Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2009, 15:22   #152
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Szaleńczy manewr wokół księżyca pozwolił rozpędzić frachtowiec do granic możliwości. Przeciążony przez pole grawitacyjne kadłub, zaczął opętańczo trzeszczeć i zgrzytać, jakby zaraz rozpaść się miał na tysiące kawałków. Dwa nity ze wsporników ładowni, pod naciskiem oddziałujących na statek sił, zamieniły się w śmiercionośne pociski, dziurawiąc zebrany na pokładzie ładunek. Coś chrupnęło na dolnym pokładzie, rozpalając na czerwono diody uszkodzeń podwozia. Ale manewr się udał. Statek wystrzelił z orbity księżyca i pognał prosto na okręt inkwizycji. W radiu przez chwilę rozbrzmiewały desperackie nawoływania sternika fregaty do zmiany kursu i wykrzyczany w panice rozkaz otwarcia ognia.

Serie ciężkiej artylerii pognały prosto na lecącego kursem kolizyjnym Roriana. Potężne wiązki energii, mimo uników Andiomene, uderzyły w przednią tarczę energetyczną statku, krzesząc miriady oślepiających iskier. Zawyła syrena pożarowa na statku. Sternik fregaty w ostatnim momencie zmienił kurs, unikając zderzenia. Statki minęły się o dziesiątki metrów, uderzając o siebie ekranami tarcz siłowych. Przez moment wszystko zniknęło w chaosie iskier, wybuchów i alarmów uszkodzeniowych. Potem nadeszła druga seria. Całym statkiem wstrząsnęło. Dwa panele sterownicze w kokpicie eksplodowały fontanną iskier i żaru. Jedna z pancernych płyt chroniących kabinę oderwała się od ściany i przeleciała przez kabinę, kosząc wszystko na swojej drodze, niczym piekielna gilotyna. Nowoprzybyły kapłan miał najmniej szczęścia. Stał najbliżej ściany i nawet szkolony przez lata refleks wojownika nie pozwolił mu uniknąć pewnej śmierci. Oderwana głowa potoczyła się po zimnej podłodze pomieszczenia, lądując dopiero pod fotelem nawigatora.

Za Rorianem pognały też następne wiązki laserów ale te nie były już w stanie trafić wirującego szaleńczo, uszkodzonego frachtowca. Minutę później, statek wpadł w tłum frachtowców czekających na orbicie pustynnego świata. Rorian stracił praktycznie cała sterowność i przy tej prędkości tylko cudem udało się uniknąć zderzenia z ogromnym transportowcem, oczekującym na kontrolę celną. Bursztynowe tarcze ochronne rozbłysły na nowo, odrzucając oba statki od siebie i wrzucając wirującego Roriana prosto w atmosferę planety. Gryzący dym z płonących przewodów okopcił główny wizjer kokpitu, ukazując przerażonej załodze jedynie urywki zbliżającego się z zawrotną prędkością, pustynnego gruntu.


Później było już tylko potężne uderzenie i wszechogarniająca ciemność nieświadomości.

Obudziła was wyjąca szaleńczo syrena alarmowa i miarowe, czerwone światło pulsujących kontrolek. Nikomu nie udało się ujść bez zranień i potłuczeń, a dwie "osoby" najwyraźniej przypłaciły manewr życiem. Oprócz zdekapitowanego ciała Gellana ujrzeliście też stos rozrzuconych, metalowych płytek, zebranych pod oberwanym z sufitu wspornikiem. Wśród nich złotem połyskiwał tajemniczy medalion.


Diody w kółko ogłaszały awarię wszystkich możliwych przedziałów, razem z systemem podtrzymywania życia. W obecnym chaosie ciężko było stwierdzić, czy to ogólna awaria czujników, czy też prawdziwa kasacja większości podzespołów. Przez częściowo nieosmolone okno, dało się ujrzeć zewnętrzny kadłub Roriana. Cały okopcony od ogromnych temperatur szaleńczego wejścia w atmosferę i smug broni energetycznej. Na zewnątrz, aż po horyzont, rozciągała się bezkresna, kamienista pustynia. Radio, mimo cudem zachowanej, zielonej kontrolki odbierało jedynie szum.


Tymczasem, częściowo osmolona szyba kokpitu pozwoliła wam uchwycić jakiś ruch na zewnątrz. Po chwili następny, koło stu metrów od poprzedniego. Tajemnicze istoty otaczały Roriana ze wszystkich stron, kryjąc się za pobliskimi głazami. Dokładnie widzieliście jak jeden z półtorametrowych insektów zbliżył się na 100 metrów do statku i szybkimi ruchami odnóży zakopał w piachu. Zajęło mu to może z pół minuty. Reszta z nich póki co trzymała się na dystans, wydając z gardeł agresywnie brzmiące piski.

 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 24-08-2009 o 20:22. Powód: Doszły robale.
Tadeus jest offline