Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2009, 10:42   #71
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Biegł. Mijał po kolei swych nowych towarzyszy. Istoty dumne, honorowe i pełne godności. Inteligentne i mądre. Z dobrem mieszkającym w ich wielkich sercach i troską jaką otaczali każdego z ich paczki. Stworzenia praworządne i lojalne wobec swych kompanów. Iście heroiczni bohaterowie zdecydowani poświecić swe życia w obronie niewinnych... Eeeee, to nie ta bajka.

Ech, przepraszam za ten błąd. Kartki mi się posklejały. No to jeszcze raz.

Człapał chodem przyspieszonym względnie prostoliniowym. Mijał część swych towarzyszy którzy nie postanowili opuścić areny mając innych w dupie. Mijał istoty dumne i pełne godności wobec własnej osoby. Sprytne i myślące jak by tu bez uszczerbku na mieniu własnym zabrać sakiewkę sąsiadowi. Troszczących się tylko o swoją skórę... i będących na łasce kogoś, kto gotów jest ich poświęcić dla rozrywki ludu.

Przebiegając koło nich nawet poświęcili mu trochę uwagi. Gdy Zank mijał już dużego orka z morderczymi broniami w swych zielonych łapach ten nie wiadomo czemu wydarł się na malucha tonem przesyconym gniewem i chęcią morderstwa.
- Zamknij się! - wykrzyczał, a mały goblin odruchowo kurcząc się w sobie, odskoczył w bok i mamrocząc mantry pod nosem biegł dalej.
- Nie zabijać... Ja mały, nieszkodliwy, nie chcieć umierać... Ja Zank... Zank jest dobry... Nie zabijać... - I tak przez cały dystans.

W końcu jednak wszystko się kończy. Młody zielonek odzyskał swój ekwipunek. Swój stary znoszony plecak, swe narzędzia, przyprawę i medalion. Goblin rozglądając się jakby w obawie, że ktoś go zobaczy... przyzwyczajeń nie da się pozbyć... przypiął niewielki przedmiot do swego pasa. Drewniana rączka zakończona czterema drutami wygiętymi tak, że wszystkie końce przymocowane były do tejże rączki. Zadowolony rozejrzał się i zobaczył kilka drobiazgów pozostawionych bez opieki. Wszyscy już zabrali swój dobytek... Podszedł wolnym krokiem do saperki maga. Podniósł, powąchał, ugryzł i orzekł:
- Chmm... Nowa patelnia! Przyda się... A to co to? Kolczyki! Hehe. Zank ma szczęście. Darmowe przedmioty. Hehe jaki Zank szczęśliwy. - i z wielkim zadowoleniem na swym pyszczku ruszył w stronę bramy.

Wewnątrz było już przyjemniej. Zostali powitani przez nijakiego Barbaka. Jak na dużego zielonego zwracał się do nich miło i wyrafinowanie. Przeraziło to kucharza bardziej, niż szturchańce i popychania jakie zwykle towarzyszyły kontaktom ork-gobos. Przynajmniej w jego przypadku na początku. Było to podejrzane. Poza tym zaprosił ich na imprezę. Darmowy alkohol... zabawa... Zaraz czy oni czasem tak złapani nie byli? Coraz bardziej podejrzane się to robi...
- Super! Napoje i jedzonko za darmola! Zank już leci! - mały, zielony goblin wręcz rzucił się biegiem w stronę tamtych drzwi.
Jak dają to brać, jak biją to uciekać.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 31-08-2009 o 17:27.
andramil jest offline