Oczywiście uwaga Baliusa w związku z okazaniem należnej mu wdzięczności została całkowicie niezauważona. Cóż właściwie to mieli teraz większe kłopoty niż humory telepaty.
Wszystkim udało się w miarę bezpiecznie uciec z tuneli, ba mieli nawet chwilę czasu na odsapnięcie i musieli czekać na powolne czarne puddingi. Psion prawdę mówiąc nie miał pomysłu co ma zrobić w tej sytuacji. Monstra nie miały umysłu, który mógłby zaatakować… Inne moce nie byłyby zbyt wskazane… kosztowały telepatę zbyt dużo mocy, a i tak już trochę jej zużył – były też zbyt widowiskowe i wołał je zachować na później. Poza tym oznaczało to zniżenie się do użycia czystej siły – coś za czym Balius szczególnie nie przepadał.
Całe szczęście miał swoje trolle, którymi mógł się wysłużyć – przynajmniej nie zarzuci mu nikt, że nie jest bezużyteczny. Tak się jednak złożyło, że Różyczka rzuciła zaklęcie przywołujące coś jakby pajęczą nić, oplątującą puddingi. -Hmmm… czy to aby na pewno ma sens? Przecież to… no galareta… nie wchłonie czy prześlizgnie się przez tę… sieć? – spytał Różyczkę na boku. Prawdę mówiąc ich wojownicy nie mogli teraz podjeść nie wplątując się sami w Siecie… z drugiej strony nie było to zbyt bezpieczne podchodzić do czegoś takiego… - Wy dwaj poczekajcie chwilę, jeśli pudding uwolni się zaatakujcie tę galaretę – wydał polecenia trollom i sam czekał na rozwój wydarzeń. |