Wdech. Wydech. Ryk spalin. Bałwan z maską.
Witaj Anthony. Chcę ci przedstawić sytuację, w której się znajdujesz. Więc usiadź wygodnie i nadstaw uszu.
Leżysz na byłym polu bitwy. Jesteś oszołomiony. I to wcale nie dlatego, że trafili cię w ramię, czy oberwałeś pałką w potylicę. Sęk w tym, że wciąż nie możesz uwierzyć, że gang jakiś obdartusów pokonał armię Schulz'a. Zastanawia cię, czemu nie posłali ci serii z karabinu w klatę, tak jak reszcie, tylko bawią się w jakieś przedstawienie.
Okrążyli cię. Otacza cię niecierpliwy ryk silników i opadający pył.
No i kurwa.
Ten pierdolony sukinsyn umalowany jak jebana ciota. Wyjął maskę, w której wpatruje się we mnie jak szpak w pizdę.
Myśli, że robi to na mnie wrażenie? Może jest tak ujarany, że ta komiczna ceremonia wydaje mu się zupełnie na miejscu?
Wciąż trzymam w dłoniach swoją broń. Mógłbym szybkim ruchem wypalić w tego kurwia, co byłoby dla mnie jak krem z sadła bramina na zsiniałe dupsko, ale wtedy na pewno zginąłbym z rąk jego towarzyszy. Trzeba grać na ich zasadach. Na czas. Prędzej czy później Schulz się zorientuje i ich wszystkich wytnie w pień.
Nawet Scorpion prędzej, czy później zorientuje się, że coś nie tak i ...- Kierowca przewrócił oczami- ...pomoże mi. Ant wstał powoli, celując strzelbą karabinem w asfalt. Powoooli wsunął broń w pokrowiec na udzie, wciąż patrząc "jebanemu szamanowi", jak określał lidera jeźdźców, w oczy. A raczej otwory w masce, za którymi te się znajdowały.
Wstrzymał oddech. Przydałyby mu się fajki. Wiatr zmieszany z pyłem targał jego włosy. Nie zabiją mnie. Te cipy będą się chyba bawiły w jakieś pedalskie ceremonie. A wtedy ja wykorzystam ich nieuwagę i porozkurwiam.
Ostatnio edytowane przez DeBe666 : 26-08-2009 o 17:56.
|