Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2009, 22:37   #36
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
- Pozwólcie, że wam pomogę to nieść, szybciej nam się będzie szło - Garlik spojrzał na niego podejrzliwie, nadal trzymając bukłak, jakby co ukraść mu zamierzali, mruknął jednak tylko po nosem -A noś to, a co.- Po czym oddał mu bukłak i ruszył dalej.

Ścieżka nie była zbyt szeroka, tak iż gęsiego musieli iść, a kręta przy tym mocno gdy omijała co kolejne ostre krzaki, niemniej nie musieli przynajmniej uważać zbytnio na kolce gałęzi, które miejscami na ścieżyną tworzyły coś w rodzaju tuneli. Po kilku minutach wyszli już z zarośli tuż przy pniu wiekowego i rozłożystego orzechu. Ragvain rozejrzał się za poczwarami, które tak go wcześniej zajadle ścigały, nigdzie jednak nie było po nich śladu. Pewno znużyło im się czekać na jego powrót i odeszły, gdzie indziej szukać zdobyczy. Ruszyli więc przed siebie,a Łasica zrównując krok z starcem zagadnął do niego:
- A powiedzcie, Mysi Wąsie, jak mieliście zamiar przegonić te bogles? Chyba sobie już poszły, ale może czają się gdzieś w pobliżu, więc nie zawadzi być ostrożnym...- ledwo zdołał skończyć zdanie a już dosłyszał ten przeraźliwy pisk z góry. Ledwo spojrzał w górę a już stwór zeskakiwał an ziemię, gdzie dwójka fearie szła. Ragvain, odskoczył w bok, a tam gdzie przed chwilą stał, była teraz bestia. Przez umysł klippe myśli pędziły jak szalone, który to rozglądał się nerwowo za Garlikiem, który gdzieś zniknął to znów uważał na szpony szukające ofiary. Ta pierwsza rzecz musiała poczekać, gdyż w końcu bogles zorientował się w sytuacji, i swymi długimi łapskami spróbował dosięgnąć Ragvaina. Znów młody fearie musiał dać susa w bok i była to ostatnia rzecz jaką pamiętał w miarę wyraźnie. Na raz ujrzał błysk tuż pod poczwarą, coś huknęło, tak mocno, jakby piorun strzelił w pobliskie drzewo, a chwilę później słyszał jedynie głuchą ciszę. To co jeszcze jego zaskoczony i otumaniony umysł zarejestrował to gęsty szarawy dym, który z znikąd wokół się pojawił. I że coś potwornie gryzło go w gardle.
Chwilę później załzawione oczy klippe skupiły się na Garliku który wyłonił się z dymu przed nim i zakrywając jedną usta płaszczem coś żywo gestykulował przed Ragvainem. W końcu zdał sobie sprawę, że starzec coś mówi
-...Mnie chłopie?! Zakryj no czymś usta! I nie trzyj mi tu oczu!...

***

Koń był już niemal w galopie gdy drobna driada w końcu z trudem zrównała się nim. Zbliżyła sie jeszcze do niego, lecz wiedziała, że to lądowanie nie będzie łatwe. Czy zwierzę je wyczuje? był tylko jeden sposób by się przekonać. Vanya zaryzykowała i gdy tylko był najbliżej wylądowała na białej sierści i chwyciła się jej. Wszytko się chyba udało. howlaa odetchnęła. Teraz wystarczyło czekać aż dojadą...
Nie minęła jednak wiele czasu, gdy nagle koń zarżał, a chwilę później usłyszała głośny śmiech od strony człowieka. Kobieta pomimo galopu odwróciła głowę w jej stronę z wyraźnym rozbawieniem wpatrywała sie w nią. Była dość młoda, a wśród swoich musiała być uważana za niezwykle urodziwą i piękną. Harmonijne rysy, nienaganna jasna cera pewno wzbudzały wielką zazdrość. I te wyraziste oczy...
Nim zaskoczona cała sytuacją Vanya coś zdołała zrobić, nieznajoma, nadal chyba rozbawiona, coś powiedziała w obcym języku po czym szybkim ruchem ręki wysypała błyszczący proszek, który z pędem wiatru poleciał prosto na driadę. Drobny pył w wiekszości gdzieś poszybował dalej, lecz cześć dostała się do oczu małej istoty. Już maiła uciekac, lecz nagle oczy stały się ciężkie... Ostanie co pamiętała nim usnęła to iż koń się zatrzymał i zawrócił...

Vanya powoli otworzyła oczy i rozejrzała się wokół. Niewiele potrzebowała z tej obserwacji, by się przekonać iż jest w swoim domu. Niewielkie okienko wpuszczało światło słońca do wydrążonego w pniu mieszkania, jednego z wielu mieszczących się w starej wierzbie- siedzibie Howlaa. Na półkach wzdłuż ścian stało żąd mis, i naczyń, wypełnionych aromatycznymi ziołami oraz domowymi zapasami, które powoli były na wykończeniu. Nad paleniskiem otoczonym glinianą obwódką mieścił się kociołek, znad którego unosiła się para. obok na niewielkim taborecie jej matka Illis, pilnująca wywaru. Łagodne jej oczy dostrzegły ruch w łóżku córki i uśmiechając się do niej spytała:
-W końcu się obudziłaś śpiochu?
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 07-09-2009 o 09:30.
enneid jest offline