Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2009, 09:15   #28
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf


Ushi

Tego ranka, po bankiecie w siedzibie Kancelarii, Ushi wstała kole południa. Koguty już dawno ochrypły od piania, a ona dopiero podniosła się z łóżka. Być może to z powodu wina wypitego w czasie bankietu, a być może to zwykłe zmęczenie...

Dzień nie był niczym niezwykłym, początkowo zastanawiała się zy nie potrzebuje czegoś na ewentualną wycieczkę do Hirshenstein, lecz pozostała przy myśli że załatwi to ewentualnie jutro po wizycie w Kancelarii. Później odwiedziła targ. Większość rzeczy, które tam obejrzała nie wywołało żadnego zainteresowania mimo usilnych starań kramarzy.
W końcu dotarła do straganu pełnego różnorodnych błyskotek. Nawet bez usilnych starań nizołka, który tu sprzedawał, Ushi wypatrzyła kilka ładnych błyskotek. Niestety złote okazały się zbyt drogie – jej zdaniem były warte jedynie połowy swej paskarskiej ceny, lecz mimo różnych prób targowania się nizołek pozostał nieugięty.

Ushi w czasie targowania się wypatrzyła kątem oka kilka posrebrzanych bransoletek. Nadawały się idealnie na jej zgrabną dłoń – nie były zbyt grube, ani zbyt cienkie, do tego padające na nie światło powodowało, że wydawały się jeszcze piękniejsze. Wizyta na targu tak zaabsorbowała Ushi, że zapomniała o całym świecie, dopiero brutalne burczenie w brzuchu przywołało ją do rzeczywistości. Wróciła do karczmy zjadła co nieco i wypiła.
Rano zamówiła kąpiel, doprowadziła się do najlepszego wyglądu jaki jej zdaniem mogła uzyskać, zjadła lekkie śniadanie i wyruszyła do Kancelarii. Ranek był rześki, mimo że wiosna rozpoczęła się na dobre.

Droga do celu nie owocowała niczym specjalnie ciekawym – ot piekarze idący na targ zdołali ją skusić na ciepłego i pachnącego precelka. Na targ spieszyły całe rzesze kupców i kupujących, żebracy wyruszali na swoje miejsca, w tłumie ciągnącym tu i tam w różne strony zapewne roiło się od rzezimieszków. Ushi odruchowo sprawdziła czy sakiewka jest na miejscu, a po chwili namysłu odpięła ją z pasa i schowała w nieco pewniejsze miejsce. Po chwili ktoś z tłumu ją potrącił – tuż obok przemknął jakiś młodzieniec w ciemnej pelerynie.
Dziwnym zrządzeniem losu Uhsi zdołała spojrzeć w jego twarz – twarz pucołowatego niziołka o zielonkawych oczach i rdzawych włosach. Mimo że widziała go tylko chwilę niziołek puścił jej oko i dalej pomknął niczym rącza łania.

Za nim biegło trzech strażników miejskich i zdyszany, grubawy krasnolud - wyglądający na kupca.
– Złodziej, złodziej, łapać, trzymać wołali gromko strażnicy, krasnolud dysząc i sapiąc niczym miech kowalski gonił ostatkiem sił.
Mimo prób nikt z tłumu nie zdołał zatrzymać złodzieja. Ten i ów już prawie trzymał go za kaptur czy rękaw by po chwili okazało się że ucapił powietrze. Część osób z tłumu wcale nie pomagała w łapaniu złodziejaszka woleli patrzeć, niektórzy ze śmiechem komentowali próby łapania.
-Ej Klaus, patrzaj no – trep ucapił jeno łajno !!! odezwało się dubas koło Ushi.
Złodziej zniknął w tłumie, zdyszany krasnolud poniechał pościgu i stanął koło Ushi. Sapiąc i dysząc zapytał ją:
-Widziałaś go? Widziałaś obwiesia? Tego co nie tylko skradł moje złoto ale i córkę wyonacył? Pomóż mi, a złotem zapłacę!
Krasnolud wyglądał na zdesperowanego i bogatego, a że pieniądz nie śmierdzi jak mawia klasyczne przysłowie, Ushi porozmawiała chwilę z krasnoludem. W efekcie dowiedziała się że nazywa się on Dunbar syn Gnorsta ze Szarych Wzgórz i faktycznie jest kupcem – dokładniej złotnikiem. Wymiana zdań przyniosła jej kilka ładnie świecących złotych krążków w mieszku.

Koniec końców po przygodzie ze złodziejem Ushi dotarła koło południa przed budynek Kancelarii, ponownie sprawdziła swój wygląd. Wszystko wydawało się jej w porządku.
Weszła do środka – w wielkim prawie pustym holu za dużym dębowym biurkiem siedział kancelista wypełniający coś w papierach. Co jakiś czas między różnymi drzwiami przebiegali lub przechodzili różni urzędnicy.
Ushi śmiało podeszła do biurka i powiedział dość głośno:
– Witam, nazywam się Ushi Ysabel Shivarr jegomość podkanclerz van Eickmar mnie oczekuje.
początkowo kancelista nie wydawał się zwracać na nią uwagi, lecz nazwisko podkanclerza zadziałało niczym magiczne zaklęcie. Kancelista spojrzał na elfkę i odparł:
– Podkanclerz jest dzisiaj zajęty ma ważne spotkanie, proszę wpisać się do księgi oczekujących na spotkanie lub zostawić wiadomość.
– A wiem, że ma spotkanie i domyślam się w jakiej sprawie. Zapewne omawia sprawy związane z Hirshenstein. Ja również jestem tutaj w tej sprawie. odpowiedź Uhsi była nieco buńczuczna, mówiła niby spokojnie ale zaakcentowała silniej zdanie o mieście dając do zrozumienia że wie sporo w tej sprawie.
Urzędnik spojrzał na nią nieco uważniej, odłożył pióro i wyciągnął niewielki dzwonek. Zadzwonił niby nie za głośno, lecz po chwili obok Ushi pojawił się młody elf.
– Słuchaj Filavandrelu. Pójdziesz do podkanclerza van Eickmara, jest w pokoju trzecim, przekażesz mu, że przybyła pani Ushi Ysabel Shivarr w sprawie związanej z Hirshenstein. A i nie martw się Eickmar ma dzisiaj dobry humor … uwadze Ushi nie umknęło, że młody elf wolałby zapewne iść samotnie w ciemny las lub po Altdorfie po północy niźli do podkanclerza. Ostatnie zdanie ewidentnie go uspokoiło. Młodzieniec szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. Ushi zauważyła że stoi przed nimi ochroniarz – krasnolud.
– Proszę zaczekać, podkanclerz zostanie powiadomiony.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline