Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2009, 15:33   #19
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Dość, dłużej nie dam rady jej nieść.
Yajwin położył szamankę na ziemi.
-Upoluj coś do jedzenia, ja rozpalę ogień.
-Po co ci ogień.
-Jak widzisz nie jestem wilkiem, ani jak byłeś płonącym wilkiem. Więc nie jem surowego mięsa i nie mam futra. A w nocy jest zimno, jestem głodny i zmęczony! Nie to co ona. Niosę ją przez całe dnie, i nic nie je tylko mruczy pod nosem.

Wolant oddalał się mając dość narzekania kompana.
-Ja przy niej nie śpię dziś! Mam dość tego mamrotania!
-Durny dziad.

Mruknął i zabrał się za robotę.

Wilk po uprzednim wymoszczeniu sobie miejsca zasnął tuż obok Marianny. To komplikowało jej plany, spodziewała się człowieka. Lecz mantra niemal aż do jej zakończenia nie określała kogo ma dotyczyć. Niemal, zmiana straży wydłużyła proces aż do nastania nocy. Powoli czuła jak rozwijają się kolejne nici zaklęcia wokół zwierzęcia. Nie znała się dobrze na tym co robiła, nie wiedziała jaka jest natura uroku, potrafiła go zdjąć i czuła, że jest on o wiele bardziej skomplikowany niż u człowieka. Co więcej Yjawin zdawał się nie być spętany zaklęciem, prawie cała moc była zamknięta gdzieś na jego ramionach.

Wysoko na niebie księżyc słabo prześwitywał przez grubą warstwę chmur oraz korony wiekowych drzew. Rytuał kończył się. Ostatnia nic pętająca Wolanta pękła.
Zwierze wydało cichy dźwięk, który powoli przeradzał się w stłumiony ludzki jęk. Sierść wypadała, kończyny łamały się i przyjmowały ludzkie kształty. Z czaszki wyrastały siwe włosy. W dzikich drgawkach wilk zamienił się w siwego staruszka.
-Jak tu zimno.-Zajęczał.- Ja... Ja... mówię.-Przyłożył dłonie do głowy, obmacywał swoją twarz.-Jestem człowiekiem.-Wyszeptał zdumiony.
-Wolant?- Szeptem spytała niepewna imienia dziewczyna.
-Wolant?-Zamyślił się- Tak, to chyba ja. Tak wiele czasu jako zwierze. Mało pamiętam, zimno mi.
Próbował wstać, upadł. Podszedł na czterech nogach do Yajwina jakgdyby wciąż był wilkiem i delikatnie zabrał jego koc. Wojownik mruknął coś przez sen i zamilkł.
-Ogień.
Ułożył kilka polan drewna na wygasłym palenisku i wskazał na nie. Zdziwiony spojrzał na swe ręce. Wysilił się bardziej, powtórzył czynność drewno zapłonęło. Usiadł przy dziewczynie.
-Jestem zmęczony, nic nie rozumiem kiedyś to było tak banalne. Powiedz mi dziewczynko co tu robimy. Wilk pamięta inaczej niż człowiek, ja pamiętam lecz ciężko mi to zrozumieć.
-Zostaliście zmuszeni by mnie dostarczyć do waszego mistrza, zdjęłam z ciebie jego urok.
Starzec zbladł, ręce mu się trzęsły.
-To nie był sen, to nie był sen.-Schował twarz w dłonie i kiwał się tam i z powrotem.-Wszyscy nie żyją, nie żyją, nie żyją.
-Kto?
-Nie żyją. Było nas sześciu, trzech mistrzów i trójka naszych uczniów.
-Mówił szeptem, wzrok miał nieobecny.-Mieliśmy zbadać pogłoski o czarowniku mieszkającym w lesie i położyć kres jego plugawym praktykom. W pewnym momencie rozdzieliliśmy się na chwilę i zgubiliśmy się. Ja i mój uczeń, chodziliśmy w kółko, las był przeklęty. Nadeszła noc i... i bestia wraz z nią.-Mówił ciszej Marianna ledwo mogła usłyszeć słowa.-Zaatakowała, kreatura stworzona z ciemności. Moje zaklęcie nie czyniły jej szkody, magiczne płomienie przelatywały przez nią jak powietrze. Przywołałem jasne światło by odstraszyć stwora ciemności. Słyszałem krzyk mojego ucznia, blask zaklęcia mnie oślepiał, umilkł. Szukałem go całą noc. Ranem trafiłem pod wieżę, spotkałem tam innych mistrzów samych. Znaleźliśmy dwa ciała, obdarte z skóry wiszące na linach, znaleźliśmy dalsze dwie puste liny, tworzyły kwadrat wokół wieży. Wtedy wyszedł z niej mój uczeń, nie. Czarownik w ciele mojego wychowanka. Bez wysiłku pokonał naszą trójkę i zabrał do wieży. Zabijał ich powoli, poddawał męką, obdarł ich żywcem z skóry i wchłonął ich siłę życiową i moc. Mnie oszczędził, dowiedział się o umiejętności z, której byłem dumny, zamiany w ognistego wilka i przemienił mnie w zwierze.
Ocknął się i spojrzał na szamankę.
-Musimy uciekać. Tobie zrobi to samo co moim towarzyszom.
Owinięty kocem w ciszy rozplątał jej więzy.
-A on? Zdjęłam urok z ciebie to mogę i z niego.
-Nie. Na niego nie działa urok. Magia zamknięta jest w kajdanach, trzeba zdjąć kajdany. One nie mają zamka, zatrzaskują się na noszonym i tylko ich ten kto je nałożył może je zdjąć. Sam je niosłem do wieży. Mogę spróbować je zdjąć, ale wątpię czy dam radę.
-Spróbuj!
Wolant wahał się, co jeżeli mistrz się dowie. Był zamknięty w wieży, jednak pamiętał jak blisko był wydostania się z lasu. To może być kilka lat lub co przypuszczał, kilka dni. Może czekał tylko na ich powrót.
 
Matyjasz jest offline