Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2009, 10:03   #294
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Zamiar odejścia został chwilowo odłożony do czego przyczynił się nagły podmuch wiatru o sile takiej jakby wywodził się prosto od niewidzialnego tajfunu. Przysłonił ręką oczy chroniąc je od kolejnych smagnięć wietrznego bicza. Próbując iść na bok bądź na wprost czuł się jak człowiek próbujący popchnąć kamienną ścianę. Zaczął się instynktownie powoli cofać wkraczając w cień leśnych drzew wymachującymi szczupłymi kibiciami gwałtownie niczym w dzikim tańcu.
Wtem wszystko umilkło jakby nigdy nawet się nie zaczęło. Wytarł łzy napływające do oczu i spojrzał w kierunku Druida. I siebie samego. Nie metaforycznie, dosłownie. Ten drugi Cień właśnie wyciągał sztylet z ciała upadającego Druida wprawiając pierwszego Cienia w nie lada konfuzję. Przyglądał się zdumiony jak Druid z dziwnym wyrazem twarzy znika jak dym rozwiany przez wiatr oraz jak jego sobowtór mija go znikając pośród mroku drzew. Uczucie zdziwienia przeminęło wraz z jednym słowem rozbrzmiałym w jego głowie: „Iluzja”. Tak, to było najprostsze i zarazem najlepsze wytłumaczenie tego niezwykłego przedstawienia.

Cyniczna i pozornie obelżywa dla niego przemowa elfa spływała po nim jak woda po kamieniu. Nie odczuwał już nieodłącznej irytacji wywołanej jego obecnością. Spowodowały to nowo uzyskane informacje na tyle ważne, że mógł już nawet przestać udawać uległego sługę. Był już skory do wtłoczenia sztyletu prosto w brzuch swojego przewodnika, ale w ostatniej chwili się opamiętał.
„ Muszę tam jeszcze wrócić. Nie wiem dokładnie gdzie jestem i nie przepełnia mnie euforia jak sobie przypominam te wielomilowe tereny nietknięte ludzką stopą . No i nie wypada zapomnieć o mocy tego elfa zdolnego spopielić mnie w przeciągu paru sekund nawet jeśli dźgnę z zaskoczenia. Cóż, jestem zmuszony jeszcze trochę poudawać.”
Z lekko szyderczym uśmiechem na twarzy odpowiedział elfowi krótko:
- Najwyraźniej opacznie zrozumiałeś moje słowa.
Uśmiech na jego twarzy zastąpiony został zwyczajowym dla niego obojętnym wyrazem.
- Niezmiennie spotkanie skończone. Nie mamy już czego dłużej tu szukać. Miast marnotrawić ślinę na potok mało znaczących słów proponuję udanie się wreszcie w drogę powrotną.

***

Po złożeniu przez Armivira raportu w sprawie wykonania zadania Cień niemal odetchnął z ulgą. Podczas powrotnego lotu nachodziły go czarne myśli o ognistym elfie donoszącym swojemu królowi. Obawiał się, że elf objaśni wszystko ze szczegółami wprawiając króla w gniew co było wyjątkowo mało przyjemnym obrazem. Otuchy dodawała jego wredna wypowiedź, w której niektóre słowa zdawały się sugerować coś przeciwnego. I rzeczywiście. Krótki i zwięzły meldunek traktował o śmierci Druida i pomyślnym wykonaniu zadania. Jednocześnie zaczął się zastanawiać po czyjej stronie stoi jego przewodnik.

Jego nagrodą było darowanie życia co lekko go rozczarowało. Spodziewał się podzięki w bardziej materialnej formie. Nie oponował jednak świadomy, że jedno niewłaściwe słowo sprawi, iż podzieli niezbyt szczęśliwy los Sualira. Mimo nakazu opuszczenia sali przyklęknął ze spuszczoną głową, przysięgając sobie w duchu, że czyni to po raz ostatni, i rzekł:
- Panie, pragnę wspomóc mych kamratów w ich misji.
Oczekiwał pogardliwego spojrzenia, do którego już się przyzwyczaił w tej okolicy. Spojrzenie serwowane każdemu kto nie urodził się Wysokim Elfem. Wyraz pychy i poczucia wyższości z jakimi nie śmiał konkurować najzamożniejszy nawet ludzki szlachcic. Salinar nie rozczarował go.
-Dobrze. Idź zatem i ich wspomóż, skoro tak bardzo tego pragniesz – powiedział król, odwróciwszy wzrok.

*

- Po czyjej ty stronie właściwie jesteś? – zwrócił się do Armivira. Dość ostro, lecz elf nie stracił swojego spokoju. I poczucia humoru.
- Swojej, a gdzie jest ta moja strona - uśmiechnął się drapieżnie - To już moja sprawa.
- Stoimy więc po przeciwnych stronach. Mniejsza o to. Znasz może jakiś sposób na szybkie dotarcie do moich towarzyszy?
- Gdybym jeszcze wiedział, kim oni są... - westchnął drwiąco.
„ Nie umrzesz śmiercią naturalną. Mogę postawić o to na szali własne życie” – ostatecznie nie wypowiedział tych słów, choć język go świerzbił.
- Sam chciałbym to wiedzieć. Mieli zniszczyć jakiś statek w okolicy. Sam spróbuję ich poszukać – zamierzał już odejść, gdy przypomniał sobie o zagadkowych słowach Druida - Zastanawiam się tylko. Co spoczywa za granicą namacalną przez moc artefaktów, co wywoływało taki strach u Druida?
- Słyszałeś o Dowódcy? Mówi ci coś nazwisko Akerrah?
- Jestem zwykłym najemnikiem. Skąd mam znać się na takich rzeczach?
- W sumie z tym muszę się zgodzić - wyszczerzył się elf po raz kolejny.
Zbył milczeniem kolejną żałosną drwinę Armivira. Był na jego terenie. Jakakolwiek gwałtowna reakcja słowna lub innego fizycznego rodzaju mogła być ostatnią w jego życiu.
- Czyli ten cały Akerrah jest aż tak groźny?
- Według legendy? Tak. Według istot myślących tego świata? To jedynie legenda... Tu koło się zamyka i dochodzimy do jednego. W pewnym sensie znaczy to, że ludzie uznają jego siłę taką, jaką ma w legendzie... Oh... Będę mówił prosto. Tak.
- Nie musisz mówić prosto. Jestem najemnikiem, ale wiele lat nauki w świątyni nie poszło w las. Raczej powinieneś prostymi słowa wyjaśnić to swojemu królowi. Takie ryzyko dla trochę większej suwerenności?
- O suwerenność to nie muszę się martwić - odparł z błyskiem w oku, z rozbawieniem zerkając w bok.
Kain westchnął nie poprawiając elfa. Dziwił się jak ktoś taki wciąż uważał się za kogoś znacznie mądrzejszego. Daliby ludziom dostęp do swych zbiorów wiedzy i już nie mogliby się tak chełpić tą swoją wyższością.
- Chyba pomogłeś podjąć mi właśnie ważną decyzję.
Nie, nie on. Akkerah. Istota z innego świata zdolna zniszczyć wszystko na swej drodze. Legendarna moc wzbudzająca strach w każdej istocie mającej o niej jakiekolwiek pojęcie. Interesujące jakie to wszystko daje możliwości. Postanowił zadać jedno głupie pytanie.
- Wyprowadzisz mnie z pałacu? W nagrodę prawdopodobnie nigdy nie będziesz musiał oglądać mojej twarzy.
Zabrzmiało to na tyle infantylnie, że nie zadziwił go nagły chichot elfa.
- Widzisz tamte wielkie drzwi po przeciwnej stronie sali? Wyjdź za nie i... gotowe.
Po tych słowach zniknął pośród echa własnego śmiechu. Cień uśmiechnął się do siebie, odwrócił się w stronę wyjścia i ruszył zamaszystym krokiem. Przy wyjściu nie było straży ani niczego w tym rodzaju w czym umocniła go reakcja Armivira na jego pytanie i pozostawienie go samego sobie.

Był już niemal wolny. Niemal robiło strasznie dotkliwą różnicę.
 
wojto16 jest offline