Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2009, 23:51   #17
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Ah…uwielbiam alkoholizm – pomyślałem, a na twarzy namalował mi się uśmiech prawie tak szeroki jak u tego murzyna, Mamdoua. – To nieprawda, co mówią, że ten ohydny nałóg wpędza cię w piekło. Przynajmniej w moim przypadku. Choć dziś zdobyłem parę siniaków, kolejne morderstwo na koncie i jeszcze kilka pomniejszych nieprzyjemności to ta butelka łagodzi je wszystkie. To jest moje paliwo, które pchnie mnie do przodu i przynajmniej teraz mogę udawać, że robię coś ludzkiego – zamoczyłem gwint w ustach i wypiłem sporo.

W pomieszczeniu rozchodził się przyjemny zapaszek marihuany, Mamdoua z tymi wielkimi ustami i nieprzerwanym uśmiechem od ucha do ucha wyglądał jak klaun. A ja znajdowałem się w pozycji pół-leżącej na jakimś starym podziurawionym skórzanym fotelu, którego sprężyna, co chwile wbijała mi się w plecy. Widać muszę wypić jeszcze trochę, bo ból twarzy też nie ustawał.

Obok siedziała dziewczyna o azjatyckiej urodzie, która kojarzyłem z samolotu. Nerwowo uderzała palcami o blat wpatrując się w kieliszek pusty od wódki.



Zawiesiłem na niej wzrok, nie mój typ, wolałem cytatę blondynki, a jej brakowało obu tych cech. Dolałem kobiecie do prostej pięćdziesiątki bez słowa, potem sobie. Gdy kieliszki wypełniły się bezbarwnym płynem po brzegi spojrzałem jej w oczy.

-Zabiłaś kiedyś kogoś?-

Po wypowiedzeniu tych słów chwyciłem kielona i przechyliłem wlewając zawartość do wysuszonych ust.

-Hej, hej, daj na wstrzymanie, wielki człowieku. Czy myśmy zostali już sobie przedstawieni? Angie. Nie dodaję sobie do imienia notorious.

-Wybacz...zagalopowałem się, widocznie źle Cie postrzegałem- przechylił krowę do góry dnem ogłaszając z milczeniu, że jest pusta - Siergiej jestem, wiesz, ciekawi mnie, po co tu przyjechałaś? Jesteś dupa któregoś z tych przyjemniaczków?

- A dajesz mi jakieś szanse? - Uśmiechnęła się krzywo i zamachała rzęsami - Polej jeszcze, gieroj. Ale jeśli cię to zainteresuje, znam wszystkie dupy w Broker, Bohan i w połowie Dukes. Ich amantów też. I ich szefów

Wstał z trudem stękając ciężko, ruszył w stronę zamrażarki, wyciągnął półkę. Stuknął łokciem w spód i hucznie uderzył nią o stół otrząsając przyklejone kawałki lodu. - Cytata nie jesteś, ale tutaj Ameryka, taka moda – uśmiechnął się gładząc placami dobrze zmrożoną flachę. Otworzył ją, a para ulotniła się w powietrzu mieszając się z zapachem marihuany. Polał bez zwłoki do pełna – A oprócz dup, znasz dajmy na to Gorana Baikova? To mój stary przyjaciel, słyszałem, że od niedawna jest w Liberty.

- Eech, Baikov, Baikov... Wiesz, ostatnio nie było mnie w Liberty. Ot, przykrość. Ale mogę popytać w Małej Serbii, czy skąd byś go chciał wytrzasnąć. Znam paru ludzi, tu i tam. A ty, czym się zajmujesz? Wyglądasz na takiego, co nakręca obroty grabarzom...

Zaśmiał się na prawdę gromko i szczerze - Nakręcać obroty grabarzom, haha, trafiłaś w sedno –Wlał w czerwoną gębę wódkę, przemieniając uśmiech w coś na wyraz skrzywienia - Problem w tym, że niedługo sam mogę stać się ich największym zarobkiem, jak znajdą moje ciało to zarobią roczną premie.

- Słuchaj, znalazłeś sobie świetną obstawę. Są dwie laski i Johnny Lewe Rączki, radzę stać się przesądnym. A co do Johnnego... Myślałeś już o tym? O wielkim skoku? No wiesz, to.. jutro. Pojutrze, ok. Jedno wielkie prima aprillis

-Skoku? Chyba przez kałuże, jakieś płotki wrzuciły nas do limuzyny i zawiozły do szefa. To nie jest profesjonalna rosyjska robota. Pewnie ktoś wyżej dał jakieś zadanie na odlew siostrzeńcowi Dona, żeby nie przeszkadzał w prawdziwym celu. Pomyśl tylko, po co komu takie jajo? Nawet, jeśli jest sporo warte to by była raczej kpina dla mafii.

Przechylił szkło nalewając kolejna kolejkę, a następnie uniósł do góry w propozycji do stuknięcia

- Ktoś bogaty i młody bawi się w gangsterka, no, ale nie mamy wyboru, ten cały Johnny nie ma jaj, żeby postawić na swoim. – dokończył szeptem

Nagle Momdou zarechotał wyciągając duży szklany przedmiot ze sterty śmieci po czym rzucił do mnie.

-Ej Siergiej, zapalisz?- mężczyzna z szerokim uśmiechem wciskał rozdrobnione
kawałki zielska do szklanego bonga



-Pewnie, z takiego cuda – przypatrywałem się jak murzyn rozpala cacko, bulgocze woda, gromadzi się dym, potem wszystko ląduje w jego płucach.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UmjXY1BDMEA[/MEDIA]

Przekazał mi aparaturę, podpaliłem „stuff’ zapalniczką i zacząłem wciągać dym. Dawno nie paliłem marihuany, a w szczególności z bongo. Może za młodu z własnej roboty butelki. Przetrzymałem dym w płucach i wypuściłem strugę przed siebie. Zioło była rzeczywiście niezłe, nic z tych chemicznych gówien, które ostro dawały w gardło - wspomnienia z dzieciństwa.

Popalaliśmy przez jakiś czas a uśmiechy rozszerzały się z każdym buchem, wchodząc na specyficzny stan umysłu i rozmawiając o jakiś nieistotnych rzeczach, które wydawały się wielkimi odkryciami. Po długich rozmowach stwierdziłem, że czas iść spać, byłem kurewsko zmęczony. Rozłożyłem się wygodniej na fotelu i zachrapałem w oka mgnieniu.
 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 11-09-2009 o 00:09.
Libertine jest offline