Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2009, 18:41   #121
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Guun szybkim krokiem zmierzał w stronę bramy miasta, która majaczyła w mroku na końcu szerokiej, przysypanej piachem ulicy. Ze wszystkich stron dobiegały odgłosy niewidocznych mieszkańców Zakhary. Guun niemalże wyczuwał ich obecność, ich gniew. To co właśnie robił było wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy. Przecież żywi nie mieli prawa opuścić Miasta Umarłych. Byli skazani na wieczne pozostanie wewnątrz murów. Aż do śmierci. Ich przeznaczeniem było pomnożyć populację duchów zamieszkujących Zakharę.

Cóż za los - pomyślał Guun. - Nie do pozazdroszczenia. Ja się stąd wyrwę, ale krasnoludy i Neuris tu pozostaną na wieki. Nie dla nich Korona Władzy. Będzie moja! I to dzięki komu? Panu Piekieł, Mefistofelesowi, najpodlejszemu z demonów. Tylko po co on to robi? Dlaczego mi pomaga? Przecież działa na swoją szkodę.

Zauważył małego chłopca, Fonikoriasa. Stał przy ostatnim budynku w ciągu ulicy i machał ponaglająco do Guuna. Badacz przyspieszył i już po chwili stał przy chłopcu.
- Mój Pan tylko dla Ciebie łamie odwieczne prawa więc uszanuj to - powiedział Fonikorias swoim głębokim głosem, tak nie pasującym do chłopięcego wyglądu. Machnął ręką i tuż obok nich pojawił się z niczego wirujący kłąb mgły. Guun wpatrywał się w błyskający obłok będący jego drogą ucieczki z Zakhary. Mgła zaczęła formować się w błękitny, falujący owal.
- Oto wyjście z Zakhary, uczynione jedynie dla Ciebie przez mego Pana. Doceń to. Po wyjściu z miasta czeka na Ciebie kolejny prezent od Mefista. Wielbłąd, zapas wody i żywności. Mój Pan jest bardzo łaskawy, nieprawdaż?
- Podążaj na nim na wschód przez cztery dni - kontynuował chłopiec. - Wieczorem czwartego dnia powinieneś dotrzeć do oazy kupieckiej. Tam odnajdź człowieka imieniem Safion. On wskaże Ci drogę do Starożytnego Lasu. Bywaj!

Po tych słowach chłopak dosłownie rozpłynął się w ciemności, dołączając do rzeszy mieszkańców miasta. Dlaczego Mefisto to robi? - chciał zapytać Guun jednak nie zdążył. Wszedł w portal.

Moment ciemności, ciszy i lodowatego zimna.
I właściwie nic się nie zmieniło. Poza tym, że Zakhara zniknęła. Wyglądało na to, że Guun nadal stał w tym samym miejscu ale zamiast ulic i domów Zakhary widział tylko morze wydm, skąpanych w blasku księżyca i objuczonego wielbłąda leżącego w piasku.



Na czarne serce Zurry! Udało się! Jestem wolny! Teraz na wschód. Cztery dni do oazy... Jak on mówił, że ten kupiec się nazywa? Syrfion? Syfon? A! Safion. Odnaleźć Safiona.

- Żegnajcie brodaci towarzysze - powiedział w stronę, gdzie podejrzewał, że znajduje się niewidoczne teraz dla jego oczu Miasto Umarłych i machnął na pożegnanie ręką. - Chyba się więcej nie zobaczymy...

Wsiadł na wielbłąda i powoli ruszył na wschód. Kiedyś jeździł konno i okazało się, że jazda wierzchem na wielbłądzie nie bardzo różni się od podróżowania na koniu. Było tylko nieco wyżej i bardziej kiwało.
Słońce prażyło niemiłosiernie. Guun podróżujący na grzbiecie wielbłąda ściągnął swoją uszytą z grubego materiału szatę i jechał tylko w przepasce okrywającej mu biodra. Na głowę założył jakąś szmatę, dla ochrony przed słońcem.
Wyglądam jak rodowity mieszkaniec pustyni - myślał i drapał się w poparzone od słońca miejsca na skórze. - Nic tylko zmienić imię na Guun ibn Hassan albo jakieś takie i mógłbym zostać szejkiem. Hehe. Czy to piekielne slońce musi tak prażyć? Chyba woda się kończy. A nie, jest jeszcze jedna manierka. Dzięki Ci, Zurro! A to co?

W oddali, na rozgrzanym piasku coś lśniło. Guun natychmiast skierował swojego włochatego wierzchowca w tamtą stronę. Już po chwili widział co błyszczało. Zbliżał się do wielkiego pobojowiska. W słońcu lśniły zbroje, hełmy i włócznie rozrzuconych na wielkiej przestrzeni trupów. Leżały tu stosy zbryzganych krwią ciał ludzi owiniętych w białe szaty, koni i wielbłądów.

Na zęby Zurry! Ale rzeź - pomyślał przyglądając się jatce. - Zaprawdę wielka bitwa. Ciekawe kto z kim...

- Pomocyyyyyyyyyy... - rozmyślania przerwał charkot jednego z leżących. Badacz zatrzymał wielbłąda, który posłusznie położył się i Guun podszedł do rannego. Był to młody chłopak o śnaidej twarzy, cały zawinięty w białe, zakrwawione prześcieradło. Na głowie miał wysoki, spiczasty chełm z kolczym karczkiem, a w ręce kurczowo trzymał zakrzywiony miecz. - Pomocy...

- Nie ruszaj się. dam Ci wody - powiedział Guun i wrócił po manierkę. Już po chwili poił ranengo mężczyznę wodą. - Kim jesteś i co tu się stało?
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 26-08-2009 o 18:48.
xeper jest offline