Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2009, 19:05   #32
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze

By nutti

Weszła, przytłoczona, do mieszkania T'salkina.
Od razu rzuciła jej się w oczy figurka, jedyna podobizna pary. Delikatnie przejechała po niej palcami.
"O, jakże duszę swą powstrzymać mam," - w jej głowie pojawiły się słowa - "by twojej nie potrącić? Jakże sam
nad ciebie wzniosę ją ku sprawom innym?
Niekiedy pragnąłbym ją w jakiś tam
zakątek zaszyć, zstąpić z nią w pustkowie
zaciszne, skryte, które nie odpowie,
rozkołysane, drganiom twym głębinnym."


- Lecz wszystko, co ciebie i mnie dotyczy, - recytowała cicho - przebiega po obojgu nas jak smyczek,
co struny dwie w jednaki ton rówieśni.
Gdzież skrzypce są, na które nas napięto?
Gdzie mistrz, co dobył głosu z instrumentu?
O, słodka pieśni!

- Jakiż jest powód tej wizyty i to we dwójkę? Nie sądźcie że narzekam. Zawsze miło mi widzieć piękne panie. Ale, jak przypuszczam, nie jest to wizyta towarzyska? - T'salkin spojrzał na nią zaciekawiony.
Przyklasnęła w dłonie. Podeszła do niego i złapała za jego branzoletkę.
- Po to przyszłam. Wiesz ilu przybyło t'sangów z domu K'tenshin?

-T'skrangów z domu K'tenshin? Skąd miałbym to wiedzieć?-
spytał T'salkin wesoło, a Damarri dodała.- Nie kręć...
- Trzy szychy i może z siedmiu z ochrony.
- westchnął t'skang.
- Trzy plus siedem daje dziewięć. Zgadza się. - Tavarti podrapała się po policzku zamyślona. - Dobrze, zapytam wprost. Masz coś niebezpiecznego w planie na najbliższe kilka dni?
- Mam ale...sama rozumiesz. Nie biorę ze sobą amatorek
.- odparł T'salkin uśmiechając się.- Nie chcę cię narażać.
- Hej..czy ty przypadkiem nie planowałeś obrobić poselstwa domu K'tenshin?
- spytała orczyca.[i]- Chwaliłeś się tym. Czyś ty oszalał. Wiesz jakie to niebezpieczne?
- Miałam nadzieję, że sobie wtedy żartowałeś - Tavi potarła czoło.
- Nie dla adepta złodzieja.- odparł t'skrang siadając na dużym dzbanie.- Dla mnie to wyzwanie.

- Albo łatwa śmierć.
- Tavarti oparła się na swoim kosturze, pochylając się w stronę rozwartych szczęk owczarka. - Nie rób tego.
- Ryzyko zawodowe Tavarti, poza tym...wiem co robię.
- odparł t'skrang.- To miło, że się o mnie martwisz, piękności ty moja.

"Ja wiedziałam, że tak będzie. On to widiz tak, dwie głupie idiotki przyszły go zabawić."

Damarri spojrzała na niego dodając.- Który to niall?
- Naxos.
- odpowiada T'salkin. Damarri niemal krzyknęła.- Szpiedzy Naxos? Oszalałeś?
- Przepraszam, przepraszam ja tu jeszcze jestem. Kim jest niall?
- Tavi uniosła jedną brew.
- Filar..po części rodzina po części...różnie z tym bywa. W Przypadku Domu Dziewięciu Klejnotów, jest dwanaście filarów...należące do każdego z nich t'skrangi pełnią różne funkcje w aropagoi K'Tenshin.- odparł T'salkin. A orczyca dodała.- A ten głupek chce okraść agentów wywiadu tego domu.
"Cudownie."

- No i wszystko mi popsujesz. - oparła się biodrem o oparcie łóżka. - Albo bardzo ułatwisz. Chcesz im ukraść tą niesamowitą przesyłkę, którą ktoś przewoził na rozbitym statku, tak?
- Nie...oni nie przybyli tu po przesyłkę ze statku...Oni chcą się dowiedzieć co się stało.
- rzekł T'salkin, rozsiadając się wygodnie.- Ponoć Omasu załatwił im spotkanie z arystokratką z Vivane.
Potarł końcówkę pyska i dodał.- Wiesz ile mogą być warte dokumenty, które przewożą, nie wspominając o osobistych drobiazgach?
- Wystarczająco dużo, żeby zabić każdego, kto się na nie połakomi. Tak, tak wiem.
- dziewczyna nie dała sobie przerwać, machnęła ręką - Jesteś świetny w swoim fachu.
Westchnęła.
- Wiesz co symbolizuje ten kostur? - stuknęła nim w podłogę.

"To jak wkładać palce między drzwi, które właśnie się zamykają. Albo polerować łańcuchy dla siebie. Szczerość za szczerość."


- Nie ...nie bardzo...Jesteś czarodziejką, albo mistrzynią żywiołów?- spytał T'salkin wpatrując się w kostur.
- Na Twoje szczęście jestem Wróżbitką. Początkującą, ale zawsze to coś. - uśmiechnęła się szeroko - Uraczyłam się opowiastką o branzoletce, rubinach, sztylecie i dużej ilości krwi. Ostatnio jak widziałam coś podobnego, to wielki Bersterkujący ork chciał mi zrobić z głowy kaszankę na zimno. Wolałabym, żebyś został w jednym kawałku.
- Acha...ale wróżbici to wymarła dyscyplina. Nie ma już jej adeptów. Wiesz, jak jeszcze nie miałem płci, to mi opowiadano bajki o wróżbitach. Ale to były bajki.
- rzekł T'salkin. Jakoś słowa Tavarti nie przekonały go do końca.- Poza tym...nie widziałaś mojej śmierci, prawda?

- Dami uszczypnij mnie, bo nie wiem czy dalej tu stoję.
- westchnęła - Przydałby się Gherton, no nieważne. Masz jakiś dowód oprócz ludowych przekazów, że ta dyscyplina wymarła? Może się nią po prostu nikt nie głośno nie chwali. - wzruszyła ramionami. - Zresztą to nie działa w ten sposób.

"Jak mu powiem, to z pewnością mnie nie posłucha. No trudno."


- Widzę sugestię, która interpretują zgodnie z moim sumieniem i intuicją.
- Ale...wiesz jak ważny to dla mnie skok? Nie chodzi o złoto czy klejnoty. Mogę się zrehabilitować wobec rodzinnego aropagoi.
- odparł nerwowym głosem T'salkin. A Dami z łobuzerskim uśmiechem, podeszła do Tavarti u uszyczypnęła ją lekko... w pośladek.
Tavarti założyła wolne ramię na szyję orczycy.
- Tak, materialność w obecnej sytaucji jest nie podważalna. - uśmiechnęła się półgębkiem.
Cmoknęła głosicielkę w policzek.
- Zdaję sobie sprawę, że to musi być dla ciebie ważne. - pochyliła się i spojrzała mu w dziub. - Ale ważniejsze od twojego życia? - ponownie zbliżyła się do figurki. - Mogę się mylić. Może nie chodzić o ciebie. Albo skoro cię ostrzegłam, to los już potoczy się inaczej. Albo mylnie wszystko interpretuję. Może oni szukają kozła ofiarnego? - przekrzywiła głowę. - Jeśli zdecydujesz się na skok to weź kogoś zaufanego ze sobą.

Obkręciła się na piętach znów twarzą do rozmówców.
- Możesz też spróbować zrobić to inaczej. - strzepnęła pyłek z sukienki - Od teraz zwracaj się do mnie per pani Altea Rubaric. - uśmiechnęła się półgębkiem.
-Pogadam z tobą o tym przed skokiem.- rzekł T'salkin, po czym zdziwiony spytał.- Altea Rubaric?
- Długa historia.-
dodała Damarri. A t'skrang skwitował ten fakt słowami.- Takie są najciekawsze.
- Mam nadzieję, że zdążysz, zanim spotkam się z aropagoi K'Tenshin, bo będzie wtedy za późno. Albo się wsypię, albo już mnie nie będą potrzebować.
- złapała Dami za ramię - A teraz już musimy iść. Jak cię interesuje moja historia to wpadni do mnie jak znajdziesz troche czasu.
- Te twoje wizje nie powinny cię ostrzec?
- spytał T'salkin, po czym westchnął.- Spotkam się z tobą na pewno, nigdy nie odmawiam spotkania z kobietą, ani innych rzeczy robionych z kobietą.

Tavarti pozostawiła buziaka na policzku t'skanga.
- Nie licz na za dużo, ale mamy niezłą herbatę.
Na te słowa T'salkin się uśmiechnął i rzekł.- Jak chcecie to możecie wziąć sobie którąś figurkę na pamiątkę, tylko...nie chwalcie się nią... Niektóre z tych posążków to jeszcze gorący towar.
- Tavi, to może tę?
- orczyca nie zastanawiając się, sięgnęła po figurkę przestawiająca najfinezyjnej wygiętą kobietę.
- Tak? I jak wyjaśnisz trzylatce, co ona przedstawia?
- Trzylatce? -
T'salkin zmarszczył brwi.
- Długia historia. - powiedziały chórem.
- Jakoś sobię z tym poradzę. - głosicielka uśmiechnęła się szeroko. - Zresztą może stać w sypialni.
- Nie, ja chcę tą. - Tavarti zwinęła figurkę pary i ruszyła do wyjścia. - Dzięki. Schowam figurkę na razie pod łóżkiem.

Kiedy stanęły na twardym gruncie, Tavarti poczuła się o wiele lepiej.
- No dobrze, możemy wracać.
- Tak od razu?
- Damarri wiidocznie miała jakieś plany.
- A to co? - Gherton schylił się i przyjrzał figurce. - Urocza.
- Prezent dostałam.
- Tavi uśmiechnęła się. - A co chcesz jeszcze robić?
- Ja już bym wrócił.
- Kajmon otarł buzię rękawem.
- To nie potrwa długo. No chodzcie.
Głosicielka popędziła w dół uliczki. Tavarti wzruszyła ramionami.
- Spróbujmy jej nie zgubić.


By http://nethecite.devianart.com

- Już jesteśmy.
Stali przed opuszczoną kaplicą. Zdewastowaną, zupełny brak ławek, trochę murowiska, gdzieniegdzie brakowało kawałka ściany. Albo i całej. Ale zdobienia zapierały dehc w piersiach.
- Trafiłam tu kiedyś przypadkiem. - szturchnęła łokciem Tavarti - No spróbuj zaśpiewać.

Po próbie głosowej stwierdzono, że akustyka tego opuszczonego miejsca jest cudowna. No a zaraz później skierowali się w stronę domu.

Gdzie spotkali...

Wysłanniczkę szalonych pasji czyli biedną Maloniel. Ona jeszcze nie wiedziała, że jest biedna. Tavi dostrzegła to po jednym zdaniu: "Pozwoliłam sobie przejrzeć twe rzeczy pani. I przyznaję, że z pewnymi wyjątkami, reszta strojów, choć ładna, nie pasuje do twej roli." Tak, Dami może to wziąć do siebie. Oby nie.
- Nie kupowałysmy ich z myślą o bawieniu się w arystokrację. - Dami wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Tavi roześmiała się wesoło.
- To będzie niemałe wyzwanie. Cieszę się, że się poznałyśmy Maloniel. - kciukiem pokazała głosicielkę. - To jest Dami. Za nami stoi Gherton, a Kajmon...- rozejrzała się dokoła, ale maly gdzieś zniknął. - to ten, którego tu nie ma.

Elfka kiwnęła głową wszystkim na powitanie i rzekła.- Możesz przejść się przede mną, pani?
Na ustach Tavi wykwitł głupi uśmiech.
- Tak po prostu?
Maloniel kiwnęła głową.
Dziewczyna odstawiła kostur, zdjęła miecz.
- Nie patrzcie tak na mnie. Zajmijcie się czymś.
- Na przykład?
- orczyca uśmiechała się ironicznie.
- Znajdź temu miejsce. - dziewczyna wepchnęła jej w ręce posążek.
Wzięła głębszy oddech, wyprostowała się, uniosła lekko brodę, i kroczyła przed siebie. Wydawało jej się, że kroczenie pasuje lepiej dla arystoracji niż chodzenie.
- Chodzisz z gracją pani.- uśmiechnęła się elfka - ale nie musisz tak sztywno.-podeszła i lekko potarła barki Tavarti dłonią. - Ramiona luźniej...nie musisz wypinać bardziej piersi...i tak się ładnie prezentują. Szata z większym dekoltem, może nieco dłuższa suknia. To by pasowało. Musimy zrobić coś z włosami, są za dzikie.
Obeszła dziewczynę dookoła.- Rysy masz arystokratyczne, co najwyżej lekko pokreślimy makijażem.

"Będzie bardzo śmiesznie. Dłuższa suknia, dzikie włosy - kiedy mi się takie podobają, makijaż. Nikt mnie nie pozna. Nie to akruat jest ta dobra strona."


- Wygląd martwi mnie najmniej. Bardziej mnie martwi mówienie i zachowanie. A właściwie to, czego nie mam.
- Tym się pani nie przejmuj...Po prostu nie wdawaj się w szczegóły i traktuj t'skrangów z góry.
- zaśmiała się Maloniel.- Zachowuj się pani, jakby byli twoimi dłużnikami. A jeśli ci się zdarzy wpadka, udawaj że nic się nie stało...w razie czego wspominając coś o najnowszej modzie w Vivane. Nie pozwól im panować podczas tych negocjacji. Jak długo ty kontrolujesz sytuację, tak długo jesteś zwyciężczynią...I pamiętaj, każdy t'skrang, to w duszy pantoflarz. Mają respekt przed kobietami.

Tavi uśmiechnęła się na wspomnienie rozmowy z T'salkinem.
- No no, będzie ciekawie.

-Czy masz jeszcze jakieś pytania pani?- nagle dotknęła policzka dłonią.- Byłbym zapomniała, używaj języka therańskiego. I ignoruj wszelkie użycia języka Throalu. to ich dodatkowo skonfunduje.

- Czy w normalnych sytuacji, czyli poza rozmową z t'sangami muszę udawać arystokratkę? Mogą mnie, no nie wiem, śledzić?
- odrzuciła włosy do tyłu. - Therański zapamiętam.
Maloniel zaskoczyło to pytanie, przez chwilę stała zamyślona, po czym dodała.- Nie powinni, niemniej zapytam Omasu o to. Poza tym, możesz wziąć pani ze sobą własnych ochroniarzy i służbę do usługiwania podczas rozmów.
Tavarti obrzuciła krytycznym wzrokiem "gołodupca".
- Taaa, ochroniarz się znajdzie. Ze służbą może być problem. Muszę ją mieć? - przkerzywiła głowę.

Maloniel uśmiechnęła się wesoło.- Pani, służba i ochroniarze, to dobra wymówka byś otoczyła się Dawcami Imion którym ufasz i którym możesz powierzyć swe bezpieczeństwo. Jestem pewna, że przedsiębiorstwo Omasu znajdzie tylu godnych zaufania bohaterów ile będziesz potrzebowała.
Spojrzenie Tavarti mimowolnie spoczęło na Acelonie... Czy przypadkiem Omasu nie polecił jego właśnie?
- Że też sama na to nie wpadłam. - wpadła tylko jakoś nie zaskoczyło od razu. Bowiem obraz Gromalaka jako sługi. Dalczego akurat to jej przysżło na myśl? Nie Dami, nie Gherton tylko Grolmak. Nie ważne. - No to już nie mam pytań.
Maloniel spytała.- A więc jutro z ranka proponuję pójść na zakupy, a potem do fryzjera...a potem, spotkanie z przedstawicielami Domu Dziewięciu Klejnotów. Czy taki plan dnia, odpowiada ci pani?
- Będę gotowa o ósmej?
- Tavi u smiechnęła się.
-Jak sobie życzysz pani..-odparła z uśmiechem Maloniel, po czym ruszyła w kierunku drzwi dodając.-A więc przyjdę rankiem, dobrej nocy Alteo Rubaric.
- Dobranoc Maloniel.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 29-08-2009 o 19:15.
Latilen jest offline