Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2009, 17:02   #541
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Od rana z narastającym zaciekawieniem obserwowała chudą umorusaną dziewuszkę, jedensto–dwunastoletnią. Mała donosiła jej wody do balii i prała ubrania i cały czas łypała. Na sakiewki, na skórznię, na miecz, na nóż, a kiedy myślała, że Elizabetha nie widzi zajrzała nawet do jej plecaka.
Na wieczornych tańcach dziewczynka pomagała karczmarzowi. Elizabetha bogatsza o złote korony sama wchodziła posługaczce w drogę. Co prawda w pozornie wypchanej sakiewce zostawiła tylko jedną monetę, ale była ciekawa, jak dziewczynka sobie poradzi.
I trzeba powiedzieć, że poradziła sobie bardzo dobrze. Wykorzystała moment, kiedy Elizabetha zziajana po szaleńczym tańcu z Benem zajęta była obserwacją Lorda. Rudowłosa zauważyła małą złodziejkę dopiero, gdy ta był już obok. Kątem oka dostrzegła błysk maleńkiego nożyka. Mieszek kowalówny zmienił właściciela.

Łowczy wyglądał prawie sympatycznie, podobały jej się jego za długie kły. Ale to, co mówił było denerwujące.
- Przed śmiercią zabawimy się jeszcze wiele razy. - Elizabetha dodała swoje trzy grosze, zaraz po Sili. Opryskliwie, zważywszy na fakt, że myśliwy nie był winny temu, że śmierć towarzyszyła im ostatnio, za to adekwatnie do grubiańskiej uwagi.

Wieczór był długi, Lord spowijał ich w opary dymu. Dosiadła się do niego kilka godzin później.
- Powiedz mi lepiej, co tam takiego jest, Lordzie. W tym lesie.
- Znaki. A za znakami ONI. - wyraźnie podkreślił to słowo - Czasem zostawiali mi wiadomość. Wiem, że nie wolno przekroczyć linii. Ale popatrzę, ach tak.
- Oni czyli elfy? I na co chcesz patrzeć? – jednocześnie zastanawiała się intensywnie, co myśliwy palił, i jak zwędzić mu mały noszony w kieszeni na piersi woreczek.
- Na to jak smakujecie ich mięsa! Tak jest! - zaniósł się szaleńczym śmiechem - I nie wiem, czy to elfy, śmierdzą inaczej niż ona.
Wskazał ruchem głowy na Silię. Duże kły, znakomity węch i szaleńczy błysk w oku - chyba przez to zioło myśliwy nabrał w oczach Elizabethy złowrogiego uroku.
- Dlaczego tak dobrze czujesz zapachy? – zapytała po swojemu, szybko i prosto z mostu, jednak Lord nie poczuł się urażony. Odpowiedział bez najmniejszego wahania,
- Wejdziesz tam, to sama zobaczysz, maleńka, słodziutka istotko! Węch to twój przyjaciel, twój zbawiciel i stróż! Tylko węch, inaczej ich nie wyczujesz...
Rozmowa która była sztuka samą w sobie, nie przyniosła konkretnych wiadomości. Podobnie jak nie powiodła się Elizabethcie próba zakupu magicznych eliksirów od gnomów.

Za to przy kolejnym tańcu rudowłosa wpadła na Lorda pozbawiając go zawartości kieszeni. Na uboczu, niewidziana przez nikogo odsypała sobie połowę, drugą podrzuciła pod ławę, gdzie myśliwy siedział. Przy następnym skręcie znalazł zgubę.

***

Wstała wcześnie. Słońce grzało przez brudne okno dokładnie na jej łóżko. Hałasowały ptaki. Straszliwie zatęskniła za domem.

Kupiła prowiant, wyczyściła broń. Długo modliła się do swojego nowego boga. Potem spotkała się ze wszystkimi przy śniadaniu. Nie było domu, ale byli domownicy. Uśmiechnęła się do wszystkich.

-To co idziemy do tego lasu, choć zdaniem miejscowych nie ma tam żadnych elfów? - zachrypiała wcinając jajecznicę. Jak zwykle poprzedniego wieczoru nie piła prawie alkoholu, ale wszechobecny wczoraj dym nadal drapał ją w gardło – Jestem całkiem ciekawa, co za potwory siedzą w tej kniei – rozmawiali jeszcze przed nadejściem przewodnika – Wiecie, zatrzymałabym się na linii znaków, o których mówił Lord. Bo widzę dwie opcje: albo idziemy do granicy jawnie wtedy czekamy aż mieszkańcy pilnujący granicy zauważą nas, dajemy im jakoś znać, że chcemy pogadać i prosimy o zaproszenie. A druga to skradamy się od początku, po puszczy, w której jesteśmy intruzami i w której zdaje się jest cholernie … cieniście – roześmiała się wcale nie wesoło – ta druga opcja jakaś samobójcza się wydaje. I jeszcze jak dodamy do tego fakt, że w Mauzoleum, mimo, że świeczka nie była prawdziwa, Aerandir mógł być Aerandirem…
- Zawsze pod górkę.
- Nie ma jakichś czarodziejsko –kapłańsko- psionicznych metod na przeszukanie tych kniei? A może wypuścimy na zwiad Jensa? – szturchnęła łowczego w końcu wybuchając prawdziwym śmiechem - Szkoda, że ten pierścień jest tylko jeden i tak krótko działa. Byłby najlepszym rozwiązaniem.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline