Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2009, 15:13   #118
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Obrzeża Moskwy

Zamieszanie, jedno wielkie zamieszanie. Ravna rzuciła się w gęstwinę, za nią uczynił to Diakon rozpościerając przy okazji płaszcz na Ravnę. Mówczyni Marzeń akurat wpadła w niejedząca zaspę w śniegu i uderzyła ręka o konar drzewa. Najzabawniej, o ile można tak powiedzieć, wyglądał Crin. Nadzwyczaj w świecie do końca nie mógł połapać się, że ktokolwiek śmie do niego strzelać. Akin nie czekał na przebieg wydarzeń, tak samo jak blondynka. Oboje wielkim susem skoczyli w las, a wojskowy wyciągnął pistolet spod nogawki.
Cisza. Było zupełnie cicho i spokojnie jakby lasy właśnie zamarły, a wiatr postanowiwszy gdzie indziej, omijając polanę i las.
Crin wyprostował się, jego kompan odwinął zakrwawione szmaty i ich zwartość – miecz – po który sięgnął Crin. Zmienił się, stal się jeszcze wyższy, nabrał mięśni i ostrych rysów twarzy. Przypominał teraz prawdziwego, prymitywność barbarzyńcę. Jego skóra błyszczała jakby posypana bluszczykiem, matowa, szara. W dłoni dzierżył proste, zupełnie nie zdobne ostrze. Mówcy Marzeń poczuli teraz, że w środku był połączony ogień lód, dynamika i statyka, porządek i chaos, dzikość i spokój., I teraz tryumfowała dzikość.

Horyzontalna Dziedzina Białych Kruków

Amy wreszcie otarła do Mistrz Roberta. Hermetyk siedział pod drzewem w sali narad,opierał się o konar, a para białych kruków wyglądała zza liści ciekawskim spojrzeniem. Niemrawym, udawanym uśmiechem powitał amerykankę, wyprostował się i pogładził dłonią po kawałku trawy. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Kiedy tylko zapytała, czy może widzieć się z oficerem, posmutniał.

-Obawiam się, że to nie ma sensu. Wykastrowałem go. Nie, nie urwałem mu jaj ani nie okaleczyłem duszy. Uczyniłem z niego pustą skorupę, wyrwałem co chciałem wiedzieć. Byłe tego mało, jego umysł to sejf. Teraz został samym szkieletem obdartym z myśli i woli, samym rdzeniem emocji. Nie ma sensu.

Zamilkł.

-W poniedziałek zwołujemy kolejny Trybunał. Tam zdasz raport o jeziorze.

Obrzeża Moskwy

Crin stał się srebrnym posagiem, lśniąca statuą metalu która nader żwawo poderwała miecz, warknęła i ruszyła do przodu. Tym samym czasie zdziwiony Diakon skomentował.

-Zbroja Luny... Klaive...

Nastały dwa szybie wystrzały, pomknęły poprzez powietrze w kierunku Crina i... Chybiły. Rozgrzane pociski wylądowały w śniegu. Wszystko trwało ułamki sekund, kolejne wystrzały świsnęły w powietrzu i trafiły w prostowaną, mknąca po śniegu postać Crina. Trafiły w metalowe, srebrne ciało, odbiły się i padły w śnieg powodując gwałtowne ujście śniegu w parę.
Przebudzona wola, rządnie wobec świata porte wiedzą i doświadczeniem. Siergiej włączył paralizator. Błękitna iskra pobiegła pomiędzy elektrodami, równa, zapętliła w nienaturalny sposób i zniknęła. Przez ogniskiem, w lesie coś dmuchnęło, szamotało się w spazmatycznym impulsie. Cisza, spoko. Kompan Crina schylił się za przewrócone drzewo, Akin wraz z blondynką rozglądali się wkoło jakby szukając kolejnego zagrożenia. Tymczasem sam Crin szedł postawni w kierzku ataku Siergieja. Właśnie Mówca Marzeń dostrzegł prawdziwą aurę gniewu, złości i potęgi czerpanej z niej. Krwawe wzory w hipnotyczny sposób wybuchały niczym płomienie, chaos zamknięty w porządku. Kolejne nieskładne wystrzały niczym bojowy popis pijaka nie trafiały już w Crina...

Szpital Moskiewski nr 3

Komputer Samuela w ułamki sekund wychwycił zarządzenia, a ciemny ekran zaroił się od masy równań, równań samej rzeczywistości. Wszystko było tylko jednym mignięciem, jednym impulsem przebudzonej woli, a już komputer komunikował o 50% zniszczonego połączenia oraz o 90% utraconej przez nie skuteczności.
Światło, światło było piękne. Niczym heroina w żyłach uzależnionego, impuls w światłowodzie popłynął do Samuela. Był uzależniony, uzależniony od tego świata. I te uzależnienie wystrzeliło w impulsie światła, pomknęło przez kabel do trialnego komputera który weryfikując to czym w rodzaju intuicji wystrzelił zadanie w kosmos.

Namierzanie i identyfikacja
98%
98%
98%
99%
100%
Obiekt namierzony, koordynaty w pamięci (Cytuję: „Jeden z wieżowców w centrum”)
Obiekt Niezydentyfikowany. Własna analiza zakłada, że obiekt jest obcy. Proponuję zastosować atak programistyczny.

Także Szamil zrobił, kolejne dawki jego osobliwego narkotyku wypłynie weń i w przestrzeń niosąc programy, duchowo-fizyczne wirusy samego ciała które to posłał na swego wroga.
Komputer się zawiesił, trawił informacje.

Obrzeża Moskwy

Natomiast dwie kule z iście snajperska precyzją przemieszaną z przygłuszona wstrząsem percepcją pomknęły nad ogniskiem i trafiły w Ravnę i Siergieja. Kobieta dostała w w prawe ramię i pocisk przeszedł na wylot, pańszczyźniane utkwił w brzuchu.
To wystarczyło, aby Crin skoczył w grzali. Coś se trzęsło, srebrzyste ciało błyskało, ciecia miecza obdziabywać gałęzie. Przypominało to miniaturowy huragan. Ostatecznie Crin rzucił w dal karabin, a sam wyłonił się ze śniegów. Jego ciało dalej było żywym srebrem zroszonym krawiecka, najprawdziwsza krwią. W jednej dłoni niósł miecz, zaś w drugiej ludzką, odcięta głowę.
Mistrz Aureliusz cięgle szeptał, podźwignął się z ziemi, mocarnym gestem machnął w powietrzu swoja laską. Delikatnie drgania rzeczywistości przeistoczyły się w wir, wir wystrzelił w niebiosa, niczym deszcz kwintesencji. Magowie zdawali sobie z tego świetna sprawę, zaś wilki czuły, że coś jest nie tak. Tęczowe barwy ustały.

-Przyjaciele tej głowy którą posiadł Crin właśnie zostali wyrzuceni z gry... Na jakiś czas.

Kompan Crina dalej kulił się zupełnie nie po wilczemu za konarem, a wojskowy i blondynka gdzieś zniknęli. Ślady wiodły w głębi lasu. Tymczasem rani...Ogień.

Centrum Moskwy

Grzegorz dojechał do fili telewizji.



Usłyszał westchnienie Jona, sam zaś nie poczuł niczego nadzwyczajnego. Zwykły budynek, na pierwszy, i nawet kolejne, spojrzenie nie sprawiał wrażenia aby kłębiło się tam coś bardzo statycznego lub chociaż ociupinkę nadnaturalnego. Zwyczajna ochrona, zwyczajne zamieszanie i zupełnie najzwyklejsze problemy z wejściem.

Szpital Moskiewski nr 3

Czy atak był dobrym rozwiązaniem? Nie czas było się zastanawiać kiedy to impuls świetlny zakomunikował deklaracje do komputera, on zaś wykona wszystko z nieludzka precyzją. Na ekranie zajaśniał komunikat.

Obiekt czasowo zneutralizowany. Kontynuować?

Wnet ekran ponownie zamienił się w chaos równań i wykresów. Samuel zauważył drobne odchylenia jakoby coś mąciło w nich, jak teoria chaosu, mała zmiana w rownaniach zmienia ostatecznie końcowy wynik katastrofalnie. I teo ogl się spodziewać.

Obiekt wraca do sił. Przypuszczalny czas do ponownego namierzenia: 6,7 s

Obrzeża Moskwy

Ravna i Siergiej zrobili się bladzi jak ściana, stracili grunt pod nogami i padli. Gdzieś w dali Crin dochodził do siebie, nikłych wilkołaków ani śladu, a Diakon rozglądał się jakby sprawdzając, czy wszystko uczynił dobrze. Tymczasem wnętrze Mówców Marzen płonęło.



Rana od kuli piekła, paliła żywym ogniem który niczym gorący ołów wlany do ciała rozprzestrzeniał się z każdym uderzeniem słabnącego serca, płomienie przelewały się raz na prawo, a raz na lewo, pulsowały. Plunęli, a krew odpłynęła z twarzy.

Centrum Moskwy

Koło Grzegorza zadzwoniła budka telefoniczna. Krótko, raz i zamilkła, a płatki śniegu osiadły na nosie polaka.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.

Ostatnio edytowane przez Johan Watherman : 23-08-2009 o 22:37.
Johan Watherman jest teraz online