Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2009, 01:03   #32
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Ragath

Zwłoki zebrano na jeden stos, po czym podpalono. Chwilę później okolicę owionął swąd palonego ciała. Ocaleni zebrali się w miejscu, z którego nacierali. Walkę przeżył weteran, który w tej chwili odpowiadał na pytania. Nie był zadowolony.
- Ja nie wiem ilu straciliśmy, ale może kilkunastu żołnierzy - mówił. - W następnych wioskach znów dobierzemy. Martwi mnie jedna rzecz... - dodał cicho.
- Jaka? - spytał paladyn, który z milczeniem słuchał żołnierza.
- Boje się o nasz oddział... część zabitych... zdezerterowała... odmówili rozkazu... dołączyli do mieszkańców... to był zły rozkaz.
Weteran pożałował ostatnich słów, bo dojrzał niebezpieczny błysk w oczach paladyna. Twarz rycerza nie wyjawiała żadnych emocji, lecz czuć, było, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę, czy nie ukarać żołnierza za krytykę. Nie podjął żadnych kroków.
Inni żołnierze podzielali opinię weterana. Spoglądali na was podejrzliwie, częściowo ze strachem w oczach. Wtedy dojrzałeś, jak z jednego z domów wywlekają dziewczynę. Żołnierze przytargali ją wprost do was. Oznajmili, że to czarodziejka.


Brudna, z obłąkanym wzrokiem. Ślady na ubraniu wskazywały, że ciężko krwawi, a przed pojmaniem walczyła zaciekle. Uśmiechała się, lecz nie ruszyła z miejsca.
- Wiedźmo, gdzie jest reszta wojsk? - spytał paladyn schylając się nad nią.
Weteran przetłumaczył. Dziewczyna zaśmiała się cicho i splunęła w twarz Bruschwicka. Rycerz wyprostował się, otarł oblicze, po czym rzekł zmęczonym głosem;
- Nienawidzę tego.

Gloinus

Nieumarli natarli ponownie z niebywałą prędkością. Ich ostre pazury usiłowały rozerwać kawałki ciała, lecz udało ci się odparować atak. Aldrim nie miał tyle szczęścia. Pazury, niczym haki, chwyciły go za ciało i wyrzuciły w głąb jaskini. Krasnolud krzyczał podczas lotu, lecz gdy uderzył w truchło smoka, ucichł. Nieumarły zaśmiał się, po czym zwrócił w twoją stronę.
Atak i kontratak. Topór trafił jednego z truposzy. Posypały się kawałki zbroi oraz kości, a zabójca zachwiał się, wreszcie upadł. Lecz drugi nie pozwolił na dalsze sukcesy. Cios w rękę, pozbawił cię broni, a ból spowodował, że krzyknąłeś. Lecz drugie uderzenie nie nastąpiło. Rozległo się ciche chrupnięcie. Upiór padł przepołowiony. Spojrzałeś za niego.
Smok przechylał łeb pod dziwnym kątem i przednią łapą wyciągnął miecz z karku. Chlusnęło trochę czarnej posoki. Po czym spojrzał w twoim kierunku.


- To było zabawne... albo nie potrafili zabić smoka, albo... wy im przeszkodziliście... zabawne - mruczał. - Muszę jednak wiedzieć, w jakim celu przybyłeś ty i twój pojękujący kolega.
Aldrim leżał wciąż twarzą do ziemi i faktycznie cicho jęczał.

Rydiss Tirio

Gdy ziemia opadła, istota zniknęła.
- Gdzie on... - zaczęła Gertruda.
Nagle ujrzałeś przed sobą twarz trupa z czarnymi oczami. Nagle świat wokół zniknął, a jego miejsce zajął metaliczny posmak.

Synupotrzebujęciętutajsynupotrzebujęciętutajsy nupotrzebujęciętutajsynupotrzebujęciętutajsynu ...
Ktoś mówił bez ustanku. Głos odzywał się z bliska, a zarazem bardzo daleka. Gdyby tylko ta ciemność zniknęła. Wówczas odkryłeś, do kogo ten głos należy. To opat z Celmy! Na pewno on!
SYNUPOTRZEBUJĘCIĘTUTAJSYNUPOTRZEBUJĘ...

Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś nachylające się nad tobą pięć osób. Rozpoznałeś twarze, lecz niepokojący był ich grymas. Byłeś w środku budynku. Staruszka pochyliła się nad tobą i przewróciła twarz w bok. Z przerażeniem obserwowałeś jak z twarzy pociekła ciurkiem krew, a także spadło kawałek czegoś - co było przedtem częścią twojego ciała. Po ujrzeniu tego, poczułeś prawdziwy ból i pieczenie w twarzy. Fergendo bez słowa wyciągnęła bandaże z pakunków trójki historyków.
- Nie znam się na magii leczniczej, a z tego co mówili ci tutaj, lepiej byś nie używał przez kilka godzin czarów - mówiła. - Na szczęście oprócz bólu powinieneś działać normalnie.
- Normalnie?! - wykrzyknęła zszokowana Gertruda. - Przecież ten chłopak jest oszpecony!
- Dość tego, panno Varsoviensse, teraz mamy zadanie do wykonania.
Rozległo się skrzypienie drzwi, które prowadziły w kierunku piwnic.

Samuel

Przybycie obcego człowieka, zauważyła jedna osoba. Był to zapewne właściciel, ponieważ wyszedł z dużej chatki z wyraźnym gestem zarządcy. Miał na sobie robotnicze ubranie, a w rękach szary, połatany worek. Uśmiechnął się, jakby od progu rozpoznając obcokrajowca. To był już podstarzały mężczyzna z siwą brodą, jednak wciąż barczysty i żwawy.
- Pan przybysz zza morza! Zapowiadali mi. Jam jest Fiodor Baumaryl.
Mówił dość płynnie w języku klasycznym, ale z charakterystycznym dla tutejszych akcentem.
- Proszę wejść, zaraz będzie obiad, a i miejsce do przenocowania się znajdzie. - mówił ciągle.
Potem zaprowadził cię do swojej willi, która znajdowała się kawałek dalej. Budynek położy był w otoczeniu drzew, dających luksusowy cień. W środku okazało się, że Fiodor Baumaryl nie jest tylko bogatym rolnikiem, ale przede wszystkim człowiekiem z przeszłością. Na ścianach wisiały portrety rodzinne, oręż, a na przeciw wejścia pomnik byka stojącego na tylnych kopytach z herbem rodzinnym na boku.
Następnie zaprowadził do stołu, gdzie cię usadowił, a sam usiadł naprzeciw i oświadczył, że zaraz podadzą strawę.
 
Terrapodian jest offline