Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2009, 15:53   #437
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ortega & Arakawa & Lipiński & Portman

Lipiński swoim czujnym spojrzeniem zlustrował wampirzyce, które musiały przejść tyle co oni, jak nie więcej. Szczególnie uważnie przyjrzał się bursztynowi…tak, był bardzo zdeterminowany i wiedział co musiał uczynić.

- Chodźmy. – zaproponował towarzyszowi, choć było to raczej zbędne. Obaj ruszyli pod górę, w stronę kobiet i już po kilku minutach dwie grupy spotkały się. Nosferatu jak to miał w zwyczaju, kiwnął jedynie głową na przywitanie.

- Jeśli mnie wzrok nie myli, to chyba paniom udało się dostać w ręce kamień ziemi…prawda? – był zbyt skupiony na swoim celu, by zajmować sobie głowę pytaniami o stan zdrowia. Zarówno Mercedes jak i Shizuka wyglądały, mówiąc delikatnie, nieciekawie, lecz obie trzymały się na nogach, a to najważniejsze. Oni również zresztą nie byli okazami zdrowia.

Zdobycie kamienia przez Mercedes Portman przyjął z umiarkowanymi emocjami. Z jednej strony, o to właśnie chodziło, żeby to oni, w domyśle wampiry z Rejku, zdobyli kamień. Ale z drugiej strony Mercedes nie była najbardziej zaufaną osobą w tym towarzystwie. Może nawet najmniej godną zaufania? W każdym razie w czołówce.
Ale jakoś nie odczuwał, żeby to było takie ważne. Mniej więcej od walki z Vykos widział, jak świat podąża swoją drogą, niezależnie od jego poczynań. No to po co się przejmować?

- Owszem - Mercedes jakby na potwierdzenie słów Nosferatu podrzuciła kamień w górę by zaraz złapać go w locie i ukryć bezpiecznie na dnie swojej kieszeni. Jej dłoń też tam spoczęła zaciskając się cały czas kurczowo na klejnocie, jakby chciała mieć pewność, że w każdej chwili zdąży go użyć. - Trochę jestem zaskoczona widząc was tutaj.

Nie wiecie czy w pobliżu jest jakieś schronienie? My doświadczyliśmy darmowego spływu podziemnym strumieniem i nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy. A jest sporo rzeczy, o których powinniśmy porozmawiaćLipiński mówił dalej nie spuszczając wzroku z kieszeni, gdzie przed momentem wylądował bursztyn. Przyszłość Marry zależała od niego, zależała od tego co postanowi Ortega. Jednakże tu nie tylko o przyszłości tej nieokrzesanej wampirzycy chodziło. Postanowił podzielić się swoją całą wiedzą, lecz nie był to najlepszy do tego moment.

- Nieopodal jest chata pewnego pustelnika. Choć nie jestem pewna czy to odpowiednie miejsce na rozmowę. Po co nam dodatkowe towarzystwo? Wszystkie osoby zainteresowane są przecież na miejscu. Mów co masz do powiedzenia - Ortega w typowy dla siebie sposób uznała najwyraźniej, że zapadła już decyzja co do miejsca ich narady. Usiadła ostentacyjnie na najbliższym kamieniu i wetknęła do ust papierosa. Smak dymu sprawił, że nieco się rozluźniła. - To od czego zaczniemy? Może opowiecie co tutaj robicie? Szukacie czegoś? Ktoś skierował was w to dokładnie miejsce? To chyba nie przypadek, że wpadliśmy na siebie na tym kompletnym pustkowiu. Nie wierzę w zbiegi okoliczności.
Ortega przesunęła się nieco aby zrobić miejsce obok siebie dla Shizuki. A później spojrzała na nią w ten mentorski, nie znający sprzeciwu sposób. Chciała aby zajęli się niezwłocznie wszystkim co było do wyjaśnienia. Nie lubiła tracić czasu. Szczególnie gdy ten był na cenę złota.

Arakawa do tej pory stała jak słup soli wbijając swój nieobecny wzrok w ziemię, jakby szukając miejsca na kolejny krok. Miała ochotę się za czymś schować. Skryć gdzieś, gdzie nie byłaby widoczna jak na kamienistej dłoni zbocza. Do tego jej ciało przestawiło się na tryb automatycznego chodzenia i stanie w miejscu budziło niewygodę. Ale Matka życzyła sobie rozmawiać tu i teraz, co wyraźnie jej "zasugerowała". Shizu trochę niezgrabnie usiadła obok niej na kamieniu.

- Dobrze, podzielmy się wspólną wiedzą w takim razie. Skierował nas tutaj wspólny znajomy…Vykos. – stwierdził spokojnie Nosferatu siadając na gołej ziemi. – Jest cień szansy na to, że wciąż uważa mnie za kogoś w rodzaju wspólnika. Zaproponował mi prosty układ. Miałem zdobyć kamień ziemi, a następnie mu go oddać. Następnie Marry, którą wciąż więzi, odda, a w zasadzie pożyczy mi kamień kontrolujący powietrze. Nasz szpetny sabatnik chce zobaczyć co wyjdzie po połączeniu wszystkich czterech kryształów. Musze przyznać, że również mnie to korci, lecz w księdze, którą zdobyłem od czarownic widnieje ostrzeżenie. – przerwał na moment żeby zagłębić się w swej pamięci. – Istnieje jeden sposób żeby je połączyć, konkretna kolejność, jednakże, jeżeli się coś mówiąc kolokwialnie spieprzy, wtedy może dojść do…apokalipsy. Chyba tak można w skrócie na twoje pytanie odpowiedzieć. A wy skąd wiedziałyście o tym miejscu i przede wszystkim jak zdobyłyście bursztyn?

Nie wspomniał o kilku drobnych wydarzeniach podczas ich podróży, które mogły rzucić cień na jego wiarygodność, lecz kto dbał o takie szczegóły. Lipiński teraz zamilkł i oczekiwał równie ciekawej opowieści, w końcu sama Mercedes postanowiła zagrać w otwarte karty. Coraz bardziej jednak miał wrażenie, że w tej rozgrywce z każdym dniem malała ilość osób godnych zaufania.

- Wszystko potwierdzam- potaknął Artur, stający obok Nosferatu, czując, że może to popchnąć rozmowę do przodu- Oprócz tego, że mnie absolutnie nie korci do żadnych eksperymentów z kamieniami. A i same kamienie pewnie też nie są chętne. A Vykos i tak koniec końców trzeba załatwić. Ale to wy tu jesteście dorośli i uzbrojeni- zerknął na ręce i kieszenie, w których przebywały szafir i bursztyn. Westchnął- Sir Roland pewnie wiedział o tym wszystkim dużo więcej, niestety nie zdążył się podzielić- I nagle zanucił:

Rycerze wiecznym legli snem,
bo srogi bój ich strudził,
A w głębi gór przeklętych, hen,
szatański rój się budzi.


Aby dać znać, że powiedział to, co miał do powiedzenie, kucnął obok Shizuki i zagadnął ją, trochę ciszej, by nie przerywać ewentualnej rozmowy starszych wampirów.
- Rany, cieszę się, że Cię widzę całą- Nie sądził, że powie to komuś ze swojej nowej Rodziny. Przyjrzał się jej dokładniej- Choć, bez obrazy, wyglądasz okropnie. Poszukiwanie demona nie wychodzi na zdrowie, co?

Arakawa słysząc imię "Roland" pierwszy raz spojrzała na Artura. Jakby dopiero teraz się pojawił.
Powinna czuć wyrzuty sumienia. Przynajmniej jakąś iskierkę. Ukłucie. W jej duszy królowało wielkie, ciemne Nic.
- Dobrze, że żyjesz, królu Arturze. - odpowiedziała cichcem, uśmiech się nie pojawił - Połamałam na nim... zęby.
"Nie patrz, nie patrz na mnie. Nie patrz!" Miała wrażenie, że kiedy zbyt dobrze jej się przyglądnie, zauważy tę pustkę w jej środku. To, co odeszło, a jeszcze niedawno tam było. Spojrzała na Nosferatu. Odpowiedź na jego pytanie pozostawiła Matce. To ona tu ma decydujący głos, który Shizu poprze.
- Co u Eskalibura? - rzuciła do Portmana.

- U Excalibura? Zmienił właściciela- Artur spojrzał znacząco na Lipińskiego- Nawet nie jestem pewien, jak i kiedy. I jak słucham o tym całym końcu świata, to chyba nie żałuję.
"Rany, naprawdę mocno oberwała. Widać Vykos nie był aż tak wymagającym przeciwnikiem w porównaniu do demona."
- Aha, i wielkie dzięki za tamtą buteleczkę krwi. Naprawdę się przydała- uśmiechnął się lekko.

Arakawa bezwiednie ponownie spojrzała na Lipińskiego. Powinna być zaskoczona. Przynajmniej zdziwiona. Słowa powoli zaskakiwały w odpowiednie miejsca.
- Buteleczka? - ukradkiem spojrzała na Portmana - A tak, piersiówka. To niedobrze, że straciłeś Excalibura. Automatycznie zmniejsza to twoje szanse na przeżycie.

Malkavian wzruszył ramionami, trochę zaskoczony takim postawieniem sprawy.
- Nie myślałem o tym w ten sposób. Wiesz, obecnie zajmuję się ratowaniem świata, jak przystało na Amerykanina na obczyźnie -wyprężył się, na ile było to możliwe kucając.
"No, dziewczyno, teraz wypadałoby się uśmiechnąć. Jesteś tam jeszcze?"
- A tak na serio, w starciu z Vykosem swoje szanse i tak mocno obniżyłem. Jeśli dobrze rozumiem, wczoraj moje "lepsze" ja rzuciło się na niego, niezbyt skutecznie- skrzywił się lekko i zniżył głos- Teraz mnie pamięta i w razie czego będzie wiedział, z kim na pewno się nie dogada.

Shizu przekrzywiła głowę. W końcu spojrzała mu w oczy. Miała wrażenie, że przeleje w niego swoją... bezwładność. Tknęła go palcem wskazującym w tors.
- Dobrze, że się nie zmieniłeś, mimo że Duszołap cię osmalił. W jaskini było... trudniej. Jakoś przestało mi zależeć...

Portman zachwiał się minimalnie od jej dotknięcia. Większy zamęt zaczął się w jego głowie.
"No nie! Ona ostatnia cały czas zachowała w sobie dość z człowieka, żeby z nią normalnie porozmawiać, bez oglądania się cały czas za plecy. A teraz... przestało jej zależeć? Czyżby zostało mi już tylko picie do lustra? Może jednak jej przejdzie. Przecież cała reszta jest bardziej paranoiczna ode mnie- nowojorskiego policjanta!"
- Hmm, rozumiem. Oboje dużo przeszliśmy. Może pogadamy jeszcze, jak trochę ochłoniemy? Chociaż nie wiem, czy będzie to możliwe w najbliższych dniach. A teraz wróćmy do negocjacji - chrząknął- "dorosłych".

Arakawa przytaknęła. Oparła obie wierzchnie dłoni na udach. Jej głowa lekko opadła. Słuchała.

Mercedes przyglądała się badawczo Nosferatu.
- Nie bardzo rozumiem co chcesz zyskać Karolu. Załóżmy, że dasz Vykos kamień ziemi i otrzymasz w zamian kamień kontrolujący powietrze. Czy zmieni to jakoś nasze położenie? Wszyscy wiemy, że Vykos nie spocznie dopóki nie zdobędzie wszystkich klejnotów. Jeśli uda jej - po chwili chrząknęła zdezorientowana, bo nadal nie była pewna co do płci tego osobnika - czy też jemu, połączyć kamienie w odpowiedni sposób zyska z tego niebotyczne profity. Nie wiemy jakie, ale z pewnością gra musi być warta świeczki. Jeśli zaś coś spierdoli nadejdzie smutny koniec tego świata, i nas wszystkich wraz z nim. Stanowczo wolę opcję, o której wspomniał Portman, to znaczy aby nie dopuścić do połączenia kamieni. Dysponujemy wspólnie dwoma kamieniami żywiołów - wody i ziemi. Vykos ma tylko kamień ognia. Zakładam, że Marry nadal się trzyma i kamienia powietrza łatwo się nie wyrzeknie. Mamy realną szansę pokonać Vykos. Chociaż powiem szczerze, że nie uśmiecha mi się kolejna walka na śmierć i życie. Nie po tym co przeszłam aby zdobyć bursztyn. Ale teraz zamieniam się w słuch. Powiedzcie czego w ogóle od nas oczekujecie. Rozumiem, że ułożyliście już jakiś plan?

- Bardzo chętnie podzieliłbym się naszymi planami, jednak najpierw wysłuchałbym waszej opowieści. – na nieszczęście zgubił gdzieś maskujący szal i zebrani musieli oglądać jego „czarujący” uśmiech. – Kiedy używam słowa „dzielić” mam na myśli wymianę informacji w obie strony. Co stało się w tej jaskini Mercedes?

- Do jaskini trafiłyśmy po wytycznych pustelnika, sędziwego mężczyzny, który był kiedyś ghulem islandzkiego starego wampira. - Mercedes uznała, że nie ma powodu by zatajać przed nimi tej informacji, która w obecnej chwili, tak jakby się "zużyła". - O ghulu dowiedziałam się od mojego wampirzego ojca i mentora. Jest nim nie byle kto, a sam książę Paryża, ale to przecież nie jest tajemnicą. Bursztynu strzegł demon żywiący się strachem. Jak widzicie kamień trafił wreszcie w moje ręcę, oczywiście nie za darmo. Jaką zapłaciłam cenę? Jeśli pozwolicie tym nie chciałabym się dzielić. A teraz plan... - spojrzała znacząco na Lipińskiego.

- A plan czyż nie jest oczywisty?- powiedział w końcu Karol. - Zwabić Vykosa obietnicą wymiany, a następnie wykorzystując przewagę kamieni, którą sama podkreśliłaś uśmiercić drania. Uwolnić Marry, odebrać jej ostatni kamień i połączyć wszystkie cztery. Sądzę, że tak musimy uczynić zanim zjawi się ktoś gorszy od tego przykurcza, a na pewno się w końcu zjawi.

- Absolutnie podpisuję się pod pierwszą częścią, czyli ubiciem Vykos. Jeśli dopisze nam szczęście i zbierzemy wszystkie kamienie wówczas wrócimy do rozmowy. Obawiam się, że na tą chwilę nie potrafię zdecydować czy chcę sprawdzić co się stanie jeśli połączymy klejnoty żywiołów. To dość ryzykowne i bardzo radykalne działanie. Potrzebuję czasu aby się ustosunkować. Chętnie też wysłucham na ten temat opinii mojej córki.

Shizu przekrzywiła lekko głowę.
- Duszołap zna opis kamieni ze zwojów znad Morza Martwego. - mówiła cicho, monotonnie - Nie wiadomo na ile zgadzają się one z księgą pana Lipińskiego. Podejrzewam, że kiedy odda pan mu kamień, przestanie być potrzebny. Rzeczy zbędnych należy się pozbywać. - przymknęła oczy - Trzeba go zlikwidować póki nie bierze nas za poważnych rywali. Jest zbyt niebezpieczny. A łączenia kamieni odradzam. Wg praw Murphy'ego, za którym przepadał mój trener, "Jak coś może się nie udać, to się nie uda". Nie ma sensu uganiać się za fatamorganą.

- Obawiam się, że to nie żadna iluzja, ale mniejsza o to w tej chwili. – muzyk machnął ręką od niechcenia. – Najważniejsze, że doszliśmy do porozumienia w jednym. Trzeba zlikwidować Vykosa inaczej on zrobi to samo z nami. Najlepszy sposób zwabienia go przedstawiłem wcześniej, a jeżeli przynajmniej na razie nic innego nikt nie jest w stanie przedstawić to nie wietrzmy się tutaj tylko zbierzmy się do tego schronienia, o którym wspomniałyście. Mam dość wędrowania po tym odludziu.
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"
Wojnar jest offline