Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2009, 17:16   #15
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
- Jak to możesz ją wyczuć?Yajwin- zaskoczony zapytał Wolanta. – Rozumiem, że nie nosem.
Dosłownie przed chwilą zaklęcie, które krępowało ciała obydwóch przestało działać. Rozprostowali kości.
- Po prostu mogę i już. Tak samo jak ty czujesz zimno z daleka od magicznego lasu teraz ja czuje, że ona oddala się od nas. Wiec szybko ruszajmy za nią. – Warknął Wolant przez ich telepatyczny kontakt.
Yajwin przypomniał sobie o chłodzie. Właściwie nie był on już tak przeszywający jak wcześniej. Wojownik podejrzewał, że teraz centrum magii, do którego powinien kroczyć jest tajemnicza szamanka.
- Tak, ja chyba też wyczuwam ją. – Sapnął Yajwin trochę do siebie, trochę do Wolanta.
Po tych słowach pysk wilka wykrzywił się w przypominający zwątpienie grymas. Wojownik dostrzegł to.
- Napraw…
- Nie mamy na to czasu. Musimy znaleźć szamankę. – Przypomniał Wolant. Odwrócił się i zaczął oddalać się od Yajwina.
A tak. Znalezienie nowego ucznia dla zwariowanego starca na chwilę wyleciało mu z głowy. Ale widoku cudnej szamanki nie mógł zapomnieć. Dobrze pamiętał te rude, długie włosy, ładną twarz i piękną, białą sukienkę, pod którą zarysowywały się kobiece krągłości. Yajwin musiał ją znaleźć.
- A nie mógłbyś nas teleportować albo coś. – Krzyknął do coraz bardziej oddalającego się Wolanta.
- Nie bądź głupi…

Obaj przedzierali się przez zarośla. Szli teraz przez bardzo zapuszczone pole. Dużą odległość wojownik pokonał na grzbiecie swojego wilczego towarzysza. Teraz jednak Wolant zmęczył się. Yajwin szedł przodem i wydeptywał dróżkę przez bardzo wysoką pszenice, a wilk szedł za nim. Mężczyzna ledwie wyściubiał nos ponad zarośla i musiał stawać na palcach by dostrzec gdzie idą. Czasem pomagał sobie mieczem wycinając, co bardziej opierającego się roślinki.
- Poczułeś to? – Warknął Wolant.
- Tak, tak to chyba za tym polem. – Odpowiedział Yajwin.
Zwierze i człowiek poczuli gwałtowne ocieplenie. Do tej pory raczej ich krew była letnia, ale teraz zrobiła się gorąca.
- Pośpieszmy się, ale czy kiedy dojdziemy do źródła to nie wysadzi nam żył tak jak mówiłeś o zbliżaniu się do centrum lasu? – Zmartwił się Yajwin.
- Nie, wyczuwanie ludzi za pomocą magii działa inaczej. Kiedy będziemy blisko niej poczujemy się normalnie. Jak niemagicy.
Obaj przyśpieszyli kroku.

Yajwin biegł chcąc jak najszybciej wydostać się z pola. Ucieszył się, kiedy łodyga, którą właśnie, co obalił okazał się ostatnią. Jego oczom ukazały się drzewa – wkroczyli do lasu.
Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Mężczyzna nie zauważył korzeni jednego z drzew i zahaczył o nie nogą. Padł jak długi, a nieco później został przygnieciony ciężarem wilczego cielska.
- Mógłbyś ze mnie zejść? – Wysapał Yajwin.
- Cokolwiek sobie życzysz. Wolant skoczył do przodu.
Wojownik podniósł się, poprawił ubranie i swoje dwa miecze. Pędem ruszył dalej w las.
- Chodź! Szamanka jest już niedaleko! – Krzyknął obracając się za siebie. Ale tam Wolanta nie było.
- Więc czemu jesteś taki wolny?Yajwin usłyszał kpiący głos wilka, który biegł przed nim. Zwierze było dużo szybsze i błyskawicznie oddaliło się od wojownika.
- Poczekaj…

Po kilku minutach obaj wpadli na zieloną polankę. Drzewa nie zasłaniały swoimi koronami nieba, ale i tak było już bardzo ciemno. Była noc, a księżyc w pełni świecił mocno i oświetlał środek polanki. Yajwin był bardzo zdyszany, Wolant nie.
- To cię oduczy panie Pędziwiatr. – Syknął wilk.
- Cicho!
- Wiedziałem, że nie umiesz przegrywać.
- Nie! Nie czujesz tego? Nie czujesz się normalnie?
Rzeczywiście. Kiedy adrenalina uszła z ciała wilka przestał odczuwać zimno czy ciepło. Czuł się normalnie.
- To tutaj. Ona musi tu gdzieś być. – Sapnął Yajwin. I z wyciągniętym mieczem zaczął wolną ręką przeczesywać trawę polanki. Wolant poszedł w przeciwną stronę.

Znalazł ją. Yajwin dostrzegł biel sukni przebijającą się przez trawę. Materiał trochę się uzielenił, ale i tak wyglądała pięknie. Wojownik przyglądał się kobiecie z zainteresowaniem. Z każdą chwilą chłonął jej urodę. Szturchnął ją lekko by ją obudzić, ale nie przestraszyć. To nie poskutkowało. Szturchnął mocniej, ale i to nie zrobiło na dziewczynie żadnego wrażenia.
Do tej pory Yajwin myślał, że śpi, ale teraz przeraził się nie na żarty.
- Wolant chodź tu znalazłem ją! – Krzyknął.
Chwilę później usłyszał dźwięk eksplozji. Jakby tysiące diabelskich gardeł podniosło wrzask. Szybko spojrzał.

Na drugim końcu polany kłębiła się chmura kurzu. Yajwin czym prędzej tam pobiegł. Nie mógł nic zobaczyć. Zanim chmurka rozwiała się poczuł wielki ból w prawym boku i po chwili szybował w powietrzu. Jego lot skończył się na koronie jednego z drzew. Gałęzie nieźle go pokiereszowały, a upadek z wysokości stłukł pupę. Jednak nie miał czasu na odpoczynek. Zerwał się na równe nogi. Kiedy wbiegł na polanę po raz drugi zobaczył potwora, który prawdopodobnie wysłał go w podróż. Wielki robal o dwóch wielkich i silnych łapskach z rzędem niebezpiecznie ostrych kłów w paszczy zamierzał się na Wolanta. Stali na środku polany i walczyli. Potwór stał cały czas w miejscu, zadając potężne ciosy łapami i co jakiś czas próbując dosięgnąć wilka swoją paszczą. Wolant natomiast był bardzo ruchliwy i nie dawał się trafić. Uniknął jednego z kłapnięć szczęką potwora i postanowił kontratakować.
Błyskawicznie doskoczył do jednej z łap robala, ugryzł ją i zaczął tarmosić jak to wilki. Bestia zaryczała ogłuszająco i złapała drugą łapą za ogon Wolanta. Ten zdążył tylko pisnąć zanim robal wyrzucił go swoim potężnym łapskiem w powietrze tak jak to zrobił z Yajwinem.
Właśnie wtedy osłupiały wojownik postanowił coś zrobić. Dobył obydwóch mieczy i podbiegł do bestii. Ta chciała podpełznąć do Wolanta leżącego gdzieś w trawie by go dobić, ale Yajwin nie pozwolił jej. Wbił jeden z mieczy w bok potwora, a ten zaryczał i doskoczył do wojownika. Yajwin nie zdążył wyszarpnąć miecz z ciała robala więc pozostał mu już tylko jeden. Jednak nie na długo. Bestia uderzyła łapą w rękę mężczyzny i ten upuścił miecz. Zanim zdołał go podnieść potwór natarł na niego głową. Yajwin przeleciał kilka metrów by spaść na trawę. Podniósł wzrok i zobaczył przerażającą paszczę robala nie więcej niż kilka centymetrów przed jego twarzą. Szatański twór już miał kłapnąć dziobem, gdy na polanie znowu rozległ się głos eksplozji. Miejsce, w którym leżał Wolant eksplodowało i zajęło się ogniem.

Z wielkiego ogniska wyszedł wilk. Jednak nie było to normalne zwierze. Całe płonęło, ale raczej ogień go nie palił, a był jego sprzymierzeńcem. Zwierze zebrało energię i wypluło z siebie małą kulę ognia. Potwór ryknął z furią, ale nie obroniło to go przed uderzeniem. Kreatura poleciała daleko od Yajwina. Następnie podmuch ognia z pyska przypieczętował zwycięstwo magów.
- Wolant co się z tobą stało? – Pomyślał mężczyzna z obawą i podziwem.
- W tej formie nazywaj mnie Woler.


Woler
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 22-08-2009 o 17:33.
Lotar jest offline