Obrzeża Moskwy
Zamieszanie, jedno wielkie zamieszanie.
Ravna rzuciła się w gęstwinę, za nią uczynił to
Diakon rozpościerając przy okazji płaszcz na
Ravnę. Mówczyni Marzeń akurat wpadła w niejedząca zaspę w śniegu i uderzyła ręka o konar drzewa. Najzabawniej, o ile można tak powiedzieć, wyglądał
Crin. Nadzwyczaj w świecie do końca nie mógł połapać się, że ktokolwiek śmie do niego strzelać.
Akin nie czekał na przebieg wydarzeń, tak samo jak blondynka. Oboje wielkim susem skoczyli w las, a wojskowy wyciągnął pistolet spod nogawki.
Cisza. Było zupełnie cicho i spokojnie jakby lasy właśnie zamarły, a wiatr postanowiwszy gdzie indziej, omijając polanę i las.
Crin wyprostował się, jego kompan odwinął zakrwawione szmaty i ich zwartość – miecz – po który sięgnął
Crin. Zmienił się, stal się jeszcze wyższy, nabrał mięśni i ostrych rysów twarzy. Przypominał teraz prawdziwego, prymitywność barbarzyńcę. Jego skóra błyszczała jakby posypana bluszczykiem, matowa, szara. W dłoni dzierżył proste, zupełnie nie zdobne ostrze. Mówcy Marzeń poczuli teraz, że w środku był połączony ogień lód, dynamika i statyka, porządek i chaos, dzikość i spokój., I teraz tryumfowała dzikość.
Horyzontalna Dziedzina Białych Kruków Amy wreszcie otarła do
Mistrz Roberta. Hermetyk siedział pod drzewem w sali narad,opierał się o konar, a para białych kruków wyglądała zza liści ciekawskim spojrzeniem. Niemrawym, udawanym uśmiechem powitał amerykankę, wyprostował się i pogładził dłonią po kawałku trawy. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Kiedy tylko zapytała, czy może widzieć się z oficerem, posmutniał.
-Obawiam się, że to nie ma sensu. Wykastrowałem go. Nie, nie urwałem mu jaj ani nie okaleczyłem duszy. Uczyniłem z niego pustą skorupę, wyrwałem co chciałem wiedzieć. Byłe tego mało, jego umysł to sejf. Teraz został samym szkieletem obdartym z myśli i woli, samym rdzeniem emocji. Nie ma sensu.
Zamilkł.
-W poniedziałek zwołujemy kolejny Trybunał. Tam zdasz raport o jeziorze. Obrzeża Moskwy Crin stał się srebrnym posagiem, lśniąca statuą metalu która nader żwawo poderwała miecz, warknęła i ruszyła do przodu. Tym samym czasie zdziwiony
Diakon skomentował.
-Zbroja Luny... Klaive...
Nastały dwa szybie wystrzały, pomknęły poprzez powietrze w kierunku
Crina i... Chybiły. Rozgrzane pociski wylądowały w śniegu. Wszystko trwało ułamki sekund, kolejne wystrzały świsnęły w powietrzu i trafiły w prostowaną, mknąca po śniegu postać
Crina. Trafiły w metalowe, srebrne ciało, odbiły się i padły w śnieg powodując gwałtowne ujście śniegu w parę.
Przebudzona wola, rządnie wobec świata porte wiedzą i doświadczeniem.
Siergiej włączył paralizator. Błękitna iskra pobiegła pomiędzy elektrodami, równa, zapętliła w nienaturalny sposób i zniknęła. Przez ogniskiem, w lesie coś dmuchnęło, szamotało się w spazmatycznym impulsie. Cisza, spoko. Kompan
Crina schylił się za przewrócone drzewo,
Akin wraz z blondynką rozglądali się wkoło jakby szukając kolejnego zagrożenia. Tymczasem sam
Crin szedł postawni w kierzku ataku
Siergieja. Właśnie Mówca Marzeń dostrzegł prawdziwą aurę gniewu, złości i potęgi czerpanej z niej. Krwawe wzory w hipnotyczny sposób wybuchały niczym płomienie, chaos zamknięty w porządku. Kolejne nieskładne wystrzały niczym bojowy popis pijaka nie trafiały już w
Crina...
Szpital Moskiewski nr 3
Komputer
Samuela w ułamki sekund wychwycił zarządzenia, a ciemny ekran zaroił się od masy równań, równań samej rzeczywistości. Wszystko było tylko jednym mignięciem, jednym impulsem przebudzonej woli, a już komputer komunikował o 50% zniszczonego połączenia oraz o 90% utraconej przez nie skuteczności.
Światło, światło było piękne. Niczym heroina w żyłach uzależnionego, impuls w światłowodzie popłynął do Samuela. Był uzależniony, uzależniony od tego świata. I te uzależnienie wystrzeliło w impulsie światła, pomknęło przez kabel do trialnego komputera który weryfikując to czym w rodzaju intuicji wystrzelił zadanie w kosmos.
Namierzanie i identyfikacja
98%
98%
98%
99%
100%
Obiekt namierzony, koordynaty w pamięci (Cytuję: „Jeden z wieżowców w centrum”)
Obiekt Niezydentyfikowany. Własna analiza zakłada, że obiekt jest obcy. Proponuję zastosować atak programistyczny.
Także
Szamil zrobił, kolejne dawki jego osobliwego narkotyku wypłynie weń i w przestrzeń niosąc programy, duchowo-fizyczne wirusy samego ciała które to posłał na swego wroga.
Komputer się zawiesił, trawił informacje.
Obrzeża Moskwy
Natomiast dwie kule z iście snajperska precyzją przemieszaną z przygłuszona wstrząsem percepcją pomknęły nad ogniskiem i trafiły w
Ravnę i
Siergieja. Kobieta dostała w w prawe ramię i pocisk przeszedł na wylot, pańszczyźniane utkwił w brzuchu.
To wystarczyło, aby
Crin skoczył w grzali. Coś se trzęsło, srebrzyste ciało błyskało, ciecia miecza obdziabywać gałęzie. Przypominało to miniaturowy huragan. Ostatecznie
Crin rzucił w dal karabin, a sam wyłonił się ze śniegów. Jego ciało dalej było żywym srebrem zroszonym krawiecka, najprawdziwsza krwią. W jednej dłoni niósł miecz, zaś w drugiej ludzką, odcięta głowę.
Mistrz Aureliusz cięgle szeptał, podźwignął się z ziemi, mocarnym gestem machnął w powietrzu swoja laską. Delikatnie drgania rzeczywistości przeistoczyły się w wir, wir wystrzelił w niebiosa, niczym deszcz kwintesencji. Magowie zdawali sobie z tego świetna sprawę, zaś wilki czuły, że coś jest nie tak. Tęczowe barwy ustały.
-Przyjaciele tej głowy którą posiadł Crin właśnie zostali wyrzuceni z gry... Na jakiś czas.
Kompan
Crina dalej kulił się zupełnie nie po wilczemu za konarem, a wojskowy i blondynka gdzieś zniknęli. Ślady wiodły w głębi lasu. Tymczasem rani...Ogień.
Centrum Moskwy Grzegorz dojechał do fili telewizji.
Usłyszał westchnienie
Jona, sam zaś nie poczuł niczego nadzwyczajnego. Zwykły budynek, na pierwszy, i nawet kolejne, spojrzenie nie sprawiał wrażenia aby kłębiło się tam coś bardzo statycznego lub chociaż ociupinkę nadnaturalnego. Zwyczajna ochrona, zwyczajne zamieszanie i zupełnie najzwyklejsze problemy z wejściem.
Szpital Moskiewski nr 3
Czy atak był dobrym rozwiązaniem? Nie czas było się zastanawiać kiedy to impuls świetlny zakomunikował deklaracje do komputera, on zaś wykona wszystko z nieludzka precyzją. Na ekranie zajaśniał komunikat.
Obiekt czasowo zneutralizowany. Kontynuować?
Wnet ekran ponownie zamienił się w chaos równań i wykresów.
Samuel zauważył drobne odchylenia jakoby coś mąciło w nich, jak teoria chaosu, mała zmiana w rownaniach zmienia ostatecznie końcowy wynik katastrofalnie. I teo ogl się spodziewać.
Obiekt wraca do sił. Przypuszczalny czas do ponownego namierzenia: 6,7 s
Obrzeża Moskwy Ravna i
Siergiej zrobili się bladzi jak ściana, stracili grunt pod nogami i padli. Gdzieś w dali
Crin dochodził do siebie, nikłych wilkołaków ani śladu, a
Diakon rozglądał się jakby sprawdzając, czy wszystko uczynił dobrze. Tymczasem wnętrze Mówców Marzen płonęło.
Rana od kuli piekła, paliła żywym ogniem który niczym gorący ołów wlany do ciała rozprzestrzeniał się z każdym uderzeniem słabnącego serca, płomienie przelewały się raz na prawo, a raz na lewo, pulsowały. Plunęli, a krew odpłynęła z twarzy.
Centrum Moskwy
Koło
Grzegorza zadzwoniła budka telefoniczna. Krótko, raz i zamilkła, a płatki śniegu osiadły na nosie polaka.