Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2009, 21:18   #31
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Harlow wzdrygnął się, gdy usłyszał, że jeden z członków ekipy nagle rozpłynął się w powietrzu. Chodziło o niejakiego Brown'a, nadętego gbura z którym Colin zetknął się wcześniej, przystanęli więc by rozejrzeć się za zaginionym członkiem ekipy. Harlow wiedział, że po części była to także ich wina, jako drużyna powinni się nawzajem pilnować, miał chociaż nadzieję, że mężczyzna da sobie radę sam. Tymczasem Benz, najwidoczniej nieświadomy całego zamieszania, oddalił się od nich i teraz Harlow słyszał jedynie jego równomierne kroki. Momentalnie jednak Rodger przyśpieszył i niemal całkowicie znikł z zasięgu wzroku, Colin dostrzegł jedynie chaotycznie migające światło latarki.

Nie zastanawiał się długo i wraz z pozostałymi kompanami ruszył za Benzem, szedł całkiem szybko, wciąż zachowując ostrożność. Wkrótce dotarli do krótkiego korytarza.

- Coś z 5 metrów - rzekł szybko - Tak na oko.

Chwile potem znaleźli się już w małej salce, po Rodgerze wciąż nie było śladu, w dodatku na moment musieli zawiesić poszukiwania, bowiem natknęli się na kilka kolejnych korytarzy.

- To jakiś obłęd! - pomyślał - Najpierw ten Brown, teraz Benz? Co oni wyprawiają?!

Harlow był zdenerwowany, lecz starał się tego nie okazywać, w tym czasie jeden z ekspertów zbadał korytarze. Okazało się, iż większość z nich jest zbyt wąska by Rodger mógł się po nich swobodnie poruszać. Jedynie ostatni korytarz był na tyle szeroki by można było przez niego przebiec. W salce rozgorzała dyskusja, wszyscy byli zgodni co do jednego, należało wyruszyć za Benzem. Jeden ze zgromadzonych zaproponował, że pobiegnie przodem, słowa te niezbyt przypadły Harlow'owi do gustu, był on bowiem przeciwny rozdzielaniu się.

- Poczekajcie. Nie znam się na łażeniu po jaskiniach, ale wydaje mi się, że bieganie po nich nie jest najlepszym pomysłem. Do tej pory biegaliśmy i dwóch z nas, a właściwie trzech, zjechało sobie po tym spadzie. I tak mieliśmy spore szczęście, że nie natknęliśmy się na bardziej niebezpieczne miejsce. Zależy mi na Rodgerze, ale jeżeli coś mu się stało, to powtarzając jego błąd, czyli bieganie, tobie przydarzy się to samo. A lepiej mieć jednego rannego niż dwóch. Dlatego proponowałbym, żebyśmy ruszyli spokojnie jego tropem i wciąż starali się wywoływać go przez radio. - powiedział jeden z ekspertów.

- Racja, nie możemy popełnić tego samego błędu co Benz i Brown, idziemy razem i działamy jako drużyna - rzekł po chwili Colin - Poruszamy się ostrożnie, stałą prędkością i pilnujemy się nawzajem, nie możemy dopuścić by ktokolwiek z nas zniknął.

Po tych słowach Harlow ruszył wgłąb korytarza, misja która miała być dla niego jedynie małą przyjemną wycieczką powoli przeradzała się w coś zgoła innego.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
Stary 26-08-2009, 20:14   #32
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Fontanna była bardzo piękna.

- Hallo, Sir Wils. [Witam, Sir Wilsie.]
Wils spojrzał na człowieka, którego słyszał tylko raz przez telefon
- Guten Tag. Lassen sich setzen... [Dzień dobry...Zapraszam...]
- Danke. Schoen…[Dziękuję. Ładnie…] - Odparł ów człowiek i siadł rozpinając drogi garnitur.
- Echt schoen. Ich war in Alex frueher. Und jetzt sehe ich, es war wirklich ein Fehler... Jozef Wils. [Ależ tak. Nigdy wcześniej nie byłem w Alexie. I teraz widzę, że popełniłem błąd....Jozef Wils] - Wils wstał i podał rękę rozmówcy.
Nieznajomy też wstał i rzekł:
- Tomas Scheller. Ich freue mich sehr, um Ihnen endlich kennenzulernen. [Tomas Scheller, miło mi pana wreszcie poznać.] - rzekł i spojrzał na fontannę widoczną zza okna restauracji Alex. – Wenn es daemmrig wird, wird es noch schoener. [Jak zacznie zmierzchać to jest jeszcze ładniej.]
- Naa... [Prawda...]
- Zurueck zur Sache. [Ale do rzeczy.] - przerwał Wilsowi. – Es gibt die Sache, ueber deren Sie und Ihr Regierung keine Ahnung haben. Es wird keine Sententz, der man in der Schule lernen kann. Da sind die Akten, die Sie lesen sollen, bevor Sie eine Entscheidung machen. [Są rzeczy, o których pan i pański Rząd nie mając pojęcia. I to nie jest sentencja, której uczą nas w naszych szkołach. Oto są akta, które powinien Pan przeczytać zanim podejmie Pan decyzje.]
Scheller położył sobie teczkę na kolana, rozpiął i wyciągnął obszerne akta. Wręczył je Wilsowi. Po czym wstał, zapinając jakże drogi garnitur i ruszył do wyjścia. Obrócił się jeszcze na chwilę do Wilsa i rzekł:
- Persoenlich meine ich es ohne Sinn, dass Sie in es alles hereingezogen werden, aber die Entscheindung nicht zu mir gehoert. Auf Wiedersehen, Sir Wils. [Osobiście uważam to za bezsensowne, żeby mieszać w to pana, ale decyzja nie do mnie należy. Do wiedzenia Sir Wilsie.]
Wils siedział jeszcze chwilę bez ruchu wpatrując się w teczkę. Postanowił otworzyć ją po wylądowaniu w swoim pokoju hotelowym. A w między czasie zamówił kawę i ciepłą szarlotkę. przepiękna.

Wils wszedł do pokoju hotelu, w którym zamieszkał, zrzucił marynarkę na oparcie krzesła i usiadł na nim. W planach miał szybką kąpiel i telefon do Royala. Ale jego niecierpliwość wygrała. Otworzył teczkę. Przejrzał szybko jedne z pierwszych stron. Jakieś stare akta osobowe, zapiski w języku niemieckim. Wywiady i notatki. Zatrzymał się dopiero na zdjęciu.

Pod odwrócił zdjęcie i zobaczył notatkę:
Vemork 1935 r.
Pod spodem leżały kolejne stare zdjęcia. Jedno pokazuje jakiś port i statek. Kolejne zdjęcia to zdjęcia V1 i V2 oraz satelitarne obrazy z wypisanymi koordynatami: 59° 52' 52'' N; 8° 34' 59'' E, oraz: 50° 41' 53'' N;16° 26' 42'' E. Teczka zawierała także wiele akt różnych ludzi natomiast jedyną rzeczą jaka mu się rzuciła w oczy był kartoteka z wilkiem nadrukiem:
Organisation Todt.
Todt, coś mu to mówiło. Nie znał niemieckiego na tyle by przejrzeć na miejscu wszystkie informacje. A w głowie krążyło mu wiele, bardzo wiele myśli. Przejrzał tylko część kartoteki i już był bardzo zainteresowany. Zastanawiał się tylko, co za organizacja stoi za panem Tomasem Schellerem? I co najważniejsze, co dokładnie zawierają za akta?

W uszach Sir Jozefa Wilsa brzmiały słyszane przez telefon słowa Tomasa wypowiadane szybko ale schludnie:
- [...]To czego się pan dowie zatrzęsie nie tylko panem ale i pana rządem. Słowik żyje.[...]

********

Tup tup i już nie było słychać tupania butów doktorka. Za to słychać, i to dobrze w nastałej ciszy, bicie waszych serc, szybszy oddech i wszędobylskie kap kap. Sami nie wiecie, czy te cholerne kapanie nie doprowadza was bardziej to frustracji niż myśl, że powierzchnia jest jakieś 50 - może już nawet z 70 metrów nad wami.
Rozejrzeliście się szybko. Jest oki łatwo wpadliście na to, że skoro Benz biegł to musiał tylko szerokim korytarzem. Jeden z was chciał pobiec szybko, narwaniec nie?. Szybki bieg mógł spowodować niemiłe komplikacje. Ale czy wolno dogonicie Rodgera? Próbujecie. Lekko zgrzeni zauważyliście, że powietrze się poruszyło. Tylko co to może oznaczać?

Piter James Wescott Brown:
Próbowałeś wstać, siadłeś. Lipa, nic tu nie się nie da zrobić. Korytarz na szczęście się trochę poszerza a podniósł się znacząco. Tylko występy różnej maści nie pozwalają się przesuwać do przodu inaczej niże "prawie" na kucaka. W tym całym zamieszaniu jakie na siebie zesłałeś zdarłeś se skórę z koniuszka palca i obiłeś kolano. Nic strasznego, jak dla takiego weterana podróży.
Przesuwasz się powoli ale stanowczo. Ile to już minęło? Minuta czy pół godziny? Spoglądasz na zegarek. 2 od wejścia do jaskini ale nie patrzyłeś na niego jak wchodziłeś do tej zasranej króliczej nory. Teraz jest 18:23. Zaświeciłeś tak jak to robiłeś już kilka krotnie przedtem do przodu. Zakręt a jak go przeszedłeś poczułeś lekki powiew powietrza. Wyszedłeś na coś w rodzaju skrzyżowania. Chociaż "wyszedłeś", to za dużo powiedziane - wypełzłeś. Wiaterek obmywa Ci spoconą twarz. Stanowczo śmiga z lewa na prawą. Co teraz? - zastanowiłeś się w myślach.

Grupa ratunkowa:
Ruszacie spokojnie. Wszyscy doszliście do wniosku, że czas na zbiorową i zorganizowaną akcję. Ten, który miał iść z tyłu i ubezpieczać, Nikołaj ruszył pierwszy. Dokładnie patrząc pod nogi, świecącą latarką w jednej ręce i z drugą dłonią na rękojeści noża. Za nim Michael i Jacques. Mike kliknął fotkę na pamiątkę, albo dla celów dokumentacyjnych i ruszył za nimi. Colin ruszył na końcu. Coś go jednak tknęło i sięgnął do kieszeni w plecaku. Wyciągnął przedmiot przypominający kule pistoletową i nacisnął czubek. Na czubku "naboju" zaczęła mrugać na czerwono. Rzucił na podłogę do korytarza, z którego przybyliście.

Pochód ratunkowy - sympatyczna nazwa, prawda? Ciekawe tylko kto po was pójdzie? Idziecie uważając jak nigdy. Wcześniej ledwo sobie zdawaliście sprawę z zagrożeń jakie na was czyhają, ale po wypowiedzi dwójki z was nikt nie chciał dyskutować. Przecież Benz nigdzie nie ucieknie. Nie da się wyjść z miejsca bez wyjścia, prawda?

Droga schodzi na dół. Powoli to powoli ale zawsze. Latarki kolejny raz zamiatają w powietrzu. Po przejściu jakichś 20 metrów w śród stalakty-cosiów i kompletnie niektórym nieznanych formacji skalnych, dochodzicie do kolejnej komnaty. A raczej nie, to jest po prostu szeroki korytarz. Skręca mocno w prawo. Na łuku zakrętu widzicie skałę, która z góry wygląda jak klonowy liść - tylko bez ogonka. Idąc dalej macie dwie drogi: Idącą w dół, szeroką i dość wysoką w kierunku lewym. Oraz w kierunku na wprost - prawo, coś co się lekko zwęża ale jest wyższe. Natomiast bardzo na lewo możecie znaleźć kawałek ślepego zaułka.

Flesz. To znowu Mike robi zdjęcie. Ale, ale. Co to? Mike widzisz na zdjęciu kawałek czegoś dziwnego. Jakby X na ścianie korytarza po lewej.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 28-08-2009, 17:43   #33
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Grupa ruszyła spokojnie, tak jak to wcześniej zaproponował Michael. Wiedział, że w ten sposób nie znajdą Benza zbyt szybko, ale przecież doktorek nie będzie biegał w nieskończoność. Kiedyś się zmęczy, albo co gorsza... coś sobie zrobi.

Gdy wchodzili w korytarz, którym prawdopodobnie udał się Rodger, Jarecki usłyszał jak jakiś mały przedmiot upada na ziemię, a właściwie skałę. Odwrócił się mimowolnie, by sprawdzić kto coś zgubił, ale trójka idących za nim mężczyźni po nic się nie schylała. Może to był tylko kamień, a może po prostu się przesłyszał?

Po niezbyt długim marszu ekipa doszła do kolejnego rozwidlenia. Chociaż tym razem, pod wieloma względami było o wiele lepiej. mieli tylko dwie opcje. Michael, tradycyjnie już, postanowił zostawić decyzje o kierunku podróży tym, którzy się na tym znali. Jego uwagę zwróciła za to skała o kształcie liścia. "Co jest? Jakiś starożytny lud wywodzący sie z terenów dzisiejszej Kanady tu był, czy co?" zażartował w myślach.

Wtedy to dziennikarz błysnął fleszem po raz kolejny w tej wyprawie. Przez ten ułamek sekundy, w której cała grota była oświetlona, Jarecki zauważył coś na ścianie korytarza.

- Widzieliście? - odezwał się do reszty wskazując ścianę palcem. - Myślicie, że Rodger to zrobił?

Po sekundzie pytanie wydało mu się trochę głupie. A kto inny miałby to niby zrobić? Nie poprawił się jednak. Może nikt nie zauważy?
 
Col Frost jest offline  
Stary 28-08-2009, 18:42   #34
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-Brown! Brown! Odezwij się do cholery!
Cisza, skały musiały skutecznie blokować fale.
-Rodger! Rodger! Żyjesz?! Odezwij się.
Jedyne co mu odpowiedziało to trzaski, chociaż... Czyżby ktoś spróbował mu odpowiedzieć? Nikołaj mruknął coś pod nosem po rosyjsku, pewnie przekleństwo.
Znów sala i znów dwie odnogi. Jedna w górę, druga w dół obie tak samo nadawały się do przejścia. Flesz błysnął ukazując wydrapany X.
-Widzieliście? Myślicie, że Rodger to zrobił?
Radović podszedł do znaku i przyświecił latarką. X był duży, każde ramię miało dobre 40 cm i zostało wydrapane ostrym narzędziem nożem lub dłutem. Prędzej to drugie, nóż niezbyt nadawał się do rzeźbienia. W znaku musiała osadzać się woda, czyniąc go bardziej widocznym a jeśli miała czas się osadzać to nie Benz był jego autorem.
-Nie, znak jest dużo starszy i staranniej wykonany. Do tego Benz użyłby kredy nie dłuta.
Serb jednak nie przestał na tym, podszedł do skały w kształcie liści klonu. Obejrzał ją, wyjął nóż i popukał rękojeścią. Odgłos jakby pukał metalem o metal. Zeskrobał kawałek skały i zahaczył o coś nożem. Z skały wystawał duży pierścień, jak on mógł go nie zobaczyć wcześniej? Przez pierścień można byłoby przewlec linę a nawet trzy. Do tego wystawało z niego ogniwo łańcucha, lekko pordzewiałe i sporej wielkości mieściło się w dłoni.
-Spójrzcie na to.
Nikołaj przyświecił latarką na pierścień, potem omiótł snopem światła podłogę na której walały się ogniwa, niektóre całe, niektóre powyginane. Był solidne do zerwania ich potrzebna byłaby ciężarówka. Tylko skąd u licha wzięłaby się tu ciężarówka.
Ogniwa tworzyły przez pewien czas coś w rodzaju ścieżki, pokazując w którą stronę biegł łańcuch a była to strona korytarza z Xem.
-Benz prawie na pewno pobiegł w kierunku oznaczonego korytarza. Idziemy.
Nikołaj nie czekał na resztę, schował płynnym ruchem nóż i poszedł w lewy korytarz. Szedł wolno tak, żeby reszta go nie zgubiła. Miejscami musiał się schylić, jednak nie to było najgorsze. Cisza... Jedynie dźwięk ich kroków i krople wody spadające, kap... kap... Wszystko to tworzyło atmosferę grozy i powodowało napięcie nerwów. Nikołaj poradził sobie z tym starym żołnierskim sposobem, zaczął śpiewać. Piosenka była po rosyjsku i niezbyt cenzuralne, jedna z wojskowych. Polacy mogli wychwycić kilka słów uznanych powszechnie za obraźliwe.
Korytarz się skończył, chociaż nie, przeszedł w szerszy. Chociaż może była to i komnata. Nikołaj zwolnił kroku i zamilkł, snop światła z latarki dawał minimum światła. Idąc środkiem miał problemy z dostrzeżeniem bocznych ścian. Zatrzymał się całkiem i nasłuchiwał, taka sala musiała mieć niezłe echo więc jeśli ktoś tu był Nikołaj musiał go usłyszeć. Ciągle trzymając dłoń an rękojeści noża ruszył przed siebie. Czuł się w tym miejscu intruzem, sam nie wiedział dlaczego.
O coś się nagle potknął, z trudem złapał równowagę i poświecił sobie pod nogi.

Hełm, pewnie alianci mieli tu bunkier za czasów drugiej wojny światowej. Zbadał latarką teren na około, żadnych trupów, żadnego wyposażenia. Sam hełm. Przyjrzał mu się dokładnie. Czas i woda odcisnęły na nim swoje piętno, nie wyglądał jednak na przestrzelony sporej wielkości dziura była raczej winą korozji.
Cała sytuacja mu się nie podobała, nie byli tu pierwsi a pewnie nie byli też sami. Chociaż tym drugim spostrzeżeniem wolał się nie dzielić. Zatrzymał snop światła na hełmie.
-No panowie, wśród Was chyba jest historyk. Może powiecie mi czyi to hełm i od jak dawna tu leży. Bo na pewno nie jesteśmy tu pierwsi.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 29-08-2009, 12:41   #35
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Błysk flesza rozświetlił jaskinię. Trzeba to udokumentować. To moja robota tutaj. Mam wszystko wiedzieć, a jak coś pominę będzie na mnie. Ktoś to robić musi. Hmm, dobra jeszcze jedno zdjęcie i koniec- pomyślał Mike.

Na ekranie cyfrówki ukazało się zdjęcie, a na nim wyraźny znak. Wielkie X. Inni też to zauważyli, znak wyraźnie wyróżniał się na tle monotonnej skały.

- Widzieliście? - odezwał się Michael wskazując ścianę palcem. - Myślicie, że Rodger to zrobił?
Mike przekrzywił nieco głowę i przyglądał się znakowi. Po cholerę miałby Benz ryć w skale. Nie zdążyłby tego zrobić przez tak krótki czas.

Być może ktoś już był tu wcześniej, może oznaczono jakąś ścianę do przekucia lub jako punk orientacyjny?- przyszło mu na myśl.

-Nie, znak jest dużo starszy i staranniej wykonany. Do tego Benz użyłby kredy nie dłuta.- odparł Nikołaj.

***
Nikołaj znalazł jakiś hełm leżący na ziemi. Ciekawe jak się tu znalazł. Był mocno podniszczony.
Alianci? Tutaj, pod ziemią?- pomyślał Mike. Przecież znajdujemy się dobre parędziesiąt metrów pod powierzchnią. Bunkier, a właściwie schron, co by bardziej pasowało, ale w zasadzie po co schron w jaskini. Nawet jeśli alianci tu byli, to na pewno szybko się stąd wynieśli. W każdym razie nie widać po nich zbyt wielu śladów prócz znalezionego hełmu, któremu przyglądał się teraz Mike. Zawsze pasjonował go okres II Wojny Światowej, ale na militariach z tego okresu znał się średnio.


-Hełm jednak nie wygląda na typową osłonę głowy, która nosili Anglicy. Natomiast alianci w angielskim bunkrze? Nie było chyba potrzeby, żeby się tu znaleźli. Do tego oni mieli chyba bardziej płaskie hełmy, chociaż trudno ocenić, bo jest mocno podniszczony, a ja się nie znam na militariach- odezwał się Mike.- No ale, może używali różnych modeli?


Mike miał na myśli hełm typu Brodie lub jego modyfikację Mk1. Chodziło mu o to, że hełm ma płaski czerep, innymi słowy, zaczerpniesz nim mniej wody niż tym, który leżał na ziemi. Swoją drogą, taki hełm waży około kilograma. Cholera, pewnie ciężko nosi się takie coś na głowie.


Skała w kształcie liścia klonu nie zrobiła na nim wrażenia. Dla Mike'a wyglądała tak, jakby przez lata woda i kapiące resztki skał osadziły się na jakimś innym przedmiocie np: metalowej skrzyni. Zresztą ze skały wystawały jakieś łańcuchy. Widocznie czemuś służyły lata temu...
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline  
Stary 04-09-2009, 21:10   #36
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Harlow szedł na końcu, pogrążył się w głębokiej zadumie i prawie nie zwracał uwagi na to co się wokół niego działo. Jego myśli były zaprzątnięte przez Brown'a i Benz'a, obaj mogli się teraz znajdować w jakimś śmiertelnym niebezpieczeństwie. Zastanawiał się czy nie powinni wrócić na powierzchnię, przegrupować się i zarządzić prawdziwą akcję poszukiwawczą wraz z jakimś wsparciem od Royal Society. Odstąpił jednak od tego pomysłu i ruszył w dalszą drogę za ekipą. Wtem coś go tknęło, wyciągnął z kieszeni swego plecaka mały znacznik elektroniczny i upuścił go na ziemię. Postanowił, iż od teraz właśnie tak będzie znaczył drogę, tak na wszelki wypadek, w razie gdyby się zgubili. Liczył też po trochu na to, iż jeden z zaginionych sam się na nie natknie i ułatwi im tym samym zadanie.

Niebawem trafili do komnaty z dwoma korytarzami i znów trzeba było decydować w którą stronę się udać. Kiedy pozostali próbowali podjąć wybór Colin znów zaczął myśleć o Rodgerze. Dlaczego poszedł sam nikogo o tym nie informując? Jeśli jest ranny, to czy zaszedł by aż tak daleko? A jeśli mu nic nie jest, to czemu nie odpowiada na wezwania?

Tymczasem jego towarzysze nie próżnowali, udało im się odkryć znak "X" wyryty na ścianie jednego z korytarzy.

- Widzieliście? Myślicie, że Rodger to zrobił?

- Nie, znak jest dużo starszy i staranniej wykonany. Do tego Benz użyłby kredy nie dłuta.

Harlow nie mógł nie zgodzić się z tą teorią, zresztą Rodger nie miał ani dość czasu ani siły by wykonać ów znak. W każdym razie było to dość ciekawe odkrycie wskazujące na to, że jaskinia była już kiedyś eksplorowana. Colin utwierdził się tylko w tym przekonaniu, gdy chwilę później wpadli na zniszczony hełm. Harlow nie był znawcą historii, ale nawet on potrafił stwierdzić, iż znalezisko pochodziło z czasów wojny. Dopiero teraz pomyślał, iż ekspedycja może zyskać jeszcze bardziej na znaczeniu jeśli właśnie odkryli coś czym zainteresowane będzie każde brytyjskie muzeum. Doszedł również do wniosku, iż jeśli Benz rzeczywiście tu był to zapewne nie zdołał pohamować własnej ciekawości i ruszył dalej. Podobnie powinni postąpić i oni.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
Stary 07-09-2009, 19:21   #37
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kap, kap, kap, płyną łzy.

Piter James Wescott Brown siedział w korytarzu o średnicy około metra. Głowę miał nieustannie pochyloną do przodu żeby nie zahaczyć nią o skały. Szyja bolała od niezdrowej pozycji. Światło latarki zaczynało słabnąć. Na szczęście jest jeszcze ta na kasku. Tan jednak leży spokojnie na posadzce. Nie mieści się pomiędzy głową a stropem. Nic się nie mieści.

- Przeestańńńńńń!!! - krzyczy przez zaciśnięte z całej siły zęby. - Puśććć mnie!! - gdyby nie grube ściany krzyk pognał by daleko. Jednak Brown nie zważał na nic. Klął zajadle, ze złości zaciskając zęby.
- Że też mnie pokusiło! Że też dałem się wrobić. Cholerny Benz pewnie siedzi za rogiem i się śmieje! Zdychaj! - Warczał.

Próbował się ruszyć. Nie mógł. Wrzasnął zajadle a echo spotęgowało wrzask. W ręku ściskał dogasającą latarkę. Kłykcie bielały mu na dłoni. Pozycja była bardzo nie wygodna. Nogi miał skulone pod sobą co powodowało dodatkowy ból i utrudnienie w poruszaniu się. Szarpał się jeszcze chwilę i zastygł w bezruchu. Do jego uszu dochodziły odgłosy kapania. Kap, kap. Nie, to nie kapanie, to kroki. To chlapanie buciorów po kałuży. Próbował się obejrzeć. Ból. Jego twarz wykrzywiona w grymasie strachu. Ponowna szamotanina i wysiłek żeby się wyrwać. Plecak, który założył na plecy jakieś pięć metrów dalej, by nie targać go przed sobą, zaczepił się jedną ze sprzączek o jakiś wystający skalny element.
- Puść! - syczy wściekle przez coraz bardziej zaciśnięte zęby. Gdy przestaje szeptać ponownie słyszy kroki. Klap, klap ,klap. Kap, kap, kap. Napiął się całymi siłami. Sprzączka albo ów skalny element nie wytrzymał. Brown poleciał bez żadnej asekuracji do przodu. Ból przeszył go ponownie. Tym razem nie szyja bolała, tym razem bolało czoło i kość jarzmowa. Może też łuk brwiowy. Poczuł ciepło spływające po oku i policzkach. W ustach smak żelaza. Zamknął oczy.

Gdy ponownie otworzył oczy, wydawało mu się, że minęła cała doba, albo dwie. Ból rozchodził się po całej twarzy i barku. Ściany w bladym świetle dogorywającej latarki miały odcień czerwieni. Wszystko ma taki odcień. Szkarłat przykrył jego świat.

Chlap.

- Kto tam!? Kto, pytam!? - Krzyknął Brown.

Chlap.

- Odejdź! Zostaw! Zostaw mnie!
– Brown jęczał przeciągle. Podniósł się do pozycji ni to kucanej ni to klęczącej i ruszył tak, byle dalej od tego stworzenia, co tak potwornie chlapie. Po pokonaniu drogi długości może przeciętnego autobusu padł ponownie na twarz. Leżąc zdołał jakoś zdjąć plecak i ruszyć pośpiesznie dalej. Bez plecaka, bez kasku… bez latarki… bez sensu.

********

No właśnie, Alianci w angielskim bunkrze? A czy to w ogóle jest aby bunkier? Rozglądacie się. Coś nie wygląda. Chociaż, nie możecie powiedzieć z całą pewnością, że po prostu się nie „zestarzał”. Ruszacie powoli, wszyscy, Nikołaj pierwszy, potem Mike ciekawsko rozglądając się to tu to tam. Potem Colin a zaraz za nim Michael. Jacques ostatni intensywnie się rozglądając i co chwila oglądając się za siebie. Jak tylko Nikołaj przystawał robiliście to wszyscy. Jak tylko ruszał też ruszaliście. Jeden wielki zgrany organizm.

Nasłuchiwania Nikołaja nic nie dały. No chyba, że kapanie jest „czymś”, bo tylko je słychać. Wziąłeś ponownie ogień do ręki i przekonałeś się tylko aby iść dalej. Więc ruszyłeś ze światłem latarki jako przewodnikiem. Po drodze mijając kilka części niewiadomego pochodzenia. Zainteresowanie nimi spadło u Ciebie do zera. Chciałeś tylko wiedzieć gdzie Wy do cholery jesteście i gdzie zmierzacie.

Mike spojrzałeś na podświetlony ekran ciekłokrystaliczny swojego aparatu. Mrugająca 6 świadczyła, że nie nastawiłeś aparatu na najwyższą jakość. Ale nie to przykuwało Twoją uwagę. Przyglądałeś się uważnie zdjęciu, które zrobiłeś chwilę wcześniej. X na zdjęciu było wyraźniejsze niż w rzeczywistości. A to za sprawą flesza. Ale i to nie jest istotne. Dopiero teraz zobaczyłeś, że to nie jest X. To jest swastyka.

Colin, nie wiedziałeś co robić. Masz już dwóch zagubionych i do tego żadnych śladów. Nie miałeś jeszcze takiej wyprawy. Wszystko wskazywało na to, że ta banda „specjalistów” jest tylko bandą amatorów. Nawet ten Benz. Co za grotołaz opuszcza ekipę? Mimo to próbujesz rozgryźć motywy Benza. Zatem także i Ty nie przykuwasz uwagi do znalezisk. A może zwłaszcza Ty, bo dla Ciebie ważne jest by ekipa cała wróciła na powierzchnię.

Michael, Ty dokładnie widziałeś z jakiego okresu i czyj jest ten „kapelusz”. Jako jedyny podniosłeś go i poniosłeś dalej wiedząc, że może warto mieć jakiś dowód? Ale przede wszystkim możesz zawsze później się mu przyjrzeć. Słyszysz za sobą kroki. Odwracasz się przestraszony. Strach spływa z Ciebie widząc, że to Jacques został lekko wy tyle. Postanawiasz ruszyć dalej za czołówką.

Idziecie spokojnie uważając pod nogi i na głowy. Nie wiadomo co was czeka ani z czym macie do czynienia. No na pewno jest to pusta jaskinia. Czymś to jest, pytanie teraz, czym? Nikołaj już po raz trzeci zapala zapalniczkę i idzie kierując się ogniem. Większość z was podąża za nim bez słowa i sprzeciwu. Tylko wojskowy ma jakąś nie wyraźną minę. Ale cóż, może nie lubi mrocznych, ciasnych i wilgotnych miejsc? Krople są coraz głośniejsze. Wtem Nikołajowi zabłysło coś naprzeciw. Przyśpieszyliście nie wiedząc nawet o tym i naglę gdy się zbliżyliście do źródła odbicia, zauważacie, że jest nim mokra skała. Dużo mokrej skały. Powietrze stanowczo wieje ze szpar pomiędzy skałami. Pomiędzy gruzy. Rozświetlacie Pomieszczenie swoimi latarkami i zauważacie, że jest to jakiś zawalony tunel. Widzicie kable (czemu wcześniej ich nie było widać) idące ścianą i niknące w zawalisku. Widzicie urwane rury - także nikną w gruzie. Stoicie w ciszy i przyglądacie się. Wasze latarki omiatają gruzowisko. Nagle usłyszeliście dźwięk – niektórzy z was rozpoznali go jako szczęknięcie zabezpieczenia broni palnej – za waszymi plecami.

Michael, już nie masz hełmu w rękach, na razie masz tylko duszę na ramieniu. Stoisz dwa kroki od reszty i masz przyłożony nóż do gardła a po prawej stronie widzisz pistolet celujący w resztę drużyny. A dokładnie w Serba.



Jacques Leblanc stał trzymając prawdopodobnie najsłabszego z was w uchwycie umożliwiającym za jednym zamachem poderżnięcie gardła Jarecki i strzelenie w jednego z was. Twarz miał spokojną. Był zawodowcem. Był żołnierzem.
- Odwróćcie się plecami. I ręce na głowę! Już! – wrzasnął.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 08-09-2009 o 17:37.
Fabiano jest offline  
Stary 08-09-2009, 23:10   #38
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Facet ze wschodnim akcentem bez konsultacji z kimkolwiek postanowił ruszyć w lewy korytarz. Co więcej inni postanowili ruszyć za nim. Michael właśnie myślał o pochodzeniu tajemniczego "X", ale musiał zrezygnować, żeby nie zostać tutaj samemu. Zresztą najważniejsze jest teraz znalezienie Benza. Młody historyk prawie zapomniał o rzeczywistości...

Tylko ten Francuz guzdrał się jeszcze bardziej. Może zastanawiał się nad wysadzeniem tego "liścia"? Tak czy inaczej znalazł się na końcu ogonka.

Ekipa ruszyła przed siebie, a właściwie za Serbem, który cały czas prowadził. Po jakimś czasie natknęli się na kolejne ciekawe znalezisko.

- No panowie, wśród was chyba jest historyk. Może powiecie mi czyj to hełm i od jak dawna tu leży. Bo na pewno nie jesteśmy tu pierwsi - powiedział nowy "przewodnik".

"Czyżby wyzwanie?" pomyślał Jarecki. Zanim jednak zdołał przedostać się na czoło pochodu i przyjrzeć sie hełmowi, głos zabrał reporter:

- Hełm jednak nie wygląda na typową osłonę głowy, którą nosili Anglicy. Natomiast alianci w angielskim bunkrze? Nie było chyba potrzeby, żeby się tu znaleźli. Do tego oni mieli chyba bardziej płaskie hełmy, chociaż trudno ocenić, bo jest mocno podniszczony, a ja się nie znam na militariach. No ale, może używali różnych modeli?

Michael wziął przedmiot do rąk i już po chwili mógł z całą stanowczością powiedzieć:

- Nasz dziennikarz ma rację. To nie jest brytyjski hełm. W trakcie drugiej wojny światowej brytyjscy żołnierze byli wyposażeni w hełmy typu Brodie - zauważając, że niewielu ze zgromadzonych może mieć pojecie jak wygląda hełm Brodie dopowiedział - Miał kształt miski, bądź głębokiego talerza. Natomiast ten egzemplarz to Stahlhelm. Hełm będący na wyposażeniu Wehrmachtu... Ale nie rozumiem, skąd on miałby się wziąć w jaskini pod Londynem?

Historyk zamyślił się. Niemcy często "odwiedzali" Brytyjczyków w czasie wojny. Najsłynniejszy przypadek to chyba Rudolf Hess, który przyleciał do Szkocji w 1941 roku tylko po to by zaraz zostać aresztowanym. Ale poza tym jednym przypadkiem byli to tylko szpiedzy. Jaki szpieg ubierałby się w niemiecki mundur? I co robiłby tu, pod ziemią? To nie ma najmniejszego sensu.

- Czyżby Brytyjczycy współpracowali z Niemcami przed wojną? Mieli tu jakąś wspólną bazę wojskową? W jaskini? To bez sensu, ale nie widzę innego wyjaśnienia. Przecież nie przechodził tędy jakiś przypadkowy człowiek, który akurat był posiadaczem tego hełmu i go po prostu nie zgubił.

Tajemnica niemieckiego Stahlhelma musiała jednak zaczekać. Teraz najważniejszym było znalezienie Rodgera. Wszyscy ruszyli dalej. Michael zabrał ze sobą hełm, który musiał być dokładnie zbadany, gdy już wrócą na powierzchnię. Co jakiś czas natykali się na pordzewiały kawałek metalu. Jakieś śruby, trybiki, przekładnie i inne. Czyżby teoria z tajną bazą wojskową nie była jednak pozbawiona sensu? Jarecki schował kilka z tych części. One również muszą być dokładnie obejrzane.

* * * * *

Jakiś czas później dotarli do zawalonego tunelu. Jednak nie to wszystkich zdziwiło. Na ścianach ciągnęły się rzędy kabli, a gdzieniegdzie można było dostrzec urwaną rurę wbitą w skałę. Tu na prawdę coś było...

To co zdarzyło się w następnej chwili było niepojęte dla większości zgromadzonych. Michael poczuł jak kawałek ostrej stali przyciska mu się do gardła. Tak był zafascynowany tajemniczym odkryciem, że nawet nie zauważył jak Francuz stanął zaraz za nim. A może i tak nie miałby szans zauważyć? Upuścił na ziemię hełm trzymany w lewej ręce i latarkę, trzymaną w prawej. Kątem oka dostrzegł broń wycelowaną w pozostałych.

- Odwróćcie się plecami. I ręce na głowę! Już! - krzyknął saper.

- Co ty...? - próbował wykrztusić Jarecki, ale napastnik mu przerwał:

- Zamknij się!
 
Col Frost jest offline  
Stary 09-09-2009, 18:42   #39
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja zaskoczyła Serba jednak ten szybko się opanował. Powoli upuścił zapalniczkę i latarkę. Zippo upadła na bok ale płomień bynajmniej nie zgasł, również latarka dalej świeciła, promień światła padał prosto na buty żołnierza. Mechanik chwilę mierzył wzrokiem żołnierza. Był lekko blady na twarzy, wzrok miał utkwiony w lufie pistoletu. Nie podniósł od razu rąk do góry, powoli, dwoma palcami wyciągnął nóż z pochwy i upuścił go na ziemię dopiero wtedy podniósł dłonie nad głowę.
-Co zamierzasz?
Dłonie mu lekko drżały ale głos miał w miarę spokojny.
-Miałem znaleźć dowód. Znalazłem więc wracam. Wy natomiast nie możecie.
Nikołaj ciągle wzrok miał utkwiony w lufie, czarny tunel zdawał się go hipnotyzować. Broń zdawała się wszystkim, towarzysze i otoczenie stracili na znaczeniu.

-Nie wierze Ci. Mogłeś nas zabić zamiast zwracać naszą uwagę. To co innego prawda? Gdy patrzysz nam w twarz. Gdy widzisz każdy nas grymas, gdy czujesz strach. To co innego niż zabić kogoś kto próbuje zabić i Ciebie.
-Nie powiedziałem, że was zabiję. No... chyba, że będę musiał. Ale fakt jest faktem. Teraz gra jest o większą świeczkę. A wy już nie jesteście potrzebni. Ale możecie być. Dostałem rozkaz dostarczenia was po wszystkim z powrotem. Nie wiem czy Benz się zorientował czy nie i czemu ten Brown zwiał, ale to bez różnicy. Niedługo zaroi się od ludzi. Sami wyjdą.
-Czego od nas oczekujesz?
Mechanik postanowił najpierw wybadać człowieka Willsa.
-Że ładnie rzucicie wszystko co macie i ruszycie przodem do wyjścia. I że Benza i Browna znajdziemy po drodze. Co was czeka potem? - wzruszył lekko ramionami. Pistolet jednak mierzył sztywno cel. -Nic mnie to nie obchodzi.
Nikołaj powolnym ruchem zdjął plecak. Ekwipunek ciężko opadł na ziemię, hałas zdawał się być czymś nienaturalnym w ciszy. Ręce jednak nie powędrowały na powrót ku górze, trzymał je w pewnym oddaleniu od ciała tak by francuz nie uznał tego za próbę ataku. Ciało było rozluźnione, organizm pompował do krwi adrenalinę a umysł „przypomniał” sobie jak zachowywać się w sytuacjach wybitnie niebezpiecznych.
-Obaj byliśmy na wojnie i wiemy pewną rzecz, ten kto ma broń ten dyktuje warunki. Rzuciłem wszystko, możesz we mnie nie celować? Patrzenie w dziewięciomilimetrową lufę nie jest czymś fajnym.
-Nie jest. Następny.

Żołnierz obniżył lufę tak, by Serb nie widział wylotu lufy, co prawda broń dalej była wycelowana w mechanika tylko, że mierzyła na wysokości kolan.
-Służyłeś w Afganie? Ja walczyłem w Jugosławii, tylko, że po drugiej stronie. Wiesz czego się nauczyłem?
-Służyłem. I czego się tam nauczyłeś? Nie graj tylko ze mną!

Lekko podirytowany głos wojskowego był stanowczy. Nikołaj wyrobił sobie już opinię o saperze, jego przeciwnik był osobą stanowczą i gotową na wszystko jednak nie był seryjnym mordercą i zabijanie uważał za ostateczny środek do tego cała sytuacja była dla niego wybitnie niecodzienna.
-Że zawsze warto mieć drugi nóż.
Nikołaj powoli sięgnął za kurtkę wyciągnął swój nóż i upuścił go pod nogi.
-I że rzucenie się z nożem na kogoś kto ma pistolet jest głupie. Mogę zadać pytanie osobiste? Nurtuje mnie ono od dawna. Jesteś z tych Leblanców??
- Z jakich? Nie wydaje mi się...

Jacques ciągle patrzył na niego uważnie.
-Przyjaciół nie oglądałeś? No wiesz, Joei. Kojarzysz? Podajże Mark Leblanc.
Milczał, typowy żołnierz i służbista. Na jego twarzy nie zakwitła nawet namiastka uśmiechu.
-Skończyłeś? To ruszajcie się!
Nikołaj skinął głową nie zagadując więcej. Osiągnął już co chciał, znał wstępny rys psychologiczny napastnika jak i pozbył się krępującego ruchy plecaka. Był gotów działać musiały tylko do tego zajść dogodne warunki. W Jugosławii nauczył się czegoś jeszcze, zawsze warto mieć trzecią a nawet i czwartą broń.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 14-09-2009, 11:29   #40
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Czyli jednak Brodie- pomyślał Mikel. W "Jak rozpętałem Drugą Wojnę Światową" Angole też takie nosili, a Dolas przypadkiem do nich trafił, na służbie alianców, ale zawsze przeciwko szkopom.
Historyk błysnął wiedzą na temat hełmu i wyjaśnił, jak w zasadzie wygląda ten "Brodie". No jak miska. Angole nosili na głowie miski, wojna, kryzys- zrozumiałe.

Co jednak mieli powiedzieć Polacy, a zwłaszcza powstańcy warszawscy, którzy albo dysponowali pojedynczymi hełmami albo nie nosili ich w ogóle? Kto co zdobył, to nosił. Trafił się Schmeisser, nosiło się ten kawałek żelaza, trafiła pepesza z paroma nabojami również. Nie wspominajmy już nawet o amunicji czy granatach, których ilość była tak niska, że szkopy, gdyby tylko wiedzieli o stanie polskich zapasów roznieśli by powstańców zdecydowanie szybciej z wrednym uśmiechem na twarzy. Nie byli sobie jednak w stanie wyobrazić, że np: któryś z powstańców może ostrzeliwać się z pozycji dysponując zaledwie jednym niepełnym magazynkiem i dwoma granatami.
Mike zastanawiał się, co też mógł myśleć taki szwab podczas powstania. Jak to, nie mają paru zapasowych magazynków? No ale na pewno będę zaraz mieć, przecież będą zaopatrzenia. Mowa tu oczywiście o zwykłym mięsie armatnim czy po prostu żołnierzach najniższych stopniem. Wyżsi rangą mieli bardziej jasne pojęcie o liczbie powstańców, ich sile i stanie amunicji. Większość zrzutów z bronią, jedzeniem i amunicją, kierowanych do polskich powstańców, trafiała właśnie w ręce Niemców, którzy zajmowali dużą część miasta lub po prostu zdobywała zrzuty, wysyłając w odpowiednie miejsca dużą część swoich sił.
Jedyną rzeczą, której jednak France nie przewidziały, była wola walki Warszawiaków. Warszawiacy i pojedynczy Rosjanie, powstańcy ostrzeliwali się przez kilkadziesiąt dni, gdy brakowało amunicji pojedynczymi strzałami lub krótką serią.

Wola walki, ponad ludzkie siły. Pełne ludzi piwnice, które służyły za zastępcze szpitale, gdzie na kilkudziesięciu rannych przypadały dwie siostry sanitariuszki. Rzadko była mowa o lekarzu, a pod koniec powstania o opatrunkach czy morfinie, chociaż to drugie było w zasadzie niedostępne prawie od samego początku. Część rannych udało się przetransportować na drugi brzeg Wisły, gdy wiadomo było już, że powstanie upadnie, ale duża część żołnierzy i cywilów wymordowano właśnie w warszawskich piwnicach, gdzie byli zupełnie bezbronni. Gdy polscy powstańcy zaczęli się wycofywać, brakowało amunicji, budynek, w którym schronili się często powstańcy był roztrzaskiwany w drzazgi. Od góry. Najwyższe piętra, na których często znajdowały się stanowiska strzeleckie burzył czołg. Na początku było łatwiej. Powstańcy i kontakt z bateriami na drugim brzegu Wisły. Poszedł namiar, czołgi zostawały zaraz ostrzeliwane. Pod koniec było gorzej... Gdy wiadomo było, że nie ma się już gdzie schronić, bo nawet pierwsze piętro leżało w gruzach pozostało wrzucić tylko granat do piwnicy lub przyprawić ludzi o bolesną śmierć, używając miotaczy ognia.

Mike wpatrywał się głucho w hełm, gdy historyk kończył opowiadać historię przedmiotu. Mikel nie usłyszał prawie nic z tego, co zostało powiedziane. Przed oczami stanęła mu wizja polskiego powstania. Nigdy nie będzie w stanie zrozumieć dlaczego alianci nie zareagowali odpowiednio na działania Hitlera. Powody były oczywiste i było ich wiele, ale Mike nie może ich zaakceptować. Z rozmyślań wyrwało go szturchnięcie jednego z towarzyszy. Nie wie kto to był, instynktownie ruszył do przodu. Zdążył jeszcze zauważyć jak historyk zbiera jakieś inne rzeczy porozrzucane po ziemi. Być może mają jakąś wartość historyczną- pomyślał.

Wlekli się dość wolno, ciągle z myślą poszukiwania Benza. Na przedzie szedł Nikołaj za nim Mike. Pochód zamykali historyk i Francuz. Nastała dziwna cisza. Słychać było kroki i co jakiś czas chlupnięcia wody, ale Mike wyczuwał, że coś wisi w powietrzu. Coś jakby zaraz na plecy miałby mu ktoś wskoczyć. Spojrzał za siebie. Historyk szedł spokojnie za nim, a Francuz blisko za jego plecami. Wszyscy poruszali się do przodu przyświecając sobie latarkami. Masz dziwną psychikę chłopie, uspokój się.
Podświadomość Mike'a nie zaalarmowała go jednak na daremno.

- Odwróćcie się plecami. I ręce na głowę! Już! – wrzasnął Le Blanc.

Mike w szoku uznał to za dowcip, ale gdy odwrócił głowę, stanął jak wryty. Francuz stał za historykiem i przyciskał mu nóż do gardła i celował w Serba, który stał nieco obok Mike'a. Co jest, kurwa, grane. Odbiło mu?. Była to pierwsza myśl, która przyszła mu na myśl. Naprawdę musiało mu odbić. Mike spoglądał to na twarz historyka to na Francuza. Nadal trzymał w rękach latarkę, a ręce założył za głowę, tak jak kazał Le Blanc. Chciał coś powiedzieć, ale Francuz krzyknął, że mają się zamknąć. Podobno w takich sytuacjach lepiej milczeć, gdy ci każą.

Serb zdążył już odłożyć nóż i wdał się w rozmowę z Francuzem starając się wyjaśnić, o co mu chodzi. Mike stał ciągle z rękami za głową, a latarka, którą trzymał w jednej dłoni oświetlała skalny sufit.
Serb wyjął drugi nóż ciągle zagadując Francuza. Mike nie do końca wiedział co się dzieje, a to z przypływu adrenaliny. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Jedno wypowiadane zdanie trwało wieki.

-Nie powiedziałem, że was zabiję. No... chyba, że będę musiał. Ale fakt jest faktem. Teraz gra jest o większą świeczkę. A wy już nie jesteście potrzebni. Ale możecie być. Dostałem rozkaz dostarczenia was po wszystkim z powrotem. Nie wiem czy Benz się zorientował czy nie i czemu ten Brown zwiał, ale to bez różnicy. Niedługo zaroi się od ludzi. Sami wyjdą.

Mike ochłonął. O co mu chodzi? Jaką stawkę? Co ma do tego Benz, może to jakiś spisek, ale co MY mamy do tego?Nikołaj wciąż zagadywał Francuza. Mike znał ten chwyt psychologiczny, otrzeźwiał już, zaczął analizować sytuację i wiedział, że Serb che jak najdłużej utrzymać rozmowę i przekonać Le Blanca, że jest dla niego niegroźny. Poczucie bezpieczeństwa, które zmyli Francuza może okazać się dla niego niebezpieczne. Ale co zrobić, gdy facet ma przy sobie broń? Przecież się na niego nie rzucimy, ja przynajmniej nie mam zamiaru wyglądać jak sito.Mike posłusznie zdjął plecak i zgasił latarkę, musiał odpiąć też nóż od paska, chociaż miał nadzieję, że Francuz nie zorientuje się, że i on go posiada.Mieli ruszyć z powrotem, bez sprzętu, bez broni i pod komendą tego Francuzika.
- Pójdę za tobą, ale pierdol się, czubku- powiedział po polsku Mike, a Francuz zdawał się uśmiechać, zapewne domyślając się, co mogły znaczyć wypowiedziane słowa.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"

Ostatnio edytowane przez michau : 14-09-2009 o 17:48. Powód: popr. stylistyczne
michau jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172