Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2009, 02:16   #119
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Thorius
Najwyraźniej nadszedł czas by się rozdzielić. Thorius najpierw odprowadził wzrokiem badacza i widmowego burmistrza, a następnie pożegnał się z Grumilem i Neurisem i ruszył w miasto.
Można, by powiedzieć że Zakhara nie różniła się zbytnio od innych miast które brodacz miał okazję widzieć w swoim życiu. Drażnił i to bardzo tylko jeden drobny szczegół, wszyscy mieszkańcy byli przezroczyści.
Gdy Thorius pomyślał tylko, że otacza go stado umarlaków aż przechodził go zimny dreszcz.
Krasnolud szybko zaszedł na główny rynek miasta, gdzie odbywał się główny targ. Ominął jednak wszystkie kramy i kupców zachwalających swój towar i odszukał interesujący go budynek.
Chodziło oczywiście o karczmę. Niezależnie od okoliczności brodacz uznał, że będzie to najlepsze miejsce do zasięgnięcia języków.
Lokal nosił dumną nazwę "Bawole rogi" i był typowym miejsce, gdzie można się napić średniej jakości trunków, przespać się czy znaleźć pracodawcę.
Krasnolud podszedł do kontuaru i rzekł:
- Witam!
- Witam szanownego gości - odparł siwobrody mężczyna z turbanem na głowie - Czy mogę służyć?
- Hmmm.... - zamyślił się Thorius.
Chętnie wypiłby kufel zimnego piwa, ale nie miał pewności co do jego materialności.
- Niech się pan nie obawia - uspokoił karczmarz - Śmiało może pan spróbować naszych trunków. Są całowicie realne. - dodał i uśmiechnął się szeroko.
Thorius podrapał się w brodę. Wolał nie ryzykować i grzecznie odmówił:
- Moja religia zabrania mi spożywania alkoholu...
- Rozumiem i szanuję - rzekł karczmarz i ukłonił się nisko - W czym w takim razie mogę pomóc?
- Może mógłbyś mi pomóc? Szukam kogoś kto mógłby mi powiedzieć, co to jest - zapytał krasnolud i wyciągnął za pazuchy podniszczoną mapę.
- Cóż ja nawet czytać nie umiem, więc nic tuta nie pomogę. Znam jednak kogoś kto może ci pomóc. To stary Thenial. To uczony, który mieszka tuż za rogiem. Kiedyś nawet doradzał królom, ale teraz zajął się tylko spisywaniem swoich wspomnień. Być może on będzie mógł ci pomóc.
- A gdzie on dokładnie mieszka?
- Wyjdziesz stąd i skręcisz w prawo. Na końcu ulicy znajdziesz parterowy dom z bielonymi ścianami. Tam mieszka Thenial. Powołasz się na mnie to napewno cię wpuści. Nazywam się Husain al Waazer.
- Dziękuję ci. Bywaj - krasnolud ukłonił się i wyszedł z gospody.
Żałował bardzo, że nie skosztował zimnego piwa ale strach przed możliwym otruciem był większy niż pragnienie. Przynajmnij narazie.

Gdy Thorius stanął przed białym parterowym domem załomotał głośno w drzwi.
Po kilku chwilach na progu stanął stary, przeźroczysty elf, sądząc o uszach i nosie.

O jego wieku świadczyły zasadniczo tylko siwe, przerzedzone włosy.
Krasnolud aż wzdrygnął się na widok gospodarza.
- Na cóż mi przyszło na stare lata, żebym musiał prosić elfa o pomoc -westchnął w myślach -Trudno niech stracę, może ostrouchy coś będzie wiedział.
- W czym mogę pomóc? - spytał Thenial.
- Witaj - zaczął grzecznie krasnolud, zagryzając wargę - Przysłał mnie do ciebie karczmarz Husain al Waazer. Uważa, że będziesz potrafił mi pomóc.
- Wejdź zatem. Przyjaciele Husaina są moimi przyjaciółmi.
Thorius wszedł do niewielkiej izby. Zdziwił się bo jak na mieszkanie elfa było tu nadwyraz skromnie. Ot kilka drewnianych mebli, piec, półki z książkami i nic więcej. Żadnych ozdób, malowideł czy innych świecidełek w któych lubują się zazwyczaj elfy.
- Widzę, że jesteś żywy.
- Na szczęście jakoś się jeszcze trzymam - odparł krasnolud.
- Usiądź i powiedz co cię do mnie sprowadza?
Thorius usiadł na prostym, drewninym zydlu i wyciągnął za pazuchy mapę.

Elf rzucił tylko okiem na rozłożoną na stole mapę i spytał:
- Czyżbyś poszukiwał Korony Władzy?
- A skąd takie przypuszczenie? - zapytał podejrzliwie.
- Cóż mogę się mylić, ale to mi wygląda na mapę legendarnej Kopalni króla Malwiasza. Nigdy co prawda tam nie byłem, ale słyszałem o niej nie raz.
- Co słyszałeś?
- To podobno największa kopalnia w we wszystkich Trzech Krainach. Wydobywano w niej wieki temu niezliczone ilości diamentów, złota i srebra. Znajduję się ona w Środkowej Krainie i to przez nią prowadzi ponoć jedyna droga do miejsca, gdzie ukryta jest Korona Władzy.
- Jedyna droga powiadasz - zamyślił się krasnolud.
- To tylko legendy, ale wszystko co dotyczy Korony to legendy i podania. Nawet nie wiadomo do końca czy ona wogóle istnieje, tak wiele wieków minęło od śmierci czaronoksiężnika.
- Kto wie może faktycznie ona nie istnieje. - odparł lakonicznie Thorius - Powiedz mi jeszcze jedno jeśli możesz. Mój przyjaciel - krasnolud wzdrygnął się na myśl, że musiał w ten sposób nazwać Neurisa - mówi, że z Zakhary nie ma wyjścia. Musisz widzieć, że trafiliśmy tu przez czysty przypadek i wcale nie zamierzamy tutaj zostać.
- Twój przyjaciel ma niestety rację. Zakhara to specyficzne miasto. Trudno je znaleźć a jeszcze trudniej je opuścić.
- To nie możliwe. Weszliśmy tutaj bez żadnych problemów. Dlaczego mielibyśmy mieć problemy opuścić miasto.
- Z tego co mi wiadomo do miasta można wejść tylko w określonym czasie. Musieliście trafić właśnie na taki odpowiedni moment. A co do wyjścia to sam się przekonasz, gdy staniesz u granic miasta i spróbujesz. Napotkasz niewidzialną ścianę która nie pozwoli ci pójść dalej.
- Niech to szlag - zaklął krasnolud - To trzeba mieć pieskie szczęście. To jednak już mój problem. W każdym razie dziękuję za pomoc. Bywaj.
Krasnolud pożegnał się z mędrcem i wrócił czym prędzej do Grumila.
Gdy wszedł do domu który stanowił ich tymczasowe schronienie zobaczył, że jego przyjaciel siedzi na związanym Neurisie.
- Co się tu znowu dzieje? - spytał zdenerwowany.
- Ścierwojad próbował uciec - odparł Grumil.
- Tak bo nie możemy tu zostać - piszczał przygnieciony karzeł - To przeklęte miasto i czeka nas tu tylko zguba.
- Jak narazie nic nam się jeszcze nie stało - uspokajał Grumil.
- Dobrze powiedziane - rzekł Neuris wiercą się pod ciężarem - narazie.
- Powiedz mi Neurisie czy da się stąd jeszcze wyjść? - spytał Thorius.
- Mam nadzieję, że przejście się jeszcze nie zamknęło.
- Grumil puść Neurisa, musimy uciekać.
- Ale... - zaczął brodacz.
- Żadnych ale. Nie mamy czasu. Rozwiąż go i za mną.
Grumil niechętnie uwolnił karła. Następnie całą trójka wybiegła z domu i ruszyła w stronę wyjścia z miasta. Mimo potwornego upału nikt się nie oszczędzał. Thorius czuł, że od tego biegu zależy w dużej mierze jego życie.
Gdy ujrzeli ostatnie zabudowania i rozciągającą się po horyzont pustynię ucieszyli się niezmiernie.
Jak ogomne było ich zdziwienie gdy zderzyli się z niewidzialną ścianą.
- Ożesz w mordę - splunął Grumil rozcierająć jednocześnie obolały nos.
- Czyżby panowie nas już opuszczali? - spytał burmistrz, który pojawił się za nimi.

Guun
Guun nie czuł się dobrze. To co wyczytał w bibliotece wprawiło go w ponury nastrój. Mefistofeles okazał się trudnym przeciwnikiem. Na domiar złego wszystko wskazywało na to, że się poprostu bawi kosztem badacza. Najpierw podaje dokładną lokalizację Talizmany, następnie przenosi na pustynię i kieruję do miasta duchów, a na koniec drwi i każe trzymać się pierwszej wskazówki.
- "Mefistofeles zwany mefirem jedej z siedmiu wielkich książąt piekieł. Charakteryzuje się wysoką nawet jak na demona nieuczciwością. Nie można wierzyć w żadne jego słowo." - powtórzył w myślach fragment księgi.
I choć Guun wierzył, że zdobycie Korony Władzy pozwoli mu zatriumofować nad demonem, to nie dało się ukryć że narazie wszystkie atuty są po stronie księcia piekieł.
Badacz wybiegł z biblioteki i pobiegł w stronę granicy miasta. Gdy zbliżył się do ostatnich zabudowań zauważył, że tuż koło ostatniego domu stoi mały chłopiec. Ten sam którego badacz spotkał w bibliotece.
- Spiesz się - rzekł Fonikorias - bo czas ucieka.
- Przecież biegnę - odparł zdyszany badacz.
- Mój pan tylko dla ciebie łamie odwieczne prawa więc uszanuj to - powiedział chłopiec i uniósł rękę.
Gdy to uczynił w miejscu któym stał ukazał się błękitny portal.

Ślnił bladym światłem i falował jak rwąca rzeka.
- Oto wyjście z Zakhary uczynione jedynie dla ciebie przez mego Pana, doceń to. Po wyjściu z miasta czeka na ciebie kolejny prezent od Mefista. Wielbłąd, zapas wody i żywności. Mój Pan jest bardzo łaskawy, nieprawdaż.
- Ten diablik poprostu ze mnie drwi. - Guun w środku aż się gotował - Zapłacisz mi za to gdy tylko zdobędę Koronę Władzy
- Podążaj na nim na wschód przez cztery dni. Wieczorem czwartego dnia powienieneś dotrzeć do oazy kupieckiej. Tam odnajdź człowieka imienem Safion. On wskaże ci drogę do Starożytnego Lasu. Bywaj.
Guun spojrzał na rozpływającego się w ciemnościach chłopca i wszedł w świetlisty portal.


Elrix
Po udzieleniu Laurze wskazówek, smokowiec ruszył na spotkanie z grupą trędowatych. Mimo, że miał co do nich pewne obawy postanowił zaryzykować. Stwierdził, że to jedyna szansa by spytać o drogę. Poza tym lepsze to niż tułanie się bez sensu i końca.
- Stój! - wrzasnął nagle któryś z zarażonych. - Niewidzisz, że jesteśmy trędowaci.
- Witajcie! - odparł smokowiec - Mi wasza choroba nie grozi, ale dla pewności zostanę tutaj.
Elrix zauważył, że trędowaci zaczęli szeptać między sobą.
- A czego od nas chcesz?
- Szukam jednego miejsca, a wy wyglądacie na takich co wiele krain przeszli. Pomyślałem, że będziecie mogli mi pomóc.
- Co to za miejsce?
Smokowiec zauważył, że każdą kwestię wypowiada inny głos. Czuł się conajmniej prowadząc jedną rozmowę z wieloma osobami. Wyglądało to tak jakby byli jednym organizmem.
- Szukam Tajemnych Wrót - powiedział po chwili milczenia.
- Kolejny naiwny - usłyszał w odpowiedzi.
- Próżny twój trud - rzekł inny głos - Korona Władzy to mara stworzona na zgubę, takich naiwniaków jak ty. Lepiej daj sobie z tym spokój i wracaj do domu.
- Nawet jeśli to już tylko moja sprawa. Jeśli jednak moglibyście wskazać mi drogę, byłbym wdzięczny.
- Idź cały czas na zachód, aż dojdziesz do zamku. Może tam ktoś ci powie gdzie znaleźć Tajemne Wrota.
- Dziękuję wam. A może wiecie jakie niebezpieczeństwa czekają mnie po drodze. Pochodzę z Krainy Zewnętrznej i obce są mi tutajesze zwierzęta i potwory.
- Chłopczę widzę, że niedoświadczony. Tym bardziej nalegam zrezygnuj, w tych poszukiwaniach spotkasz tylko śmierć.
- Dziękuję za troskę, ale poradzę sobię.
- Skoroś taki odważny to może podjął byś się wyzwania. - rzekł znowu inny głos.
- Co to za wyzwanie? - spytał Elrix.
- Dwa dni drogi stąd znajdują się ruiny po starej świątyni. W podziemiach owej świątyni jest skarbiec. Poza złote, srebrem i innymi bogactwami znajdziesz tam Źródło Życia. Woda z tego źródła uzdrowiła by nas.
- Dlaczego sami się tam nie wybierzecie?
- Podziemi strzeże potężny gryfon. A skoro odwagi ci nie brakuje może pomożesz nam.
- Co mi jednak z tego przyjdzie?
- Poza bogactwami, które niewątpliwie tam znajdziesz my w zamian z butelkę wody ze Źródła Życia damy ci coś co pomoże ci w twoich poszukiwaniach.
- A co to takiego?
- Za dużo chciałbyś wiedzieć - odparł burkliwie jeszcze inny trędowaty.
- To jak umowa stoi czy n jednak brak ci odwagi?


Gun'Ryan
Elf zdecydował się pomóc cyklopowi. Kierowała nim zarówno nienawiść do orków, jak i chęć niesienia pomocy którą miał od zawsze głęboko w sercu. Po cichu liczył jednak na jakąś nagrodę od jednookiego stwora.
Obaj podkradli się do obozowiska orków. Swój atak zaplanowali w czasie drogi i wyglądało na to, że wszystko powinno pójść sprawnie i szybko.
Księżyc dobrze oświetlał polankę na której obozowali orkowie. Elf skupił się i przywołał z pamięci formułę czaru i po wykonaniu odpowiednich gestów, szepnął:
- Rośnijcie! – po czym dał cyklopowi ręką znak, by atakował. W chwilę później grube zwoje korzeni oplatały już wodza, który zbudzony ze snu miotał przekleństwami i rozkazami.
- Zabić ich, psubraty, zniszczyć elfie ścierwo!- ryczał.
Ryani nie czekał, aż wartownicy i zbudzeni wojownicy zaczną dobierać mu się do skóry. Zaczął wypuszczać w kierunku potworów strzałę za strzałą...
Był precyzyjny i zabójczy szybki. Kolejne zielone ścierwa padały na ziemię z wbitymi w szyję lub oko strzałami elfa. Cyklop także nie oszczędzał orków. Swoją uzbrojoną w kolce maczugą powalał na ziemię kolejnych złodziejski wojowników. Walka przebiegła dokładnie tak jak zaplanowali. Jej tempo mimo wszystko zaskoczyła elfa, spodziewał się dużo większego oporu ze strony zielonych kreatur. Nie żałował jednak, że nie miał okazji wyciągnąć miecza. Cieszył się że wszystko przebiegło tak jak to sobie wymyślił.
Przewiesił łuk przez ramię i podszedł do przeszukującego zwłoki orków cyklopa.
- I co udało się znaleźć zgubę? - spytał olbrzyma.
- Jeszcze nie - odparł smutno.
- Myślę, że należy zacząć od wodza. To on pewnie ma twój skarb.
- A który to? - spytał naiwnie cyklop.
- A ten tam - Gun wskazał zwłoki leżące kilka metrów od nich.
Przywołane za pomocą czarów korzenie właśnie wracały do ziemie.
Cyklop podbiegł w tamtym kierunku, tupiąc przy tym okropnie.
Nachylił się nad trupem orkowego wodza. I już po chwili podskoczył uradowany.
- Jest mój skrab - cyklop skakał z radości i całował mały ślniący srebnym blaskiem przedmiot.
- To można uznać, że misja się udała - powiedział z dumą elf.
- A jakże - odparł cyklop - Jak tylko zdobędę Koronę Władzy nagrodzę cię sowicie mój elfi przyjacielu. Ciebie i całą twoją rodzinę. I wszystkich przyjaciół. Będziecie żyć w dostatku i bogactwie. Zobaczysz będę dobrym władcą Trzech Krain.
- Co? - spytał zdziwiony Gun.
- Za mało? - rzekł zdziwiony cyklop - Dobrz więc uczynię cię księciem i dam ogromny zamek.
- Nie to nie o to chodzi. Ty szukasz Korony Władzy?
- Oczywiście, że tak. A dzięki tobie przejdę bezpiecznie przez Ognistą Dolinę. - dotknął czule amulet, który zawiesił już na szyji - Amulet Życia mnie ochroni.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline