122 jechał jako trzeci czołg w kompanii. Na czele tradycyjnie już znajdował się 120 kapitana Rostiza. Za czołgiem
Zelditza podążał 123, a dalej cztery wozy z trzeciej kompanii. W załodze panowały ogólnie dobre nastroje. Niemal wszyscy cieszyli się z kolejnego zadania. Wszystko było lepsze od czekania. Porucznik zdawał sobie jednak sprawę, że takie "rutynowe działania" z czasem uprzykrzą sie czołgistom i dalsze odwlekanie ofensywy będzie miało katastrofalne skutki jeżeli chodzi o morale.
W tej chwili Oberleutnant koncentrował się na obecnej operacji. Po godzinnej podróży kolumna dotarła nad rzekę. W słuchawkach chłopcy usłyszeli głos Sturmbannführera:
- Panowie, znacie rozkazy i swoje zadania. My ruszamy w kierunku stacji i za półtorej godziny wracamy z nowym sprzętem. Pilnujcie przeprawy i miejcie baczenie na wszystko. Powodzenia i do zobaczenia. Panie kapitanie Rostitz, proszę przejąć dowodzenie.
-
Zelditz - Hauptmann zabrał głos. - Weź ze sobą 123 i zajmij to wzgórze po prawej. Ty nim dowodzisz, daję ci pełną swobodę. Mam nadzieję, że trupie czachy wrócą szybko i na obiad będziemy w obozie.
Porucznik wydał więc rozkazy:
-
Kleinlich ruszaj na wzgórze. Wóz 123 za mną.
Kierowca skierował czołg w odpowiednim kierunku, jednak za chwilę silnik nieprzyjemnie zawył.
- Co się dzieje? - spytał
Zelditz.
Zamiast mechanika odpowiedział mu jednak Gapa:
- Wiem, że to może nieodpowiednia chwila, ale czy nie wydaje wam się, że Sturmbannführer mówił tak jakby się z nami żegnał?
Porucznik, który akurat schował się z powrotem do czołgu, oczekując na odpowiedź mechanika, spojrzał na Steilera.
- Panie Oberleutnant – zaczął Kleinlich, chyba ignorując wypowiedź ładowniczego. – Melduję, że chyba wszystko wróciło do normy - "
Rzeczywiście Gapa wrócił do swojej starej normy" pomyślał dowódca. - Silnik pracuje już jak należy.
- No to naprzód.
- Gapa zamknij ryj – wrzasnął
Steiler – Też sobie znalazł chwilę na wynurzenia, palant.
- Kontroluj się
Steiler - ostrzegł podwładnego porucznik.
W końcu dwa Tygrysy zajęły swoje pozycje na wzgórzu I-125. To samo dotyczyło czołgów na drugim wzniesieniu i w okolicy przeprawy. Wszystko zdawało się iść gładko. Była godzina 9:20, a za półtorej godziny SS-mani mieli wrócić ze swoimi nowymi nabytkami.
* * * * *
Półtorej godziny minęło na spokojnym obserwowaniu terenu i luźnych rozmowach. I gdy już się wydawało, że to zadanie będzie o wiele spokojniejsze od poprzedniego
Lanzer popisał się słuchem doskonałym. Chwilę po jego stwierdzeniu o sowieckim samolocie, ten wyłonił się z gęstwiny chmur i zaczął pikować w kierunku przeprawy.
Zelditz, który obserwował go przez lornetkę, teraz spojrzał w kierunku saperów. Żaden z nich nie dojrzał w porę niebezpieczeństwa, a gdy niektórzy podnieśli głowy było już za późno. Pocisk wbił się pomiędzy nich i rozerwał wielu na kawałki. Porucznik doskonale widział jak kilku żołnierzy w mgnieniu oka przestaje istnieć. Zamknął na chwile oczy, ale to nie pomogło. Zobaczył te trupy cywili w stodole. Dlaczego to musi tak wyglądać?
Ktoś krzyczał do niego. Słyszał jakiś głos w słuchawkach, ktoś z jego załogi coś do niego mówił, ale nic nie docierało. Znowu, odkąd powrócił na front, przed oczami pojawiały się te straszne obrazy z całej wojny. Śmierć pod Smoleńskiem, straty pod Mińskiem, trupy we Francji, wypadki w Polsce i jeszcze to co zobaczył przy pierwszym spotkaniu z Gapą. Do tego dochodziły wyobrażenia na temat śmierci braci. Od powrotu do Rosji coraz to nowsze obrazy powiększały już i tak zbyt wielką ilość krwawych wspomnień.
- Panie oberleutnant wszystko w porządku? -
Steiler wrócił go do rzeczywistości.
- Tak. Co powiedział kapitan? - spytał
Zelditz, uświadamiając sobie do kogo należał głos w słuchawkach.
Gapa opowiedział niemal słowo w słowo. A zatem to
Franz będzie musiał zająć się przeprawą.
- Panie Oberleutnant melduję, że mamy prawdopodobnie wyciek paliwa - zameldował
Kleinlich.
Cudownie. Tylko tego brakowało. Iły wciąż bombardują rzekę, a tu jeszcze wyciek paliwa.
-
Lanzer, próbuj strzelać do tych ruskich. Jeżeli w czołgu nie masz ku temu możliwości to z wozu.
Kleinlich, spróbuj coś zrobić z tą usterką. Póki co piloci zajęci są bombardowaniem przeprawy, więc może nas nie ruszą.
Następnie porucznik zabrał się za radio:
- Tu Oberleutnant
Zelditz. Wozy 123, 333, 334. Niech strzelcy spróbują zająć się tymi Iłami. Pozostali członkowie załogi zostają przy swoich zadaniach. 334, obserwuj kierunek pólnocno-zachodni. 333, południowo-zachodni. 123, ty bez zmian. Meldować od razu o wszelkich trudnościach i obserwacjach.