Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2009, 00:06   #21
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Po trzech dniach przygotowań i analiz flota odebrała przekaz z planety. Dochodził on ze wschodniej stolicy i nadany został prawdopodobnie ze wzmocnionego naprędce radionadajnika prymitywnego typu. Sformułowany był w znanym przez was i obowiązującym obecnie w Znanych Światach języku urthyjskim.
- Witamy was. Przybądźcie tam, skąd przychodzi sygnał.

Tymczasem, dzięki bibliotece wiedzy Ślonecznego Wiatru i nieznanym źródłom lingwistycznym ze Skarabeusza, udało wam się też z grubsza ustalić język, którym obcy posługiwali się w swoich transmisjach. Był to mocno zmodyfikowany dialekt ze starożytnej Terry. Prawdopodobnie mieszanka języków germańskich.

Po zebraniu składu ekspedycji, prom wyładowany przedstawicielami floty wyleciał z hangaru Flogistona i zagłębił się w skażonych smogiem chmurach nieznanej planety, kierując się ku jednej z odkrytych stolic. Chwilę po tym Piorun zajął swoje miejsce na orbicie, aktywując kamery i czujniki, mające służyć do nadzorowania całej akcji.

Z wcześniejszych badań Odyna wynikało, że gruba warstwa smogu uniemożliwi precyzyjny ostrzał z orbity, stąd też ustalono tylko sygnał, oznaczający zagrożenie dla ekspedycji i prośbę o wsparcie Pioruna. Były to słowa "światło pokoju".


Po parunastu minutach lotu przez warstwy atmosfery, do promu dołączyły dwa miejscowe wehikuły, eskortując wasz pojazd w milczeniu do wielkiego placu, rozpościerającego się na środku obcego, częściowo zniszczonego dawnymi atakami miasta. Niższa grawitacja planety, pozwalała najwyraźniej na budowę ciężkich latających maszyn, które na większości planet Znanych Światów nie mogłyby nawet unieść się w przestworza.

Środek docelowego placu znaczyła potężna aparatura nadawcza, wyglądająca na sklecony na szybko prototyp. Jego ogromna iglica i talerze radiowe znajdowały się w ciągłym ruchu, prawdopodobnie w oczekiwaniu na dalsze sygnały od waszych przyjaciół na orbicie.
Po wylądowaniu przywitały was dwa regimenty uzbrojonych w prymitywnie wyglądającą broń maszynową żołnierzy. Wszyscy okryci byli ciężkimi płaszczami, a na ustach nosili materiałowe, antypyłowe maski. Po chwili i wam dały się we znaki unoszące się w powietrzu przemysłowe zanieczyszczenia. Obcy gestem zaproponowali wam swój sprzęt ochronny ale grzecznie odmówiliście, mając do dyspozycji przygotowane wcześniej maski.

Po paru chwilach wnikliwej obserwacji, otoczyli was, nakazując grzecznie acz stanowczo, marsz w stronę widocznej dla was dzielnicy dziwnie wyglądających, przemysłowych pałaców.

Całe miasto zdawało się być jedną wielką fabryką. Ogromne kominy zardzewiałych zakładów przemysłowych działały na najwyższych obrotach, wystrzeliwując w chmury imponujące pióropusze spalin. Gdzieniegdzie budynki rozstępowały się, ukazując wam wszechobecne linie kolejowe, z pociągami przewożącymi tony rudy, półproduktów i gotowych narzędzi wojny. W pobliskich alejkach, dostrzegaliście całe zastępy, ubezpieczających pochód pojazdów pancernych i czołgów.


W końcu pochód zatrzymał się przed docelowym pałacem. Żołnierze zatrzymali się za wami, wskazując wam grzecznie drogę ku wnętrzu tego, wybranego zapewne uprzednio, miejsca obrad.


Powitano was w wielkiej, zdobionej licznymi proporcami sali. Wszędzie pod ścianami dostrzegliście ubranych dwornie, w czerwone, zamszowe szaty, żołnierzy. Na końcu pomieszczenia, na marmurowym podwyższeniu stał masywny, kamienny stół obrad, zajęty już częściowo przez przedstawicieli poznanej właśnie nacji. Nigdzie tutaj ani wcześniej, w czasie marszu, nie dostrzegliście żadnych wyrobów z drewna. Grupie przy stole przewodził starszy mężczyzna o przeżartej ospą cerze. Jego pierś zdobiły rzędy nieznanych wam odznaczeń. U jego boku zasiadał zgarbiony dziad, wyposażony w kryształowe binokle. Przed nim rozwarte leżały sterty ksiąg, wyglądających na starożytne, zachowane zapewne przez stulecia przekazy.

Przywódca grupy uśmiechnął się do was przyjaźnie, wypowiadając do książkowego mola twardo brzmiące słowa w nieznanym wam dialekcie.

- Marszałek Wojny, Rudiger Hartz pragnie powitać na Hardania - zaczął z trudem i ociąganiem uczony, zaglądając ukradkiem do ksiąg.

- Zasiądźcie z nami stół, bowiem pragniemy poznać waszą historię. Czy jesteście Ojcami? Nadszedł powrót z gwiazd?

Zebrani na sali ludzie zastygli w oczekiwaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 11-09-2009 o 00:53.
Tadeus jest offline