Udało się, zwyciężył! Stali teraz przed karczmą tylko, że dziwnym trafem na około wyrosło miasto i to gęsto zaludnione.
"Najpierw była pusta karczma, potem karczma z gośćmi a teraz całe miasto. Ciekawe ile lat upływa w tym miejscu między naszymi wizytami."
Samael popatrzył po drużynie. -Wypada podziękować. Dzięki Kalleh, nagroda Ciebie nie minie. Uzjel... Wiedziałem, że tylko demon może zrozumieć demona, gdyby nie Twoje iluzje byłoby ciężko. A tak...
Półdemon uśmiechnął się w stronę rycerza. -Jeszcze raz dzięki za pomoc.
Następnie, już bez uśmiechu zwrócił się do Barbaka. -Wybacz... Nikt nas nie poradzi nic na to kim jest. -Dobra ferajna! Nie wiem jak Wy ale ja chce maksymalnie wykorzystać czas, który tu spędzimy. I bez obrazy ale bez Was, żaden z Was nie jest długonogą elfką więc nie jest kimś z kim chciałbym spędzać wolny czas. Jakbyście mnie potrzebowali idę do świątyni Paladine a potem... Potem poszukam lekarstwa na zbyt długie, samotne włóczenie się po lasach i gościńcach. Do zobaczenia w następnym miejscu.
Półdemon odwrócił się do wszystkich tyłem i postąpił kilka kroków, przystanął jednak jakby o czymś sobie przypomniał. -Barbak idziesz się pomodlić? Jak tak to weź Isa, może też potrzebuje pociechy duchowej. Naturalnie jeśli chce.
Nie patrząc już na resztę zniknął w tłumie. Zaczepił jakiegoś przechodnia i spytał go o drogę do świątyni Paladine.
Bezwładność rąk była irytująca ale bezustanne komentowanie i ocenianie przez światło i chaos było jeszcze gorsze. Jak można oceniać nie znając wszystkich faktów? Tak robią tylko rasy niższe.
Mimo to ciężko było im się przeciwstawić, Samael słyszał o dwóch takich, którzy zrobili na złość Fioletowi i Bieli, obaj umarli. Półelf mimo zbieżnych celów z martwą dwójką nie miał zamiaru się na nich wzorować. Pierwszy był imiennikiem Barbaka i ork się już na nim wzorował. Z resztę orczy paladyni raczej mają mało autorytetów do naśladowania i co drugi z nich nosił imię Barbaka. O drugim Samael mało wiedział. Coś mu kojarzyło się, że nie miał kija i ptaka oraz był druidem. Szamil nie narzekał na swoje członki (no chwilowo na ręce, ale to chwilowo, przynajmniej miał taką nadzieję) a zamiłowań do zieleni pod żadną postacią nie miał. Może to i lepiej na nikim się nie wzorować, nie wpasowywać się w schematy? Okaże się, już niedługo.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Ostatnio edytowane przez Szarlej : 21-08-2009 o 14:02.
|