Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2009, 20:23   #18
Athlen
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Liberty City, dzielnica Bohan, godz. 09:25

Obudziła go jakaś głośna muzyka. To chyba był rap. A tak dobrze mu się spało. Powoli otworzył oczy. To była jego pierwsza noc po przyjeździe do miasta. Klitka, w której mieszkał składała się z jednego pokoju, łazienki i małej kuchni. Nie było tak strasznie jak na początek. Poprzedniego dnia był strasznie zmęczony podróżą autobusem i bardzo szybko zasnął.

Jack machał ręką po omacku aby wyłączyć alarm w budziku. Po chwili doszedł do siebie i usiadł na łóżku. Przetarł dłońmi twarz i głęboko westchnął. - Co to za cholerna muzyka? - pomyślał ze złością i jeszcze lekko zaspany podszedł do okna. Gdy je otworzył muzyka grała jeszcze głośniej niż myślał, chociaż mieszkał na ostatnim piętrze niedużego bloku hałas był nie do wytrzymania. - Jak tu w ogóle można mieszkać.? - był tu dopiero pierwszy dzień a już myślał o tym, jak najszybciej zmienić mieszkanie.

Widok z okna bardzo spodobał się Jack'owi. Całe życie mieszkał w niedużej miejscowości, więc widok wieżowców w oddali o poranku był dla niego nowym ale bardzo przyjemnym doświadczeniem.

Zamknął okno i poszedł umyć się i coś zjeść. Po kilku minutach był już gotowy do wyjścia. Miał cały dzień na zwiedzanie miasta. Dopiero wieczorem miał się spotkać z pewnym handlarzem narkotyków. Jack miał do sprzedania trochę towaru, który przywiózł ze sobą do Liberty ze swojego rodzinnego miasta. Dlatego właśnie nie mógł lecieć samolotem. Kontrola na lotnisku od razu znalazła bym cenny pakunek.

Zamknął drzwi na klucz i zszedł po chłodnej klatce schodowej na dół. Przed drzwiami wejściowymi stała banda czarnuchów z wielkim BumBoxem, z którego leciała muzyka. Jack strasznie nie lubił "kolorowych". Wiedział, że sam nic nie zdziała przeciwko całej bandzie więc wolał poczekać do bardziej odpowiedniej chwili. Zawołał po taksówkę i udał się do centrum.

Algonquin wydawało się dla niego ogromne. Duży tłum wcale mu nie przeszkadzał. Pomimo tego, że pochodził z małej miejscowości nie czuł jakoś dziwnie. Starał się nie wyglądać jak jakiś turysta i wtopił się w tłum. Ogromne wieżowce, modne kluby i drogie sklepy z odzieżą to wszystko można było znaleźć na ulicach Algonquin. Niestety obecny stan Jack'a nie pozwalał na zakupy w żadnym z tych sklepów. Może kiedyś, w końcu przyjechał tu aby zarobić. Było już późne popołudnie, kiedy Jack wrócił do domu aby przygotować się do transakcji z dilerem.

Liberty City, dzielnica Bohan, godz. 21:35

Miał się z nim spotkać o w pół do dziesiątej na tyłach opuszczonej fabryki. Jack czekał cierpliwie na kontrahenta. Palił już trzeciego papierosa. Zaczął się już powoli denerwować. Wreszcie po kilku minutach zza rogu wyszedł wysoki latynos.
- Witam. Masz towar?- zapytał od razu po przywitaniu.
- Oczywiście. Tyle ile umawiałeś się z moim szefem.- odpowiedział mu Jack. Szef gangu z miejscowości z której pochodzi Jack ustalił dokładnie ile i za ile ma sprzedać latynosom towar. Jack wyjął z plastikowej torby niewielką paczkę. Latynos pokazał plecak pełen pieniędzy.
- Widzę, że dogadaliśmy się. - powiedział z uśmiechem na twarzy latynos. Nagle usłyszeli syreny policyjne.
- Co to do cholery ma być?! To miała być bezpieczna transakcja. - krzyknął wściekły Jack i rzucił się na latynosa.
- Nie dostaniesz towaru ale kasę zabieram. Patrzę, że wy tu nie umiecie prowadzić interesów.- powiedział ze złością Jack i kopnął z kolana w brzuch latynosa. Ten przewrócił się na ziemię i wypuścił plecak. Jack szybko chwycił torbę i zaczął szybko uciekać. Słyszał za sobą głosy policjantów. Uciekał najszybciej jak potrafił. Na szczęście jego blok był niedaleko. Ledwo udało mu się uciec. Zamknął się swoim mieszkaniu i całą noc obserwował ze swojego okna ulicę.