Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2009, 20:15   #21
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Tiara siedziała przy swoim stole sącząc rozwodnione do granic przyzwoitości wino i z nudów analizując wzrastający w niej poziom irytacji. Na pewno nie był on spowodowany fiaskiem ostatniego zlecenia. Ot, zdarza się; Tiara już to przeżarła. No, może nie całkiem - głupota i brawura byłych wspólników wciąż podnosiły jej ciśnienie; w końcu sama prawie przez nich zginęła. I dlatego właśnie należy mi się jeszcze jeden - mruknęła, hojnie dolewając sobie wina ze stojącego na stole dzbana. Ale wracając do tematu: chwilowe bezrobocie nie martwiło półelfki; podobnie zresztą jak pustoszejący w zastraszającym tempie mieszek. W końcu w krasnoludzkim banku i licznych skrytkach miała tyle łupów, że mogłaby żyć wcale przyzwoicie przez dekadę czy dwie. Tyle, że to nie dla niej - zanudziłaby się na śmierć i koniec końców usiekłaby pewnie własnego konia byle tylko mieć z miecza pożytek. A poza tym nie lubiła ruszać pasywów pomna nauk swego ojczyma, by wydawać to co w mieszku, a co poza nim odkładać na czarną godzinę. W jej zawodzie zaś godzina ta mogła czaić się za każdym rogiem. Wyłupione oko, obcięta ręka czy noga i koniec pieśni. A półelfce nie uśmiechało się życie w przytułku, wcale a wcale.

Więc może jednak sama nuda? Tiara zastanowiła się głęboko, kołysząc w zamyśleniu kielichem. Nieee... a bo to raz jej sie zdarzało czekać na porządne zlecenie miesiąc czy dwa? A tu dopiero dwa tygodnie minęły. Melvaunt nie różniło się dla kobiety wiele od innych miast; ot, tu śmierdzi i tam śmierdzi, tu burdy i tam burdy, tu szlachta zadziera nosa i tam... no, tam może zadziera nieco wyżej. No i sklepowe zaopatrzenie pozostawia tu wiele do życzenia. Myśląc o sklepach wojowniczka przypomniała sobie o rodzicach. Trza by im list posłać... zbyt długo odkładała tę "przyjemność", ale i co miała niby pisać? "Witajcie, jestem zdrowa, pięciu zbójców dziś ubiłam, co się pod karawanę napatoczyli?" Śmiech pusty. Ale mus to mus, ostatecznie była im coś winna; kochała ich też na swój sposób. No i stareńcy już byli; szczerze mówiąc to Tiara dziwiła się, że jeszcze żyją - jak na ludzi było to niemal niewiarygodne. Choć z drugiej strony gromada dzieci, wnuków i prawnuków (czy tam nawet praprawnuków) dobrze się nimi zajmowała.

Pijacy znów ryknęli śmiechem, gdy smarkata omal nie wywaliła miski z gulaszem, potykając się o rozmyślnie wystawiony kostur. Półelfka skrzywiła się z niesmakiem. Znała los sierot z obserwacji i autopsji, nie współczuła jednak dziecku nadmiernie. Mała wykonywała swą pracę z uporem godnym lepszej sprawy, dzielnie znosząc kolejne zaczepki. Tiara widywała już spojrzenia takie jak jej. Jeszcze rok, dwa, trzy, kilka gwałtów ze strony właściciela i mała flądra którejś pięknej nocy wbije mu pod żebro nóż do mięsa, weźmie sakiewkę z utargiem, po czym urządzi się w jakimś pięknym miejscu z dala od tego chlewu. Rzecz jasna trafi z deszczu pod rynnę, ale przynajmniej będzie wolna.

- No i czego tak ślipisz, co? - warknął jakiś pijak, któremu najwyraźniej nie spodobały się pełne pogardy spojrzenia Tiary.
- Bo po to mam ślipia, nie podoba się? - odszczeknęła Tiara, wbijając ponure spojrzenie w zamglone oczy pijaka tak długo, póki ten nie wlepił wzroku spowrotem w swój kufel. Nie lubiła karczemnych burd - uważała je za bezsensowne ryzyko bez żadnych profitów. Potocznie było wiadomo, że najwięcej kontuzji otrzymać można przypadkiem od niewprawnych rąk; ona zaś wolała dostać mieczem czy młotem, niż nożem kuchennym lub stołkiem. Może i wybredna była, ale ostatecznie każdy jest panem własnego losu, a ona kusić swojego nie zamierzała.

Rzuciła jeszcze raz okiem na małą służebną, upatrując w niej przyczyny swej irytacji. Ale to chyba też nie to... A bo to raz widziała takie bachory? Przecież bić się o nią nie będzie, wykupić nie wykupi bo i co z nią potem zrobi; a do przytułku nie da, bo tam jeszcze wieksze szuje są niż tutaj. A tak to przynajmniej mała fachu się wyuczy i życie pozna. Jak się zna dno to łatwiej piąć się w górę. W zamyśleniu powiodła wzrokiem po sali, zawieszając wzrok na wchodzącej właśnie parze. Skoro jednak nie los smarkatej ją złościł, to co, do jasnej cholery?
 
Sayane jest offline