Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2009, 22:49   #18
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kryjówka okazała się balkonem kobiety. Ale nie nadobnej dziewki, o jakiej mogło marzyć diablę. A matki balorów, sądząc z paskudnej fizjonomii owej matrony. Babsko marzyło chyba, by uczynić skórę diablęcia jeszcze bardziej czerwoną, a chciało to osiągnąć za pomocą mało finezyjnej metody...wrzątku. Maloch wolał jednak wyskoczyć z balkonu unikając poważniejszych poparzeń. I wylądowała na ziemi...dość boleśnie. Mnich nie przejmował się krzykami babska, a powinien.
-A bodajże by cię parchy zżarły stara krowo. – zaklął siarczyście pod nosem Acaleem rozmasowując kostkę. Na szczęście uraz bardziej był bolesny niż groźny. Mnich powoli wstał poprawił płaszcz i plecak. A widok nadbiegających strażników wywołał u niego zbolałą minę. Nie chciał wchodzić w zatargi z przedstawicielami prawa...w każdym nie chciał bardziej wchodzić w zatargi z prawem.
- Tu jesteś świnio! – usłyszał od nadbiegającego strażnika, spojrzał na babsztyla i posłał jej całusa ze słowami.- Ostatni raz zamierzałem u ciebie nocować cioteczko, słowo!
-Oż ty pieronie, diabelski pomiocie w mordę kopany, Ja ci dam cioteczkę ty psia kupo.- darło się babsko.
Diablę spojrzało na biegnących strażników. Sięgnęło do plecaka, chwyciło za butelkę wina i jednym haustem wypiło całą. Po tym Acaleem zaczął chwiać, jego wzrok stał się zamglony, a on sam wybełkotał.- Doobra panie panienki, któr...która chce zata...zatańczyć z Wesołym Di Diabł..Diabłem.
Szarżujący strażnik zamachnął się halabardą mierząc w głowę pijanego mnicha i ostrze jego broni wbiło się w ścianę. A sam Acaleem zataczająć się, obrócił dookoła strażnika bełkocząc mu do ucha. – Nie machachachaj tyle, bo się spocisz, ski...sku.. skarbeńku.
Po czym strzelił z ogona niczym z bicza w siedzenie halabardnika mocującego się z utkwionym w murze orężem.
-Naprzód ddo boju! –wrzeszczał pijackim głosem Acaleem, zataczając się w kierunku kolejnego halabardnika.- Do kkarczmy nasz...-przerwał słowa czknięciem.- nasz..ego wodopoju.
Pocisk z kuszy poleciał w kierunku chwiejącego się na nogach mnicha...lecz nagle jego ogon pojawił się na jego torze i bełt został strącony w bok. Halabarda zatoczyła łuk, ścinając głowę diablęcia...gdyby w nią trafiła. Niestety Acaleem się potknął, przetoczył pomiędzy jego nogami i znajdując się za plecami halabardnika, szybkim zamachem prawej nogi po łuku podciął kończyny halabardnika, bełkocząc.- Xien Fu wstają...wstają... wstaje i robi...coś
Dla spokoju szybkim kopnięciem z góry, przycisnął głowę strażnika do ziemi. Po tym ciosie nie miał on prawa szybko się podnieść. Ani mieć wszystkich zębów.
Acaleem podskoczył wstając dość efektownie z ziemi. Byłoby bardziej widowisko, gdyby nie przechylił się do przodu mówiąc.- O matko.... chyba się porzygam.
Następnie chwiejnym krokiem ruszył w kierunku dwóch kuszników, przy okazji zataczając się coraz bardziej i pędząc coraz szybciej. Zanim pierwszy kusznik zdołał ponownie załadować kuszę, Acaleem był już przy nim.- A te...raz pok...poka...zobaczysz furię mnicha.
Acaleem lekko ugiął kolana i w kierunku strażnika poleciał grad ciosów pięści. Jeden drugi, trzeci...w trzy wybrane miejsca. Twarz, podbrzusze, prawy bark...Z rozbitym nosem, przetrąconym stawem barkowym, i strażnik zwijał się z bólu u stóp mnicha, trzymając jedną dłonią za brzuch. Acaleem przeskoczyłby go, ale nieszczęśliwe zahaczył stopą o jego ciało. Unikając przy tym bełtu od strażnika stojącego przy dowódcy. Zatoczył się i dotarłszy do niego, wyrwał mu kuszę ze słowami.- Mamcia po..pozw..pozwo.. wie, że się bawisz ...takimi zabawkami?
Przerażony chłopak nie potrafił wydukać z siebie ani jednego słowa.
- Spadaj... póki jeszszczcze możesz chodzić.- mruknął do chłopaka i zwrócił się do bladego jak ściana dowódcy. Spojrzał na niego z góry mówiąc.- Może daru..jejeje..cie sobie to ści..ganie..mnie..zanim komuś zrobię nap.. naprawdę krzywdę...co?
Blady strażnik, leżący na bruku i oparty równocześnie plecami o sciane, wciąż trzymający się za krocze, spojrzał dosyć zaskoczony, ale i wściekły na Acaleema
- Pieprz się gnido... - wymamrotał.
- Mogę ciebie...z moim wyglądem nie nie nie jestem wybredny.- zarechotał Acaleem.- A ttty już z siusiu..siaka pożytku mieć nie będziesz.
Dowódca straży w milczeniu splunął na Mnicha, po czym zaczął nieporadnie sięgać po swój sztylet przy pasie...
- O bogowie...nie do...nie dość, że debil, to i poczucia hum.. oż.- tyle zdążył rzec mnich, za nim w pośpiechu zjedzone śniadanie, zmieszane w pośpiechu wypitymi trunkami postanowiło wyrwać się na wolność. I Acaleem zwymiotował na dowódcę, śmierdzącą breją pochodzącą ze swego żołądka.
-Coraz...lepiej.- westchnął smutno Acaleem, spojrzał na pobitych strażników i krzyknął.- Ma któryś ochchchotę na dokładkę...Nie? Tak myś..myśl..tak sądziłem.
Nikt się bowiem nie ruszył, paru zresztą nie mogło.
Nałożył na głowę kaptur od płaszcza i ruszył chwiejnym krokiem w kierunku głównej ulicy, by zniknąć w tłumie. Acaleem był wściekły i pijany. Niebezpieczna mieszanka. Dlatego diablę zamierzało się upić w najbliższej przyzwoicie wyglądającej karczmie. Co prawda będzie jeszcze bardziej pijany. Ale już nie będzie wściekły. Idąc (a właściwie zataczając się co chwila, przez co przypominał wielu z przechodni) szukał karczmy, która wyglądała na taką, co bójki urządza nie częściej niż raz w tygodniu. Maloch zaspokoił już swój apetyt na bicie po pysku i nie chciał zwracać na siebie większej uwagi. Jeden pobity patrol straży to i tak za dużo zamieszania wokół Acaleema...zwłaszcza, że zamierzał przebywać w mieście dłużej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-08-2009 o 08:12.
abishai jest offline