Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2009, 20:12   #226
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Klauge drgnął, kiedy jego "pomocnik" nieoczekiwanie wyrwał mu z dłoni infodysk. Przez moment spoglądał z kamienną twarzą na stojących w pomieszczeniu. I po chwili uśmiechnął się pod maską gazową.

- No dobrze. Niech i tak będzie - powiedział spokojnym, pojednawczym tonem. Leki sprawiały, że był w stanie oddzielić gniew od siebie. W takich chwilach miał wrażenie, że istnieje dwóch Siegfriedów Klauge: jeden wściekający się, drugi obserwujący go chłodno i kalkulujący wszystko. I, na szczęście, to właśnie on kontrolował sytuację.

- Popsuliście plan tym wejściem, wiecie? - oświadczył - Teraz muszę znaleźć Kowala i dobrać się do jego wiedzy w bardziej bezpośredni sposób. Ten infodysk do niczego się wam nie przyda bez ludzi, którzy mogą go odczytać, a tak się składa, że znam paru. No i oczywiście najważniejsze informacje i tak znajdują się w głowie Kowala.

Obrócił się na pięcie i podniósł z podłogi maszynę do ekstrakcji mózgu. Wesoło pogwizdując, ruszył w najbliższy korytarz, nasłuchując śladów walki. Kowal zapewne już próbował powiadomić kogoś o jego zdradzie, ale w takim burdelu informacje rozchodziły się powoli. Poza tym wciąż miał na sobie maskę gazową, która częściowo zasłaniała jego twarz.

Minął po drodze kilka podrygujących jeszcze spazmatycznie ciał, którymi za bardzo się nie przejmował. Niektórzy nawet zdążyli założyć maski tylko po to, by przekonać się, że sarin przez skórę działa równie dobrze, choć nieco wolniej. Szczęśliwie wentylacja zaskoczyła już na dobre, inaczej Laucha spotkałby ten sam los. Teraz jednak mógł spokojnie biec korytarzem, nie obawiając się o smutny los.

Jeden ze strażników stał pod ścianą, podpierając się jedną dłonią. Oddychał spazmatycznie, a z nosa ciekły mu smarki. Jego muskuły drgały, co sprawiało, że ledwo utrzymywał się na nogach.

- Po... pomószszsz - wybełkotał, spoglądając na Laucha swoimi zwężonymi źrenicami.
- Zaraz - powiedział Lauch - Gdzie Kowal?
- Bła... błagam... anty...toksyny...
- Kowal?
- Bie... biegł tam - kolejny spazm sprawił, że strażnik zachwiał się na nogach i przykląkł na lewe kolano. Ciemna plama zaczęła rosnąć na jego kroczu.
- Dziękuję. - Lauch kiwnął głową i odbiegł. Ścigał go błagalny wzrok otrutego strażnika, ale niedługo. W chwilę potem bowiem Pajęczarz padł na ziemię, podrygując konwulsyjnie, a następnie znieruchomiał.

Coś łupnęło w oddali z całej siły. Oczywiście nie musiało to nic znaczyć. Jednak Siegfried zdążył poznać Kowala i wiedział, że ten jest skłonny ciągnąć w środek największego burdelu, jaki tylko będzie potrafił znaleźć. To właśnie była jego szansa na skierowanie tej przeklętej misji na właściwe tory.
 
Gantolandon jest offline