Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2009, 21:35   #75
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Nie bez problemów dotarł przed oblicze swoich aktualnych, choć nieco wymuszonych chlebodawców. Zamglony wzrok rozjaśnił mu na chwilę widok kufla piwa pochłanianego przez Zielonego. Jednak szybkość, z jaką trunek zniknął w przełyku orka odebrał mu resztę nadziei na ugaszenie pieczenia w gardle. Przełknął głośno ślinę.

Cel zadania nie utkwił mu w głowie. Ani miejsce. Właściwie nic nie pamiętał ze zdecydowanie za głośnej paplaniny korojada. Nic nie mogło ostać się w jego głowie, gdyż szalało tam tornado. I banda dzikich słoni. A może hefalumpów?
"Miło, że jesteś na nogach!" - czysta złośliwość aż kipiała ze słodkich słów demona.
"Dobrze się składa, bo właśnie miałem ci powiedzieć..." - Uthgor nie mógł uwierzyć, ale bies wykrzyczał to jeszcze głośniej. Dziwne, że nie ochrypł od tego wrzasku.
"Tylko czy głosy w głowie móc ochrypnąć?" - zamyślił się przez chwilę, jednak dał sobie spokój po kolejnym ataku migreny.
"... no i to oznaczało by, że wszystkie gatunki goblinoidów pochodzą w rzeczywistości od zdegenerowanych koboldów, a te jak wiadomo..." - czart nie przestawał ani na chwilę, wyraźnie czerpiąc przyjemność z katuszy sprawianych orkowi.

Uthgor miał już wrzasnąć, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że dźwięk ten echem rozlegnie się w jego cokolwiek pustej makówie, kiedy dojrzał niezgorzej wypchaną sakiewkę postawioną na stole przez tę przerośniętą niebieskowłosą wiewiórkę. Małe, świńskie oczka, teraz dodatkowo przekrwione z nadmiaru alkoholu, zajaśniały jak złote dublony i Uthgor błyskawicznie, jak na kogoś w jego stanie, machnął grabą w kierunku mieszka, zgarniając pryz, z którego wysypało się kilka najwyraźniej tutejszych monet.



Ewentualne protesty kurdupla w durszlaku na głowie zamierzał uciszyć wymownym spojrzeniem, jak i zaciśniętą w pięść lewą ręką trzymaną nieco powyżej i pomiędzy jego uszami. Na w razie czego.

- Uthgor podzielić. - mruknął, zionąc przy tym alkoholowym oparem. Na tyle cicho, by reszta zbieraniny nie zwróciła nań uwagi.
- Później... - dodał, po czym poczłapał w kierunku wyjścia, chwytając po drodze udziec pieczonego prosiaka. Temu ostatniemu chyba to nie przeszkadzało.
"Przecież nie umiesz liczyć..." - głos diabła zagłuszyło skrzypnięcie solidnych drzwi prowadzących na zewnątrz.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline