Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2009, 10:03   #32
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Opowieści starego rybałta

Stary rybałt przerwał na chwilę swoją opowieść. Popatrzył w okno, które mimo że mocno zaśnieżone dawało nieco światła. Po chwili rybałt odnalazł kawałek okna wolny od śniegu – spojrzał weń mocno wytężając starcze oczy. Na dworze nadal sypał się biały puch – całkiem jakby ktoś dla draki wysypywał pierze z wielkich poduch.

W tym czasie w karczmie trwała cisza – wszyscy byli tak zasłuchani w opowieść rybałta, że ledwo zauważyli, że ją przerwał. Być może niektórzy sami brali w udział w tamtych sprawach? Być może byli jednymi z kancelistów, wywołańców czy inszych duchów niespokojnych. Kto to wie? Pewnikiem jeno Verena.

Rybałt milczał dalej, wydawał się o wiele bardziej zaciekawiony pianą w piwie i polewką niźli zaciekawionymi spojrzeniami współbiesiadników. Trzeba tu dodać, że nie tylko goście karczmy, ale i cała obsługa słuchała z pełną uwagą opowieści.
– I cóż było dalej? zapytała młoda karczmarka, z pewnością nie pamiętająca tamtych spraw,a może i samego rokoszu?
– No właśnie mości minstrelu? Cóż było dalej? Ciekawyśmi … dorzucił jeden z gości siedzący nieco dalej, w głębi karczmy, w największym cieniu.
Rybałt wydał się wyrwany z zadumy, spojrzał na karczmarkę i w ów cień. Uśmiechnął się pod nosem, co zauważył każdy kto siedział nie dalej niż dwa łokcie od rybałta.
– Minstrel? … Ech panie … A propos Waszmościowie wybaczcie starcowi, że zaniki pamięci się go imają … zaśpiewam acanom i acankom coś a później opowiem co było dalej w rzeczonej sprawie... bard wyraźnie żachnął się na miano minstrela, lecz ów który go tak nazwał nie odpowiedział. Widocznie był ciekaw pieśni.

Rybałt rozprostował palce z wyraźnie słyszalnym trzaskiem kości, wielu w karczmie wzdrygnęło się na ten dźwięk. Brzmiało to bowiem, jakby sam śmierć prostował swe gnaty. Chwilę później rybałt sprawdził naciąg strun liry korbowej, zakręcił delikatnie. Lira zaśpiewała z lekka bekliwie, lecz po chwili wprawna ręka starego barda wydobyła z niej czyste dźwięki.

Przynoszę przypowieść potworną prawdziwie,
Zaczęta od plotki, urosła straszliwie.
Człek, rumak i krąg są zaś jej tematem,
Ruszajmy więc dalej z naszym poematem...

Opowieść o losach „bardzo odważnego i wielce dzielnego” barda opowiedziana słowami pieśni nie ciągnęła się zbyt długo, a do tego miała w sobie wiele humorystycznych i śmiesznych akcentów. Po jej zakończeniu wszyscy w karczmie śmiali się do rozpuku. Najwięcej i najmocniej śmiała się młoda karczmarka. Po pieśni patrzyła jakby łaskawszym okiem na starego rybałta. Ten nie odkładał instrumentu … Po chwili ktoś z sali zapytał – A Dzwon znasz?.
– A jużci Panie, grajmy zatem w dzwon, oj podwówczas winny dzwony bić w całym Imperium, zwłaszcza Objawiciel. Ha, nie wiem czy wiecie, ale drzewiej mawiano „Kiedy zadzwoni Objawiciel”, tudzież „W dniu Objawiciela” … rybałt poprawił lirę i zagrał.

Znowu dziś widzę zachód słońca
Znowu udało się doczekać końca
Mniej szczęścia mieli, ilu ich było
Wielu, nawet ich nie liczyłem …

A po chwili podjął swoją opowieść …
– Cne panny, panie, panowie i panicze … wówczas w Kancelarii van Eickmar...
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline