Szamil stwórcą? Ha! Is wcale, albo raczej prawie wcale nie myślał o nim. Ustawił jeden trop, który mu uciekł. Nie udało się mu. Trudno. Nie to jest priorytetem.
Czas oddalał ich wszystkich od tego co było przed chwilą. Czas i miejsce zmieniły się diametralnie. Stali... no, nie tylko stali, albo głównie stali, choć niektórzy leżeli, przed karczmą. Jednak była znowu jakaś inna. Za pierwszym razem był to budynek na bezkresnych polach. Potem został rozbudowany a obok niego zasiano las. A teraz miasto? WTF? To następnym razem znajdziemy się na księżycu czy w WTC?
No dobra, trza się ogarnąć. Leżenie na środku ulicy nie przysporzy mu ani sławy, ani chwały, ani lekarstwa, ani szacunku. Tylko... co począć kiedy ma się sparaliżowane nogi? Szamil udał się do świątyni, jak oznajmił. Uzjel gdzieś się oddalił.
Co począć? Is podniósł głowę i zaczął wyszukiwać w gąszczu [nie]ludzi jakiegoś środka lokomocji. Miał zamiar postraszyć pieskiem taksówkarza i pojechać za free do alchemika i zielarza w obojętnej kolejności.
__________________ Nobody know who I realy am... |