maja 1943 r. godz. 9.00 okolice Charkowa
Po godzinie marszu kolumna dotarła w wyznaczonego celu. Tutaj w miejscu przeprawy oddział miał podzielić się na dwie grupy bojowe. Pierwsza w skład której wchodziły dwa plutony Waffen-SS, miały jechać dalej i zająć się zabezpieczaniem rozładunku transportu pancernego i jego eskortą. Druga grupa bojowa składająca się z dwóch plutonów 503 batalionu i jednostki inżynieryjnej miała zająć się organizacją i obroną przeprawy.
- Panowie – w słuchakach rozległ się głos dowódcy akcji sturmbannführer Klause Schtettcke – znacie rozkazy i swoje zadania. My ruszamy w kierunku stacji i za półtorej godziny wracamy z nowym sprzętem. Pilnujcie przeprawy i miejcie baczenie na wszystko. Powodzenia i do zobaczenia.
Panie kapitanie Rostitz, proszę przejąć dowodzenie.
Kapitan Rostiz przejął obowiązki dowódcy drugiej grupy i zaczał wydawać szybkie rozkazy poszczególnym załogom.

- Zelditz – usłyszał w słuchawkach porucznik – Weź ze sobą 123 i zajmił to wzgórze po prawej. Tym nim dowodzisz, daje ci pełną swobodę. Mam nadzieję, że trupie czachy wrócą szybko i na obiad będziemy w obozie.
Von Zeldtiz po wczorajszych ekscesach kapitana nie miał ochoty wdawać się z nim w zbędne pogawędki. Odmeldował się tylko i rozkazał:
- Kleinlich ruszaj na wzgórze. Wóz 123 za mną.
Kierowca skręcił w prawo wrzucił wyższy bieg i nacisnął pedał gazu. Odruchowo rzucił kątem oka na przyrządy. Zdziwił się bo obroty nagle gwałtownie spadły i silnik zawył nieprzyjemnie.
- Co się dzieje? - dopytywał się dowódca.
- Wiem, że to może nie odpowiednia chwila – wtrącił bezceremonialnie Gapa – ale czy nie wydaje się wam, że sturmbannführer mówił tak jak by się z nami żegnał?
- Co? - padło naraz z kilku ust.
- Panie oberleutnant – zaczął Kleinlich – melduję, że chyba wszystko wróciło do normy. Silnik pracuje już jak należy.
I choć tak było faktycznie to ta drobna usterka nie dawała perfekcyjnemu kierowcy i mechanikowi w jednej osobie spokoju. Kierując 50-tonowego kolosa na wzgórze zastanawiał się co mogło być przyczyną tak gwałtownego spadku obrotów silnika i dziwnego zgrzytu.
- Gapa zamknij ryj – wrzasnął Steiler – Też sobie znalazł chwilę na wynurzenia, palant.
- Kontroluj się Steiler – skarcił celowniczego von Zelditz, bacznie rozglądając się przez lornetkę umieszczoną w otwartym włazie.

Tygrys 122 zajął pozycją na wzgórzu, tuż obok niego stanął drugi czołg. Niewielkie stosunkowo wzniesienie znacznie powiększało widoczność. Doskonale widoczny był bród w dole oraz posuwająca się naprzód kolumna Waffen-SS.
Zelditz ujrzał, że kapitan zajął drugie wzgórze, a bezpośrednie zabezpiecznie przeprawy zlecił tym z trzeciej kompanii.
Cała załoga przylgnęła do peryskopów i bacznie obserwowała teren.
W dole żołnierze z plutonu inżynieryjnego zajęli się organizacją przeprawy. Kamieniami oraz zerwanymi krzakami znad rzeki utwardzali dno i brzegi.
Dowódca Tygrysa 122 spojrzał na zegarek. Wskazywał on 9.20.
- Półtorej godziny - pomyślał - O 11 powinni być tu z powrotem. Oby.

Następne półgodziny minęło czołgostom na monotonnym i nudnym przepatrywaniu terenu oraz cichych rozmowach. Nagle jednak Lanzer wzbudził czujność załogi:
- Słyszycie? To chyba samolot?
Nastała pełna napięcia i niepokoju cisza. Dało się usłyszeć w niej rytmiczne buczenie silnika. Co prawda odległe i brzmiące jak brzęczenie muchy, ale jednak.
- Masz ucho Lanzer – pochwalił kolegę Steiler.
- Musi być dość wysoko – skomentował Kleinlich.
- Ciekawe czy nas widzi? - spytał idotycznie Gapa.
Nikt nie skomentował jego wypowiedzi, bo dźwięk silnika przybrał na sile.

- Ten skurwiel pikuj – wrzasnął Lanzer.
Von Zelditz spojrzał w kierunku rzeki i pracujących tam żołnierzy. Wyglądali jakby niczego nie dostrzegli.
Oficer doskonale widział jak bomba upuszczona przez radzieckiego Iła-2 spada dokładnie pośrodku brodu w którym pracowali żołnierze z plutonu inżynieryjnego.
- O kurwa! - skomentował widok rozrywanych siłą wybuchu ciał.
Woda w rzece zabarwiła się na czerwono. Rozległy się pojedyncze serie z karabinów. Ił najwyraźniej wzbijał się i oddalał z dużą prędkością, sądząc po odgłosie pracy silnika.
- Zelditz! Zelditz! Odezwij się kurwa! - z oszołomienia wyrwał oberleutnanta krzyk w słuchawkach
To kapitan Rostiz wyjaśniał coś . Zdezorientowany oficer łapał jednak co trzecie słowo.
- Jak to się stało, że nas tak podszedł – zastanawiał się.
- Panie oberleutnant wszystko w porządku? - spytał Steiler klepiąc dowódcę w ramię.
- Tak – odparł oficer skupiając się na tym co do niego mówiono.
- Co powiedział kapitan?
- Przekazał od pierwszego oddziału o tym, że wjechali na pole minowe. Z tego co mówili wynika, że sturmbannführer Schtettcke prawdopodobnie nie żyje. Conajmniej trzy wozy są unieruchomione, a na dodatek ostrzelał ich jeszcze jeden cholerny Ił. Kapitan wraz z 121, 331, 332 pojechał ich wspomóc. Panu porucznikowi przekazał dowództwo nad pozostałym tutaj ludźmi.
Von Zelditz opanował nerwy i zaczął błyskawicznie myśleć i analizować fakty.
- Panie oberleutnant melduje, że mamy prawdopodobnie wyciek paliwa – oznajmił Kleinlich patrząc na wskazania przyrządów.
- No to pięknie – skomentował Lanzer obserwując przedpole.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline