-Tłoj jeden z towych!!!
"Czy krasnoludy są sprzedawane w promocji z wadą wymowy?"
Samael popatrzył na taurena, wyglądał jak krowa (a wiadomo tych nawet mgły chaosu się boją), był wielki i miał wielki topór.
-Zostawcie to mi.
Półdemon patrzył na przeciwnika i powoli zaczął iść ku niemu. Cichy szept został zagłuszony przez gwar miasta.
-Odrzucam wszelkie zasady, zmuszony sytuacją.
Szamil wbrew inkantacji odrzucił je dopiero niedawno, wtedy kiedy zrozumiał czym jest i się z tym pogonił. Zrozumiał bardzo wiele spraw.
-Jestem manifestacja woli zniszczenia.
Coś pod skórą lewej ręki zaczęło delikatnie pulsować.
-Beruta eimu kuifa kuifa magna blast.
Słowa wypowiedziane w starożytnym języku uwolniły demoniczną moc.
Lewa ręka buchnęła ogniem, stworzenia naokoło Szamila odskoczyły, ktoś krzyczał, ktoś się modlił, ktoś w milczeniu obserwował... Nawet w miejscu Takim Jak To spontaniczny samozapłon był czymś niezwykłym.
Pierwszy raz udało się Samaelowi poradzić sobie z bólem, mięśnie na jego twarzy nawet nie drgnęły. Gdy się odezwał głos bł spokojny, pozbawiony tłumionego bólu.
-Taurenie!
Minotaur się obejrzał i stanął twarzą w twarz z półdemonem.
Słowa wypowiadane przez Samaela grzmiały donośnie i wyraźnie.
-Masz coś co należy do mego przyjaciela!
Płonąca dłoń podniosła się niedbale i zawisła w powietrzu wskazując na krasnoluda.
-Oddaj mu co zabrałeś a ominie Ciebie mój gniew!
Płonąca ręka znów zawisła wzdłuż ciała, dłoń zacisnęła się w pięść gromadząc ładunek ognia. Samael ściszył głos niemal do szeptu.
-Albo poznasz mój gniew...
Półdemon czekał, gdy tylko usłyszy odmowę zaatakuje mając zamiar ostudzić wolę walki przeciwnika ognistą pięścią.