Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2009, 22:50   #28
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Najpierw myślała, że dopadła ją paranoja, ale skręcając kilka razy w bezsensownych kierunkach, upewniła się co do swego przeczucia: Zdecydowanie miała dodatkowy cień. Ktoś cały czas szedł jej śladem trzymając się z tyłu jakieś kilkanaście kroków. Zastanawiała się czy jest już w tym cholernym mieście wystarczająco długo by dorobić się jakichś poważnych wrogów. W sumie przy trybie życia jaki prowadziła ostatnio nie było o to trudno. Przez chwilę zastanawiała się co dalej. Bieganie za kimś z pewnością doskonale znającym miasto uznała ostatecznie za bezsensowne. Mogła się tylko wpakować w poważne tarapaty, a na to miała za wiele zdrowego rozsądku. W sumie nie sadziła by był to złodziej, chyba że wyjątkowo beznadziejny. Zbyt ostentacyjnie dawał znać o swej obecności. Morgan miała już kiedyś na własnej skórze okazję się przekonać, że tego typu element woli raczej działać z zaskoczenia.

Ostatecznie postanowiła, że najlepiej będzie poczekać na dalszy rozwój sytuacji w karczmie. Mogło to też być dobre miejsce ucieczki w razie doniesienia. Zakładała bowiem możliwość, że śledząca ją postać była światkiem jej walki ze strażnikami i chciała w taki sposób właśnie dorobić kilka groszy.
Jeśli ktoś miał do niej interes, może podejść i go załatwić, jeśli chciał sprowadzić kłopoty, należało mieć dobre miejsce do ucieczki. Dziewczyna znała trochę Tawernę Barda przed którą właśnie stanęła i wiedziała, że posiada ona przynajmniej dwa dodatkowe wyjścia, a jak znała zaplutą mordę tutejszego właściciela, za odpowiednią zapłatą znalazłby i trzecie.

Ruszyła do wejścia, ale zrobiła zaledwie dwa kroki, gdy przez okno wyleciał jakiś obiekt. Sam fakt wylatywania czegokolwiek w tym mieście przez okna nie był raczej zjawiskiem zaskakującym, ale kiedy obiekt okazywał się niewielką kobietką w stroju błazna, do tego wykorzystującą ciało niewinnego przechodnia jak materaca przy upadku, można było być trochę zdziwionym.
Zanim jednak Morgan zdołała cokolwiek pomyśleć, zanim tak naprawdę zdążyła się zdziwić, leżała już na plecach, a kobieta ściskała jej twarz swoimi udami i z czułością odgarniała jej włosy z twarzy. To było niezbyt stosowne miejsce na takie zachowania, no i przede wszystkim akrobatka nie trafiła na obiekt, który byłby zachwycony zaistniałą sytuacją. Co Morgan zauważyła przede wszystkim to to, że z tej perspektywy miasto wyglądało jeszcze gorzej niż normalnie, naprawdę nie przypuszczała, że to możliwe!


Wojowniczka westchnęła i zaraz wstrzymała oddech: Niespodziewane pchnięcie spowodowało, że potknęła się i poleciała do tyłu. Oczywiście poniżenia dzisiejszego dnia musiały się jakoś dopełnić. Wylądowała głową dokładnie w środku ulicznego rynsztoku. Zważywszy fakt, że całkiem niedawno osobiście przyczyniła się do wypełnienia jednego z nich, wolała nie analizować zbyt szczegółowo w czym właśnie nurzały się jej włosy. Do wywołania odruchu wymiotnego zupełnie jej wystarczał okropny odór, jaki wydawały płynące wokół jej głowy ścieki.
Usłyszała piski szczura zbliżającego się do jej unieruchomionej uściskiem nieznajomej twarzy. Ściekowi wyjadacze byli w Melvaunt wyjątkowo bezczelni i rozpasani. Poza tym tutejsi przedstawiciele tego gatunku mieli dość pokaźne rozmiary i Morgan nieszczególnie tęskniła do bliskiego kontaktu z którymś z nich.
Niezbyt zachwycona całą sytuacją powiedziała ostrym tonem:
- No dobra siostro: Schodzisz ze mnie czy mam twoje wdzięki przekazać w ręce tych, którzy najwyraźniej bardzo ich pożądają?
Tajemnicza kobietka uśmiechnęła się na słowa Morgan, po czym cofnęła nieco w tył, przejeżdżając tyłkiem po zbroi wojowniczki, i dzięki temu posunięciu teraz siedziała już po prostu na jej zbrojnym torsie, a Kristalina nie miała już takich "problemów" z położeniem swojej głowy. Mogła ją teraz przynajmniej trochę unieść do góry. Nieznajoma wciąż jednak nie raczyła ruszyć czterech liter. Zamiast tego, zaczęła się pochylać nad Wojowniczką, zbliżając swoją twarz do jej twarzy, z wyjątkowo tajemniczym spojrzeniem i czającym się w kącikach niezwykle pomalowanych ust uśmieszkiem...
Panna Wildborow miała dosyć. Szybko obróciła się na brzuch wraz z przyczepionym do swego torsu, jaskrawo odzianym utrapieniem. W ostatniej chwili podparła się jednak na zgiętych rękach by nie rozgnieść dziwacznej kobiety na ziemi:
- Słuchaj słonko, źle sobie wybrałaś przedmiot zainteresowania. Ja tam wolę do tej zabawy takich co mają zdecydowanie więcej między nogami - To mówiąc zaczęła podnosić się do góry.

Zamiast ponownie cokolwiek powiedzieć, "Czerwona", jak ją sobie szybko nazwała Kristalina, leżąca pod wojowniczką, najpierw wydęła usta w geście mogącym oznaczać zawód wynikłą sytuacją, a następnie, gdy Morgan nieco się uniosła, wyśliznęła się błyskawicznie spod niej, wykonała fikołek w tył, po czym stanęła już spokojnie na własnych nogach, podobnie zresztą, jak i Wojowniczka.

W tym też momencie nadbiegła żądna mocnych wrażeń klientela karczmy, w liczbie sześciu rosłych chłopów, uzbrojonych w umeblowanie gospody.
- Bij zabij!! - Wrzeszczeli wymachując krzesłami i ławami...
- A wy co? - Morgan raczej rozbawiona całą sytuacją zasłoniła sobą drobną kobietkę i stanąwszy w lekkim rozkroku wysunęła z pochwy swój imponujący miecz:
- Nie wstyd wam atakować bezbronna kobietę? Jeśli chcecie rozrywki to może spróbujecie ze mną?
Przez jej głowę przeleciało wspomnienie z dzieciństwa: Jak dobrze, że pamiętała jak się bronić przed skomasowanym atakiem sześciu starszych braci.
- Z drogi głupia, to morderca! - Ryknął w końcu któryś z osiłków, po szybkim zreflektowaniu się nad nową sytuacją, powstałą poprzez Morgan stającą im na drodze z dłońmi na uchwycie miecza.
Patrząca na nich bez zmrużenia oka Kristalina zauważyła, że poza sześcioma typkami z tawerny wybiegł również rogaty osobnik, przypominający jak nic jakiegoś potomka Diabłów czy też i Demonów... nie miała jednak okazji dokładniej się mu przyjrzeć.

Nagle spojrzenia żądnych sprania skóry "Czerwonej" przeniosły się z osoby Morgan, ponad nią, kierując najwyraźniej na coś, znajdującego się nad głową kobiety stojącej w bojowej pozie: Czyżby uciekająca kobietka była w rzeczywistości wysokim, Ogrowym Magiem, lub jeszcze paskudniejszym stworkiem?
Wojowniczka podążyła za wzrokiem swych oponentów zastanawiając się czy zobaczy coś, co bardzo drastycznie zmieni sytuację. Gdyby istotą za nią parała się magią, Morgan mogłaby poważnie zweryfikować swoją postawę zaczepno-obronną.
To co zobaczyła...

...wywołało na jej ustach zamiast gniewu lekki uśmiech: Przebrana w strój błazna kobietka znajdowała się już na balkonie pierwszego piętra, budynku naprzeciwko. Akrobatka była naprawdę szybka. W tym momencie popatrzyła na stojącą na ulicy pogoń, uśmiechnęła się "sucho", wypinając do wszystkich zgrabny tyłeczek klepnęła po nim raz, a potem posłała całusa i zniknęła w otwartym oknie.
Krystalina uderzyła rozbawiona dłonią w udo i zaśmiała wesoło widząc zgłupiałe miny stojących obok niej osób. Oczywiście nie spodobała im się taka postawa:
- Ty głupia babo, przez ciebie nam uciekł.
- Baby tak zawsze...
- A te co sobie myślą że chłopa mogą udawać najgorsze...
- Jak ma wielki miecz to od razu jej się wydaje, że chłopa może naśladować.
- Taaa... a tu czego innego trzeba!
- Gdybyś go nie zasłoniła już byśmy mieli tego mordercę!

Wojowniczka nie słuchała dalej. Zignorowała pyskaczy, wsunęła miecz do pochwy i ruszyła do gospody. Chyba za bardzo wytrzeźwiała i potrzebowała natychmiast się napić, doszła do wniosku, że jak postoi i posłucha jeszcze przez chwilę, zacznie obijać im mordy.
 
Eleanor jest offline