Warszawa 31 sierpnia 1939 r. - Hotel Bristol godz. 13.10
Po krótkiej wymianie zdań obaj przyjaciele Weroniki ustalili, że zjedzą obiad w hotelu Bristol w którym zatrzymał się pan
Tomasz Dunin. Mecenas Jasiński na pożeganie wręczył im swoją wizytówkę i zapewnił, że pomoże jak tylko będzie mógł jeśli tylko zajdzie taka konieczność.
Po wyjściu z kancelarii zamówili taksówkę i po kilku minutach zatrzymali się przed hotelem. Robił on pioronujące wrażenie. Zarówno neorenesansowa elewacja jak i bogactwo wystroju wnętrz przyprawiał o zawrót głowy. Hotel uchodził za najlepszy w Polsce i śmiało mógł rywalizować z wieloma hotelami Europy.
Tomasz Dunin i
Edward Cywiński siedzieli właśnie w hotelowej restauracji i jedli obiad. Pieczony jesiotr w sosie z polskich raków smakował wyśmienicie. Panowie wspominali drogą zmarłą i sytuacje z nią związane. Obaj byli zdania, że Weronika należała do osób tajemniczych a jednocześnie bardzo interesujących. Co ciekawe z rozmowy wynikło, że ani jeden ani drugi nie należał do osób wobec których można by użyć słowa przyjaciel.
- A może to tylko my tak uważamy – stwierdził w pewnym momencie Dunin – Być może Weronika widziała to zupełnie inaczej.
- Być może, tylko dlaczego nie powiedziała nam o tym? - spytał Cywiński.
- W okazywaniu emocji była równie tajemnicza co na przykład w sprawie swojej rodziny.
- Czyżby pan także nie miał okazji poznać ojca naszej przyjaciółki?
- Nie było mi to dane – stwierdził Dunin.
Zauważył, że siedzący pod ścianą młody mężczyzna przygląda im się z kiepsko skrywaną ciekawością.
Ubrany w skromny garnitur wyróżniał się na tle innych gości hotelowej restauracji.
Dunin spojrzał na jego buty. Czarne, znoszone mokasyny z brudnymi obcasami. Jego przypuszczenia się potwierdziły. Ów młody człowiek z pewnością nie był gościem hotelu i trafił tu albo przez przypadek albo...
- Kim jest ten mężczyzna siedzący pod ścianą? - spytał
Dunin kelnera, który podawał właśnie kawę.
Kelner sprawnym ruchem nalewał kawę, a kątem oka spojrzał we wskazanym kierunku.
- Przykro mi proszę pana, ale niewiem. Widzę go tutaj pierwszy raz.
- Dziękuję w takim razie.
- Jeśli pan sobie życzy, to mogę się dowiedzieć – odparł kelner, a błysk w jego oku dobitnie pokazywał z jaką wielką przyjemnością podjąłby się tego dodatkowego zadania. Z jeszcze większą przyjemności przyjąłby wysoki napiwek za zdobycie tych informacji.
Dunin nie zdążył odpowiedzieć, bo do ich stolika podszedł wysoki szpakowaty mężczyzna.
- Dzień dobry panom. Inspektor Hryniewicz - przedstawił się - Który z panów to pan Tomasz Dunin.
- To ja. A o co chodzi?
- Z naszych informacji wynika, że dzisiaj o godzinie 11.00 spotkał się pan z mecenasem Jasiński.
- Zgadza się, ale nadal nie rozumiem...
- Jestem zmuszony, prosić pana o dwie rzeczy. Po pierwsze chciałbym zadać panu parę pytań na osobności, a po drugie prosić o pozostanie w Warszawie przez conajmniej dwa najbliższe dni.
- Czy może pan powiedzieć o co chodzi? Przerywa mi pan obiad i rząda podporządkowania się rozkazom, nie podając żadnych wyjaśnień. Czy pan wie z kim rozmawia?
- Za chwilę się pan dowie o co chodzi. - odparł policjant, a widząc zdziwioną minę
Edwarda spytał – A czy pan nie nazywa się przypadkiem
Edward Cywiński?
- Owszem – odpowiedział poddenerwowany – Może skończy pan tą maskaradę i powie o co chodzi - dodał widząc nadal władną minę inspektora.
- Skoro tak pan stawia sprawę... Dzisiaj, to jest 31 sierpnia około godziny jedenastej, został zamordowany mecenas Henryk Jasiński. Panowie jako ostatni widzieli go żywego. Jestem więc zmuszony poprosić panów o odpowiedź na kilka pytań.
Obaj dżentelmeni wymienili znaczące spojrzenia. Wszystko zaczynało się komplikować. Nie było jednak w tym naprawdę nic dziwnego. Wszak bywało tak zawsze, gdy w sprawę była zaangażowana Weronika Dyjamentowska.