Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2009, 21:31   #33
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
- Jeszcze dzisiaj trzeba się wybrać, mówicie... Chyba im szybciej, tym lepiej... Jeśli tylko te Bogles sobie już poszły -Łasica ostatnie słowa dodał z pewną obawą, gdy w końcu dojadał ostatnie kawałki korzennej zupy.
-A na te kreatury toto stary Garlik już wysilił sposób- uśmiechnął się Mysi Wąs, w tajemniczym acz i niezbyt przyjemnym grymasie. Wstał też wtedy i począł czegoś szukać w swych tobołkach schowanych w skrzyni. Mruczał przy tym coś pod nosem wyjmując coraz to kolejne ubrania, zawiniątka, jakieś butelki raz Ragvain dosłyszał nawet jak nieco wyraźniejsze zdanie: -Aaa... Tu to się podziało.- ale już dalej starzec szperał w swych rzeczach. w końcu wyciągnął niewielki tobołek, wykonany z skóry i zerknął do środka
-Jeszcze kilka ich zostało- po czym bez ceregieli wrzucił to do większej torby podróżnej (którą znalazł kilka chwil wcześniej) i zaczął rozrzucone przedmioty pakować z powrotem do skryzni. Wstał w końcu podszedłszy do niewielkiej spiżarni, znajdującej się pod rugiej stronie izby na nowo zaczął poszukiwania.
- Opowiedzcie mi jeszcze o tym zgromadzeniu, bo niewiele, prawie nic właściwie, o nim do tej pory nie słyszałem... - Ragvain odważył się w końcu znów zabrać głosi. - Jak się ono zbiera i dlaczego to dla was taka zabawa?
Garlik wyjrzał z przyciemnionej spiżarni, i trzymając dwa bochenki podpłomyków zmrużył oczy
-Ino i takich rzeczy rodzic ci nie opowiadał? Ech co pokolenie to coraz gorsze...- machnął chlebem zrezygnowany i ściągnął jeszcze dwa bukłaki z wysokiej półki - A zabawa to przednia bez dwóch zdań, gdy wodzowie seelie, władcy howlaa i starszyzna klippe, zbiera się wspólnie i próbuje dojść do jakich postanowień. Oczywiście uprzedzeń wiele i dawnych sporów i zatargów wiele, a każda geba swoje zdanie ma więc tyle śmiać się co i płakać nad jednością leśnego ludu... w sumie jak się nad tym zbiegowiskiem zastanowić to nie dziwota iż ostatnie odbyło się z dwa pokolenia temu, a trwało nie mało bo aż dwa tygodnie. Wtedy to trza było ustalać co z ludźmi począć, którzy dziesiątkami wchodzili w głąb lasu i zuchwale ścinała wiele lasu
Gdy kończył już to mówić starzec miał już prawie wszystko zapakowane. Nalał jeszcze do jednego bukłaku wody, a do drugiego, mniejszego, jagodzianki, po czym upił łyk z karafki. Posmakował trunku. I znów upił kolejny solidny łyk napoju.
-Dobra jeszcze coś na siebie włożę i czas ruszać. zniknął na chwilę za kotarą, gdzie pewno spał A gdy wrócił ubrany był w grube spodnie i koszule, na to płaszcz i na koniec poprawiał swoja na głowię mysią czaszkę. przełożył jeszcze torbę podróżną przez ramię, zabrał kostur, którym tak ugodził wcześniej Ragvaina i począł gasić świece które rozświetlały do tej pory izbę.

Droga do góry nie była wcale aż tak długa jak to się wcześniej wydawało Łasicy. oświetlona przez niewielki kaganek, ścieżka szybko doszła do schodów, o które potykał sie wcześniej klippe, schodząc w niemal całkowitej ciemności. Już widzieli światło znad powierzchni, a świeże, mroźne powietrze coraz bardziej było odczuwalne. W końcu wyszli na ową polankę, a Garlik zgasił niewielki kaganek i schowawszy go do tobołków rozejrzał się po potężnych krzakach otaczających wejście do jego mieszkania.
-No no to w drogę- mruknął i podpierając się na kiju począł się kierować w stronę rzadszej kępy. Tu klippe dojrzał cos na kształ krętej ścieżki, po której nie przejmując sie ostrymi jeżynami i zaroślami, mozna było w miarę spokojnie kroczyć...

***
Tajemnicza kobieta w bieli zdawała się w ogóle nie widzieć małej istoty. Nic zresztą dziwnego. Ludzie nigdy nie grzeszyli bystrością i nie trudno było ich podejść, Bądź przed nimi się schować. Noc i biała pierzyna otulająca wszytko wokół dodatkowo to jeszcze ułatwiała. Jedynie koń nadal zdawał się ją dostrzegać i dopiero gdy jego pani na niego wsiadła, odwrócił głowę wraz z całym ciałem na jej znak i ruszył po śniegu w drogę powrotną.
Wiatr nie był już tak silny co wcześniej, również płatków śniegu wirujących na nim było znacznie mniej, Vanya więc mogła spróbować lecieć za przybyszem, co z pewnością było szybsze od kroczeniu po świeżym śniegu. Szybko się jednak okazało iż i tak było to za wolno. Koń z prawdziwą gracją szybko przeszedł w kłus, zręcznie omijając dość gęste w tym miejscu drzewa, a draida musiała wytężyć mięśnie swych drobnych skrzydeł, a i to ledwo wystarczało by dotrzymać tempa za jeźdźcem. Nie zdoła jednak długo takiego tempa wytrzymać,a w tedy nieuchronnie jeździec będzie się oddalał i w końcu pewno go zgubi. Tu w lesie pewno maiła jeszcze jakie szanse, lecz kto wie jak daleko przez krainy ludzkie, będzie ona zmierzać? Jeśli chciała odkryć kim była owa kobieta, co z Panem Zimy się spotkała, musiała szybko wymyślić coś innego...
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 20-08-2009 o 21:43.
enneid jest offline