Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2009, 12:06   #49
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
CYNOCEPHALUS, po polsku genuine PSIGŁÓW,
jest Zwierz w Egypskich Puszczach, nakształt Człeka,
ale głowę psią mający, jakich i Xiążę Radziwił z tamtych
był wywiózł Krajów. To ma do siebie podziwienia godne,
że co godzinę puszcza urynę, od godziny do godziny
to czyniąc 24 razy. Dlatego Egypcyanie na Kompasach
i Zegarach go rysują, jako denotantem. Czasem bywała
ta bestya za ciekącą Klepsydrę. Także też czuje naturalnie
Conjunctionem Solis cum Luna, w ten czas w cale wzrok
tracąc. Samiec wtedy nic nie jada, głowę w ziemię
wnurzywszy; i dla tej samej experiencji w domach chowany
bywa. Jonstonus.

Benedykt Chmielowski "Nowe Ateny (...) podkamienieckiego pasterza"

Mała lokomotywa, jak po bardzo krętych szynach, pomknęła do przodu, unikając wyimaginowanych stalaktytów w wyobrażonej jaskini.
Ową małą lokomotywą był Gnom, biegnący z jej prędkością, lecz na tym podobieństwa się nie kończyły.

Kłęby gęstego dymu, unoszące się z komina odpowiadały oparom, wydostającym się całymi obłokami z ust małego stworzonka z fajką w zębach.

-Już do was lecę, mordy moje, rozczochrane!-popędził z częściami ekwipunków tych, którzy utknęli, lecz twarze niektórych czasem rozmywały się, przyjmując zabawne kształty.
Nie wiedział, że takie coś potrafią.

Szybko znalazł się przy Trollu, chcąc wręczyć mu jego klucze, buchając przy tym narkotycznymi wyziewami. Powstał jednak kolejny problem... Któremu z trzech Trolli wręczyć klucze?
Zapewne zastanawiałby się nad tym długo, gdyby nie to, że przedmioty do przekazania dużemu towarzyszowi wypadły mu z rąk.

Sytuacja była jak Windows. Każda łatka, pomagająca Gnomowi, tworzyła kolejny, poważniejszy problem.

Który z trzech kluczy podnieść?

Gerbo zawiesił się, dumając nad dysonansem jaki powstał, gdy nagle wpadł na genialny pomysł. Poprostu rzuci pozostałe na piach, a oni sobie podniosą. Dlatego też klucz do kajdan J'Rama znalazł się obok kawałka metalu Kashyyka, po czym pognał dalej.

Przebiegającemu Sidneyowi rzucił rzeczy, choć nie był pewien czy właściwy Sidney je złapał.
Podobnie potraktował Zergha i Takiego, a kiedy znalazł się koło szamana, już chciał podrzucić mu jego rzeczy, gdy nagle zorientował się, że ich nie zobaczy.
Zaklął paskudnie, podchodząc.

-Masz Orcza mordeczko-powiedział starając się podać klucz wraz z amuletem wprost do wyciągniętej dłoni, ale sytuacja nie była po jego stronie. Trzech Ghardulów stało przed nim, kręcąc się nieustannie.
Zapewne wykonywali uniki przed hydrą, zaś uniki były bardzo sprytne. Gnom nie mógł za nimi nie tylko nadążyć, ale również trafić.

-Dam je tobie, a ty uwolnisz pozostałych dwóch niewidomych, tylko ciii-wyszeptał, podając jednemu, lecz prawie przewrócił się. Czemu Ork nie chciał kluczy? Może spodobały mu się nowe bransoletki? Z pewnością były drogie.

-To w takim razie ty je weź-wyciągnął rękę ku drugiemu, próbując wcisnąć metal do jednej z trzech dłoni.

-Gdybyś tak łapami nie machał to łatwiej by by miło podać-warknął. Prawdopodobnie Ghardul nie ruszał ręką.

Nagle Orcze palce zacisnęły się na kluczu i amulecie, zaś Gerbo pobiegł dalej, zostawiając za sobą ścieżkę dymu oraz wielki kłąb kurzu.
Wyglądało to trochę tak, jakby obłok pyłu i piachu gonił Gnoma, który za wszelką cenę pragnął uniknąć spotkania z nim.

Zatrzymał się obok trzech Zanków, rzucając patelnię i klucze, po czym wyciągnął z kieszeni flaszkę, którą odkręcił jednym, szybkim ruchem, który zapewne odbywał się z przyzwyczajenia.

Przyzwyczajenie również bezbłędnie skierowało dłoń małego stworzenia do fajki, którą wyciągnął z ust, przytykając butelkę, która dopiero po kilku uderzeniach serca zakręcił wkładając fajkę do ust, zaś szkło do kieszeni.

Wśród publiczności brak było oklasków. Nawet słów uznania brakło. Były tyko wyzwiska i gwizdy. Dużo gwizdów.
Gerbo spojrzał z politowaniem na tłum, po czym wprawnym ruchem opuścił spodnie w dół, wypinając się na widzów, czemu towarzyszyło głośne wypuszczenie gazów.
Po tym Gnom założył spodnie ponownie, szczerząc się w stronę, w którą skierowane było miejsce o mało szlachetnej nazwie.

Nagle zauważył coś bardzo niepokojącego i... podejrzanego. Podskakujący, czerwony rulon? Podskakujący, czerwony rulon... Podskakujący, czerwony rulon!

Gerbo dobył świecznika, skradając się w jego kierunku. Obawiał się jednego, mając nadzieję, że się myli.

Skoczył nagle na jeden z trzech podskakujących przedmiotów i... wyrżnął twarzą w piach. Nie zdążył podeprzeć się rękami.

Czerwona tkanina była niepozorna, lecz bardzo szybka. Umknęła żelaznemu uściskowi Ornitologa, teleportując się kilkadziesiąt centymetrów dalej.

-Przede mną nie uciekniesz! Ja cię rozpoznałem! Myślisz, że nie wiem?! Jesteś Psigłowem! Starego ornitologa nie zwiedziesz, ptaszku!-rzucił się na czerwoną materię i chwytając ją, zaczął dusić, turlając się zupełnie tak, jakby walczył z wyjątkowo silnym Ogrem.
Sapał jakby szmata miała tytaniczną siłę, której on, Gerbo, ledwo się przeciwstawia.

-Nie dam ci się przemienić!-wrzasnął z fajką w zębach, po czym przeturlał się ponownie i kopnął płachtę, która rozwinęła się, zaś Ornitolog błyskawicznie chwycił świecznik, rzucając się na rozwiniętą tkaninę.

Wylądował dokładnie na jej środku, gdzie uklęknął, raz po raz tłukąc trzymanym oburącz świecznikiem, w jedno miejsce. Starał się w jedno miejsce, lecz każde uderzenie oznaczało nowe wgłębienie, w kompletnie oddalonym punkcie.

Gwałtownie wstał, wyszarpując zardzewiały miecz ze zniszczonej pochwy, po czym, upadając, co wcale w stanie Gnoma dziwne nie było, przeciwnie, było całkiem naturalne, wbił ostrze tam, gdzie była głowa bestii. Znaczy się Psigłowa. Znaczy się szmaty. Znaczy się tam, gdzie Gerbowi wydawało się, że kryje się głowa wyimaginowanej bestii.

-Przebiegłe gnoje!-krzyknął, chowając miecz i świecznik.

-Podsuwają niegroźnego Wróbla Wielogłowego-tu wskazał na hydrę.

-A za plecami wypuszczają Psigłowa! Oj, dyrektor będzie się z tego gęsto tłumaczył-warknął, patrząc spode łba na przedziurawioną materię. Pokręcił głową, a następnie podszedł do jednej ze śpiących głów, przyglądając się jej uważnie, chuchając silnie nakotycznym dymem oraz wyziewem alkoholowym.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline