Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2009, 21:48   #27
DeBe666
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Ant walczył z rękami trzymającymi jego nos, brutalnie wpychającego tabletkę do ust. Próbował ugryźć jednego z obdartusów.
Słodki ciężar wylądował na jego języku.
Byle tylko tego nie połknąć.
Zaczął krztusić się wodą, którą zaczęli nagle wlewać mu do ust.
Walczył z tym jak mógł. Pociągnęli go za włosy, mężyczna zachłysnął się wodą, która pociągnęła za sobą Tornado.
Powieki zamknęły się powoli. Głowa opadła. Rzeczywistość odlatywała.
Ostatnią rzeczą, którą zobaczył był zarys maski jebanego szamana. Wyglądał niczym demoniczny stańczyk machający mu teatralnie na pożegnanie.
Ciemność
Która w jednej chwili zamieniła się w grę świateł. Ktoś w oddali grał melodię.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pfFB1rWyzSc
[/MEDIA]

Wrzesień. Jeden z pierwszych dni szkoły. Znów młody, ba, był smarkaczem. Szedł brunatnym parkiem. Jesień malowała już liście na ciepłe kolory. Plecak na plecach potwornie ciążył, ale czyste powietrze pompowało w płuca energię, która sprawiała, że marsz w ten ciepły dzień wśród drzew był prawdziwą przyjemnością. Widział z oddali jak Minneapolis budzi się do życia. Skromne, ale dumne miasto, pełne mostów i rzek.


Jedna płynęła właśnie obok i przyjaźnie szumiała. Z parku wyszedł prosto na dzieciniec szkoły.
Tam stał Grouch.


Tak go nazywaliśmy, bo miał na imię Oscar i nienawidził się myć. Miał brudne kolana, plaster na czole i krótkie, poklejone włosy. Na nogach nosił stare tenisówki. Pani Duval tarmosiła chłopca z ucho.
- Spójrz, co zrobiłeś chuliganie!- wskazała na wybitą szybę. Zaraz jednak przestała krzyczeć na chłopca, gdy zauważyła łzy w jego oczach.
- No, żeby mi to było ostatni raz! - kobieta schyliła się i chusteczką wytarła gila zwisającego z nosa smarkacza.
Gdy oddaliła się, wyraz twarzy Grouch'a natychmiast się zmienił. Chłopak roześmiał się diabolicznie, podbiegł do Tony'ego, jak wtedy zwykligo nazywać Ant'a i przybił piątkę.
- Widziałeś jak ją zrobiłem?- roześmiał się łobuz. Zanim zaczęła się lekcja zdążyli wspiąć się na dach szkoły po dobrze znanej ścieżce. Najpierw na płot boiska, potem hop-siup na rynnę, która prowadzi na grzbiet sali gimnastycznej. Stamtąd, ostrożnie stawiając stopy, można było dotrzeć do zwisającego drutu, który prowadził do celu.
Na górze zjedli swoje kanapki i machali "frajerom na ziemi", którzy przychodzi na lekcje. Uważali na nauczycieli, którzy mogli ich namierzyć, skazać na nudę w kozie, albo zadzwonić do rodziców.

- Założymy się, że rzucę w tego pacana owocem?- Grouch wypatrzył na dziedzińcu Harrison'a, znienawidzonego starszaka, który kradł ich pieniądze na lunch. Oskar wyjął z plecaka zawiniątko. Dwutygodniowa nektarynka, szczelnie zawinięta, przygotowana dokładnie na takie sytuacje. Oskar podbiegł do krawędzi dachu, zamachnął się, poślizgnął i stracił równowagę.

Anthony wrzasnął. Grouch leżał powykręcany na asfalcie kilkanaście metrów niżej w kałuży krwi. Wokół niego zbierała się chmara nauczycieli i uczniów, którzy coś głośno wrzeszczeli.
Nagle całą ziemię pochłonął ogień, wydobywający się z martwego chłopaka. Płomienie błyskawicznie rosły, aż zaczęły lizać płot boiska, rynnę, a w końcu dach. Tony rozpaczliwie szukał schronienia, ale żar go otoczył. Poczuł jak jego koszula się zapala. Ogień przeżera podeszwy jego tenisówek. Nerwy błagały o litość, gęste włosy płonęły a żar atakował jego oczy.
Chłopak biegał, wymachiwał rękami, wrzeszczał, aż poczuł, że gardło odmawia mu podsłuszeństwa, ponieważ jest pełne ognia. Wyglądał jak kukła.
W końcu rzucił się z dachu na ulicę.
Nie mógł wytrzymać bólu.
 
DeBe666 jest offline