Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2009, 20:23   #26
Ouzaru
 
Ouzaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Ouzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumny
Post pisany wspólnie z moim ukochanym Mężem Tj. Serge'em.


Effendi zmarszczył brwi patrząc po kompanach. Aria drżała z zimna, a ten szlachetka, Valdue nie ruszył się, by oddać jej swój gruby płaszcz. Pewnie liczył, że rudowłosa prędzej czy później i tak będzie jego, więc z racji swojej klasy, nie musiał się niczym więcej przejmować. Pozostali też na to nie wpadli... Może nie byli aż tacy bystrzy? Łowca odpiął swój gruby płaszcz, podszedł do Arii i opatulił ją nim zapinając ozdobną broszą.
- To gruby płaszcz myśliwski, nie przepuszcza wiatru i na pewno będzie ci w nim ciepło. - Effendi uśmiechnął się delikatnie.

Dziewczyna ciągle drżała z zimna, ale powoli zaczynało jej się robić cieplej. Odwzajemniła uśmiech, szczękając zębami i skinęła myśliwemu głową.
- Już drugi raz mi go pożyczasz, uważaj, bo się jeszcze do niego przyzwyczaję - zaśmiała się cicho. - Mam nadzieję, że nie będzie ci zimno.

- A bierz jak ci się podoba. Ale chyba wy w takich szmatach nie chodzicie, nie? - puścił jej oczko. - Nie będzie mi zimno, tyle lat tułałem się z ojcem po lasach w różnych warunkach, że taka pogoda mi niestraszna. Cieplej? - spojrzał jej w oczy i pogładził dłonią po ramieniu.
- Tak, dzię..kuję, cieplej - powiedziała niepewnie, rumieniąc się przy tym okrutnie. Rzeczywiście zrobiło jej się lepiej, wręcz gorąco. Towarzysze chyba się nie przejęli tym, że Aria i Effi zatrzymali się na chwilę. Wyminęli ich i poszli dalej, a dziewczyna skorzystała z okazji i pocałowała mężczyznę w policzek.
- Jakoś chyba będę musiała ci to wynagrodzić, wiesz? - zapytała, czując, jak bicie serca rozwala jej klatkę piersiową. - Ostatnio coś nawet o tym wspomniałeś, że mogłoby być jeszcze cieplej... - Stanęła niebezpiecznie blisko, aż czuł jej zapach.

- Myślę że będzie jeszcze na to stosowny czas. - Effendi'emu również zrobiło się niemal gorąco, nie czuł już przenikliwie wiejącego wiatru. - Chyba powinniśmy podążyć dalej za resztą, nie sądzisz? - pocałował ją w czółko, po czym cofnął krok i uśmiechnął delikatnie. - Ruszmy się, panienko Ario.
W odpowiedzi skinęła mu głową i zaraz dołączyli do towarzyszy.

Dziewczyna narzuciła kaptur na głowę, pogrążając się we własnych myślach. Co ona sobie w ogóle myślała? Przecież Effendi był zwykłym chłopem, brudnym, głupim i nieokrzesanym.
"Wiesz, że to nieprawda" - pomyślała i westchnęła cicho.
Gdy kolejna kropla rozbiła się na jej nosku, zmarszczyła gniewnie brwi i zaczęła się zastanawiać, czy nie byłoby warto wrócić. Trochę inaczej sobie wyobrażała taką wyprawę i przygodę.
- Trochę mało się dzieje, nie uważasz? - zapytała idącego obok niej Effi'ego. - Myślisz, że wyjdziemy z tego cało? Bo póki co grozi nam chyba tylko zanudzenie się na śmierć. Ech...

- Jeśli legendy o kopalni są prawdziwe, będzie się działo i to dużo. Niejeden stamtąd nie wrócił, niech Ulryk da, by nam się udało i byśmy opowiadali o tym kiedyś naszym dzieciom i wnukom - powiedział łowca zasępiając się na chwilę. - Po powrocie z kopalni wracasz do siebie? Znaczy do Tilei?
- Nie - odparła i potrząsnęła przecząco głową. - Nie po to się ucieka z domu, by potem do niego wracać, prawda? - zapytała i zerknęła spod kaptura w oczy mężczyzny. W jej złotym spojrzeniu błysnęła iskierka rozbawienia i jakby zaczepki. Coraz bardziej się dziewczynie podobało drażnienie się z myśliwym i w ogóle przebywanie w jego towarzystwie. Zaraz się ugryzła w język i zganiła w myślach, nie powinna była tak się zachowywać.

- Zależy kiedy i w jakiej sytuacji, panienko - rzucił Effendi. - Niektórzy uciekają, ale mogą wrócić. Inni już tej możliwości nie mają, albo mieć nie chcą. - uśmiechnął się zadziornie. Aria nic nie odpowiedziała.
Dziwne myśli i wątpliwości kołatały się jej w głowie. Powinna teraz towarzyszyć Bretończykowi, pozwolić, by zabawiał ją jakąś bystrą opowieścią o zaskakującym zakończeniu. A ona zastanawiała się, co myśliwy miał na myśli, mówiąc o "naszych dzieciach i wnukach" i o możliwości powrotu. Ona nie chciała wracać, była tego pewna. Może życie w małym miasteczku nie było szczytem jej marzeń, ale mogło być jedynie początkiem.

Niemal cały dzień minął, nim w końcu pod baldachimem mroku dotarli do jakichś ruin. Słysząc niepokojące odgłosy z prawej , młody łowca zmarszczył brwi i spojrzał na pozostałych.
- Chyba trzeba to sprawdzić - szepnął. - Mogę iść, wychowałem się w lasach, znam się na ukrywaniu i skradaniu. Poza tym gdyby coś się działo, wycofam się szybko do was. Przygotujcie broń, może być gorąco.
- Uważaj na siebie - powiedziała szlachcianka.

Tak naprawdę Effendi nie chciał, żeby było gorąco, ale było normalnym, że w końcu przyjdzie mu stawić czoła przeciwnikom, którzy nie będą biegać na czterech łapach i uciekać na jego widok. Nigdy nie zabił człowieka, ale jeśli byłoby to konieczne, nie zawahałby się z pewnością. Nie zamierzał też pozwolić, by coś stało się Arii.

Szybkim ruchem dobył swój łuk, nałożył strzałę na cięciwę i powolnym krokiem, w pełnej gotowości na odparcie jakiegokolwiek ataku, ruszył w kierunku ruin, a im był bliżej, tym niepokojące odgłosy nasilały się. Walczyć zamierzał w ostateczności, bardziej zależało mu na tym, by zrobić rekonesans i dowiedzieć się z kim mają do czynienia. Polując u boku ojca nauczył się skradać i ukrywać, tak by zwierzyna go nie uchwyciła, miał nadzieję, że i teraz te umiejętności się przydadzą.

Aria w tym czasie dobyła swych szabelek spod płaszcza i czekała w pełnej gotowości. Ojciec nie poskąpił jej na lekcje u najlepszych fechmistrzów, ale nigdy nie brała udziału w prawdziwej walce. I wstyd było przyznać - bała się widoku krwi. Na samą myśl o niej dziewczyna lekko zbladła...
 

Ostatnio edytowane przez Ouzaru : 02-09-2009 o 20:28. Powód: kosmetyczne poprawki przy pogrubianiu tekstu...
Ouzaru jest offline