Mieszkam razem z kumplem w niewielkim mieszkaniu. Imprezy u nas to "codzienność", więc rzadko jestem wyspany.... Cały zamulony i lekko na kacu wskoczyłem pod prysznic, co nie ukrywam, pomogło. Ubrałem się w to co zwykle : luźne spodnie, koszulka i garnek. Wlazłem do pokoju kumpla i powiedziałem, że idę do klubu na mały sparing. Spełzłem po schodach i wyruszyłem ulicą prosto do klubu do którego mam jakieś pół kilometra.
Otworzyłem drzwi i wkroczyłem do środka. Rozejrzałem się po klubie: przy barze siedziała jakaś fajna laska której wcześniej nie widziałem. Jak jacyś amatorzy ćwiczyli zapasy i inne nie godne uwagi pojedynki. W końcu dostrzegłem Jaspera. Jak zwykle pierwszy ... podszedłem do niego.
-
Siemka, co tam?-zapytałem
-
No siemka. Jakoś leci...
-
Dobra, nie ma co gadać. Szykuj się, dzisiaj to ja wygram-Powiedziałem pewny siebie, bo na kacu walczę dużo lepiej
-
Zawsze tak mówisz, a to ja zawsze wygrywam!- Zaśmiał się Jasper
-
Nie gadaj tylko walcz!
Obaj staneliśmy na przeciw siebie, mniej więcej na środku klubu i zaczęliśmy trening.
Jasper zaczął wymachiwać nogami ale ja po wielu treningach nauczyłem się ich unikać i blokować je rękoma po czym kopnąć ... raz ale porządnie!
Tylko, że on tak się wije, że czasem stojąc przede mną kopie mnie w tył pleców! Podczas gdy walczyliśmy zauważyłem jak Tanya weszła do środka.
Trochę się zapatrzyłem i dostałem w ryja z pięty, jak ja tego nie lubię! Na chwile mnie zamroczyło i dostałem kolejny cios w klatę ... Chwiałem się na nogach. Jasper uznał, że ma chwilę czasu i zaczął gapić się na tą nową przy barze.
~To twój koniec!~ Powiedziałem w myślach.
Wykorzystałem chwilę i posłałem go na glebę. Popatrzałem na niego z góry i dumny odparłem:
-
I co?
Podałem rękę Jasperowi by pomóc mu wstać. Spojrzałem na Tanye która wykonała końcową, rozluźniającą figurę i podeszła do nas.
-
Brawo koguciki, brawo. Josh pamiętasz, o mojej zaległej lemoniadzie? - uśmiechnęła się .
-
Jasne, jasne. Kiedyś przestaniesz nazywać nas kogucikami, prawda? - zaśmiałem się .
-
Jasne, jasne. - odpowiedziała i poleciała zamówić jej sok.
Usiedli przy "naszym" stoliku. A ja lekko zmęczony popełzłem do baru.
-
Witam, jeden sok dla mojej przyjaciółki- Uśmiechnąłem się porozumiewawczo do barmana.
Odwrócił się do Kate, uśmiechnął się i powiedział:
-
Cześć, jestem Josh.- wziął do ręki sok i poszedł do stolika gdzie siedzieli Jasper i Tanya.