- Morze jest podobno głębokie i szerokie. - zaśmiał się lekko likntrop, po czym przeszedł do sedna sprawy.
- Więc od czego zależy odpowiedź?
- Od tego, kto pyta - ponowił spokojnym głosem bez emocji mag.
Sposób w jaki mówił był bardzo specyficzny. Ten miękki, łagodny głos, ta tonacja, całkowicie pozbawiona uczuć i... życia?
- Zatem ile kosztują te informacje?
Mag spojrzał mrocznemu elfowi litościwie w oczy.
- Myślisz, że cię stać? - spytał wyzywająco.
- Gate... - szepnęła upominająco Nizzre. - Odpuść.
Mag skinął głową, zamilkł. Nizzre spojrzała na ciebie swym jedynym, zielonym ślepiem, poprawiając ręką czarną opaskę na drugim oku.
- Gatenowhere miał na myli, że chętnie cię wesprzemy... jeśli jesteś Taki Jak My. Jeśli się do nas przyłączysz - dodała dobitnie, ale z zapraszającym, pogodnym uśmiechem.
- Stać cię na to? - powtórzył dociekliwie Gate.
- Gate - upomniała.
- Żywa Klątwa ciskała nim na prawo i lewo - mruknął z rezygnacją, odwracając się porozumiewawczo do reszty drużyny.
- Nie wiedział! - usprawiedliwiała Nizzre.Spojrzała ci troskliwie w oczy.
- Nie wiedział, że tylko modlitwa może zranić Żywą Klątwę! - spojrzała na maga. - A mimo nie poddał się, walczył, próbował!
- Wyszedłby z tego bez rąk i nóg.
- Ale nie poddałby się - powiedziała z naciskiem. - Spójrz na niego. Nie poddałby się! Ręce i nogi ma każdy, no, przynajmniej co drugi. On ma to coś, Gatenowhere. Ja to widzę - spojrzała ci znów w oczy. - Ja to szanuję - powiedziała szczerze.
- Cóż - mruknął Gate. - Straciliśmy człowieka na bagnach. Nie mam nic przeciwko, aby ktoś go zastąpił.
- To drow!... - wyrwało się cichutko oburzonej Vari.
Gate zmierzył ją zabójczym spojrzeniem.
- Myślisz, że jestem ślepy? Chodzi za mną koci, liniejący worek pcheł, zniosę jakoś drowa.
Zerknął na ciebie.
- Leku na Żywą Klątwę nie ma w Fangorn. I tak musimy wrócić pod karczmę.
- Musimy odnaleźć dobrego alchemika i spytać o lek na śpiączkę dla innego mrocznego elfa - dodała Nizzre. - Spytamy też o klątwę!
- Wiem o niej co nieco. Wiem, że leku nie ma tutaj - dokończył Gate.
Dirith zaśmiał się ponownie.
- I skąd mam wiedzieć, że powiesz prawdę. - powiedział uśmiechając się podejrzliwie.
Gate wzruszył ramionami.
- Znikąd. Nie chcesz, nie idź za nami - odparł spokojnie.
Mimo beztroskiej pozycji i uśmiechu Dirith nie zamierzał odpuścić rzuconego wyzwania.
- Właśnie widzę jak chętnie. - rzekł z rozbawieniem do elfki.
- A skoro tak nie wierzysz czy mnie stać na dołączenie do was, to czemu jeszcze tego nie sprawdzasz? Boisz sie? - Dirith zaśmiał się lekko cały czas patrząc w oczy magowi - Jesli tak bardzo ci zależy na moim imieniu, to nazywam się Dirith. - likantrop spojrzał na elfkę - A skoro ceną za lekarstwo jest przyłączenie sie do was, bo jak do tej pory tylko taką cenę usłyszałem, to nie mam nic przeciwko. - powiedział już normalnym tonem po czym schował sejmitar i odwrócił się w bok, żeby podnieść swoją kulę. Cały czas jednak był czujny, żeby nie dać się zaskoczyc magowi.
Kiedy już podniósł swoją dodatkową nogę, zaczął iść spokojnie w stronę nowej drużyny.
- Więc gdzie jest ta karczma? - spytał likantrop zaczynając podchodzić do drużyny. Kuśtykając usłyszał kolejne pytania od elfki, jednak zaczął odpowiadać dopiero jak zaprosoła go do fioletowej poświaty.
- Powiedzmy, że garbaty psychol jest mój. - powiedział będąc juz prawie w zasięgu. - Tatuaż, już w zasadzie jest. - stwierdził spokojnie drow gdy wchodził w fioletową poświatę, a na prawym przedramieniu pojawiały się nowe białe pręgi. Efekt był jednak nie widoczny ze względu na zbroję, lecz nowe pręgi przypominały kształtem pająca, lub coś bardzo podobnego.
http://www.graphicsfactory.com/clip-...tattoo_016.gif
Kiedy Dirith już stanął w zasięgu aury czekał spokojnie na to co zrobi gate, lecz cały czas pozostawał czujny.