Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2009, 19:21   #37
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kap, kap, kap, płyną łzy.

Piter James Wescott Brown siedział w korytarzu o średnicy około metra. Głowę miał nieustannie pochyloną do przodu żeby nie zahaczyć nią o skały. Szyja bolała od niezdrowej pozycji. Światło latarki zaczynało słabnąć. Na szczęście jest jeszcze ta na kasku. Tan jednak leży spokojnie na posadzce. Nie mieści się pomiędzy głową a stropem. Nic się nie mieści.

- Przeestańńńńńń!!! - krzyczy przez zaciśnięte z całej siły zęby. - Puśććć mnie!! - gdyby nie grube ściany krzyk pognał by daleko. Jednak Brown nie zważał na nic. Klął zajadle, ze złości zaciskając zęby.
- Że też mnie pokusiło! Że też dałem się wrobić. Cholerny Benz pewnie siedzi za rogiem i się śmieje! Zdychaj! - Warczał.

Próbował się ruszyć. Nie mógł. Wrzasnął zajadle a echo spotęgowało wrzask. W ręku ściskał dogasającą latarkę. Kłykcie bielały mu na dłoni. Pozycja była bardzo nie wygodna. Nogi miał skulone pod sobą co powodowało dodatkowy ból i utrudnienie w poruszaniu się. Szarpał się jeszcze chwilę i zastygł w bezruchu. Do jego uszu dochodziły odgłosy kapania. Kap, kap. Nie, to nie kapanie, to kroki. To chlapanie buciorów po kałuży. Próbował się obejrzeć. Ból. Jego twarz wykrzywiona w grymasie strachu. Ponowna szamotanina i wysiłek żeby się wyrwać. Plecak, który założył na plecy jakieś pięć metrów dalej, by nie targać go przed sobą, zaczepił się jedną ze sprzączek o jakiś wystający skalny element.
- Puść! - syczy wściekle przez coraz bardziej zaciśnięte zęby. Gdy przestaje szeptać ponownie słyszy kroki. Klap, klap ,klap. Kap, kap, kap. Napiął się całymi siłami. Sprzączka albo ów skalny element nie wytrzymał. Brown poleciał bez żadnej asekuracji do przodu. Ból przeszył go ponownie. Tym razem nie szyja bolała, tym razem bolało czoło i kość jarzmowa. Może też łuk brwiowy. Poczuł ciepło spływające po oku i policzkach. W ustach smak żelaza. Zamknął oczy.

Gdy ponownie otworzył oczy, wydawało mu się, że minęła cała doba, albo dwie. Ból rozchodził się po całej twarzy i barku. Ściany w bladym świetle dogorywającej latarki miały odcień czerwieni. Wszystko ma taki odcień. Szkarłat przykrył jego świat.

Chlap.

- Kto tam!? Kto, pytam!? - Krzyknął Brown.

Chlap.

- Odejdź! Zostaw! Zostaw mnie!
– Brown jęczał przeciągle. Podniósł się do pozycji ni to kucanej ni to klęczącej i ruszył tak, byle dalej od tego stworzenia, co tak potwornie chlapie. Po pokonaniu drogi długości może przeciętnego autobusu padł ponownie na twarz. Leżąc zdołał jakoś zdjąć plecak i ruszyć pośpiesznie dalej. Bez plecaka, bez kasku… bez latarki… bez sensu.

********

No właśnie, Alianci w angielskim bunkrze? A czy to w ogóle jest aby bunkier? Rozglądacie się. Coś nie wygląda. Chociaż, nie możecie powiedzieć z całą pewnością, że po prostu się nie „zestarzał”. Ruszacie powoli, wszyscy, Nikołaj pierwszy, potem Mike ciekawsko rozglądając się to tu to tam. Potem Colin a zaraz za nim Michael. Jacques ostatni intensywnie się rozglądając i co chwila oglądając się za siebie. Jak tylko Nikołaj przystawał robiliście to wszyscy. Jak tylko ruszał też ruszaliście. Jeden wielki zgrany organizm.

Nasłuchiwania Nikołaja nic nie dały. No chyba, że kapanie jest „czymś”, bo tylko je słychać. Wziąłeś ponownie ogień do ręki i przekonałeś się tylko aby iść dalej. Więc ruszyłeś ze światłem latarki jako przewodnikiem. Po drodze mijając kilka części niewiadomego pochodzenia. Zainteresowanie nimi spadło u Ciebie do zera. Chciałeś tylko wiedzieć gdzie Wy do cholery jesteście i gdzie zmierzacie.

Mike spojrzałeś na podświetlony ekran ciekłokrystaliczny swojego aparatu. Mrugająca 6 świadczyła, że nie nastawiłeś aparatu na najwyższą jakość. Ale nie to przykuwało Twoją uwagę. Przyglądałeś się uważnie zdjęciu, które zrobiłeś chwilę wcześniej. X na zdjęciu było wyraźniejsze niż w rzeczywistości. A to za sprawą flesza. Ale i to nie jest istotne. Dopiero teraz zobaczyłeś, że to nie jest X. To jest swastyka.

Colin, nie wiedziałeś co robić. Masz już dwóch zagubionych i do tego żadnych śladów. Nie miałeś jeszcze takiej wyprawy. Wszystko wskazywało na to, że ta banda „specjalistów” jest tylko bandą amatorów. Nawet ten Benz. Co za grotołaz opuszcza ekipę? Mimo to próbujesz rozgryźć motywy Benza. Zatem także i Ty nie przykuwasz uwagi do znalezisk. A może zwłaszcza Ty, bo dla Ciebie ważne jest by ekipa cała wróciła na powierzchnię.

Michael, Ty dokładnie widziałeś z jakiego okresu i czyj jest ten „kapelusz”. Jako jedyny podniosłeś go i poniosłeś dalej wiedząc, że może warto mieć jakiś dowód? Ale przede wszystkim możesz zawsze później się mu przyjrzeć. Słyszysz za sobą kroki. Odwracasz się przestraszony. Strach spływa z Ciebie widząc, że to Jacques został lekko wy tyle. Postanawiasz ruszyć dalej za czołówką.

Idziecie spokojnie uważając pod nogi i na głowy. Nie wiadomo co was czeka ani z czym macie do czynienia. No na pewno jest to pusta jaskinia. Czymś to jest, pytanie teraz, czym? Nikołaj już po raz trzeci zapala zapalniczkę i idzie kierując się ogniem. Większość z was podąża za nim bez słowa i sprzeciwu. Tylko wojskowy ma jakąś nie wyraźną minę. Ale cóż, może nie lubi mrocznych, ciasnych i wilgotnych miejsc? Krople są coraz głośniejsze. Wtem Nikołajowi zabłysło coś naprzeciw. Przyśpieszyliście nie wiedząc nawet o tym i naglę gdy się zbliżyliście do źródła odbicia, zauważacie, że jest nim mokra skała. Dużo mokrej skały. Powietrze stanowczo wieje ze szpar pomiędzy skałami. Pomiędzy gruzy. Rozświetlacie Pomieszczenie swoimi latarkami i zauważacie, że jest to jakiś zawalony tunel. Widzicie kable (czemu wcześniej ich nie było widać) idące ścianą i niknące w zawalisku. Widzicie urwane rury - także nikną w gruzie. Stoicie w ciszy i przyglądacie się. Wasze latarki omiatają gruzowisko. Nagle usłyszeliście dźwięk – niektórzy z was rozpoznali go jako szczęknięcie zabezpieczenia broni palnej – za waszymi plecami.

Michael, już nie masz hełmu w rękach, na razie masz tylko duszę na ramieniu. Stoisz dwa kroki od reszty i masz przyłożony nóż do gardła a po prawej stronie widzisz pistolet celujący w resztę drużyny. A dokładnie w Serba.



Jacques Leblanc stał trzymając prawdopodobnie najsłabszego z was w uchwycie umożliwiającym za jednym zamachem poderżnięcie gardła Jarecki i strzelenie w jednego z was. Twarz miał spokojną. Był zawodowcem. Był żołnierzem.
- Odwróćcie się plecami. I ręce na głowę! Już! – wrzasnął.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 08-09-2009 o 17:37.
Fabiano jest offline