Zamiast chatki, domostwem Wicci był teraz najwyraźniej szałas. O ile, w wypadku, gdyby ich plan nie wypalił, pokonanie Wici wydawało się prawdopodobne, o tyle pokonanie jej dwóch sióstr (bo to chyba były jej siostry) wydawało się niemożliwe. I właśnie dlatego Ryanii miał wielką nadzieję, że jego plan wypali. Posłał Glorii porozumiewawcze spojrzenie. Kiwnęła z determinacją głową.
Odkąd tylko poznała Ryaniego, ten ciągle stawał się na nowo jej bohaterem: a to ratując ją z łap Hegemona, czy teraz, gdy zamierzał wiele ryzykując, przywrócić jej mowę. Co prawda mogło mu chodzić o dżina, ale Gloria w to wątpiła. Czuła, że nie była mu obojętna. Zresztą, była świadoma swoich wdzięków, w końcu jej… walory były… Niezaprzeczalnie wielkie.
Gdyby Gun wiedział, co chodzi Gloriannie po głowie, pewnie natychmiast przyznał by jej rację. Wysłał w kierunku nieba ostatnią cichą modlitwę i podszedł do trzech staruch.
- Witaj, Wicco, bo tak się przecież nazywasz, prawda?
Wiedźma spojrzała na niego tak, jakby dopiero teraz go zauważyła.
- Masz czujne uszy, młodzieńcze. Jak również dług u mnie. Ściągnęliście mi na kark wojska hegemona! – wskazała ręką zgliszcza chaty, a potem szałas. – Teraz musimy mieszkać w takiej ruderze. Ale mów, po co przyszedłeś? I to jeszcze z tą elfką, wykradzioną hegemonowi, a? Mów! – w końcu skończyła swój monolog, marszcząc swoje poorane bruzdami czoło.
Elf nabrał powietrza.
- Przyniosłem ropusze języki na wywar. Teraz, zgodnie z umową masz przywrócić mojej towarzyszce mowę. Ale najpierw sama spróbujesz wywaru, by nie okazał się zatruty. – A potem Glorianna każe Arkhaanalowi nas ochronić przed twoją magią, po czym odbiorę ci Talizman i każę dżinowi przenieść nas do środkowej krainy, prosto do owego czarodzieja. – dokończył w myślach.
Wiedźma spojrzała najpierw na elfa, potem na dwie towarzyszki, i powiedziała…
__________________ W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty. |