Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2009, 19:00   #222
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Warschau
Ten dzień był inny od wszystkich innych. Ten dzień miał zapoczątkować serię dni, tych paru decydujących dni, które miały zaważyć na losach świata. Po tym dniu nigdy nie miały nastąpić dni, które były przed nim.

*

That day may seem like other days
Once more we feel the tiny legged trepidations
Once more we are mangled by a great grinding fear
But that day will have no others after
No more worlds like this will follow
Because I have a plan
A very special plan
No more worlds like this
No more days like that

- Current 93, I Have A Very Special Plan for This World

*

Naturalnie, nie wszystko zaczęło się od razu. Naturalnie, nikt nie przypuszczał, że rzeczy zapoczątkowane w Warszawie będą miały taki poważny oddźwięk. Naturalnie, wiele ludzi sądziło, że to, co stało się później, było tylko jeszcze jedną chwilową zamieszką, kolejną warszawską burdą, kolejną małą wojną. Nikt nie sądził, że po Dniu Zero może stać się coś jeszcze dziwniejszego. Nawet ci, którzy mieli zapoczątkować rewoltę, która miała zmienić świat, nie mieli pojęcia o tym, że właśnie to robią. Że z małego kamyka potoczy się cała lawina. Może gdyby inni wiedzieli, to bardziej by się starali powstrzymać tamtych.
Ale nikt nic nie wiedział, za to w strażnicy życie nie wydawało wcale zmieniać. Żadnej cholernej rewolucji, żadnej przemiany. Skrytobójcy ćwiczyli zażarcie, jak zwykle. Kowal pił, jak zwykle. Ogólnie, zazwyczaj coś, co skazane jest na zagładę, przed zagładą wykazuje coś w rodzaju sielankowatości, kompletnie nie przeczuwając, że stacza się w otchłań.
Umiejętności infiltracji Siegfrieda Klauge(teraz zwanego Karlem Lindemannem) były wyborne, dlatego nie miał większych oporów schlać trzy czwarte kantyny znudzonych weteranów. Kowal zasiadał na tym samym fotelu, który z czasem, przyozdabiany bronią, nożami i amunicją zamienił się w coś w rodzaju tandetnego tronu. Śmiał się, przepijał do wszystkich w ciągu nieustającej imprezy. Nuda i brak śmierci rozpijały żołnierzy. Jego morda nie zamykała się, wlewając do zmasakrowanego alkoholem żołądka hektolitry bimbru domowej roboty. Klauge, który był szpiegiem, cieszył się umiarkowanym zadowoleniem Kowala, chyba z powodu fałszywej reputacji, jaką wyrobiło mu Bractwo, ale także z powodu jakiejś litości, którą Kowal darzył dla Klaugego, bowiem powszechnie wiadomym było, że ten ostatni jest ćpunem, ale dobry z niego żołnierz. Co do Malaka, Kowal nie cierpiał go w ogóle, na czym on sam cierpiał, bowiem Kowal wyrobił sobie nawyk, by na powitanie zawsze zasunąć detektywowi w kark.
- A tak, tak, pamiętam, jak żeśmy ich udupili w dwieście pierwszym... - gaworzył. - Karl, podasz mi piwo? O, dzięki, suszy mnie... Wiecie, chłopaczki, nudzi mi się w tej cholernej dziurze, krucyfiks. Dlaczego mamy się tutaj nudzić, podczas gdy nuż, nuż, jakieś sukinsyny planują, żeby nas ukradkiem zarżnąć? Co, Karl... - spojrzał z przekorą na Laucha i Malaka, ale roześmiał się zaraz potem. Wysmarkał się na but swojego najemnika, chrząknął. - Moment... Z tego piwa nagle zachciało mi się szczać... Zaraz...
Wyszedł, a Lauch i Malak, niczym duchy, ruszyli za nim.
Spędzili jakiś czas przed drzwiami kibla, wiedząc, co właściwie znajdowało się w piwie Kowala.
Ani Klauge, ani znajdujący się przed strażnicą ludzie, nie wiedzieli, dlaczego w oddali, ze strony muru obronnego, zawyły syreny. Mimo to, Kowal wypadł prędko z wychodka, wyciągnąwszy nóż. Nieco czasu zajęło Siegfriedowi, by wyjaśnić, że to nie od nich, tylko gdzieś z daleka. I że to robota tamtych od muru.
Na nieszczęście, Kowal stracił chwilowo zaufanie do Klaugego, bo węszył niecierpliwie. To zmusiło Siegfrieda do wbicia mu szpili pod żebro. Zaskoczony Kowal odtrącił Klaugego, posyłając go na ścianę. I byłby go zabił, gdyby nagle światło nie zgasło.
Lauch poczuł wizg powietrza obok swojego ucha i chrzęst miażdżonej przez bioniczne ramię ściany i pomyślał, że gdyby nie światło, to może byłaby tam jego głowa. To było wszystko, na co stać było Kowala, który upadł na ziemię, charcząc coś o tym, że da zdrajcom w ryj. W ciemności usłyszał upadające ciało cyborga, a także szum po drugiej stronie, który sprawiło nagłe wyłączenie prądu. Ktoś coś uspokajał, najemnicy odzyskiwali z wolna przytomność.
Ujrzał światło latarki i zobaczył kogoś, kogo Neumann by rozpoznał jako Natalię – była to szczupła kobieta, która rzuciła mu maskę przeciwgazową.
- Nie wiem, kim jesteś, ale masz pieprzone szczęście, że go pierwszy znalazłeś. Właśnie miałam się zabrać za jego głowę. Załóż ty... I ty – rzuciła trzecią dla Malaka. - Mamy poważne kłopoty. Moje wtyki powiedziały mi, że chodzą rumory, że dzisiaj podobno ktoś ma zajebać całą strażnicę, a ktoś ostatnio na czarnym rynku kupił całą walizkę sarinu.
„Przemytniczka!” - mignęło w umyśle Klaugego.
Cyborg poruszył się.
- Na pewno go obezwładniłeś? - powiedziała, ubierając się w kostium. - Sarin przenika także przez skórę. Coś ty za jeden, tak swoją drogą? Miałam zabić Kowala. A co do ciebie, musiałeś mu wkręcić coś naprawdę niezłego. Ten skurwysyn reaguje na mało toksyn. Nie jest jeszcze odporny na wszystkie, ale mutacje sprawiły, że na większość. Więc może lepiej zniesie sarin.
Tymczasem Lauch przeszukiwał frenetycznie Kowala w nadziei, że uda mu się coś znaleźć. I udało mu się. Zdążyli się zamknąć w jakimś biurze. W międzyczasie wskaźnik toksykologiczny w kombinezonie nieznajomej przemytniczki skoczył do czerwonej skali.
- Mhm – zabuczała spod maski. - Zaczyna się.
Ktoś za drzwiami krzyczał, ale cała sprawa była kwestią minuty. Chwilowe krzyki i nawoływania ucichły, a Kowal... Cóż, Kowal żył, skoro użyczono mu maski przeciwgazowej. Na cyborga, widać, nie działało skórne wnikanie trucizny. Wydawał się z wolna budzić, a Siegfried już, już miał sięgnąć po maszynę do ekstrakcji mózgu...
Wtem usłyszeli cichy huk, a światło zaczęło znowu działać. Cyborg obudził się i w nagłym ferworze wyrwał drzwi, przez które uciekł. Zdezorientowany, zniknął im z pola widzenia, zniknąwszy gdzieś w zakamarkach kantyny. Światło oślepiło na chwilę ich wszystkich, po to tylko, żeby mogli zobaczyć korytarz pełny trupów. Wentylacja zaczęła znowu działać, a sarin z wolna ulatniał się z budynku.
Lauch wystawił głowę, żeby stwierdzić, że znowu przyszło coś złego.

*

Samo umieszczenie sarinu w otworze wentylacyjnym, krótka akcja z zabiciem strażników generatora prądu, a także podłożenie C4, by odblokować system powietrza było łatwe, zbyt łatwe. Neumann, jako najemnik i ktoś, kto umiał zabijać i skradać się, bez większych rewelacji złamał karki paru strażnikom. Ostatecznie potrzebowali tylko tego, by wpuścić sarin do środka, sami mieli maski przeciwgazowe. Pozorowany, frontalny atak, sprawił, że podtruci najemnicy nie mieli zbytnio ochoty walczyć. Nagły zanik energii sprawił, że Neumann bez przeszkód wdarł się do środka w kombinezonie termooptycznym. I mógł ustawić tunel PAKT-u. Gdy wszedł, zobaczył wylatujące w powietrze drzwi – a z nich, dzikim susem, wyleciał nie kto inny, jak Kowal. Uszkodzona wentylacja z wolna przetrawiała trujący gaz, który ulatniał się na zewnątrz. Naturalnie, nie wszystko było tak doskonałe – nie zdołali wyrżnąć wszystkich samym gazem, jednak ci, którzy przeżyli, byli likwidowany pojedynczym strzałem w głowę przez najemników. Właściwie niewielu przeżyło gaskamerę, która rozegrała się na tym poziomie. Ale wielu pozostało na wyższych piętrach. I, oczywiście, ktoś zdołał włączyć alarm. Pajęczarze z pozostałych wachturmów mieli się zjawić lada chwila, dlatego czasu nie zbywało.
Axel i Tanja skierowali się prosto do jednego z pomieszczeń. Energia była, musieli tylko złamać zabezpieczenia.

*

Zanim to wszystko nastąpiło, Klauge zdołał się przyjrzeć małemu zawiniątku, które Kowal nosił przy sobie. Składało się ono z dwóch rzeczy: Krótkiego liściku napisanego na maszynie i infodysku. List brzmiał:

witaj,
chciałbym cię powiadomić o tym, że dobrze sobie radzisz + dotychczas, mimo tego, że raczej niewiele miałeś do roboty, zdołałeś utrzymywać te informacje w tajemnicy + to dobrze, ponieważ my w berlinie mamy zbyt dużo zajęć, żeby spoglądać na WK + rozmawiałem dzisiaj z Giegerem + jest pewien, że zdołają zbudować superportal na czas i wywołać jednego z Benefactoris Nostrum + trzymaj się z daleka od neoberlina, a tym bardziej od die mauer + jak już mówiłem, twoim jedynym zadaniem jest ochrona danych + jeśli one wyciekną albo zostaną przejęte przez kogoś innego, będziemy mieli poważne kłopoty, ponieważ geny w WK objawiają się po pewnym czasie samoistnie + różnorako, ponieważ teoretycznie taka osoba myśli, że staje się coraz bardziej szalona, podczas gdy zaimplementowane w niej geny symbiotyczne będą miały za zadanie zmienić jej mózg + naturalnie zyskuje ona wtedy kontakt z Dobroczyńcami, a wokół niej pojawiają się coraz dziwniejsze rzeczy, takie jak sny, ale nie tylko, bo mutacja będzie się nasilać + może być ona zwiększona przez kontakt z portalami + na takie energie są podatne szczególnie dzieci, wykryliśmy, że regularna ekspozycja na pole T+ powoduje mutacje mózgu + ostatecznie wykształcona jednostka jest w stanie otwierać portale + szczególnie osobliwy jest przypadek S.(nie pamiętam numeru projektu) + infodysk, który ci dałem, zawiera wstępne kody dostępu + jeśli będziesz próbował je zmieniać, zapłacisz głową + założyliśmy całkiem niezłe zabezpieczenia na dyskach do Triarii i Wunderkinder + ten infodysk potrafi zebrać je wszystkie razem, gdybyś sądził, że musisz nagle uciekać z danymi, nie zwlekaj i zbierz je do neoberlina + zawsze zaopatrzymy cię tak, byś miał czym uciec do nas, tj do bloku E + będziesz wiedział, gdzie będzie portal

*


Gdy Hahn i Heintz znaleźli się w jednym z pokoi oznaczonych wykrzyknikiem, okazało się, że ktoś tu już był. Sami starzy znajomi. Nie, nie spodziewali się, że ujrzą Klaugego i Malaka w jednym pokoju z jakąś kobietą, którą mógłby rozpoznać tylko Neumann. Naturalnie, gdy tylko Kowal zniknął, Klauge, próbując wykonać misję Bractwa, przeszedł do jednego z pomieszczeń, które znał grubo wcześniej, mając kody dostępu i infodysk, zamierzał zebrać wszystkie informacje.
Connor, która udała się razem z Tanją i Axelem, wzruszyła ramionami i odbezpieczyła rewolwer. Tak na wszelki wypadek.
- A co to za jedna? - mruknęła. - I co wy tutaj robicie?
Natalia paliła papierosa.
- Tą broń, paniusiu, to sobie wsadź... Wiesz, gdzie. Nie wiem, kim jesteś, ale to chyba ty jesteś odpowiedzialna za ten sarinowy bajzel. Masz pecha.
- Pecha?
- Tak, kurwa, pecha. Jak ty sobie wyobrażasz, że wydostaniemy się z tej kabały? Może masz jakiś portal, co?

Connor popatrzyła na Tanję.
- Ano... Mam.
- To może zainteresuje cię również fakt, dlaczego syreny zaczęły wyć, zanim zaatakowaliście?

Tamta milczała.
- Widzisz, może przeoczyłaś to, ale okazuje się, że niedaleko Warszawy pojawiło się jedno z Triarii. Nie wiadomo, co kierowało nim, że przypałętał się tak daleko, bo aż z Neoberlina. Dotychczas nie wystawiono żadnych oficjalnych sprawozdań, jednak jestem pewna, że skoro ktoś uznał, żeby zawyły syreny w mieście, w którym zamieszki dzieją się co godzinę, to sądzę, że miał dobry powód, żeby je uruchomić. Mamy problem, bo mamy jedno z Triarii w Warszale.
Sara pobladła.
- Gdyby nie fakt, że mamy na głowie Pajęczarzy i za pół godziny dystrykt zamkną, to może by mnie to zainteresowało – splunęła. - Mówiłaś coś o tym, że masz portal...?

*

Tymczasem na korytarzach w i pobliżu schodów walka rozpętała się na całego. Fanatycy, którzy byli pod wpływem narkotyków, ginęli bez żadnego żalu i nawet bez krzyku. Neumann, który brał udział w tych walkach, pozostawił reszcie najemników robienie oporu, który słabł, ponieważ, o ile najemnicy Pajęczarzy ginęli łatwo, to z rzadka ci z elitarnej straży ginęli.
Kowala nie było w kantynie. Neumann miał już podejrzewać najgorsze, gdy tamten się pojawił.
Kowal zdołał się przebić przez sufit. Dosłownie przez sufit, zaskakując Nicolasa i pozostałych najemników. Nie miał czasu nałożyć pancerza, a szmaty, które miał na sobie, zerwał. Niestety, miał coś o wiele gorszego: Tarczę pleksiglasową i miecz łańcuchowy.
- Neumann! - wykrzyknął. - A więc to ty, głupia cipo, jesteś w to zamieszany? Świetnie, świetnie. Szkoda, że kiedy wtedy miałem cię w garści, od razu nie poderżnąłem ci gardła. Może miałbym parę problemów od razu z głowy.
Zaśmiał się i włączył piłę w mieczu, która zaczęła pracować z ponurym brzękiem. Wziął spory zamach i dla zademonstrowania swojej siły rozwalił kawał ściany, a także jednego z najemników, który się napatoczył.
- Kiedy cię już zabiję, to z twojej głowy zrobię sobie nocnik. Czas kończyć, Nowy.
Skoczył, biorąc spory zamach. Nowy odskoczył, a piła zaryła się w chodnik. Paru najemników z grupy odcinającej przejście Pajęczarzom i pomagierom Kowala zaczęło strzelać w kierunku cyborga. Spora tarcza z pleksy zaabsorbowała wzmacniane pulsowo kule, jednak spękała.
Neumann nie pozostał mu dłużny, paląc do niego, z czego mógł. Kowal robił się coraz bardziej wściekły, a jego furię podsycały kule, które były w niego władowywane. Wyglądało na to, że oprócz swojego zwyczajnego pancerza – którego, na szczęście, teraz nie miał – miał wbudowany pewien zasób podskórnego pancerza. W każdym razie, Kowal nie zamierzał zejść. Przynajmniej nie tak prędko.
Kolejny udany unik Neumanna sprawił, że miecz Kowala rozciął na dwie części trzech ludzi. Spora część strzelała do niego, jednak wydawał się być zajęty głównie Neumannem. Był szybki, nienaturalnie szybki, a jego siłę wspomagało mechaniczne ramię i noga. Jego tarcza ledwo trzymała, a on wymachiwał mieczem, tak, że wkrótce korytarz wyglądał niczym pobojowisko, z sufitu zwieszały się kable, w ścianach były liczne dziury, a coraz większa masa trupów zaścielała podłogę, bo Kowal nie dbał, czy zabija swoich, czy wroga. Był całkowicie zaprzątnięty myślą zabicia Neumanna.

*

- Słyszysz to? - zapytała Natalia.
- To pewnie Kowal – odparła Connor.
- Co zamierzasz? - powiedziała przemytniczka, patrząc wymownie na rewolwer wymierzony w jej stronę. - I, o tym portalu, to mówisz poważnie, czy tak sobie, zjebki robisz? I, do diabła, czemu zaatakowaliście strażnicę? Kto jeszcze jest z wami? Co zamierzacie zrobić z tym, co się tu zbliża – i to chyba nie tylko Pajęczarze – z tym pierdolonym cyborgiem, któremu miałam sama ukręcić łeb, gdybyście się nie zjawili i, kurwa! Po co przyszliście po dane o Wunderkinder? Bo to są dane o Wunderkinder... - powiedziała zirytowanym tonem.

 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 26-08-2009 o 09:33.
Irrlicht jest offline