Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2009, 20:42   #28
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Łowca mutantów badał wzrokiem fizjonomie Matgulfa. Budową ciała, siłą, ale także dodatkowymi kończynami przypominał najbardziej Alahamę. Małe oczka i świński ryj również nasuwały Manniemu opisy tego potwora. Różnica była tylko taka, że tutejszy mutant zdawał się być inteligentny, nie miał krótkiej trąby, za to o zgrozo posiadał jeszcze jedną parę górnych kończyn. Metys wiedział do czego były zdolne skarłowaciałe łapki zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami - w końcu ulubionym sposobem polowań Alaham było pochwycenie w miażdżący uścisk i poszatkowanie nimi nie mogącej się wyrwać ofiary. Krew i gorące wnętrzności spływały po potworze, który potem zlizywał długim jęzorem posokę z własnego ciała.

Metys odwrócił wzrok przypominając sobie metody walki z tego typu stworami - najlepszy był kwas, najlepiej wprowadzony do krwiobiegu...
Jego wzrok spoczął na krwawiącym boku drewnianego Chrystusa. Coś w barwniku naturalnie oddającym krew niepokoiło Łowcy. Wciągnął głębiej powietrze starając się przytępić inne zmysły. Czuł ziele, mięso i topiony tłuszcz, czuł krew - stęchły zapach śmierci. Zdawało mu się że to nie tylko farba spływała po boku figury. Jego nozdrza drażniła też tłusta woń palonych świec. Dziwiła go duża ilość żółtawych walców w których paliły się ciemne knoty. Jego plemię co prawda samo również wyrabiało świece z tłuszczu zwierząt, problem jednak polegał na tym, że Manni nie widział by przed burzą Szczury zaganiały do zagród jakiekolwiek zwierzęta, ba nie widział w okolicy ani nie słyszał żadnych zwierząt...

MJ szła leniwym krokiem przemierzając oświetloną blaskiem świec nawę. Przekroczywszy niewielką zaciek powstały przez ulewę, kierowała się powoli w stronę smakowitych zapachów. Oczami duszy już widziała smakowity rosół gotujący się w wielkim parującym kotle, a obok wielki gar pyrkającego radośnie gulaszu.

Gdy zbliżyła się do granicy światła, spoglądająć w stronę tonącej w mroku zakrystii, Matgulf zerwał się na równe nogi spod ołtarza i krzyknął zdenerwowany
- dokąd idziesz dziewczyno ?! - Członkowie karawany spojrzeli na niego zdziwieni, gdy tymczasem Szczury i Mutanci rozstawiający koksowniki wlepili wzrok w radiooperatorkę.
Widząc zmieszanie na twarzy Vasqomba mutant, chrząknął i spokojnym już głosem rzekł, jednak tak by wszyscy, włączając w to MJ go słyszeli:
- eh przepraszam za ten wybuch z mej strony, ale tamta cześć kościoła nie jest bezpieczna. Ciągle zalewa nam tamtejsze korytarze i tylko nasz uparty kucharz ze swą świtą wciąż tam przesiaduje-skinął przyjaźnie ręką w stronę kobiety.
- wracaj tu do nas, ogrzej się przy ogniu, a zaraz sama zobaczysz kucharza, gdy przyniesie wrzący gar pysznego gulaszu- wyszczerzył zęby w parodii uśmiechu, wciąż zachęcająco wskazując jedną z ław bliżej koksownika. Mortimer wpatrywał się w niego z podejrzliwym wyrazem twarzy.

MJ kątem oka zauważyła kilku łachmaniarzy chyłkiem przemykających do cienia i kierujących się do równoległego z zakrystią korytarza. Jednocześnie, w ciszy która zapanowała po nagłym wybuchu Matgulfa, wydawało jej się, że usłyszała stłumione jęknięcie i uderzenie czegoś o kamienną posadzkę.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline