Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2009, 18:58   #516
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Kolejne zasłony iluzji i ułudy nakładały się na siebie, tworząc nieprzeniknioną barierę. Umysł orka dał się nią omotać, opanować i zagłuszyć. Rycerz wiedział, że ma zielonoskórego w garści, więc zwrócił się maską w stronę tkwiącego na początku ścieżki Szamila. Nie odczuwał specjalnego triumfu, raczej znużenie. Wyglądało na to, że tylko on wykazywał jakąkolwiek aktywność w tym miejscu. Chyba tylko jemu zależało jeszcze na zwycięstwie. Czy był w takim razie jeszcze jakiś sens się starać? Nikt nie podziękuje mu za te starania. Same dusze także niewiele dla niego znaczyły. Owszem, w teorii miał wypełnić narzucone przez Pana Zbroi zadanie, jednak wydawało mu się ono coraz mniej istotne. Najchętniej odszedłby w zimny, czarny niebyt, gdyby nie czyhający nad nim jak sęp demon

Pytanie o to, czy ktoś nie ma złota na możliwość wymiany zostało zignorowane przez pozostałych starających się o duszę. Zamiast tego z możliwości wymiany skorzystał współpracujący z Szamilem Kall'eh. Rycerz zacisnął pancerne rękawice w pięści. W momencie, gdy próba była już praktycznie wygrana dwarf musiał się wtrącić! Nie mógł jednak protestować, takie były zasady tego miejsca. Ustąpił miejsca Kall'ehowi, stając jednak w pobliżu tak, że przechodzący krasnolud przez całą drogę śledzony był dwoma szczelinami w masce Uzjela. Gdy tylko dotarł na swoje miejsce Uzjel ponownie sięgnął do pokładów swoich mocy i z rozczarowaniem stwierdził, że niewiele ich zostało. Wykorzystywał ich sporo, nieporównywalnie więcej niż w swoim miejscu i najwyraźniej coraz bardziej zbliżał się do limitu. Musiał jednak podjąć próbę, choćby z czystego uporu. Nie wypadało rezygnować w momencie, gdy dotarł już tak daleko. Dlatego rozpostarł kolejną sieć iluzji, oplatając umysł dwarfa. Ponownie nakładał warstwa za warstwą, iluzja za iluzją docierając do granic swoich możliwości. Tym razem opór był nieco większy niż w przypadku Barbaka, jednak umysł dwarfa także nie był w stanie przeciwstawić się mocy Uzjela. Dwójka prowadzących znalazła się pod wpływem Transu.

Rycerz wbił halabardę w ziemię i wsparł się na niej. Siły go opuściły jeszcze w trakcie oplatania Kall'eha, a pozostawał jeszcze Szamil. Mocy nie zostało w nim prawie nic, musiał zaczerpnąć także nieco z tych sił, które podtrzymywały go przy życiu. Zebrał tyle, ile mógł wykrzesać, jednak trzecia i ostatnia sieć była już tylko słabą imitacją poprzednich dwóch. Mimo to nie miał już nic do stracenia i choć bez przekonania, to narzucił ją na Szamila

Jak jak się spodziewał, iluzje zawiodły. Zbyt dużo, w zbyt dużym pośpiechu nakładane i to w warunkach wybitnie niesprzyjających. Szamil spadł, zadanie zostało zakończone klęską, a drużyna pojawiła się przed karczmą

Okolica zmieniła się. Czy to karczma była teraz gdzie indziej, czy to po prostu została otoczona przez nowe miejsce nie miało to w tej chwili zbyt wielkiego znaczenia. Uzjel powiódł spojrzeniem po pozostałych członkach drużyny. Kiedyś starał się z nimi dogadać, nawiązać coś co przy bardzo dużej dozie optymizmu można by nazwać ,,przyjaźnią". Liczył, że przyjdzie im walczyć ramie w ramie, wspierając się wzajemnie. Zdawał sobie sprawę, że nie zawsze będzie to mogło tak wyglądać, że zawsze będzie zdrajca pośród nich.

Po prostu wcześniej był naiwny

Teraz, gdy widział ich sylwetki czuł.. niechęć. Nie był to nawet gniew czy pogarda, to uczucie było o wiele słabsze. Po prostu wszyscy oni byli tacy... ludzcy. Niegodni uwagi i zaufania. To miejsce dało mu bardzo ważną lekcję, którą postanowił dobrze zapamiętać. Mógł liczyć tylko na siebie. Opieranie się na innych było słabością, która nieodmiennie prowadziła do upadku. Dlatego musiał stać się silniejszy, by w chwili nadejścia podobnej sytuacji nie pozwolić sobie na przegraną. Musiał nauczyć się gardzenia słabością. Wiedział to już wcześniej, ale wciąż się łudził, że może pozwolić sobie na zachowanie resztek człowieczeństwa. Teraz wiedział, że musi je odrzucić tak jak wąż zrzucał skórę, gdy stawała się na niego zbyt mała. I był na to gotowy

Słowa Szamila zbyt wzruszeniem ramion, po czym odwrócił się i odszedł uliczką. Dotarł do czegoś, przypominającego park i ciężko usiadł na ławce. Musiał zregenerować choć część sił, bo nawet chodzenie sprawiało mu problemy. Gdy zastanawiał się nad teoretycznymi możliwościami zarobku w głowie Uzjela zaświtał pomysł na zajęcie przyjemne i dochodowe. Ciężko podniósł się ze swojego miejsca, po czym wraz z Flafie ruszył na poszukiwanie areny. Miał się ochotę trochę rozerwać i jednocześnie zdobyć nieco kasy dzięki walce
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 21-08-2009 o 19:08.
Blacker jest offline