Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2009, 18:00   #36
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kolejny magazynek został opróżniony i znowu kilku parszywych gnojów znalazło się w objęciach śmierci. Jeszcze parę strzałów i zapadła cisza. Scorpion ostrożnie wychylił się zza rogu. Nie dojrzał nikogo. Na ulicy leżało kilku podziurawionych gangerów. Gdzieś w oddali można było dostrzec ruch, ale zdawało się, że to ludzie Schultza.

- Dzięki za pożyczkę - stwierdził najemnik oddając maszynówkę z powrotem w ręce Patti.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Wzięła tylko swoją broń. Bandito był jednak zajęty swoim lewym ramieniem. Na czarnej marynarce dwie, ledwo widoczne, plamy robiły się coraz większe.

- Mam nadzieję, że jeszcze będzie z niej jakiś pożytek - stwierdził uśmiechając się lekko mimo bólu. Jakby zgrywanie twardziela miało zrobić na kimś wrażenie... - Poczekaj tutaj.

Scorpion schował Berettę, prawą ręką sięgnął po leżącego na ziemi Garanda, po czym wyszedł na zakrwawioną ulicę. Krew spływała powoli po pochyłościach, wpadając w różne zakamarki.

Najemnik zbliżył się do barykady. Zajrzał za nią, ale tam zobaczył tylko kolejne trupy. Sami wybrali sobie taki los. A może zrobiły to za nich prochy? Tak czy inaczej nie są jakąś wielką stratą dla świata, a już na pewno nie dla Bandito. Hegemończyka aż naszły wspomnienia o czasach, kiedy to sam śmigał po autostradach. Wraz z kumplami w niektórych rejonach byli prawdziwą legendą, ale nigdy nie odwaliło im tak, by atakować kogoś pokroju Schultza. Człowieka z takim zapleczem. Z drugiej strony ich było tylko czterech...

Zresztą zabijaka nie był pewien, czy "atak" to właściwe słowo. Bardziej pasowałoby "prowokacja", albo "próba sił" pod warunkiem, że gangerzy posiadaliby jeszcze jakieś siły. Przecież nie można powiedzieć, że wyrządzili Schultzowi jakąś wielką krzywdę. Co najwyżej go wkurwili, a to przypomina gola samobójczego.

Scorpion zorientował się, że jeden ze śmieci jeszcze żyje. Próbował chyba, nie wiedząc o obecności wroga, wydostać się spod ciała martwego towarzysza. I co dalej? Poczołgał by się na pustkowia?

Najemnik podszedł do niego. Nogą zepchnął z niego śmierdzącego trupa, po czym oparł lufę Garanda o klatkę piersiową rannego. Już miał nacisnąć spust, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk mocnego silnika. Odwrócił się w stronę pozycji Schultzów. Dojrzał zajeżdżającą ciemną brykę Wolfa.

Założył karabin na ramię, po czym chwycił bandytę za kołnierz i zaczął ciągnąć w kierunku "sojuszników". Kiwnął jeszcze głową Patti, by ta podążyła za nim. Ten kretyn w samochodzie chyba wytrwa kolejne dziesięć minut? I ciekawe czy wielki boss tym razem będzie zadowolony?

- Ej, dupki! - Scorpion zaczął krzyczeć, gdy wraz z dziewczyną zbliżyli się na bliższą odległość. - Mam tu interesującą przesyłkę dla pana Wolfa! Nie strzelajcie kurwy!
 
Col Frost jest offline