Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2009, 00:32   #24
yvain
 
yvain's Avatar
 
Reputacja: 1 yvain nie jest za bardzo znany
Jacques wstał wcześnie. Specjalnie nie zalał się w trupa ubiegłej nocy by rano móc na trzeźwo skompletować jakieś zapasy. Kopalnia podobno leżała całkiem niedaleko, lecz wypadało zaopatrzyć się w wodę, małą butelkę najpodlejszej gorzałki, jakieś suszone mięso, trochę chleba, ot standardowe rzeczy o których nie zapominał nigdy przed podróżą. Funduszy mu starczyło, ale wiedział, że sakwę należy jak najszybciej napełnić. Obiecał sobie, że kolejne mrozy przezimuje w jakiejś dogodnej karczmie na południu Imperium, codzień odwiedzając miejscowy przybytek rozkoszy. Jakkolwiek nadal pozostawało to marzeniem zważywszy na to, że choć do zimy brakuje jeszcze i lata i jesieni to nie posiadał nawet planu na znalezienie takich pieniędzy.

Spakował się, na plecy zarzucił niewdzięczny kołczan i łuk. Tylko czekał, aż pozbędzie się go na rzecz przyjemnogo dotyku pistoletu przy boku. Zdarzyło mu sie nie raz próbować siły tej broni w Marienburgu pod czujnym okiem swego mentora. Teraz jednak musiał polegać na łuku, który nijak do niego nie pasował. Prosty miecz szybko polubił, gdyż był całkiem nieźle wyważony, jednak marzył mu sie porządny rapier.

***

Gdy szli Valdue trzymał sie na końcu. Lubił obserwować resztę. Szybko spostrzegł jak młody łowca, który ich prowadził patrzy na Arię. Nie wtrącał się, liczył, że chłopak poczuje się za nią odpowiedzialny i jak przyjdzie co do czego Jacques nie będzie musiał nadstawiać karku dla dziewczyny. Najbardziej niepokoił go ten szuler. Wczoraj przyglądał się mu gdy ten kantował chłopów. Trzeba być bardzo zdolnym lub bardzo głupim żeby oszukiwać kogoś w jego własnej wsi. Bez zmowy z karczmarzem. Widział jego dłonie, widział sztuczki, chłopak nie był na tyle zdolny, więc pozostawał brak obycia, jeśli sam wystawił sie na takie ryzyko. W każdym razie rano jego dłonie nie zawisły nad drzwiami, a palce nie wyglądały na połamane, więc wczoraj po tym jak Jacques poszedł spać nie stało sie nic spektakularnego. Miał nadzieje, że kanciarz nie będzie im zbytnio zawadzał. Brakowało mu w kompani ochroniarza z karczmy. Na razie gdy przyjdzie co do czego wiedział, że może liczyć na siebie i na krasnoluda. Łowca był użyteczny, ale Valdue nie wierzył by miejscowy zabił kiedyś człowieka.

Minęli runiczny drogowskaz. Widział już takie nawet na północy. Wskazane było, że gdy podróżnik trafi na słup, drogowskaz albo inny znak przy drodze należało zarządzić postój. Żak, z którym kiedyś pił wytłumaczył mu, że gdy potęga krasnoludzkiego panowania w Starym Świecie chyliła się ku upadkowi, karawany były często napadane w miejscach postoju, łamiąc odwieczne zasady. Przez wieki mozna było potem znaleźć tam różne błyskotki, co oznaczało dobra wróżbę na dalszą podróż. I tak historia zatoczyła koło i wzorem starszych ras ludzie przejęli obyczaj zatrzymywania się przy dawnych słupach postojowych. Oraz przy każdej kapliczce, każdej rzeżbie, każdemu kamieniowi w dziwnym kształcie i przy wykrzywionym drzewie również. Ludzie mieli słabość do zabobonów.

Teraz patrząc na znak Jacques ani myślał o postoju. Tu gdzieś czaiło się Złe. Poprawił kapelusz i ruszył za resztą.
 

Ostatnio edytowane przez yvain : 02-09-2009 o 00:37. Powód: pogrubienia itp
yvain jest offline