Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2009, 23:46   #27
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
-Nie zabijaj - zakwilił dziwaczny żebrak.– Nic złego nie zrobiłem... Tylko napić się chciałem...

-Sigmarze miej nas w swej opiece – Zakrzyknął Helmut wyłaniający się z lasu.
-To mutant! Zabij go czym prędzej!- wykrzyczał przerażony kreśląc jednocześnie znaki Sigmara w powietrzu.

Łachmaniarz z pozoru wydawał się nieszkodliwy, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się paskudny wyraz, naznaczony szaleństwem i okrucieństwem.

- Skanar epehta... Jergullanh Khornai... – wysyczał nieznajomy, rozglądając się.
- Zabij go! Zabij! – krzyknął Helmut. – Nim nieszczęście sprowadzi. Pędzę do
wioski, ostrzec wszystkich! Chaos dotarł do Behemsdorfu! Bogowie, strzeżcie nas!-

A niech cię Helmut. Z pewnością ten tu nie jest sam. Jeśli wcześniej nie wiedzieli o wiosce
to teraz z pewnością się tam skierują. - pomyślał Liev.

Krzaki po przeciwnej stronie polany zdradziły obecność kolejnych intruzów przedzierających
się przez gęstwinę.

-Job twoju mać- Wycedził przez zęby Bazanov, przycisnął krtań dziwoląga mocniej i ciął toporem po skosie. Twarz mężczyzny pękła od prawej skroni po lewy policzek. Oczy pokraki zaszły mgłą. Ostatni oddech zwieńczył bryzg krwawej piany. Mężczyzna nie zdążył wydać dźwięku.
Nie czekając na"gości" kislevczyk schował topór, chwycił trupa i zawlókł do chatki.
Miał chwilę zanim dotrą do szałasu. Musiał szybko coś wymyślić.
Rozejrzał się po chatce i wesoło bulgoczącej aparaturze. Na jego twarzy pojawił się iście makiaweliczny uśmiech.
Pomysł był przedni, jeśli tylko uda mu się go przeprowadzić.
Szybko nalał dwie flaszki czystego bimbru. Udarł kawałek rękawa koszuli i wcisnął do jednej z butelek.
Pierwszą flaszkę schował na zapas do przybocznej torby i wyciągnął krzesiwo. Błękitny płomyk żwawo polizał nasączoną spirytusem szmatę wystającą z drugiej butelki.
Chwycił gliniany garnczek i zaczerpnął samogonu. Na zewnątrz słychać było kakofonię porykiwań i sapania. Kamraci zabitego łachmaniarza byli tuż tuż.
Kislevita nabrał pełne usta bimbru i z trudem powstrzymał się od przełknięcia.
Odczekał jeszcze kilka sekund aż odgłosy zbliżą się bardziej. Wyskoczył z chaty wprost
przed pierwszego mutanta. Z paskudnie powykrzywianej twarzy stwora zerkało na niego troje ślepi. Nie czekał na reakcję wykorzystując element zaskoczenia. Opróżnił usta dmuchając okowitą przez płonącą szmatę. Gorzałkowy prysznic zmienił się w kulę ognia, pochłaniając potworną głowę mutanta.
Stwór zawył nieludzko i wypuszczając z rąk broń chwycił się za płonącą jeszcze twarz.
Gliniany kubek, który do tej pory Liev trzymał w lewej ręce zatoczył krąg i rozbił się z głuchym trzaskiem na łbie potwora wzniecając dodatkowe płomienie resztką alkoholu. Poczwara zatoczyła się w tył odsłaniając swych zaskoczonych sytuacją kompanów. Bazanov postąpił krok
w przód i cisnął płonącą butelkę w rogatego. Flaszka pękła na twardym łbie kreatury rozbryzgując swoją ognistą zawartość. Stwór stanął w płomieniach rycząc przeraźliwie i cofając się.
Dwuręczny topór ponownie znalazł się w rękach kozaka. Ostrze zatoczyło młynka po czym spadło na kark pochylonego trójokiego. Łeb stwora i jedna z rąk potoczyły się po polanie.
Rogacz rycząc szamotał się częściowo stojąc by za chwilę brnąć już na czworaka.
Pozostało straszydło z dziobem. Zmiarkował, że sytuacja go przerasta i rzucił się pokracznym sprintem do ucieczki. Wynaturzona anatomia potwora nie pozwalała jednak na szybki sprint.
 
katai jest offline