Zaskoczyła ją sprawność, z jaką wszyscy zabrali się za realizację tego, co z braku lepszych określeń, nazwała na własny użytek planem. Nie minęła chwila, nim wszystkie ich rzeczy znalazły się na peronie, a kolejka ruszała z cichym zgrzytem i Garremem w środku.
Fakt, nie było na co czekać. Ay've zarządziła szybki przegląd skromnych zapasów i rozdzieliła je wedle możliwości między dzieciaki. Uznała, że taka drobna, nieuciążliwa odpowiedzialność dobrze im zrobi.
Wyglądało na to, że Garrem nieźle zniósł upadek, a któryś chłopiec pomógł mu wstać, ale Ay've czym prędzej do nich podeszła. - W porządku? - Przyjrzała się bothaninowi? - Świetna robota. Nie sądzę, żeby - jeżeli nas ktokolwiek ściga - uznał, że wysiedliśmy na środku tego... pustkowia. Bo myślę, że jesteśmy na środku. Kto wie, ile drogi przed nami. - Popatrzyła w ślad za Darnokiem, a potem rozejrzała się uważnie po wielkiej hali w poszukiwaniu innych możliwości. |